Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Maja była szczęśliwą trzydziestolatką. Miała dobrą pracę, męża, wspaniałych przyjaciół i kochającą rodzinę. Miała wszystko oprócz jednego – dziecka.
Swoje dzieciństwo wspomina ciepło. Dziadkowie często zabierali ją na wieś. Mieszkali w pięknym dworku przekazywanym z pokolenia na pokolenie. Znajdowało się tam dużo pamiątek jeszcze z roku 1808. Dziadek Mai często opowiadał historię rodziny. Miał też swoje zwyczaje jak palenie fajki przy kominku wczesnym rankiem i późnym wieczorem.
Dziewczyna bardzo lubiła chodzić po polach. W słoneczne dni zamiast siedzenia w domu wybiegała na łąkę. Jej towarzyszem często był Maks – pies dziadków. Lubił zachęcać ją do zabawy przynosząc patyk albo mały kijek. Maja czasami brała mały koszyczek i szła do lasu. Zbierała poziomki, jeżyny, jagody i maliny. Maria – babcia Mai lubiła jagody i zawsze powtarzała, że są bardzo zdrowe.
W salonie dziadków stał ciemno-brązowy, stylowy fortepian. Maria często na nim grała, zalotnie mrugając w kierunku Tomasza… I pomyśleć, że są ze sobą tak długo. To już 55 lat.
Maja od najmłodszych lat jeździła konno. Wystartowała nawet w zawodach i zajęła zaszczytne pierwsze miejsce. Rodzice byli z niej dumni. Nie sprawiała im problemów.
Na studiach Maja poznała Adama. To była jej pierwsza miłość. Pierwsza i ostatnia… Adam miał w życiu pod górkę. Na wszystko musiał ciężko zapracować. Jednak za każdą rzecz, którą dostał od losu albo szczęście dziękował Bogu. Był człowiekiem skromnym, pokornym i oddanym. Maja nigdy nie cierpiała na żadną chorobę. Od dziecka była zdrowa jak ryba. Pewnego dnia wszystko się zmieniło. Zaniepokoiła się swoim samopoczuciem i poszła do lekarza. Adam podejrzewał, że coś jest nie tak. Z niecierpliwością czekał, kiedy Maja wróci do domu. Po powrocie zawołał ją do pokoju i zaczęli rozmowę. Okazało się, że Maja ma problem z nerkami. A konkretniej z jedną z nich. Potrzebny jest przeszczep. Adam bardzo chciał pomóc Mai, i najchętniej sam by jej oddał swoją nerkę, ale nie wiedział czy jest odpowiednim dawcą. W przeszłości miał kilka poważnych chorób... Nazajutrz oboje skonsultowali się z lekarzem. Operacja była konieczna. Na szczęście Adam mógł dać swoją nerkę Mai.
Było upalne lato. Dni płynęły, jeden za drugim. Zbliżał się termin operacji. Adam bardzo wspierał swoją sercową wybrankę.
- Jestem z Tobą na dobre i na złe… Przecież wiesz… - powiedział trzymając ją za rękę.
- A jak coś pójdzie nie tak? To, co wtedy? – z niepokojem i drżeniem w głosie powiedziała Maja.
- Będzie dobrze… Zobaczysz… Jak tylko wyzdrowiejesz pojedziemy do Twoich dziadków.
- Obiecaj mi, że będziesz…
- Jestem tutaj cały czas…
Po dwóch godzinach Mai udało się zasnąć. Adam wyszedł na chwilę na świeże powietrze. Po drodze spotkał lekarza.
- Ooo… tu pan jest… - powiedział lekarz – właśnie pana szukałem.
- Tak…?
- Chodzi o pańską żonę.
- Coś nie tak doktorze?
- Hmm… - powiedział doktor pod nosem i spuścił na chwilę wzrok z Adama.
- Doktorze… - z podejrzliwością w głosie wykrztusił Adam.
- A tak… co ja miałem rzec… Z pańską żoną wszystko dobrze… Musi teraz dużo odpoczywać i potrzebuje wsparcia…
- Tak, wiem. Będę się nią opiekować. – zapewnił doktora Adam.
- Muszę iść na salę. Pacjenci na mnie czekają. Do widzenia. – uścisnął rękę Adama i odszedł.
- Do widzenia. - powiedział Adam i wrócił do Mai.
- Kochanie… już jestem. Musiałem wyjść na chwilę odetchnąć świeżym powietrzem. Strasznie nie lubię szpitali.
- Wiem. - uśmiechnęła się Maja. – Usiądź przy mnie, proszę. Wiesz kiedy mnie wreszcie stąd wypiszą, mówili Ci coś?
- Nie wiem kiedy. Nic nie mówili ale rozmawiałem z lekarzem i jest dobrze. Wracasz do zdrowia.
- Adam…
- Tak… ?
- Pocałuj mnie, proszę…

* * *

Po przerwie pół rocznej Maja całkowicie wróciła do zdrowia. Nabrała optymizmu i cierpliwości. Była bardziej wytrwała we wszystkim, co robiła. Nosiła pod swoim sercem nowe życie…
Adam jak zawsze pomagał jej we wszystkim. Był dla niej dobrym i kochającym mężem. Cudowna sielanka, której nic nie było w stanie zakłócić. Oboje przetrwali chorobę Mai, oboje szli dalej przez życie… i spodziewali się dziecka. Była to cudowna nowina nie tylko dla dziadków. Adam w życiu zawodowym odniósł sukces. Dostał awans i podwyżkę. Bardzo chciał zapewnić swojemu dziecku o wiele lepszy start życiowy niż sam go miał. Maja od swoich rodziców dostała nowe mieszkanie i trochę pieniędzy.


