Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Luśka ( nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło )


Rekomendowane odpowiedzi

Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że dzień wcześniej strasznie piliśmy ze szwagrem. Ale to strasznie.
Obudziłem się wtedy o poranku, ale moja pamięć, z której byłem tak dumny, moja chlubna pamięć, przestała działać. To znaczy, zepsuła się w odniesieniu do dnia wczorajszego. Jak gdyby ktoś wyłączył czerwony przycisk ’’STOP’’ w dobrze funkcjonującej, naoliwionej maszynerii.
Głowa mnie tak bolała, jakby właśnie Atlas wypierdolił mi na łeb całą kulę ziemską.
- Żyjesz?
Podążyłem ołowianym wzrokiem w kierunku, z którego padło pytanie.
Przy drzwiach do pokoju stała Luśka, osiedlowy kurwiszon, i uśmiechała się głupkowato. W dłoni trzymała parujący kubek.
- Chcesz kawy? - spytała i wystawiła przed siebie rękę z kubkiem.
- Co ty tu, kurwa, robisz? - wycedziłem, ale w taki sposób, jakbym to nie ja zadał to pytanie. Język mi falował, jak wstążka w ręku gimnastyczki.
- Ha, ha, nie pamiętasz już? Ty łobuzie, ty, ty. Nie spodziewałam się, że z ciebie taki ogier jest.
Poczułem się jeszcze słabiej, niż chwilę wcześniej. W głowie miałem zainstalowany Dzwon Zygmunta, w który ktoś napierdalał młotem górniczym.
- Muszę się przewietrzyć - powiedziałem słabo.
- Na twoim miejscu bym tego nie robiła.
Wstałem, ignorując oczywiście to, co powiedziała, ale potknąłem się o czyjeś nogi, ledwo zrobiłem pierwszy krok. Rąbnąłem znowu na podłogę. To znaczy, nie dokładnie na samą podłogę, ale wprost na ciało jakiejś kobiety. Niewątpliwie, była to kobieta - poznałem po tym, że w jednej dłoni ściskałem obfitego cycka z wielkim, brązowym sutkiem, a druga ręka znalazła się na nieprzystrzyżonym, bujnym łonie ze srebrnym kolczykiem.
- Kurwa, co tu się dzieje? - w mózgu zadudniło mi moje własne pytanie, a za mną usłyszałem głośny rechot.
Pozbierałem się szybko. Sprężyłem się, żeby się nie przewrócić. Minąłem rozbawioną Luśkę.
’’Powietrza, powietrza’’ - tylko to pragnienie, dawało nogom siłę, by iść.
Odblokowałem trzy klamki i wyszedłem na balkon.
O, nareszcie!
Oddychałem głęboko. Powietrze było rześkie, ostre. Założyłem ręce za głowę, zamknąłem oczy i wystawiłem twarz ku porannemu słońcu. Ogrzewało delikatnie skórę i przez chwilę jakbym czuł, że snopki złotych promieni wnikają głęboko wewnątrz mnie, dostarczając nowych sił do życia.

Intensywnie usiłowałem sobie przypomnieć wczorajszy dzień. Pamiętałem, jak kupowaliśmy ze szwagrem wódkę, dużo wódki. I zgrzewkę piwa. Rany, ale arsenał!
Pamiętam, jak wypiliśmy kilka pierwszych luf. Szwagier się rozluźnił i zaczął deklamować swojego ukochanego Petrarkę:
’’Marzyłem zawsze żyć na uboczu
( Wiedzą to tchnienia łąk i gajów świeże ),
Bym mógł od siebie precz mieć te kacerze,
Co dla dróg Pańskich ślepe mają oczy’’.


