Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Malutki


Rekomendowane odpowiedzi

"Nie mogę uwierzyć w Boga, ponieważ jestem sam, a nie mogę uwolnić się od samotności, bo nie wierzę w Boga."
Orhan Pamuk - "Śnieg"


Kościół wyglądał na solidny. I nawet nie dlatego, że został wybudowany w czasach, kiedy kościołom wiodło się najlepiej. Wydawał się solidny, bo tak widział go G. Właściwie nikt nie wie, czy G. znał w swoim życiu jakiś inny kościół, a nawet jeśli, to nie pisnąłby o tym słówka. Trzeba przy tym wyjaśnić, że G. nie odszedł młodo i, boże broń, nie nosił się nigdy z takim zamiarem. W gruncie rzeczy miał sporo czasu, żeby poznać inne kościoły, kościółki i przydrożne kaplice, ale o tym mowa będzie kiedy indziej. Teraz cofnijmy się wstecz.
G. nie od razu zapałał miłością do kościoła, na początku nie chciał nawet wejść do środka, bo wyglądał na solidny, a jeśli solidny, to też przytłaczający i wielki, i ponury, i już sam nie wiedział, co jeszcze powiedzieć. Tak, G. był nazbyt podejrzliwym dzieckiem i żaden dorosły nie mógł odgadnąć dlaczego. Niewątpliwie miało to związek z jego maleńkim wzrostem, który powodował, że każdy problem wyrastał do rangi Olimpu. I na dodatek ten kościół.
Nikt też dokładnie nie pamięta, kiedy G. pierwszy raz zabawił w nim dłużej. Było to prawdopodobnie związane z dziadkiem, pogrzebem i dużą ilością ludzi, ale o tym G. nie chciał pamiętać. Wolał pozostawić w pamięci ściany, piętrzące się ponad jego głową tak wysoko, że można było ich dotknąć tylko z góry. W ten sposób G. uwierzył w Boga, o czym też niebawem zapomniał.
Nie, nie myślicie źle o G. Należał przecież do całkiem normalnej rodziny, składającej się z rodziców, pobożnej staruszki, którą nazywał babcią i dwóch wyjątkowo głośnych, czworonożnych stworzeń, mających, wedle rodowodu, coś z psa.
To babcia przejęła kontrolę nad duchowym życiem G., prowadzając go co tydzień na mszę, dokładnie o godzinie jedenastej dwadzieścia jeden, do czwartego rzędu głównej nawy. O jedenastej trzydzieści, może z drobnym opóźnieniem, rozpoczynała się wielka obserwacja. Drogi czytelniku! Pamiętaj, że mamy do czynienia z małym chłopcem, i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jeśli myślisz, że mali chłopcy zainteresowani są poczynaniami księdza, to grubo się mylisz, a przynajmniej G. podtrzymywał tę tradycje.
Szczególnym powodzeniem cieszyła się u niego ciągle zakurzona posadzka, ułożona w formie mozaiki z czarno-białych płyt - coś na kształt urokliwej, bardzo oryginalnej, szachownicy albo takiej, kładzionej niezbyt trzeźwą ręką. Ile razy nasz biedny G. żałował, że nie może jej przeskoczyć! Gdyby tak jeden raz, kiedy nikt nie widzi? Ale kończyło się na tym, że widzieli. Może by nawet udawali, że tego nie robią, ale obrazy – obrazów nie oszukasz. G. lubił obrazy. Podejrzewam, że wyobrażał sobie jak siedzi obok Jezusa, jeździ na baranku i ma coś wspólnego z gorejącym mieczem. Właściwie G. przestawał istnieć i nie wiedział już, czy jego ręka jest naprawdę jego, czy może świętego Tomasza. Nawet kurz osiadał na nim częściej.
Kościół i G. żyli w doskonałej jedności, jeden uzależniony od drugiego, a przynajmniej G. miał taką nadzieję. Zdążył poznać każdy zakątek, każdą szparę, najmniejszą rysę, najcichszy nawet fałsz organów i wiedział, że należą one do niego. I te ściany, i ta wielkość, i cała ta samotność, perfekcyjnie ukrywana. No tak. G. zlewał się z otoczeniem, ale z biegiem lat wszystko zaczęło się zmieniać. Rodzicie , staruszka, którą nazywał babcią i czworonogi nie stanowiły już części życia G. Jego kościół też zaczął się zmieniać – znaczy – poszedł z biegiem czasu. Projektor, który uwielbiał zacinać slajdy z pieśniami, zamieniano na nowoczesny-cyfrowy. Posadzę wyłożono marmurem i każdy zakątek, każdą szparę, najmniejszą rysę i ten najcichszy fałsz organów: zlikwidowano. Tylko G. został ten sam, w czwartym rzędzie, gdzieś w głównej nawie i nawet nie widział, że został sam, że został sam naprawdę.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytając, nie mogłem uwolnić się od przeświadczenia, że G. to Ty ( nie jest przecież sprecyzowane, że G. to imię, czy nazwisko ).
Ładny tekst.
Napiszę: '' Mogę uwierzyć w Boga, ponieważ jestem sam, a nie mogę uwolnić się od samotności, bo wierzę w Boga''.
Bóg nie ukazuje się wszystkim, lecz każdemu z osobna.
Bohater został sam i... uwierzył?