Miesiąc przed rozwiązaniem.

Adam siedział przy kominku i czytał książkę, wtedy Maja weszła do salonu.
- Chcesz? – zapytała podając mu kubek z gorącą czekoladą.
- Tak. Skąd wiedziałaś, że mam ochotę na czekoladę?
- Po prostu. - Maja z uśmiechem wzruszyła ramionami. – Pamiętasz tę kawiarenkę na rogu? Tam piliśmy taką czekoladę…
- Tak. Pamiętam. Strasznie dawno to było.
- Nie przesadzaj… Nie tak dawno Skarbie.
- Maju… chciałabyś tam pójść?
- Hmm… - zamyśliła się Maja…
Adam postawił kubek z czekoladą na stoliku i usiadł obok Mai przytulając ją do siebie.
- Chciałabym… - odpowiedziała.
- Więc chodźmy…
Siedzieli w kawiarni pijąc gorącą czekoladę i jedząc makowe ciasteczka. Spędzili tam dobrą godzinę. Rozmawiali o swoim pierwszym spotkaniu, o pierwszym pocałunku…
Patrzyli w przeszłość z błogą świadomością, że przeżyli tak piękne chwile. Chwile, które spędzili razem.
Jedynie upływ czasu pozostawił na ich twarzach delikatnie zarysowane zmarszczki. Uśmiech i szczęście pozostały bez zmian.
- A jak damy na imię naszemu dziecku ? – zapytała Maja przerywając ciszę.
- Hmm… jeśli urodzi się dziewczynka to będzie miała na imię Karolina, a jeśli chłopiec to może Maciek co Ty na to?
- Karolina… podoba mi się... A dla chłopca… czekaj… może Filip?
- Podoba mi się. Niech będzie Filip. Kochanie… wracamy już ? Chciałbym odpocząć. – zapytał Adam.
- Dobrze Adasiu.


Poniedziałek.

Adam jak zawsze rano wyszedł do pracy około godziny 7.30. Maja obudziła się godzinę później i przeczytała kartkę, która leżała na poduszce obok.
Wrócę dzisiaj godzinę później. Całuję. Twój Adaś.

Maja przeczytała wiadomość i wstała z łóżka, żeby zrobić sobie śniadanie. Około godziny 10. dzwoniła jej mama.
- Halo? Mama? Cześć! Jak się czuję? Dobrze. Poród coraz bliżej. O nic się nie martw Adam jest przy mnie. Teraz? Nie… teraz jest w pracy, ale bardzo mnie wspiera i pomaga we wszystkim. Jest dobrze. Co? Chcesz przyjechać? Kiedy? We czwartek? Ok. A jak tata? Pytał o mnie i też się martwi? Pozdrów go proszę. Kocham Cię mamo. Do zobaczenia w czwartek. Pa.
Około godziny 12.30 znowu zadzwonił telefon.
- Ciekawe kto tym razem. – powiedziała Maja.
- Słucham? Tak, przy telefonie. Co? Ale gdzie? Jak? Nie rozumiem… O Boże… - Maja upuściła słuchawkę i zemdlała.
Po dłuższej chwili leżenia na podłodze odzyskała świadomość. Zadzwoniła do rodziców i prosiła ich o natychmiastowy przyjazd. Ciężko było jej powiedzieć co się stało. Dopiero gdy matka dziewczyny zapytała kiedy Adam wróci z pracy Maja odpowiedziała, że nigdy.
- Co Ty mówisz dziecko? Jak to nigdy?
- Mamo… on miał… nie wiedziałam, że ma… Nigdy mi nie mówił. To stało się nagle. Był w pracy i… - Maja mówiła przez łzy. – i… zemdlał. Nie wiem, może ukrywał to przede mną. Mamo…
- Już dobrze. Uspokój się, proszę. – powiedziała Zofia przytulając czule córkę.
- Właśnie nic nie jest dobrze! – z gniewem i łzami w oczach wykrzyczała Maja.
- Kochanie… nie płacz. To zaszkodzi dziecku.
- Tato… pojedziesz tam?
- Tak. I obiecuję, że wrócę jak najszybciej.
Maja była roztrzęsiona. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Dobrze, że był z nią ktoś. Ktoś bliski w kim miała oparcie. Po rozmowie z matką Mai udało się zasnąć.
- Co mówili? Czego się dowiedziałeś? – zapytała Zofia.
- To było nagle. Podobno rozbolała go głowa. Upadł, zemdlał. Jego kolega mówił mi, że tego dnia poszedł kupić kwiaty. Herbaciane róże. Był tam liścik. Leżały na biurku. Przyniosłem je. W szpitalu powiedzieli mi, że miał guza. Nie mogli go już uratować…
- O Boże… Biedny chłopak.
- Gdzie jest Maja?
- Dopiero zasnęła. Niech śpi. Musi odpocząć. Bardzo to przeżyła.
- Gdzie położyć te róże? – zapytał ojciec Mai.
- Wiesz… wydaję mi się, że po przebudzeniu Maja ucieszyłaby się na ich widok ale w takiej sytuacji, nie wiem czy sprawi jej to radość.
- Mam… wyrzucić?
- Pokaż. Mówiłeś o liściku.
- Tak jest. Tutaj. Masz. – podał Zofii małą, białą karteczkę papieru.

Cztery róże dla Ciebie. