Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Cynizm


Sam jeden

Rekomendowane odpowiedzi

Z dreszczykiem

Marta była szczupłą, niezbyt wysoką, ale niezwykle seksowną dziewczyną. Dość krótko przystrzyżone blond włosy, wspaniale kontrastowały z zieloną tonią oczu. Szczery i serdeczny uśmiech, którym wszystkich obdarowywała, odsłaniał dwa rzędy równych, śnieżnobiałych zębów. Emanowała od niej jakaś niezwykła świeżość, zwracając uwagę tak chłopaków, jak i mężczyzn o różnej proweniencji.
- Och, tak mi miło, że dzwonisz - szczebiotała do komórki, wysadzonej czerwonymi cekinami. - Tak? Ja też. A kiedy? Tak, oczywiście, mam czas. Gdzie? Dobrze, będę. Okej, czyli do jutra. Pa, pa!
Wyłączyła telefon. Lekki rumieniec zabarwił jej policzki. Zadzwonił! Poczuła dopływ nowych sił.
Marka ( bo tak jej się przedstawił ) poznała kilka dni temu w dyskotece Retbul. Podszedł do niej od razu, jak tylko ją zauważył. Ona, chichocząc z koleżankami, siedziała wtedy przy stoliku, sącząc piwo Desperados. Właśnie trzymała rękę na butelce, gdy nagle czyjaś większa i o wiele cieplejsza dłoń, wyrwała ją z kręgu plot. Właściciel żylastej dłoni, okazał się śniadym brunetem z tak przenikliwym wzrokiem, że Marta nie przypominała sobie, by kiedykolwiek spotkała kogoś takiego. Świdrujące spojrzenie zapytało wtedy : ’’ - Można?’’, lecz raczej retoryczne było to pytanie, bo już oto prowadził ją na roztańczony parkiet, mieniący się tysiącem kolorów.
Wśród niezliczonej ilości spojrzeń, uśmiechów, muśnięć i dotyków, od których dostawała gęsiej skórki, przetańczyli całą noc. Koleżanki już dawno dały za wygraną i zmyły się, niepyszne, w połowie imprezy.
Marek odwiózł ją nad ranem, pod sam dom, jak księżniczkę. Nietkniętą, lecz z rozbudzonymi na powrót marzeniami.
’’- Zadzwonię za jakiś czas…’’ - powiedział podczas rozstania - ’’…jak tylko załatwię swoje sprawy’’.
Jego deklarację przypieczętowali długim, namiętnym pocałunkiem.

***

Każda młoda dziewczyna coś sobie wyobraża. Marta myślała, że jest najszczęśliwszą osobą na Ziemi. Jej marzenia właśnie zdawały się spełniać. Chłopak był jak ze snu, doskonały, bez skazy. Podczas ich pierwszego kontaktu nie zrobił niczego, co mogłoby go zdyskredytować w jej oczach, jak to się często działo do tej pory z jego poprzednikami.
Pocałowała komórkę i odłożyła ją na szafkę przy łóżku.

***

Ojciec Marty był zwykłym robotnikiem. Pracował zawsze ponad swe siły, żeby tylko córka miała wszystko, co najlepsze. Starał się zastępować jej matkę, która umarła, rodząc ją. Lecz miał świadomość, że nigdy mu się to udać nie może.
Praca drogowca była ciężka, ale ojciec wychodził z założenia, że jego życie już się nie liczy, że najważniejsza jest córka. Brał nadgodziny, byle tylko porządnie wyedukować dziecko. Pomagała mu jego matka, opiekując się Martą, gdy była mała. Dziewczyna bardzo kochała babcię, a zwłaszcza jej opowieści. Uwielbiała spokojny ton głosu, który rozbrzmiewał wśród trzasku palonych polan w kominku.
Te piękne, wieczorne, babcine historie, niejednokrotnie straszne i przerażające…