Pozdrówka :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • polskie jest to co w sercu, proste zawsze najpiękniejsze, czytam, że jesteś poliglotą i kumasz

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      , dzięki i odpozdrawiam.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Aha . Faktycznie, pewnie napisałam ten tekst dla samej siebie :) Nie ma tu Moniko żadnych szczególnych znawców, niektórzy tylko cierpią na znaczny przyrost ego. To amatorski portal, a poezja jest dla ludzi i nie ma większego komplementu już ten, że podoba się coś komuś, kto nikogo tu nazbyt jeszcze nie zna ani nie ma jakiejś rutyny i po prostu sobie czyta dla przyjemności.  Pozdrawiam
    • @Sylwester_Lasota Mam jeszcze jedno na ten temat przemyślątko. W czasach niewolnictwa właściciel niewolnika,nawet gdy nie miał dla niego aktualnie pracy, zapewniał mu dach nad głową i jedzenie. W dzisiejszym niewolnictwie pracy, pracodawca zwalnia pracownika i nie interesuje go czy biedak ma co jeść i gdzie mieszkać. Zdaje się, że pochwały naszej wspaniałej cywilizacji są ciut na wyrost. Pozdrawiam.
    • Wśród nocy haftowanej mozaiką kolorów, Różem,  oranżem, żółcią – rzeczna toń migocze, Mnogość w niej błyszczy dziwna ażurowych wzorów Uplecionych z fotonów  przez piekielne moce.   Bujne wieńce, korony  i girlandy iskier, Złotolite diademy – na smukłych wież głowach, Zwiewne szale, zasłony – z jedwabi świetlistych, Wokół zamkowych  murów – poświata różowa.   I katedra w  płomienno pąsowym welonie W sukni  z blasków błękitnych, rudych, żółtych tkanej W jej objęciach – zbyt liczne losy przemienione   Tchnieniem piekła w garsteczkę kości rozsypanych. Rankiem niebo w pokutną chustę obłóczone Opłacze drobnym pyłem – warkocze i dłonie.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Modern Times, to pod wieloma względami film genialny i proroczy. Myślę, że Charlie Chaplin prezentując pracę w fabryce, wyprzedził epokę o całe dziesięciolecia. A jeśli chodzi o to czy coś się zmieniło, to tak. Nawet powiedziałbym, że bardzo dużo. Specjaliści od zarządzania mają teraz takie narzędzia normowania czasu pracy, monitorowania i kontrlingu, o jakich się nawet Chaplinowi nie śniło. Niestety, wygląda na to, że człowiek w tym wszystkim schodzi na coraz dalszy plan, liczy się przedewszystkim ekonomoczna efektywność. Nawet takie dziedziny jak Bezpieczeństwo Pracy i Ergonomia służą przede wszystkim temu, żeby zabezpieczyć pracodawcę przed nieoczekiwanymi kosztami lub wyciśnąć jak najwięcej z pracowników. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...