Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Z głębokiego snu wyrwał mnie przeraźliwy krzyk – Luuuudzieeeee !!! Jeden z tych najwyższych głosów męskich - Luuuudzieeee !!!
W pierwszym odruchu pomyślałam, że stało się coś strasznego. Może ktoś wypadł przez okno i leży martwy na ziemi? Z duszą na ramieniu podchodzę do okna. Może cudem przeżył, trzeba zadzwonić po pomoc. Wyglądam.
Tak leży...około pół tony śniegu przy wschodniej ścianie mojego domu, a na dachu mężczyzna z łopatą śnieżną (tak zwanym zgarniaczem), domyślam się że moi Luuuudzie !!! to tak naprawdę:
- Lód idzie !!!
Prosto ze zgarniacza mężczyzny na dachu spada z hukiem na ziemię.

Nastawiam ekspres na kawę. Wychodzę na zakupy.
Po paru godzinach pod moim domem leży kilka ton śniegu i armia sopli.
Jesteśmy uratowani !!!

Opublikowano

Tenorowi ze zgarniaczem winna się należeć kawa, i to nie byle jakiej proweniencji :)
Najlepsza brazylijska, aromatem bijąca na łeb wszystko.
Ja tam się strasznie cieszę, że odratowana zostałaś.
Zmiażdżenie śniegiem jest bardzo osobliwą śmiercią, na którą nie zasługiwałaś, na pewno :)
Pozdrawiam :)
M.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



:)))))))))))))))))))
Kawa tak, jak najbardziej !:)
A te "zapiski" jako dodatek do ciastka ;)))
Dziękuję za pozytyw, czytanie i dobry humor :)))
Uśmiechnąłeś mnie mocno :))
Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • wiesz moja przyjaciółko kochałam cię zbyt nieumyślnie byłaś pragnieniem łasiło się do mojego nienasycenia   przeznaczenie tworzyło dwie osobne historie smutno mi było czuć chłód w twoim sercu   choć klękałam błagałam o okruch uśmierzenia przestałaś istnieć dla mojego świata   zginęłaś zanim spojrzałam w lustro lunął deszcz ciężarne krople roztrzaskiwały się o sumienie wiedziałaś którędy iść gdzie nie sięga mój oddech nie słychać serca   dla ciebie spisuję tę autobiografię do bólu grafomańską żałośnie wierną a tak odległą
    • celnie   gdzie cię można odnaleźć teraz gdzie cię szukać w przestrzeniach jakich gdy u wielu jesteś na ustach jak przykrywka eurokloaki   zabierają nam cię wciąż po kawałku odcinają kolejne kupony jesteś prawie jak slogan wytarty na drobne dokładnie zmielony   pozdrawiam
    • Zaimponowałem A, zamiast ją zdobyć. Wyszło nam takie miałkie, bezzwiązkowe niby jednak coś, ale nie do końca. Mówiła mi czasem, choć za mało ją słuchałem, a i ona nie słuchała, no nie o to chodzi, no niestety Daniel, nie o to chodzi... Zamiast zdejmować ubrania z siebie i fotografie z otoczenia, zdejmowaliśmy śmiechy i uśmiechy z naszych twarzy. Nosiliśmy i bywało, że wspólnie ten niewątpliwy ciężar niełatwej relacji. Raz poryw, innym razem nudna stagnacja. Czasem też się człowiek i powiezie i przewiezie. Nasze bliżej było ciągle mocno niesprecyzowane. Jakieś to takie wyszło lub nie wyszło i napięte i nadęte i dęte. Coś jak AI dente. Relacjonując kumplom to coś z A musiałem bez przerwy te osobliwe szarości kolorować i koloryzować, bo opowiadając im prawdę kiepsko bym wyszedł w tej bezbarwnej opowieści, gdzie momentów było zdecydowanie za mało. Nawet patosu, ważne przecież, choć kontrowersyjne pojęcie, w tym wszystkim było za mało i tylko tyle co kot napłakał, notabene mowa tu o takim kocie, który umie płakać, a bywają takie koty.   Warszawa – Stegny, 08.09.2025r.
    • na naszej planecie dobrze widzi się jedynie w ciemnościach. tu książę władający całym globem okazał się zbyt mały, by żyć, uniósł się na ulotną chwilę, po czym rozprysnął, niczym przekłuta bańka mydlana. ledwie widoczne drobinki jego ciała osiadły kropelkami na trawie, po której, w poszukiwaniu tajemnic do odkrycia, przeszedł mój kot. a potem w domu wskoczył mi na kolana (pamiętasz? wymyśliłaś mu wtedy ksywkę, co brzmiała bardziej jak rycerski przydomek: Kryspin Rosołapy). tak: cząstki książątka wszechpaństwa są roznoszone na miękkich poduszeczkach. mówię ci słowa o tej wilgoci sięgając nimi aż po granice oddania.
    • @Alicja_Wysocka Dobrze, peel tego nie zrobi. @Berenika97 Dzięks za obszerny, wyczerpujący komentarz. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...