Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

NA dobra - noc fraszka:


/Z zupełnie innej beczki /

Gdy cię pocieszałem,
to tylko dlatego,
żebyś nie była tak smutna jak ja,
Pragnąłem - być mistrzem smutku

Kiedy miałem rację,
chciałem jej nie mieć.
Bo Ty mając rację,
dałabyś - to co chciałem.

Opublikowano

Jest to, jeżeli nie najlepsza, to bardzo dobra Twoja rzecz, jeżeli tylko jest Twoja Maracie, jaką ostatnio z Twoich (acz nie do końca Twoich) czytałem (ale pewnie jest Twoja, bo inaczej byś zaznaczył, że nie jest Twoja). A bardzo dobra to rzecz (przynajmniej, jak dla mnie), bo właśnie taka szaradziarska, i trzeba się dobrze zastanowić nad tym, co się czyta, a w konsekwencji nad swoim życiem. Ale też najgłębsze i najwartościowsze prawdy życiowe, dobrze jest uchwycić, a właściwie przemycić do/dla czytelnika w lekkiej formie, bo wtedy zawsze co nieco (a przynajmniej więcej niż w poważnym wierszu) dotrze do odbiorcy (jeżeli tylko czytelnik nie jest czymś tak skołowany, że nawet nie może usnąć). Ale Fly Elika, Tobie to nawet trochę zazdroszczę, bo nie jest Ci wszystko jedno vel obojętne, bo jeszcze Cię coś tak wciąga, tak kołuje, że właśnie nie możesz zasnąć. Bo przeważnie to jest tak, że człowiek jest tak zmęczony, że mu się jedno co chce, to tylko spać. Znacz się, nie jest tak do końca, i przepraszam Cię Fly Elika, że ja sobie dywaguję, kiedy przecież jest konkretna przyczyna, czyli ból, a do tego, właśnie w takiej chwili nakłada się brak zaufania, i obawa więc przed samotnością, że aż nie możesz zasnąć (jak wynika z Twojego poprzedniego tu wpisu wierszem i pod wierszem). Ale nie tylko z takich sytuacji wychodzi się szczęśliwie, a przynajmniej zdrowym, tj., nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pozdrawiam wszystkich

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




dzięki WiJo, może za dużo spałam ostatnio, jeszcze nie wiem co jest złe,
ale to ze zmęczenia materiału, tak myślę
zmęczenie czasem nie daje pokonywać trudności

dlatego też cię pozdrawiam, muszę się skłonić do odpoczynku, to nie zazdrość
tylko coś nie tak
Opublikowano

Wija: szarada nie szarada..jakieś to nieskładne.

Co do kwestii racji zainspirowałem sie Kierkegaardem, z którym się b. często zgadzam
psychologicznie, pod spodem:

Twoje życie stwarza Ci możliwość nawiązywania różnorodnych stosunków z innymi ludźmi, z których jednych kochasz bardziej, drugich mniej. Gdyby człowiek, którego kochasz, wyrządził Ci krzywdę, zaprawdę zabolałoby to Cię, wszystko byś przemyślał, ale czy powiedziałbyś: „Tak, wiem, że mam rację i myśl ta uspokaja mnie”?
Ta pewność zaniepokoiłaby Cię i życzyłbyś sobie, abyś to Ty nie miał racji, szukałbyś jakiegoś usprawiedliwienia dla niego, a gdybyś niczego nie znalazł – spokoju zaznałbyś dopiero w myśli, że Ty nie masz racji.

Albo, gdyby nałożono na Ciebie obowiązek troszczenia się o dobro Takiego człowieka, wówczas zrobiłbyś wszystko, co w Twojej mocy, ale gdyby ten człowiek mimo wszystko nie zważał na to i tylko sprawiał Ci kłopoty – wówczas zaprawdę sprawdziłbyś wasze stanowiska, ale czy powiedziałbyś wtedy: „Wiem, że postępowałem wobec niego słusznie?” – o nie!

Gdybyś go kochał, myśl ta mogłaby Cię jedynie zaniepokoić, chwytałbyś się każdej możliwości, która by przemawiała na jego korzyść, a gdybyś żadnej nie znalazł, przekreśliłbyś wasze rozliczenia, starałbyś się o nich zapomnieć i pocieszyć się tą budującą myślą, że nie miałeś racji.

Gdyby szło o człowieka, którego kochasz, znalazłbyś się – chociażby w Twojej miłości udało się oszukać myśl Twoją i Ciebie samego – w stanie permanentnej sprzeczności, zważywszy, iż masz rację i zarazem pragnąłbyś, chciałbyś w to wierzyć, że nie masz racji.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...