Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Moja matka zawsze była pokorna. Podporządkowywała się nakazom ojca bez słowa skargi. Tylko raz zdarzyło jej się sprzeciwić. To było tamtego dnia gdy mój ojciec uderzył Marka. Powiedziała, że nikt nigdy nie będzie bił jej dzieci i że jeśli jeszcze raz się to powtórzy spakuje się i odejdzie. W jej słowach była niespotykana u niej stanowczość.
Ojciec zrozumiał. Nie uderzył żadnego z nas nigdy więcej. Matka nigdy więcej nie sprzeciwiła mu się. Udawała, że nie widzi jego zdrad. Ignorowała picie. Gotowała obiady, czytała książki i studiowała. Była taka ciepła i dobra.
Zawsze zastanawiało mnie skąd czerpała siłę. Może chodziło o nas. Może spełniała się w pracy. Nie wiem. Jednak odkąd zaczęłam sypiać z facetami często myślałam o tym czy nie brakuje jej bliskości, seksu, erotyzmu. W końcu miała dopiero 42 lata. Nadal wyglądała zgrabnie, ładnie i jak twierdziły moje koleżanki pociągająco. Dlaczego więc przez pięć lat nie znalazła sobie nikogo i pozostawała wierna mężczyźnie który od dawna ją zdradzał i nie sypiał z nią? (Chociaż tyle miał w sobie przyzwoitości, by nie narażać jej na choroby weneryczne wszystkich jego kochanek.) Problem leżał chyba w jej braku pewności siebie, który ojciec starannie pielęgnował, by mieć pewność, że nigdy nie odejdzie. Jednak któregoś dnia, tak jak zawsze bez słowa wypełniała jego polecenia, tak tym razem bez słowa odeszła w tylko sobie znanym kierunku. Zostawiając po sobie jedynie krótki list na mojej szafce nocnej. To była niedziela 10 sierpnia 2003 roku.
Długo zastanawiałam się jak wyglądał jej ostatni poranek w naszym domu. I dlaczego właściwie zdecydowała się odejść. Czy było to spowodowane chwilowym impulsem? Wszystko na to wskazywało. Wzięła ze sobą niewiele rzeczy. Wyszła w pośpiechu, by nikt nie zdążył jej zatrzymać. Wszyscy wtedy byliśmy w domu, jednak nikt z nas nie obudził się gdy rankiem krzątała się w kuchni robiąc sobie ostatnią kawę w swoim starym życiu. W życiu które poza stertą rozczarowań dało jej dwa największe skarby: Marka i mnie. Skarby które musiała zostawić by ratować samą siebie. Miałam wtedy 23 lata, Marek był o rok młodszy. List który wtedy zostawiła na mojej szafce nocnej do tej pory trzymam w portfelu. Czytałam go z niedowierzaniem tak wiele razy, że na zawsze zapadł mi w pamięci. Napisała:
"Nie wiem czy kiedykolwiek wybaczycie mi to, że opuszczam was bez uprzedzenia, to że w ogóle was opuszczam. Jednak gdybyście wiedzieli, nie pozwolili byście mi odejść, a ja muszę, muszę ten jedyny raz w życiu zrobić coś dla siebie. Kocham was bardzo i na prawdę ciężko mi odchodzić, ale Wy nie mieszkacie już w domu, nie jesteście zdani na mnie. Macie własne życia i wiem, że dacie sobie radę. Wierzę w to z całego serca. Przepraszam Was. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy."
Kiedy przeczytałam list byłam pewna, że za kilka dni wróci. Ale nie wracała. Ojciec nie przejął się tym zbytnio i dalej spotykał się z Tereską, Zosią czy inną Mariolą. Wtedy zrozumieliśmy dlaczego odeszła. Strasznie musiało być wracać każdego dnia do domu w którym nikt na nią nie czekał. Gotować mężczyźnie który nie zwracał na nią uwagi. Spać w półpustym łóżku i każdego dnia widzieć się coraz chudszą i chudszą. Brakowało nam jej. Jednak widząc to wszystko łatwiej było jej nie obwiniać.
