Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tekst lustrzany nr 2 przegląda się w wierszu Stanisława Barańczaka „PŁYNĄC NA SUTTON ISLAND”.


Oto on (proszę wybaczyć małe przekłamanie wersyfikacji, tu bardzo ważnej - oryginał - na papierze i gdzie indziej w sieci) :


PŁYNĄC NA SUTTON ISLAND

Jak co roku, wydaje mi się niemożliwe,
żeby czas mnie przekręcił
naprawdę przez maszynkę dwunastu miesięcy,
odkąd tu byłem ostatnio. Na szkliwie
zatoki wzrok nie naciął na pamiątkę karbu,
a jednak Northeast Harbor
trwa w jeżących się jachtach i jarzących szybach
zaparkowanych wozów. Łopot, sól, igliwie -
bez zmian. Więc albo byłem tu wciąż, albo
jakiś miejscowy rybak
dorabia sobie tym, że specjalnie na nasz
przyjazd, w przeddzień, pociąga każdy dach i maszt
świeżą olejną farbą,

albo sęk w tym, że coraz szybciej się starzeję.
Tak, pewnie w tym - po prostu -
jak sęk w desce siwego od słońca pomostu,
przy którym stoi ten sam jacht "MARZENIE"
co przed rokiem. Poznaję inne łodzie; każda
"GRACJA", "PIĘKNOŚĆ" czy "GWIAZDA"
wypina zeszłoroczną rufę - na mnie? ku mnie? -
nie, nie z pogardą, raczej chcąc zrobić wrażenie
szykiem nowego bocianiego gniazda.
(Znów wspominam rysunek
z "New Yorkera": jegomość, przechylony ufnie
przez reling, precyzyjnie maluje na rufie
"Mój pierwszy jach" [UWAGA TECHNICZNA: to powinno być do góry nogami]. Żelazna
konsekwencja kotwicy pamięci, co roku
wznoszącej się znajomą
rdzą żartu, na złość lśniącym mosiądzom i chromom,
z demokratycznie słonego półmroku
wód zatoki!) Dopływa właśnie do przystani
z kilkoma turystami
znajomy tramwaj wodny, łódź KRÓLOWA MÓRZ,
wbrew nazwie bliższa raczej typowi uroku,
jaki roztacza brzuchaty i stary
bosman, od dawna już
widziany tylko w knajpach w swojej koszulce w paski.
Wrzucając, jak co roku, bagaże na płaski
dach kutra, korzystamy

może więcej z pomocy dwóch młodych drągali
z obsługi, ale wszystko
inne jest, jakie było: nie zdążyły wyschnąć
na drewnie ławki ślady tamtej fali
(pamiętasz, jak rok temu zbryzgała nas pianą?);
tę samą nakrapianą
parę dalmatyńczyków wprowadza na pokład
(lub jest przez nie wciągana) podobna do Ali
McGraw starszawa brunetka; z tą samą
mocą uderza mokra
bryza i to, że wszyscy się mylą: że można
samą siłą kochania, jak wyspę wśród morza,
uchować coś przed zmianą.



Wiersz ten uważam za arcydzieło „złamanej” formy dopełnione genialną dwuznacznością ostatnich wersów (po dwukropku; zresztą ten dwukropek jest trochę wieloznaczny; choć jako doppelpunkt, sugerować (mi) może ocalenie w prawdziwie podwójnym, w prawdziwej relacji (jak to mówiono: nie idź ani przede mną ani za mną, idź obok mnie; jak to opowiadali chasydzi: imię Boga wtedy powstaje, gdy feralny przecinek przypominający „jod” nie stoi ani pod ani nad ale obok itd.).



Oczywiście tekst poniższy jest skrajnie niedoskonały. Oczywiście w ogóle nie jest wierszem. A ja, broń Boże, nie jestem poetą. Wiersz powinien być poprawiany, cyzelowany. Tymczasem założenie tekstów lustrzanych jest odwrotne. Odbijają – ale w chwili. Nie ma tu żadnego staffowskiego uporu woła.

Jest refleks – rzecz raczej lekka – bo świetlana. Albo może śmietlana (śmiatło*).

*śmiatło – ciemne światło; kto to wymyślił, bo nie pamiętam? Jakiś polski pisarz s-f..Dukaj?