- To po coś się hajtnął z moją siostrą? - pamiętam to moje beznadziejne pytanie.
- A co, nie pasuje ci? - odparł z udawanym wzburzeniem.
Później, jak przez mgłę, dudniło mi w pamięci, że zeszliśmy na tematy dotyczące sensu życia, egzystencji ludzkiej i zasadności tego wszystkiego tutaj, co właśnie doświadczamy. Czy doświadczenia są jedynym naszym wyznacznikiem zrozumienia życia, jego pojęcia, czy jest jeszcze coś innego?
On znowu wyjechał wtedy z Petrarką, że: ’’ - Nie znałem innego szczęścia, prócz nauki’’, i na tym, można powiedzieć, film mi się urwał.
A skąd się wzięła, w takim razie Luśka? I ta druga, z wielkimi cycami?
Jednego razu, dawno temu, facet Luśki tak się nachlał, że wyskoczył z czwartego piętra drąc się, że jest Batmanem.
Mylił się.
Luśka na pogrzeb nie poszła. Załamała się i zaczęła dawać każdemu. A może, może… Obudziły się w niej wtedy po raz pierwszy, te straszliwe, upiorne demony, które pchają ludzi prosto ku przepaści? Szkoda jej, nie była wcale brzydka. Ale, zaczęła się szlajać z takimi mętami…
Jak ją czasem mijałem, szybko odwracała wzrok, jednak nie dość szybko, żebym nie zauważył w jej oczach ogromnego rozczarowania tym światem. Zawsze myślałem, że jej potrzeba po prostu porządnego mężczyzny, który się nią zaopiekuje i wyciągnie z tego bagna. Zdawałem sobie sprawę z tego, że agresywny makijaż i wyzywający styl bycia, był jej ochroną przed światem, żeby nikt nie mógł mieć dostępu do jej wnętrza.
Przestałem się zastanawiać i dałem odpocząć umysłowi.
Chyba był to niezły pomysł, bo momentalnie pojawiły się błyski, migawki zdarzeń z dnia wczorajszego, o których wydawało mi się, że na zawsze już przepadły w odmętach mojej niepamięci:
Jakieś rozwrzeszczane twarze. Jakaś psychodeliczna, głośna muzyka. Rzyganie przez balkon.
O kurwa!
’’Rzyganie przez balkon’’?

Otworzyłem oczy i prawie natychmiast zobaczyłem staruszkę z bloku obok, trzymającą niedużą siatkę z zakupami.
Kobieta stała i wpatrywała się we mnie. Mieszkałem na parterze, więc widziała mnie bardzo dobrze.
- Sodoma i Gomora! - odezwała się, wyraźnie zgorszona, co chwila żegnając się - W Imię Ojca I Syna I Ducha Świętego! Sodoma i Gomora!
Po chwili ruszyła przed siebie, wciąż jednak coś mamrocząc i kiwając głową.
'' Pięknie'' - pomyślałem - ''zajebiście''. Pewnie widziała te rzygi pod balkonem.
Wychyliłem się, pełen trwogi, przez balustradkę.
Ale nie. Pod balkonem rosła wysoka trawa, której jeszcze na szczęście nie przystrzygli, więc nic nie było widać.
’’No to o co jej chodziło?’’ - zacząłem się zastanawiać.
Kilkadziesiąt metrów od mojego bloku, był plac zabaw. Powstało na nim jakieś ogromne zamieszanie, i wyrwało mnie z zadumy.
Urwipołcie piszczały i śmiały się o wiele głośniej, niż zazwyczaj.
Ze zgrozą jednak stwierdziłem, że wszystkie patrzą w moim kierunku, palcami wskazując sobie nawzajem… chyba mnie?
Co jest…
Gorączkowo zacząłem się rozglądać po balkonie. Nic podejrzanego, do cholery. Stoliczek, krzesełko, jakieś rupiecie.
Na moment, oglądnąłem się za siebie. Zobaczyłem swoje odbicie w szybie.
Przez krótki moment poczułem się, jakbym się bujał w innym wymiarze.
Byłem zupełnie nagi. Blade dupsko złośliwie odbijało się od szyby. Ale, co tam dupsko!
Kurwa jebana!
Myślałem, że wpadnę do mieszkania razem z drzwiami.