***

Kierowca walca w ogóle nie patrzył przed siebie. Miał do utwardzenia dość długi, prosty odcinek. Zajął się więc pałaszowaniem kanapek z szynką i z serem, które zrobiła mu żona. Do uszu włożył słuchawki i włączył muzykę.
Walec równał z ziemią wszystko, co napotkał na swej drodze.
Zmiażdżył też ojca Marty, który lekkomyślnie chciał poprawić nierówność kostki brukowej, starając się wyrwać ją z nawierzchni i ułożyć pod odpowiednim kątem. Był odwrócony tyłem i miał ochronne słuchawki na uszach, może dlatego nie słyszał zbliżającej się kilkutonowej śmierci.
Chrzęstu druzgoczących kości nie da się porównać z niczym innym, jednak do nikogo to wtedy nie dotarło. Operator walca zatrzymał urządzenie dopiero wówczas, jak rozlała mu się herbata w plastikowym kubku, wjeżdżając na niespodziewaną nierówność na odcinku.
Wyrzygał później wszystko, co wtedy zjadł.
Długo szorował ryżową szczotką czerwony pas na bębnie walca. Robił to dopóty, dopóki nie zabrała go policja.

Marta została sama z babcią. Nieraz przemknęło przez jej myśl, że oto jest autentyczną sierotą. Nie starała się jednak robić z tego swojego życiowego credo, wiedziała, że nie roztkliwianie się nad sobą, tylko praca i upór pozwolą jej na osiągnięcie sukcesu.
Zastanawiała się, czy Marek mógłby być tym, w kim mogłaby się zakochać. Na pewno tak. W zasadzie sama nie wiedziała, czy czasem nie jest już zakochana.