"Patrz bystro w jutro,
Lecz nie prorokuj,
Zostaw to znachorom.
Tak trudno oddać to, co jest.
Piszę wiersze powoli,
Pracuję ciężko jak wół.
Jestem cierpliwy
Jak kropla deszczu z okapu.
Czas ma zawsze czas.
I świat jest stary jak świat.
Nie stworzysz nic nowego
Poszukując nowości.”

/L. Staff/

Po drugie – zmienia się wtedy często koncepty, i z doskonale zaplanowanego lustra – powstaje krzywe lustro. To nie tak źle – krzywe lustro coś uwydatnia.



A teraz tekst lustrzany nr 2.

„SPACERUJĄC PO LWOWIE”



Jak zwykle wracam tam, gdzie grzebię byłą myśl

Tak żywą, jak ta, ledwie widoczna już blizna.

Bywa, że sił nie starcza, lecz tą samą trasą,

wlokę się, znacząc kaszlem, teraz częstszym,

przęsła mostu nad Styksem.


Lecz – może – dlatego, że mieszkam – na Wschodzie.

I nie ma płacy dla służb miejskich, co odnawiają

schody i barierki.

We Lwowie już nie sprzedają cielęcej czerwieni

prosto z bruku, nie będą łamać kości

kamieni na starówce, lecz ściana płaczu krzyczy świeża farbą!


Graffiti!


Nie pamiętam jakiej długości fala barwy bryzga przeszłość.

W kieszeni, miast bedeckera - Baudelaire:

„Prędzej się jeszcze miasto zmienia niż serce człowieka”.

Sumienia pytam – czy to Ty jeszcze, czy może ktoś na żarty

powleka moje oczy co rok – nową farbą?


„Tu upiłem się z Nią” [uwaga techniczna: to ma być do góry nogami]

Mój ostatni raz i Jej pierwszy.

Neon – napis zapala się i gaśnie, błyszczą lampki

i bledną, pomiędzy wrażeniem, myślą, pojęciem i słowem.

Na pewno oślepia mnie bardziej ta ciemność,

gdy gasną. Tak schnie światło, a śmiatło smieje się

paszczą i gryzie koroną zęba, który chce przeciąć nić,

zdążyć przed Parką.


Nic nie jest takie jak – bywało.

Nawet ten starszy pan, co zawsze rozpoczynał partię

szachów debiutem Fischera, dziś na Prospekcie Swobody

wybrał inny wariant. A kiedyś – pamiętam..


Jak mogą mylić się wszyscy?

A może wcale to nie jest kwestia pomyłki,

wyboru raczej, by stamtąd,

skąd przyszli ocalić grudkę

soli, ten smak na języku.


Przykuć do niego kowadło i to jego brzmienie:

- Jesteś

- Byłeś

- Jesteś

- Będziesz

- Jesteś. Wykuł.


A Ona się śmieje z podkową w przełyku.


Na szczęście.

Opublikowano

1. Sugeruje Pan, że wiersz Barańczaka nie jest wierszem?

2. Odbicia są w formie i w meritum.
Meritum wydawało mi się - jest proste do odczytania.
Najkrócej mówiąc chodzi o wieczną miłość (faustowskie zatrzymanie czasu) poprzez świadomy wysiłek woli,
ale tego się na da tłumaczyć kawa na ławę, bo po tą są metafory,
bo w metaforach można przedstawić tajemnicę która się prostym słowom wymyka..

pozdrawiam

Opublikowano

Chyba chodzi Ci raczej o lustro fenickie?

Posługuję się tym, co wydaje mi się stosowne..
Ale dziękuję za uwagę.

Trochę co do teorii luster..

Rzeczy, ludzkie oblicze odbijają się w lustrze.

Zachowanie symetrii zwierciadlanej nazywamy naukowo zachowaniem parzystości. Do stycznia 1957 nie znano żadnych zjawisk fizycznych łamiących regułę symetrii zwierciadlanej – piszą Piotr Wojciechowski i Roman Gancarz.

Dodają: świat Alicji po drugiej stronie lustra nawet gdyby mógł istnieć, w zwykłym lustrze nie byłby “idealnym” odbiciem naszego świata, zbudowany byłby bowiem z takich samych neutrin i antyneutrin. Elektrony krążyłyby w tą samą stronę. Zatem prawa w naszym świecie i w lustrze nie byłyby takie same. W celu stworzenia świata będącego idealnym “odbiciem” naszego świata, musielibyśmy zatem połączyć nasze zwierciadło z wehikułem czasu i pozmieniać wszystkie ładunki na przeciwne.

