Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Co Kierkegaard (sam oczywiście poeta do kwadratu) pisał o poetyckim ideale:

"Ideał poetycki jest zawsze fałszywym ideałem, ponieważ ideałem prawdziwym jest zawsze ideał realny. Jeśli więc duchowi nie pozwala się wznieść do wiecznego świata ducha, wówczas zatrzymuje się on w pół drogi, upajając się obrazami odbijającymi się w obłokach, płacząc nad ich przemijającym charakterem (...)
Żywot poety dlatego jest żywotem nieszczęśliwym, że wznosi się ponad doczesność; ale nie dorasta do nieskończoności (ucieka od doczesności – ale nie potrafi powiązać końców)..."

Kundera zaś pisał tak:
"Poeta sam sobie serce gniecie, żeby z niego coś popłynęło"


Kojarzą mi się słowa piosenki kończącej dość specyficzny azjatycki film "Kapryśna chmura"
(Hong Kong 2005, reż Tsai - Ming Liang ..czy jakoś tak :)
www.film.gildia.pl/filmy/wayward_cloud

{159251}{159432}Kapryśna chmura.|Samotna i dumna.
{159457}{159654}Prześlizguje się pomiędzy moimi palcami.|Daleko nad ziemią.
{159665}{159752}Moja nieczuła miłość.
{159769}{159837}Dryfująca wysoko nade mną.
{159875}{159962}Dryfująca wysoko nade mną.
{159976}{160066}Jak kapryśna chmura.
{160113}{160225}Poza ziemskimi granicami.
{160229}{160317}Jej samotne godziny mijają|jak więdnące kwiaty.
{160329}{160430}Jak ona swoje życie widzi dryfując.
{160442}{160497}Jedynie cień, w świecie poniżej.|Jak kapryśna chmura.
{160617}{160809}Kapryśna chmura.|Samotna i dumna.
{160831}{161024}Prześlizguje się pomiędzy moimi palcami.|Daleko nad ziemią.
{161035}{161234}Moja nieczuła miłość.|Dryfująca wysoko nade mną.
{161248}{161338}Dryfująca wysoko nade mną.
{161357}{161443}Jak kapryśna chmura.
{161487}{161598}Moja miłość|jakby podróżuje dookoła świata.
{161605}{161744}Wszędzie jest jej dom.|Zawieje wiatr i popędzi galopem.
{161747}{161815}Podróżuje wysoko ponad ziemią...
{161818}{161968}i zostawia mnie.|Myślę o niej dzień i noc.
{161983}{162182}Jedynie cień,|w świecie poniżej.
{162197}{162400}Jak kapryśna chmura.
{162409}{162501}Moja nieczuła miłość.
{162514}{162609}Dryfująca wysoko nade mną.
{162623}{162716}Dryfująca wysoko nade mną.
{162729}{162819}Jak kapryśna chmura.|Poza ziemskimi granicami.


W filmie są też wesołe piosenki
www.youtube.com/watch?v=TTan_ZWGEUU&feature=related


Trzymajcie się !

  • Odpowiedzi 94
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

a ja myślałem Dorota, że my się nie odzywamy
po wczorajszym incydencie kiedy to z powodów
urażonej dumy nie poparłaś mojego jedynego
wiersza wklejonego przeze mnie /pod przykryciem/ na zetkę,
więc co Cię naszło?
co Cię naszło do diabła, że do mnie piszesz?

Opublikowano

Dorota,
sama piszesz wiersze legendarnie słabe,
a ja Cię wspierałem,
Ty sama dawałaś plusy bagiennym wypocinom,
z układu wsparcia?
a mój wiersz?
nawet sam gościu H. Lecter nie wywalił go do kosza
jeno ocenił, że słabo /czyli działał bez właściwego sobie szablonu/,
a Ty jednak przebiłaś Mistrza i walnęłaś minusa,
wśród ludzi takie zachowanie uchodzi za nielojalne,
jak jest z Tobą?
nie wiem,
ale wiem, że jesteś nielojalna,
bez urazy,

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Hola, hola, Kolego, to żenujące co właśnie napisałeś.