***

- Dokąd jedziemy? - zapytała, wsiadając do srebrnego bmw.
- To niespodzianka - odparł tajemniczo.
Przypatrzyła mu się spod przymrużonych powiek. Dziś był jakiś inny, jakby jeszcze bardziej pobudzony i podniecony, jak wtedy, kiedy tańczyli i wymieniali niewinne pocałunki. Może chce się dzisiaj posunąć dalej? Właściwie to już druga randka a on nie wyglądał na faceta owijającego w bawełnę. Wszystko zależy od niego, chociaż jeszcze nie wiedziała, czy ona tego chce.
- Marek?
- Tak?
- Skąd ty się wziąłeś ? - uśmiechała się, przygryzając koniuszki jasnych włosów. Nie spuszczała z niego wzroku.
Roześmiał się.
- Przybyłem po ciebie z otchłani piekielnych, żeby zabrać twoja duszę - powiedział podniośle. - Wiadomo, czym wybrukowane jest piekło, ale zrobiła się tam ostatnio dziura i przysłano mnie, żebym ją załatał… Czy wrócisz tam razem ze mną? - zakończył żartobliwie.
Marta odwróciła wzrok. Wyjechali właśnie z miasta i przez szybę samochodu obserwowała, jak złocista poświata jesieni rozlewa się na pola i zbliżający się lasek. Było świeżo po deszczu, więc żywsze kolory podkreślały teraz cały niepojęty majestat natury.
Słowa Marka przypomniały jej, jak zginął ojciec. Wielka szpila smutku wbiła się gdzieś w okolice serca.
- Coś… Coś się stało? Marta? - zaniepokoił się. - Powiedziałem coś nie tak?
- Nie… Wszystko w porządku. Zadumałam się tylko - odparła.
Lecz dało się słyszeć drżenie w jej głosie.
Wjechali do młodego, sosnowego lasu. Wąska, asfaltowa droga wiła się jak wilgotny zaskroniec.
- Dobra, wiesz co? - Marek się ożywił. - To, żeby ci poprawić nastrój, opowiem ci strrrrraszną historię, którą chyba już zna pół Ameryki, jeśli nie trzy czwarte - uśmiechnął się krzywo.
- No to dawaj - Marta uwielbiała te opowieści z dreszczykiem, głównie dzięki babci, która znała ich bez liku.
- Wiesz, że podobno kiedyś dwoje młodych studentów, chłopak i dziewczyna oczywiście, wybrało się za miasto czerwonym mustangiem, rocznik sześćdziesiąty dziewiąty, w celu raczej wiadomym. Chłopak podobał się dziewczynie i dziewczyna podobała się chłopakowi.
Marek przerwał na chwilę i zapalił papierosa. Zaciągnął się łapczywie, po czym kontynuował:
- Kiedy zaparkowali w głębi lasu i zaczęli się namiętnie całować, romantyczną muzyczkę z samochodowego radia przerwał nagle komunikat o niebezpiecznym zbiegu z zakładu psychiatrycznego, co zamiast prawej dłoni miał żelazny hak, którym poharatał w przeszłości parę osób. Młodzi parsknęli wtedy śmiechem i z jeszcze większa namiętnością przystąpili do całowania. Z tego błogiego stanu wyrwało ich jednak potężne uderzenie w dach samochodu i dziki wrzask, niepodobny do niczego. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, by chłopak ruszał, byleby tylko jak najdalej stamtąd. Jemu udało się uruchomić samochód i z piskiem opon wystrzelili z leśnych bezdroży. Szczęśliwi, że udało im się dotrzeć bez szwanku, dotarli pod dom dziewczyny. Ta, po wyjściu, zaczęła ponownie wrzeszczeć, wskazując na dach samochodu. Chłopak wysiadł i zobaczył - wbity błyszczący hak, wyrwany, jak się okazało, z ręki psychopaty…
- Brrrr... Straszne - dziewczyna otrząsnęła się cała, jakby oblazły ją mrówki. - Potworne.
Przez kilka chwil panowała cisza.
- Znajdę inną muzę, dobrze? - Marta wskazała na radio samochodowe.
- Jeśli chcesz… - westchnął - … A co, nie podoba ci się Czajkowski?
- Nie lubię go. Te patetyczne utwory… Poza tym nie mam teraz nastroju.
- A ja wręcz przeciwnie - stwierdził - ale proszę, szukaj.
Dziewczyna przeszukiwała więc częstotliwości: - …szszsznajlepszy lek na kaszel to… szszszye ye ye she loves you ye ye yeszszsz… i to jest jedyna droga na wyjście z kryzysu… szszsz… wybiła siódma, podajemy lokalne wiadomości…
Marta zatrzymała elektroniczny potencjometr. - Posłuchajmy - zaproponowała.
Spiker kontynuował:
- …Na początek makabryczne odkrycie w lesie. Pracownicy nadleśnictwa dokonali dziś rano przerażającego odkrycia. Z jednej z lisich nor w głębi lasu, zauważyli wystające ludzkie stopy. Po ich błyskawicznej reakcji okazało się, że jama była dosłownie zatkana zwłokami młodej kobiety. W chwilę później, co sił w nogach, czmychnęły stamtąd dwa wystraszone lisy. Ze wstępnych oględzin przybyłej na miejsce ekipy wynika, że kobieta została brutalnie zgwałcona, a następnie uduszona i wepchnięta wewnątrz ciemnej dziury. Jak donosi nasz reporter, policja ma problem z ustaleniem personaliów ofiary, gdyż jej twarz została zmasakrowana, najprawdopodobniej przez lisy, które chciały się wydostać na zewnątrz. Nikt też nie zgłaszał zaginięcia. Wszelkie osoby…
Marek wyłączył radio. Spojrzał na Martę. Ta, z dłońmi na ustach, w kompletnym przerażeniu wpatrywała się w niego ogromnymi oczami.
- Nie martw się. Nie dam nikomu cię skrzywdzić.
Objął ją ramieniem i skręcił w leśny dukt.

Po jakimś czasie stłumiony krzyk przerażenia spłoszył ptactwo, które frunęło ponad las.

***

Babcia dreptała nerwowo od okna do okna. Po okolicy dawno rozpanoszył się zmrok, a jej wnuczka jeszcze nie wróciła. Drżącymi rękami, pełna najgorszych przeczuć, dorzuciła drew do kominka.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...