***

Luśka dławiła się ze śmiechu. Patrzyła na mnie, jak szybko z balkonu przygalopowałem do przynoszącego schronienie mieszkania, pełen przerażenia, z czerwonymi z przepicia oczami.
- Tak, kurwa, dobrze się bawisz?! - wykrzyknąłem głośno, wymachując rękami.
- Ostrzegałam cię - wlała w usta resztę kawy z kubka.
- Kurwa, co teraz? Pół osiedla widziało mojego fiuta. Rany, przecież jestem tu spalony!
- Nie dramatyzuj. To się wyprowadź. Jak chcesz, mogę jechać razem z tobą.
Przykucnąłem i złapałem się za głowę.
- Zaraz, zaraz, pomału - podniosłem głowę i zauważyłem na stoliku niedopitą flaszkę wódki - nalejesz mi?
Luśka bez słowa podeszła do stolika i wprawną ręką wlała pozostałą zawartość butelki do literatki o stumililitrowej pojemności.
- Masz, pij. Zrobi ci się lepiej. Pogadamy później.
Miała rację. Wychyliłem szklankę i spojrzałem na świat z innej perspektywy.
- Luśka, czy ja jestem alkoholikiem? - zapytałem.
- Nie, Marku. Alkoholikami byli moi rodzice, a ty jesteś tylko wstawiony.
Fakt, że alkohol mi się rozlał po wszystkich nerwach, jednak w tamtym momencie zadziwiająco trzeźwo spojrzałem na Luśkę.
- A kto to jest ta pani? - rzekłem, wskazując na wielkie piersi, które wciąż leżały na podłodze.
- Aaaa. To moja koleżanka z pracy. Mieszka na drugim końcu miasta, więc jej pewnie nie znasz… Wiesz, zadzwoniłam po nią, jak tylko twój szwagier zaprosił mnie na tę zajebistą balangę - odrzekła, figlarnie kręcąc swoje czarne włosy. - Wyskoczył do nocnego po fajki, bo mu się skończyły, a ja tam byłam.
- Super, naprawdę.
- Nie, Marku. Chciałabym coś powiedzieć - popatrzyła mi prosto w oczy. Jej były zielone i przez moment zachłysnąłem się tym kolorem.
- Chciałabym powiedzieć, że w życiu z nikim nie było mi tak dobrze, jak z tobą. Miałam kilka orgazmów i są to moje pierwsze orgazmy z facetem. Czy ty w ogóle wiesz, czym są orgazmy dla kobiety?
- Jestem wzruszony, ale w tej chwili gówno mnie to obchodzi. - odrzekłem cynicznie, wciągając spodnie - A gdzie jest mój szwagier?
Luśka westchnęła.
- Nie wiem, chyba leży w łazience. Wiesz, co on wczoraj robił? - znowu zaczęła się śmiać, ukazując równe, białe zęby - Włożył głowę do sedesu i co chwila spuszczał wodę, krzycząc: ’’- Niagara, kurwa! Niagara!’’.
’’Ja pierdolę’’ - pomyślałem - ’’nieźle’’.
Szwagier, wraz z moją siostrą, mieszkał w innym mieście. Przyjechał do mnie, bo miał tu do podpisania jakieś papiery w wydawnictwie. Kiedyś był zwykłym robolem, pracował w hurtowni jajek, ale mu się odwidziało i zaczął pisać poezję. Wydał nawet dwa tomiki, a trzeci już był na ukończeniu nakładu i czekał na dystrybucję. Stąd jego wizyta w wydawnictwie.
Szczerze skubańcowi zazdrościłem, ale z ręką na sercu trzeba przyznać, że facet miał autentyczny talent. A ja… No cóż, nie chciało się nosić teczki - trzeba nosić woreczki.
Kolejną lufę nalałem sobie sam. Kiedy wychyliłem setkę do dna, ból głowy gdzieś zniknął. Za to, spotęgowała się ochota na Luśkę. Miałem już gdzieś, że stałem na balkonie z dyndającym fiutem i widziało mnie pewnie z pół osiedla.
- Luśka, czy wiesz, że jesteś bardzo apetyczną kobietą?
- Wiem - odrzekła szczerze - wielu facetów mi to mówi, choć nie w takiej formie - jej oczy jeszcze bardziej się zazieleniły.
- Chodź tu - wyciągnąłem rękę w jej stronę - chodź do mnie.
Ruszyła posłusznie, a ja, z nieukrywaną przyjemnością obserwowałem, jak ponętnie buja biodrami, jak kołyszą się jej niezwykle proporcjonalne piersi, jak ładnie opadają jej na ramiona ciemne włosy. Jako jedyna chyba tutaj, była ubrana, ale dżinsy i zielony tiszirt zdarłem z niej w ułamku sekundy. Znowu zrzuciłem z siebie spodnie, a ją delikatnie położyłem na beżowej sofie.
Jak opuszkami palców prześlizgiwałem się po jej nagim, śniadym ciele, natychmiast pokryło się ono gęsią skórką. Kiedy wsunąłem się w nią, wpierw ostrożnie, później coraz śmielej i szybciej, miałem uczucie, że jesteśmy jednym organizmem. Nie zaprzestawałem przy tym pieszczot. Lizałem i ssałem sterczące, ciemnoróżowe sutki, całowałem szyję, twarz, usta, włosy. Czasem pobudzałem jeszcze bardziej jej wilgotną cipkę.
Ona też nie pozostawała mi dłużna. Odwzajemniała pocałunki, drapała mnie delikatnie po plecach, jej biodra dostosowały się rytmem do moich, tworząc idealną harmonię ruchów.
Luśka stękała i pojękiwała głośno, ale tuż przed moim wytryskiem krzyknęła, wijąc się na wszystkie strony. I ja nie wytrzymałem. Wypełniłem ją swoim nasieniem. Zdyszani, spoceni, zespoleni, przeleżeliśmy tak parę chwil.
- Zabiorę cię stąd - wychrypiałem, jak tylko wróciła mi zdolność mowy.
- Naprawdę? - nigdy, u nikogo nie widziałem tak jarzącej się zieleni tęczówek.
- Tak.