To Ty wymagasz (dopraszasz się, prosisz, układasz etc.etc.) z kimś, że poprze Twój
wiersz z powodów niemerytorycznych ???

I przyznajesz się do zakładania dodatkowych kont na portalu??

Żeby pod nimi obrażać ludzi albo siać zamieszanie??

To już nie jest wzmiankowane tu gdzieś na forum TWA.
To jest proszenia o "A" z TWA.

Żenada.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Po pierwsze walisz personalnie - zwolnij bo ślisko, upadniesz! :)))))))))
Po wtóre, nie uzależniam oceny wierszy od oceny "gościu H. Lecter" :))
Jacku, dałam minus bo w mojej ocenie

wiersz był na minus ze wszystkim!
ze wszystkim co z sobą przyniósł!

Wspierasz mnie? A w czym toto takim? Chyba w prawieniu przykrych uwag pod innymi "przykryciami".
Opublikowano

o mój Boże!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
aż tak?
a golisz się już?
wypolerowana ideałami powierzchnia,
gładka jak koniec wrzechświata,
nie rozśmieszaj mnie kolego,
ty też teraz kogoś wspierasz,
to TWA?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jak można zauważyć po mojej aktywności na tych forach wspieram tylko siebie,
a innych, w zasadzie, tylko obrażam.

Jak mawiał chyba rabbi Hillel:

Pomóż sobie, bo któż to zrobi?
Nie poprzestań na sobie, bo kimże byłbyś?

P.S.
Nerwus jakiś z Ciebie..wyluzuj. Albo odpowiedz z drugiego konta. Będzie ciekawiej.
Opublikowano

już Ci raz odpisałem pod Twoim wierszem :)
ale nic do Ciebie nie mam przecież,
ani do Doroty,
lubię nazywać rzeczy po imieniu,
jak się tego nie robi z czasem robi się mało ciekawie,

Opublikowano

6kilo:

Ależ i ja nic nie mam. Twój komentarz trafił (niechcący pewnie) w sedno, tam pod moim wierszem.

Jako akurat lubiący nazywać rzeczy po imieniu obawiam się jednak, że właśnie nie nazywasz rzeczy po imieniu, np.

"lojalność" - czytaj: obiecałaś dać mi plusa pod moim tekstem

a teraz ego skrzywdzone..

Ej, dziecinada (nazywając rzecz po imieniu)

zdrovia

Opublikowano

zgadzam się z Tobą,
to dziecinada,
ale z tym plusem miało wymiar przekomarzania,
przyjacielskiego,
a tu minus,
więc mnie poraziło bo plusy i minusy na zetce
mają czasami wymiar komiczny /czytasz to wiesz/,
i nie twierdzę, że mój wiersz był dobry,
o nie,
ale nawet facet "ciężka ręka" nie wywalił go do kosza,
i to byłoby na tyle /za J.T.Stanisławskim/,
profesorem zresztą, mniemanoligii,
j.

Opublikowano

Czy lojalność pomiędzy sympatyzującymi ze sobą forumowiczami ma się zawierać we wzajemnym plusowaniu wierszy?
Nie chcę, nie życzę sobie tego rodzaju formy uznania, od nikogo!

Niejednokrotnie moje wiersze spotyka krytyka daleko, daleko posunięta w złośliwości /w tym przez rzekomych sympatyków ukrytych pod innymi nickami/, pomimo to staram się wyciągać z tego jakieś sedno, przyczynę, ostatecznie wniosek.
Śmiech i łzy, przecież to nieodłączni towarzysze poezji...

Moje wiersze są jakie są. Pewnie słabe. Pracuję na tym by były lepsze, ale to trudna praca i w dziedzinie szalenie wymagającej.
Nie zamierzam plusować wierszy słabych, ani tłumaczyć się z opatrzenia plusem wiersza, który w odczuciu "sympatyka" jest słaby. Na "sympatie" tego rodzaju z mojej strony proszę nie liczyć.

Ech... Jolka, masz jeszcze tę złotą miętową?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach




  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...