Mniejsza o chemię i fizykę. W świecie społecznym dochodzą: wartości.

Świat po drugiej stronie lustra to może być coś więcej niż tylko symetryczne przeciwstawienie.

Rozpatrzmy:

1) zobaczyć się w lustrze

2) znaleźć się tam, gdzie zjawia się nasze lustrzane odbicie

3) znaleźć się poza lustrem – po drugiej stronie lustra – tam gdzie mógłby przystanąć ktoś, kto przeglądając się w nim – jako odbicie widziałby nasz świat – i nas.

--

A sam wiersz, abstrahując od teorii lustra, do Ciebie jakoś trafia?
A Barańczak?

pozdrawiam

Opublikowano

Tak, jak mówię, może za dużo tej teorii, ale sam sobie jestem winny, skoro jakąś tu teorię jednak serwuję, może powinienem wkleić sam tekst i tyle, nawet nie wskazując do czego nawiązuje.
Pewnie Nike by za to nie dali, ale ..:)

Rozpatrzmy lustro fenickie:
1) widzę swoje odbicie jeśli jestem w jasnym pomieszczeniu
2) Ci z drugiej strony widzą mnie jeśli są w ciemnym.

Czy jesteś teraz w ciemnym czy jasnym pomieszczeniu (traktujmy to metaforycznie..) ?

:-)

Choć w sumie, podejrzanym jestem zawsze ja sam..
Spróbuj zidentyfikować choć kilka wersów :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



1. nazwisko nie czyni wiersza
2. nie chce się czytać, odpycha te pańskie meritum - może to dobre dla jakiś naukowych sfer czy sfor, ale jeśli zamknie się poezję w taki krąg i rozwiesi jak mokre rozciągnięte majtki na sznurku to słońce odpada od schnięcia
3. nie rozumiem takiej kiloautostrady labiryntu - albo konkret albo sister basen i plum
MN

Oh, wiadomo, że nie czyni. Ja uważam, że to genialny wiersz.
Pan może mieć inne zdanie.
Poza tym nie rozumiem za bardzo co Pan pisze.
Ja, mimo wtrętów jakoś tam teoretycznych staram się pisać w miarę zrozumiale,
ale mam problem z identyfikacją jakiegokolwiek sensu w tym co pisze Pan w komentarzach

Konkret to poezja dla Pana?
Racja, ale przez konkret - do Absolutu, prawda?
A gdzie tu wg Pana nie ma konkretu?


pozdrawiam


P.S.

Mógłbym się ewentualnie silić na skojarzenia na siłę do Pana komentarzy, ale po co.
Albo się ma coś do powiedzenia albo nie bardzo
Opublikowano

Trochę mnie rozbijasz swoimi wywodami o wierszu lustrzanym. Z natury jestem mało naukowa i przeczytawszy z przyjemnością Barańczaka, skupiam się na Twoim Lwowie. Mam uczucie, że to miasto, a nie wiersz kolegi Stanisława jest dla Ciebie lustrem.
Piszesz
Oczywiście tekst poniższy jest skrajnie niedoskonały. Oczywiście w ogóle nie jest wierszem. A ja, broń Boże, nie jestem poetą

A jednak, 'Spacerując po Lwowie' to wiersz, w dodatku dobry. Przeszkadza mi w nim tylko ten wers, w pogrubionej części

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


W tych trzech słowach o jedno za dużo.

Bardzo dobre zakończenie i w ogóle napisałeś fajny kawałek 'tego czegoś'.
pozdrawiam
Opublikowano

Płynąc na Sutton jest lustrem o tyle, że moją ideą fix jest refleksja nad przemijaniem i miłością, która, no właśnie, albo od przemijania ocala albo sama przemija.

Co do fali barwy i bryzgania to się zgadzam. Coś mi tam zgrzyta.

pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Oh, wiadomo, że nie czyni. Ja uważam, że to genialny wiersz.
Pan może mieć inne zdanie.
Poza tym nie rozumiem za bardzo co Pan pisze.
Ja, mimo wtrętów jakoś tam teoretycznych staram się pisać w miarę zrozumiale,
ale mam problem z identyfikacją jakiegokolwiek sensu w tym co pisze Pan w komentarzach

Konkret to poezja dla Pana?
Racja, ale przez konkret - do Absolutu, prawda?
A gdzie tu wg Pana nie ma konkretu?


pozdrawiam


P.S.