Minęły dwa miesiące nim życie zaczęło znowu biec swoim zwyczajnym torem. Jednak cały czas dźwięk dzwonka przyprawiał mnie o szybsze bicie serca, a w okno patrzyłam z nadzieją, że w końcu dostrzegę ją wracającą powoli z zakupami. Nie mogłam też przestać myśleć o mamie. Czy była szczęśliwa tam dokąd poszła? Czy miała tam kogoś? Czy tęskniła za nami? Dopiero wtedy pewne rzeczy zaczęły do mnie docierać. Mama nigdy nie mówiła o sobie. Nie wiedziałam czy w dzieciństwie miała przyjaciółki, jak poznała ojca, jak miała w domu. Zdawało się że mamy historia rozpoczynała się dopiero gdy urodziła mnie. Tak daleko sięgały jej wspomnienia, dalej była tylko pustka. Im dłużej o tym myślałam tym bardziej byłam pewna, że wróciła do kogoś z kim była w przeszłości....
Wszystkim przyjaciołom i znajomym powiedzieliśmy, że wyjechała do Katowic zajmować się swoją chorą kuzynką. Ludzie nie wypytywali. Była pielęgniarką więc wszystko wydawało sie możliwe. Zresztą jak dowiedziałam się później na tydzień przed odejściem wzięła 2 lata bezpłatnego urlopu co sugerowało, że jednak zaplanowała swój wyjazd. Nie była to więc kwestia impulsu...
Tylko raz zdarzyło mi się wygadać przed przyjaciółką. Rachela dużo wypytywała o mamę. Zawsze miała z nią świetny kontakt i często gdy mnie nie było wpadała by pogadać z nią chwilę i sprawdzić co u niej. Wiedziała o mamie dużo więcej niż ja. Rachela była pięć lat starsza. To ona podsunęła mi pomysł by przeszukać szafki mamy. Pomogła mi nawet w poszukiwaniach i sama znalazła pakuneczek z grubym, pokrytym niebieską tekturą zeszytem. Nie byłam do końca przekonana czy powinnam go przeczytać- w końcu mama nie dała mi go tylko schowała,ale skoro był to jej pamiętnik dlaczego nie wzięła go ze sobą? "Masz prawo wiedzieć jaka była" powiedziała Rachela i przecięła niebieską tasiemkę którą przewiązany był zeszyt.
Pamiętnik pochodził z przed 25 lat. I to czego się dowiedziałam postawiło pod ogromnym znakiem zapytania cały obraz mamy jaki zbudowałam przez 23 lata mojego życia. Czytałam przez dwa dni bez ustanku. Nie poszłam spać, nie stawiłam się na uczelni, po prostu siedziałam i czytałam. Chciałam poznać kobietę która dała mi życie, wychowała mnie i tak nagle zniknęła z mojego życia. To było jak przedziwna powieść, od której nie dało się oderwać, w pewnym momencie zaczęłam się nawet zastanawiać czy to wszystko nie jest zmyślone,może to jakieś jej próby literackie-myślałam. Ale to była prawda. Gdy miała siedemnaście lat zakochała sie w swojej najlepszej przyjaciółce i przez kolejny rok regularnie z nią sypiała. Kochała ją bardzo, kochały się na wzajem,ale wiedziały że w tamtym świecie nie było dla nich miejsca i starały się ułożyć sobie życie inaczej. Były z różnymi facetami, ale ostatecznie zawsze kończyły w swoich ramionach i na prawdę nie wiedziały co zrobić z życiem. Aż któregoś dnia Anna zginęła w wypadku. Mama przez kolejny rok nie mogła wyjść z depresji. W końcu spotkała Krzysztofa(jak pisała o tacie). Wtedy też postanowiła sobie, że zawsze będzie mu wierna. Nie wiedząc jeszcze, że to on będzie ją notorycznie zdradzał. Nie znałam tej mamy. Nigdy w życiu nie podejrzewałam jej o to. Zawsze chodziła do kościoła, zachowywała się taktownie i według norm, zawsze była dla mnie wzorem, nie przeklinała i nie złościła się, była tak spokojna, że czasem aż było to denerwujące. Nagle okazuje się, że miała tak nietypową przygodę. Nie ,nie przygodę. Życie, światopogląd. Ojciec już gdy byliśmy mali zasadził w nas zaszczepki homofobii, za pewne dlatego iż znał przeszłość mamy. Nie byłam więc w stanie zrozumieć jej życia ani tego co w tamtym czasie czuła, jednak dotarło do mnie, że być może mama znalazła jakąś kobietę i to z nią wyjechała. Dlatego właśnie musiała wyjechać....
Po piętnastu miesiącach znalazłam w skrzynce list od mamy. Nosił stempel poczty z Londynu, nie było jednak adresu zwrotnego. Pisała, że pracuje w zawodzie, że tęskni i że jest szczęśliwa. Wtedy pierwszy raz pomyślałam, że być może mama jest z Rachelą- Rachela dwa miesiące przed zniknięciem mamy wyjechała na stypendium naukowe do Londynu. Poza tym w naszych mailach zawsze gdy schodziło na temat mamy twierdziła,że na pewno wszystko jest z nią w porządku i bez wątpienia znowu się spotkamy. Skąd ta pewność? Na początku myślałam, że próbuje mnie w ten sposób pocieszyć. W końcu jednak doszłam do wniosku, że pisała to co wiedziała. Wiedziała bo widziała mamę codziennie. Jadała z nią śniadania. Spały w jednym łóżku. Teraz to dla Racheli mama gotowała swoje owiane sławą doskonałe obiady..
Napisałam do niej, zapytałam o to. Nie zaprzeczyła. Nie chciałam więcej pisać, nie chciałam jej znać. Czułam, że ukradła mi ukochaną osobę. Nie chciałam też widzieć mamy. Miałam jej za złe, że opuściła nas by być z moją dawną przyjaciółką...



Tego dnia gdy Beata opuściła męża i dzieci wstała o szóstej rano. Wyjęła z szafy spakowaną walizkę. Schowała pamiętnik tak by nikt kto nie wiedział gdzie jest ukryty nie mógł go odnaleźć. Dokończyła list do dzieci. Wypiła kawę na swoim zwykłym miejscu w kuchni i wyszła. Było chłodno. Słońce odbijało się w kroplach rosy. Spojrzała na ukochany ogród o który dbała całymi latami. Przez chwile pomyślała nawet żeby jednak zostać. Ale podjęła już decyzję. Podjęła ją rok temu gdy pierwszy raz zdradziła swojego męża. Nie chciała zostawiać dzieci, ale wiedziała, że gdyby odeszła od męża i oświadczyła im, że jest z Rachelą same by ją zostawiły. Nie zrozumiałyby tego. Nie zrozumiałyby jak bardzo się dusiła, jak bardzo nie chciała żyć. Marek i Marta nie wiedzieli o jej uzależnieniu od leków antydepresyjnych. Nie wiedzieli jak traktował ją mąż. Nie wiedzieli jak bardzo zranił jej uczucia i jaką męczarnią było życie z nim.
Gdyby nie Rachela pewnie w tym momencie już by nie żyła. Wzięłaby w końcu te wszystkie tabletki które trzymała w szafce przy łóżku i już nigdy nie otworzyłaby oczu. Ale właśnie w dniu w którym jej zamiar wydawał jej się całkiem możliwy do zrealizowania Marta przyprowadziła do domu przyjaciółkę.
Nigdy nie zapomni tego jak Rachela patrząc na nią z podziwem powiedziała do Marty" Kurde, twoja siostra zajebiście wygląda" po chwili zwracając się do niej zapytała" jak ty to robisz że jesteś taka szczupła? O urodę nie pytam - to pewnie po matce?."
"To moja mama, kretynko!" zawołała Marta śmiejąc się.
"A to przepraszam mamo Marty. Nie mniej jednak podtrzymuję to co powiedziałam, tylko zmieniam zajebiście na bardzo ładnie, żeby nie było wulgarnie"
"Zamiast mamo Marty może być po prostu Beata".
Te słowa trwale poprawiły jej humor. Była głodna jakichkolwiek komplementów. Od tak dawna ich nie słyszała.
I tak było ciągle, Rachela często przychodziła do jej córki i zawsze wtedy ją adorowała, choć z boku nie wyglądało to w ten sposób. Zawsze zauważała coś nowego co jej się podobało i rzucała jakiś komplement. Doceniała ją jak nikt inny. Nic więc dziwnego, że spragniona czułości Beata w końcu zaczęła o niej więcej myśleć. Cały czas jednak powstrzymywała ją od wszelkiego działania myśl, że była od niej 14 lat starsza.
Któregoś dnia Rachela przyszła by jak zwykle spotkać się z jej córką, jednak Marta utknęła w korku. Beata zaproponowała jej więc herbatę. Siedziały w kuchni i rozmawiały gdy nagle Rachela otwarcie zapytała "Nie jesteś z nim szczęśliwa, prawda?"
"Z moim mężem? Dlaczego?" powiedziała jak w transie.
"Od dawna ze sobą nie sypiacie, on ugania się za młodymi dupami nie widząc jaki skarb ma pod nosem, Ty nie możesz już znieść jego widoku... Co robisz, żeby się od tego oderwać?"
"Ty.. skąd Ty w ogóle to wiesz? Skąd takie wnioski?"
"A nie jest to prawda?"
"Jest, ale..."
"Przepraszam, może nie powinnam poruszać tego tematu, to wścibskie i niekulturalne, ale wydawało mi się, że nie masz z kim o tym porozmawiać i dusisz to w sobie."
"Tak jest, ale, moja córka Ci o tym powiedziała?"
"Przecież ona nic nie wie. Żeby wiedzieć trzeba umieć patrzeć. Jeśli chciałabyś kiedyś pogadać, zawsze możesz do mnie zadzwonić. Przyjdę."
Beata nigdy nie dowiedziała się skąd wiedziała to wszystko, po latach doszła do wniosku, że chyba po prostu na prawdę umiała patrzeć głębiej niż inni. Ludzkie serca stały przed nią otworem.
Długo zwlekała nim odważyła się zadzwonić. W końcu jednak zrobiła to. Rachela przyszła. Przyniosła jej zerwanego po drodze tulipana.
"Słucham Cię a ty mów co zechcesz." powiedziała uśmiechając się. I faktycznie, słuchała. W ciągu trzech godzin wypowiedziała dwa słowa i niekiedy potakująco kiwała głową. To było cudowne- móc komuś powiedzieć o swoich rozterkach i problemach. Beata czuła się tak lekko. Nie rozmawiała tak z nikim od śmierci Anny.
Rachel przychodziła coraz częściej. Teraz jednak Beata nie mówiła jej nic o sobie. Ona i tak wiedziała. Rozmawiały o książkach, muzyce, marzeniach. Rachela grała flamenco na gitarze i uczyła Beatę. Przyjaźniły się. Ta przyjaźń pomogła odzyskać jej sens życia. Jednak nie myślała o niej inaczej niż o przyjaciółce. Nie miała odwagi. Bała się rozczarowania.
Było wiosenne słoneczne popołudnie. Rachela akurat tego dnia wzięła wolne w pracy. Około dwunastej wpadła na herbatę. Przyniosła ze sobą szwajcarską czekoladę. Wiedziała, że dom był pusty i gdy tylko przekroczyła próg przytuliła ją mocno do siebie i pocałowała. Chciała już się cofnąć i chyba przeprosić za swoje zachowanie ale nim zdążyła to zrobić Beata chwyciła ją za krawat i pocałowała. Cudownie było znowu się z kimś całować, cudownie było czuć tę bliskość. Nagle cały wulkan emocji jakie w sobie nosiła wybuchł ogromną namiętnością. Stały tak długo tuląc się do siebie i całując. Potem jak gdyby nic się nie stało wypiły herbatę i pożegnały się. Jednak od tego momentu nic już nie było takie samo. Ich przyjacielska znajomość zmieniła się w romans który trzeba było ukrywać przed wszystkimi.Romans przerodził się w miłość, miłość skłoniła ją do opuszczenia rodziny...


Beata jechała pociągiem do Warszawy. stąd miała samolot do Londynu. To był jej pierwszy lot, nigdy wcześniej nie latała gdyż panicznie bała się wysokości. Tym razem jednak lęk dał o sobie znać tylko na chwilę, po czym zupełnie ustąpił. Czuła, że właśnie zaczęła nowe życie- życie w którym wszystko było możliwe.
Na lotnisku czekała Rachel. Jak zawsze niedbale elegancka i szarmancka. Trzymała w ręku bukiet róż.
"Cieszę się, że w końcu Cię widzę. Jak się czujesz?"
"Sama nie wiem. Tęsknię, ale cieszę się, że mogę być z tobą. Poza tym cholernie się boję."
Rachela nie powiedziała nic tylko mocno przytuliła ją. "chodź, pojedziemy do mieszkania, zrobiłam nam obiad.".
Po obiedzie długo się kochały, po raz pierwszy bez strachu, że ktoś je usłyszy czy zobaczy.
"Jesteś moją boginią, kocham każdy fragment Twojej skóry, a najbardziej ten pieprzyk przy ustach.Cieszę się, że tu jesteś."