***

Dwa miesiące później, sprzedałem mieszkanie i wyprowadziłem się do innego miasta.
Lucyna była zachwycona.
W następnym roku, zaszła w ciążę i urodziła nam przepiękną córeczkę.
Wydawało mi się, że zacząłem pojmować istotę miłości.
Lecz miłość jest ulotna, jak wszystko na tym świecie.
Przeżyłem z Lucyną cztery najlepsze lata w moim życiu.
Pewnego dnia odeszła, zostawiając mnie samego z córeczką. Znowu zaryczały w niej przebudzone bestie, zimne i bezlitosne, gotowe do rwania duszy na strzępy.
Odeszła do swojego mrocznego świata, pełnego niezbadanych tajemnic, śmierdzącego moczem, stęchlizną i alkoholem.
Szwagier mi zawsze mówił: ’’ - Nigdy nikogo do końca nie poznasz’’.
Luśka ciągle nosiła w sobie część takiej siebie, której nie rozumiałem. Każdy ma w sobie coś takiego, jednak jej część była ciemna, niewytłumaczalna, atawistyczna i samo destrukcyjna.
Starałem się, jak mogłem, by dać jej to, na co zasługiwała.
Każdy zasługuje na miłość.
Ale ona odeszła. To było silniejsze od niej samej. Znowu zaczęła się włóczyć z jakimiś menelami. Chodziłem za nią, ciągnąłem do domu. Nic to nie dało.
Aż pewnego smutnego dnia, dowiedziałem się, że nie żyje.
Utopiła się.
Menele imprezowały gdzieś nad rzeką, i zapragnęły popływać. A ona, oczywiście, razem z nimi. Nikt nie zwracał uwagi, że zniknęła nagle z tafli wody.

Widziałem wiele, coraz mniej już mnie dziwi, codziennie, z niezmienną pasją, staram się poznawać świat.
Nie mam pojęcia jednak, dlaczego pokochałem tę zdeprawowaną kobietę, pełną uśpionego, wewnętrznego zła, raniącą z niewytłumaczalnych powodów…

***

Pozostała mi po niej córeczka. Jestem dla niej wszystkim. Jest moim najdroższym skarbem.
Śmieje się w taki sam sposób, jak ona. Ma śniadą skórę i czarne włosy.
Ale ciemnoniebieskie oczy ma po mnie.