Mógłbym się ewentualnie silić na skojarzenia na siłę do Pana komentarzy, ale po co.
Albo się ma coś do powiedzenia albo nie bardzo

1. tak, tekst Barańczaka nie jest wierszem, jest nadymanym rozwodem, nieokrzesanym wątkiem prozatorskim
2. jeśli chce Pan powiedzieć, że kaszle - cóż Pana rzecz, interesuje mnie konkret a nie rozciągana smycz
3. absolut? a może ukształtowanie?
MN


Ad.3. Nie rozumiem. Dla mnie konkret zawsze jest odbiciem idei. Tzn czegoś transcendentalnego, czegoś co się wymyka, czegoś co człowieka przekracza, czegoś co tkwi na końcu języka ale jest niedopowiedziane, czegoś co przewyższa, Tajemnicy, pomiędzy zwierzem a Aniołem. Bogiem. Poezja to konkret który odwołuje się do absolutu tak wg mnie rozumianego.

Ad.2. Nie rozumiem.

Ad. 1. Z ciekawością poznam pana (jak rozumiem bardzo formalne) rozumienie tego czym jest wiersz.
Taki Witkacy uważał np że powieść absolutnie nie jest sztuką, sztuką może być np. teatr.
Byłbym zobowiązany gdyby napisał pan precyzyjnie jakie warunki musi spełnić tekst by był wierszem

Proszę tez podać jakieś przykłady, a je ze swojej strony podam od razu przykłady z pytaniem czy to wg Pana wiersze:

np. poemat Trzech króli Eliota - wiersz czy nie wiersz?
np. Trakat teologiczny Miłosza - wiersz czy nie wiersz
np. Moskwa - Pietuszki Jerofiejewa - wiersz czy nie wiersz :DD?
np. Malarme - wiersze czy nie wiersze?

Niech zgadnę, dla pana typowy wiersz to: Mickiewicz, Leśmian, Wojaczek (nie jestem pewien), Bursa (przewrotnie - też nie jestem pewien),

Czy wg Pana kluczem jest najeżenie metaforą i niebanalnym zestawieniem, epitetem itd.,
plus ożywcze zestawienia myśli, które mają wywołać efekt zgrabnego przedstawienia różnego paradoksu itp?

pozdrawiam
Opublikowano

Ciekawy ten wiersz, kręciłam się koło niego
byłam w Czerniowcach, jako mała dziewczynka,
choć myślałam, że jestem we Lwowie, znaczyło to dla mnie coś,
więc może sobie ubzdurałam, bo nie wiem gdzie byłam, mojej
przybranej babci i dziadka nie ma już na świecie, a rodzice nie wiem czy byli,
pamiętam ciemne korytarze w jakimś hotelu
i tramwaj albo trolejbus zjeżdżający w dół ulicy,

A tak mi się... to może dziecinne tylko częste przypomnienie z brakiem odpowiedzi,
i skojarzenie z podróżą na wakacje

pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



1. Nadajemy na innych falach. Teraz widzę to jasno.
Dla mnie wszelka sztuka jest w perspektywie Boga. Co nie znaczy, że ma być zaangażowana po stronie jakiejś wiary czy religii!!!

Człowiek zawsze pozostaje w perspektywie Boga. Sztuka jest próbą zbliżenia się do tajemnicy.
Boga - należy rozumieć szeroko: to "absolut" który jest ponad to, co w człowieku czysto zwierzęce, najkrócej mówiąc.
Największe umysły od zarania dziejów widzą człowieka jako rozpiętego pomiędzy doczesnością a wiecznością, zwierzęciem właśnie a czymś, jednak, duchowym.

Jeśli teraz chce mnie Pan zaatakować z pozycji np marksizmu, biologii czy psychologii ewolucyjnej, socjobiologii (Wilson et consortes) a nawet humanistycznego ateizmu (Dawkins) mówię od razu: nie ze mną te numery. Znam to. Poważam i cenię socjobiologię.
Ale każdy w miarę jako tako rozgarnięty i wrażliwy psycholog - ateista powtórzy za mną: człowiek to synteza. Boga - można zastąpić: aspiracjami, wzorcem perfekcji, dążeniem do samorozwoju. Ale pozostanie Tajemnica człowieczeństwa w perspektywie właśnie iDEI - Absolutu. I pan chce mi wmówić, że to nie jest główne zadanie poezji?
Wolne żarty!