Beata też się cieszyła, ale nie umiała tego wypowiedzieć. Cały czas czuła w sercu ogromną tęsknotę. W końcu zasnęła w ramionach ukochanej kobiety. Gdy się ocknęła po raz pierwszy od wielu lat czuła się bezpiecznie i dobrze"kocham Cię, wiesz?" powiedziała cicho.
Rachela spała,nie słyszała jej słów.


Ojciec znalazł sobie nową kobietę. Teresa wprowadziła się do domu na miejsce mamy. Zajęła jej szafę, dostała wszystkie sukienki mamy. Oczywiście były na nią za ciasne, bo rzadko kto mógł dorównać mamie figurą. Dopiero wtedy zrozumiałam jak bardzo ojciec musiał jej nie kochać. Skończony palant. Kto daje kochance ubrania po żonie? Wtedy też postanowiłam odezwać się do niej. To było dwa lata po tym jak zniknęła,
Poprosiłam ją o spotkanie. Nie odmówiła. Przyleciała do Warszawy i tam przenocowałam ją w akademiku. Była zupełnie inna. Uśmiechnięta i jakby młodsza, poza tym w końcu nauczyła się mówić cokolwiek o sobie.Widziałam, że jest szczęśliwa...
Dwa lata później mama wróciła do Polski. Wrócił razem z Rachelą. kupiły dwupokojowe mieszkanko w centrum Poznania. Teraz mam do niej 40 kilometrów. Często odwiedzam ją z mężem i synkiem, jednak z Rachelą nadal nie umiem rozmawiać. Dlatego zwykle gdy mam przyjechać Rachela znika gdzieś i nie pojawia się aż do mojego odjazdu. Mój brat bywa u mamy dwa razy w roku. Choć akceptuje jej decyzję, nie chce odwiedzać jej częściej. Myślę, że po prostu boi się ponownie przywiązać, by nie cierpieć po raz kolejny gdy odejdzie. Tym razem już na zawsze i wcale nie z własnej woli...
Ojciec próbował nastawić mnie przeciwko mamie. Chciał bym pomogła mu wygrać sprawę rozwodową. "Nie dość, że mnie zostawiła to jeszcze dla jakiejś głupiej siksy! Pomyśl jak ja wyglądam w oczach innych ludzi!" argumentował .Nie pomogłam mu. Nie uważam, żeby był pokrzywdzony przez mamę. Jeśli ktokolwiek ucierpiał na jej decyzji to tylko ja i mój brat.
Z czasem zrozumiałam, że to jej kilkuletnie zniknięcie nie było spowodowane brakiem miłości do nas. Po prostu wybrała swoje szczęście. Przecież miała do tego prawo.

  • 4 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I bi bi.                          Maska, jak sam.    
    • Ot; stary raper, trep ary, rat sto.    
    • On;       - baby brak(?) - skarby bab... no.  
    • Aby łamy, karoseria i resorak mały - ba.    
    • Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Tyle przecież jej zawdzięczamy, Poprzez liczne burzliwe wieki, Ostoją nam była naszej tożsamości,   W ciężkich chwilach dodawała nam otuchy, Gdy cierpiąc wciąż pod zaborami, Przodkowie nasi zachwyceni jej kartami, Wyszeptywali Bogu ciche swe modlitwy.   Gdy pod okrutną niemiecką okupacją, Czcić ojczystych dziejów zakazano, A pod strasznej śmierci groźbą, Szanse na edukację celowo przetrącono,   To właśnie nasza ojczysta historia, Kryjąc się w starych pożółkłych książkach, Do wyobraźni naszej szeptała, Rozniecając Nadzieję na zwycięstwa czas...   I zachwyceni ojczystymi dziejami, Szli w bój ciężki młodzi partyzanci, By dorównać bohaterom sławnym, Znanym z swych dziadów opowieści.   I nadludzko odważni polscy lotnicy Broniąc Londynu pod niebem Anglii, Przywodzili na myśl znane z obrazów i rycin Rozniecające wyobraźnię szarże husarii.   I na wszystkich frontach światowej wojny, Walczyli niezłomni przodkowie nasi, Przecierając bitewne swe szlaki, Zadawali ciężkie znienawidzonemu wrogowi straty.   A swym męstwem niezłomnym, Podziw całego świata budzili, Wierząc że w blasku zasłużonej chwały, Zapiszą się w naszej wdzięcznej pamięci…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Pseudohistoryków piórem niegodnym, Ni ranić Prawdy ostrzem tez kłamliwych, Wichrami pogardy miotanych.   