Jednak jej są o wiele piękniejsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całkiem niedawno zabierałeś już nas w podobne klimaty. To konstatacja, nie zarzut. Właściwie niewiele mogę powiedzieć nowego; przygnębiające jak zawsze, napisane z wyczuciem i w dobrym tempie jak (prawie) zawsze, parę zdań i sformułowań ja bym widziała trochę inaczej - jak zawsze :) Jak na sobotni poranek, zafundowałeś mi refleksyjny początek weekendu :)
Pozdrawiam - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się, że udało mi się wywołać w Tobie zadumę :)
Jednak, muszę się poważnie zastanowić nad dalszym pisaniem w ten sposób, bo nie chcę nikogo przygnębiać ( choć, paradoksalnie to robię?:)), no i, zaczynam się chyba robić nudny zwyczajnie.

Dzięki za czytanie i komentarz :)
Pozdrówka -
M.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, zastanawiałem się nad tym niedawno i doszedłem do wniosku, że jeżeli mam być szczery wobec siebie, to tak - musiałbym dalej pozostać w tej swojej skrajności...
Chyba Szalom Asz powiedział kiedyś, że na ludzi spacerujących po moście nikt nie zwraca uwagi, a prawdziwe emocje powstają wtedy, gdy ten most się zawali wraz z ludźmi.

Muszę jeszcze pogadać z samym sobą.
:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Uczeń przerósł mistrza/mistrzynię
;))))))))))
najważniejsze to dać kopa (napęd) do działania, a więc daję
i pozdrawiam Mistrza Dialogów i Tekstów Erotycznych, co sprawia piszącym największą trudność - Tobie - nie. trening czyni mistrza!
nie ustawaj!
;P
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Aha . Faktycznie, pewnie napisałam ten tekst dla samej siebie :) Nie ma tu Moniko żadnych szczególnych znawców, niektórzy tylko cierpią na znaczny przyrost ego. To amatorski portal, a poezja jest dla ludzi i nie ma większego komplementu już ten, że podoba się coś komuś, kto nikogo tu nazbyt jeszcze nie zna ani nie ma jakiejś rutyny i po prostu sobie czyta dla przyjemności.  Pozdrawiam
    • @Sylwester_Lasota Mam jeszcze jedno na ten temat przemyślątko. W czasach niewolnictwa właściciel niewolnika,nawet gdy nie miał dla niego aktualnie pracy, zapewniał mu dach nad głową i jedzenie. W dzisiejszym niewolnictwie pracy, pracodawca zwalnia pracownika i nie interesuje go czy biedak ma co jeść i gdzie mieszkać. Zdaje się, że pochwały naszej wspaniałej cywilizacji są ciut na wyrost. Pozdrawiam.
    • Wśród nocy haftowanej mozaiką kolorów, Różem,  oranżem, żółcią – rzeczna toń migocze, Mnogość w niej błyszczy dziwna ażurowych wzorów Uplecionych z fotonów  przez piekielne moce.   Bujne wieńce, korony  i girlandy iskier, Złotolite diademy – na smukłych wież głowach, Zwiewne szale, zasłony – z jedwabi świetlistych, Wokół zamkowych  murów – poświata różowa.   I katedra w  płomienno pąsowym welonie W sukni  z blasków błękitnych, rudych, żółtych tkanej W jej objęciach – zbyt liczne losy przemienione   Tchnieniem piekła w garsteczkę kości rozsypanych. Rankiem niebo w pokutną chustę obłóczone Opłacze drobnym pyłem – warkocze i dłonie.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Modern Times, to pod wieloma względami film genialny i proroczy. Myślę, że Charlie Chaplin prezentując pracę w fabryce, wyprzedził epokę o całe dziesięciolecia. A jeśli chodzi o to czy coś się zmieniło, to tak. Nawet powiedziałbym, że bardzo dużo. Specjaliści od zarządzania mają teraz takie narzędzia normowania czasu pracy, monitorowania i kontrlingu, o jakich się nawet Chaplinowi nie śniło. Niestety, wygląda na to, że człowiek w tym wszystkim schodzi na coraz dalszy plan, liczy się przedewszystkim ekonomoczna efektywność. Nawet takie dziedziny jak Bezpieczeństwo Pracy i Ergonomia służą przede wszystkim temu, żeby zabezpieczyć pracodawcę przed nieoczekiwanymi kosztami lub wyciśnąć jak najwięcej z pracowników. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Dziękuję, myślę że branie życia na wyrywki, to tak jak zjadanie z delicji wszystkiego - oprócz galaretki. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...