Pana przywołanie krzyża itd i tego rodzaju analogie są wyjątkowo niesmaczne.
Bieżące wydarzenia quasi - polityczne nie mają nic wspólne z absolutem.
Jeśli Pana to fascynuje proszę iść tam albo napisać wiersz (o, może to dla Pana był wiesz)
jak pan Rymkiewicz o Panu Jarosławie..


2. Kaszel: a jak Pan myśli, po co ten kaszel tam wystąpił?
Bo akurat kaszlałem jak pisałem ;)?

3. A jakie konkrety Pan ma na myśli.
Bo z nas dwóch konkretnie to piszę w komentarzach tylko ja, a Pan od konkretów tylko ucieka.

4. A niby czemu? Podałem kilka przykładów.
Mogę Panu nawet całą bibliotekę Borgesa. Ale skoro te 4 za dużo..to przepraszam.
Zapewne w domu ma Pan na półce 4 książki - nie chciałem zagrażać temu zbiorowi. Przepraszam.
A Pan mi poda jakiś przykład konkretny, wysłowi się Pan konkretnie?

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



W Czerniowcach byłem tylko przejazdem w drodze do Rumunii.
Zaniedbane dalej bardzo. Piękny uniwersytet.

Zdradzę Pani, że choć we Lwowie byłem wielokrotnie, Lwów został użyty w wierszu
nie poprzez wspomnienia ze Lwowa. Pisałem bardziej abstrakcyjnie, a po prostu Lwów
mi tam pasował..do pewnego obrazowania :)

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



W Czerniowcach byłem tylko przejazdem w drodze do Rumunii.
Zaniedbane dalej bardzo. Piękny uniwersytet.

Zdradzę Pani, że choć we Lwowie byłem wielokrotnie, Lwów został użyty w wierszu
nie poprzez wspomnienia ze Lwowa. Pisałem bardziej abstrakcyjnie, a po prostu Lwów
mi tam pasował..do pewnego obrazowania :)


pozdrawiam

Jest tam /zdaje się/ Grand Hotel i jeździ trolejbus?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



We Lwowie? Czy w Czerniowcach?

We Lwowie oczywiście Grand Hotel www.ghgroup.com.ua

Ale w hotelu George (Kiepura śpiewał z balkonu) teraz przystępne ceny.
Oczywiście najtaniej u Polaków na kwaterach, także na rynku i w pobliżu, choć
od kilku lat ceny stale rosną (noclegu).

Tramwaje jeżdzą (cena za bilet była ok 15 groszy polskich), trolejbusy też są, bardzo dużo marszrutek (busy).

pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Myślę, że Polska nie jest najnieszczęśliwszym z państw, jak to się zdaje po lekturze wielu ujęć jej dziejów. – Czy to nie przeniesienie wady wiadomości, przedstawiających serię codziennych katastrof? – Bo, spójrzmy na końcówkę listy krajów szczęśliwych, na te najnieszczęśliwsze: – Państwo wielkomorawskie – nie przeżyło średniowiecza; – Księstwo Serbołużyczan –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież odnotowywani są ich władcy: Książę Derwan (ok. 632 w kronice Fredegara, łac. Dervanus, dux Surbiorum), jako książę plemienia Surbiów (tj. Serbów łużyckich), Książę Miliduch (†. 806, łac. Miliduoch, Melito, Nusito) – książę serbołużyckiego związku plemiennego, a nawet z tytułem „król Serbii”. – Państwo Wieletów vel Luciców – nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Stodoran –  nie przeżyło średniowiecza; – Państwo Obodrytów –  nie przeżyło średniowiecza;           A przecież znani są ich niektórzy władcy, np. Książę Gostomysł (†844, łac. Goztomuizli, Gestimulum). Książę Stoigniew (†955), wymieniany jako współrządzący z Nakon (†965 lub 966) Książę Dobomysł (w 862 wg Annales Fuldenses odparł najazd Ludwika II Niemieckiego, po łac. zwano go Tabomuizl), Książę Mściwoj, który w r, 984 roku wziął udział w zjeździe w Kwedlinburgu. Książę Przybygniew vel po niemiecku Udo. Książę Racibor. Książę Niklot. – Prusowie – nie przetrwali średniowiecza; – Jaćwingowie – nie przetrwali średniowiecza; – Królestwo Burgundii – nie przetrwało średniowiecza, choć w latach 1477-1795 wymieniani są władcy Burgundii ale tylko tytularni, bez ziemi i realnego państwa. Itd. A Polska? Z Polską jak widać mogło być dużo gorzej!   Pozdrawiam!  
    • piękny dzień  słowo Ciałem się stało    niebo otworzyło świt  przyszedł na świat  Bóg człowiek    Jego słowa  światłem  światłem  wskazującym drogę    mamy  prawdziwą wolność  możemy Go przyjąć  lub nie  nasz wybór    bez Światła… łatwo pobłądzić   12.2025 andrew  Boże Narodzenie   
    • Czym jest miłość, gdy zaczyna się kryzys? Co się czai, by zranić, by zabić jak tygrys? Gdy chcesz pogadać, lecz pustka w głowie. Zapytasz „co tam, co robi?” i po rozmowie. Albo przemilczysz i nie napiszesz słowa, wtedy powstanie wielka brama stalowa, którą będziecie próbować otworzyć, by szczęśliwe chwile od nowa tworzyć. No chyba, że żadne kroku nie zrobi — wtem brama się zamknie i kłopotów narobi.
    • @Rafael Marius wróciłam do domu jak dama nowej generacji toyotą corollą, mam tyle systemów bezpieczeństwa. Gdyby ktoś usnął przy jeździe, zatrzymałaby się sama w punkcie zero. Dłuższy sen, weekend odpoczywam w domu:)
    • - Witaj, Rzeszowie - powiedziałam na głos, gdy wysiadłam z piątego wagonu pociągu ekspresowego Pendolino po przemierzeniu trasy z Gdańska. Działo się to późnym wieczorem 23. Grudnia, kilka minut po 23.00 . Cóż: zbieżność daty z godziną po typowym, jak wiedziałam, ponad półgodzinnym opóźnieniu tego właśnie pociągu. Kolejna zbieżność, tym razem odwrócona względnie naprzemienna: trzydzieści dwa. Ano, co zrobić. PKP, emocje nie pomogą. Rozejrzałam się odruchowo, poprawiwszy plecak ujęłam uchwyty walizek dużej i małej, po czym szybkim krokiem ruszyłam w prawo, w kierunku ruchomych schodów.    - Dawno tu nie byłam - kontynuowałam myśl. - Czas to nadrobić, pobyć w twojej przestrzeni chociaż raz na rok. Chociaż teraz, z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Tak zwanych Bożego Narodzenia, poprawiłam się. Wszak Wszechświat odnawia się austannie w każdej żywej istocie, od najbardziej skromnej rośliny poczynając na najbardziej imponującym wiedzą, światowym obyciem, majątkiem czy fizycznością człowieku kończąc.     Westchnęłam ciężko.    Nasza przedwyjazdowa rozmowa - w znaczeniu moja i mojego mężczyzny nie była zbyt miła. Wiadomość, że chcę pojechać do dawno nie odwiedzanej rodziny na święta przyjął spokojnie - trudno zresztą, aby było inaczej. Ale gdy zapowiedziałam, że przez cały ten czas nie znajdę dlań ani chwili, poczuł się urażony.  Z tonu jego słów i wyrazu twarzy, pomimo zachowywanego spokoju, przebiło się wspomniane poczucie urazy.     - Chwilę - zaczął powoli. - Po twoim ponadrocznym zniknięciu bez słowa wyjaśnienia schodzimy się na powrót pod warunkiem, że będziesz dokładać więcej starań niż za pierwszym razem. Tymczasem w dwa miesiące po naszym drugim początku dajesz mi do zrozumienia, że nie dość, że podjęłaś decyzję o wyjeździe beze mnie, to jeszcze oznajmiasz mi, że nie będziesz miała wtedy czasu nawet na rozmowę, bo - jak to określiłaś - potem na pewno będziemy mieli go wiele? Nawet nie zaproponowałaś, abym z tobą pojechał - zaciął usta w sposób, którego nie lubiłam i którego trochę się obawiałam.     Dłuższą chwilę zbierałam się na odwagę. Przyszło mi to wbrew pozorom tym trudniej,  że pozostał opanowany, czego zresztą mogłam być prawie pewna: przy mnie zawsze bardzo mocno kontrolował uzewnętrznianie swojej mrocznej strony.     - Nie zaproponowałam - zaczęłam powoli odpowiadać, ze słowa na słowo coraz szybciej - wiedząc, że i tak pojedziesz tam ze mną. Chociażby po to, aby być blisko mnie. Co zresztą jest całkowicie logiczne także z emocjonalnego punktu widzenia. Po co miałbyś tkwić sam na drugim końcu Polski? - spróbowałam uśmiechnąć się lekko. Wyszedł mi ten uśmiech jak zwykle w podobnych sytuacjach. W reakcji uśmiechnął się tyleż lekko jak ja, a trochę od swojej strony - krzywo.     - Chyba lepiej, że proponujesz mi to późno niż wcale - odparł. - Ale czy zmienia to fakt, że sytuacja ta nie powinna mieć miejsca? Spójrz na to od mojej strony, wyobrażając sobie, że to ty zgadzasz się dać mi drugą szansę pod określonym warunkiem, tymczasem ja daję ci do zrozumienia, że ty i ten związek nie jest dla mnie tak ważny, jak cię zapewniam.     - To nie tak... - spróbowałam spojrzeć mu w oczy. Nie udało mi się. Odruchowo spuściłam wzrok, odwracając po chwili głowę. Wiedziałam, że w pierwszym odruchu chciał wyrzec z przekąsem, że dokładnie taki mój ruch był do przewidzenia. Jednak po chwili ciszy usłyszałam inne pytanie.    - A jak? - spojrzał na mnie, pozostając tam, gdzie stał i krzyżując ręce, po czym powtórzył trochę głośniej: - Jak?    Chciałam podnieść wzrok i spojrzeć mu w oczy. Nie zdołałam. Kotłowało się we mnie do tego stopnia, że przestałam być zdolną wykonać jakikolwiek ruch, o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa nie wspominając. Przeklęte emocje! Przeklęte wspomnienia! Nie byłam gotowa powiedzieć mu o tak wielu sprawach z przeszłości. Gdy spotkaliśmy się i zaczęliśmy być ze sobą po raz drugi, obiecałam sobie - solennie na wszystko, co dla mnie ważne - że tym razem będę wobec niego w porządku. Że nie popełnię żadnego błędu. Że koniec z przerwami w komunikacji, z zamykaniem się, wycofywaniem i milczeniem. Z osobnym spaniem wreszcie, chociaż akurat przy spaniu w jednym łóżku nie upierał się twierdząc, że chrapie, a nie chce, abym chodziła ciągle niewyspana. Skończyło się tak, jak się obawiałam. W miarę upływu tygodni strach zapanowywał nade mną, coraz bardziej wpływając na moje postępowanie. Zmianę w moim zachowaniu i milczące "odstawanie" od złożonych deklaracji zauważył od razu. To, że początkowo przyjmował to w ciszy, ciążyło. Gdy zasugerował, abyśmy o tym porozmawiali, poczułam się przybita jeszcze bardziej.    - Znów zaczyna się dziać ze mną jak wtedy - spostrzeżenie to, a jeszcze bardziej to, że dzieje się tak właśnie - nie dawało mi spokoju. - Ale jak mam przyznać mu się do strachu? Do rozdźwięku pomiędzy uczuciem i chęcią bycia z nim a lękiem przed wspólną przyszłością?    Starałam się przerwać ten napierający na mnie od wewnątrz tok myśli, ciągnąć za sobą walizki międzyperonowym korytarzem do hali dworcowej, po przejsciu której zamierzałam złapać taksówkę. Nie wychodziło. Przemieszczały się po owalnej linii wewnątrz mojego umysłu, to przyspieszając, to zwalniając przy pytaniu "Pędzimy jak chcemy. I co nam zrobisz?" Po czym gasnąc i przekształcając się w pobrzmiewające jego głosem pytanie. Które zadał mi sięgając po moje ręce, biorąc za dłonie i przyciągając do siebie, ale zatrzymując krok przed nim tak, aby musiała popatrzeć mu w oczy.    - I co ja mam teraz z tobą zrobić?      Rzeszów, 25. Grudnia 2025   
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...