Nie pozwólmy by z ogólnopolskich wystaw, Płynął oczerniający naszą historię przekaz, By w wielowiekowych uniwersytetów murach, Padały szkalujące Polskę słowa.   Nie pozwólmy bohaterom naszym, Przypisywać niesłusznych win, To o naszą wolność przecież walczyli, Nie szczędząc swego trudu i krwi.   Nie pozwólmy ofiar bezbronnych, Piętnem katów naznaczyć, By potomni kiedyś z nich drwili, Nie znając ich cierpień ni losów prawdziwych.   Przymusowo wcielanych do wrogich armii, Znając przeszłość przenigdy nie pozwólmy, Stawiać w jednym szeregu z zbrodniarzami, Którzy niegdyś świat w krwi topili.   Nie pozwólmy katów potomkom, Zajmować miejsca należnego ofiarom, By ulepione kłamstwa gliną Stawiali pomniki dawnym ciemiężycielom.   Bo choć ludzie nienawidzący polskości, W gąszczach kłamstw swych wszelakich, Sami gotowi się pogubić, Byle polskim bohaterom uszczknąć ich chwały,   My z ojczystej historii kart, Czynić nie pozwólmy urągowiska, By gdy oczy zamknie nam czas, I potomnym naszym drogowskazem była.   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…    Pośród rubasznych śmiechów i brzęku mamony, Ni kłamstw o naszej przeszłości szerzyć, W cieniu wielomilionowych transakcji biznesowych.   Nie pozwólmy by w niegodnej dłoni pióro, Kartek papieru bezradnie dotykając, O polskiej historii bezsilne kłamało, Nijak sprzeciwić się nie mogąc.   Nie pozwólmy by w polskich gmachach, Rozpleniły się o naszej historii kłamstwa, By przetrwały w wysokonakładowych publikacjach, Polskiej młodzieży latami mącąc w głowach…   Choć najchętniej prawdą by wzgardzili, By wyrzutów sumienia się wyzbyć, Wszyscy perfidnie chcący ją ukryć, Przed wielkimi tego świata umysłami,   Cynicznych pseudohistoryków wykrętami, Wybielaniem okrutnych zbrodniarzy, Nie zafałszują przenigdy prawdy Ci którzy by ją zamilczeć chcieli.   I nieśmiertelna prawda o Wołyniu, Przebije się pośród medialnego zgiełku, Dotrze do ludzi milionów, Mimo zafałszowań, szykan, zakazów.   Gdy haniebnych przemilczeń i półprawd, Istny sypie się grad, A skandaliczne padają wciąż słowa Milczeć nie godzi się nam.   Przeto straszliwą o Wołyniu prawdę, Nie oglądając się na cenę Odważnie wszyscy weźmy w obronę Głosząc ją z czystym sumieniem…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…  Prawdy historycznej ofiarnie brońmy, Czci i szacunku do bohaterów naszych, Przenigdy wydrzeć sobie nie pozwólmy.   Przeto strzeżmy wiernie ich pamięci, Na ich grobach składając kwiaty, Nigdy nikomu nie pozwalając ich oczernić, Na łamach książek, portali czy prasy…   Nie pozwólmy by upojony nowoczesnością świat, Zapomniał o hitlerowskich okrucieństwach i zbrodniach, By bezsprzeczna niemieckiego narodu wina, W wątpliwość była dziś poddawana.   Pamięci o zgładzonych w lesie katyńskim, Mimo wciąż żywej komunistycznej propagandy, Na całym świecie niestrudzenie brońmy, W toku burzliwych dyskusji, polemik.   O bestialsko na Wołyniu pomordowanych, Strzeżmy tej strasznej bolesnej prawdy, O tamtym krzyku ofiar bezbronnych, O niewysłowionym cierpieniu maleńkich dzieci.   Walecznych ułanów porośniętych mchem mogił,  Strzeżmy blaskiem zniczy płomieni, Pamięci o polskich partyzantach niezłomnych, Strzeżmy barwnych wierszy strofami,   Bo czasem prosty tylko wiersz, Bywa jak dzierżony pewnie oręż, Błyszczący sztylet czy obosieczny miecz, Zimny w gorącej dłoni pistolet…   Ten zaś mój skromny wiersz, Dla Historii będąc uniżonym hołdem, Zarazem drobnym sprzeciwu jest aktem, Przeciwko pladze wszelakich jej fałszerstw…                      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...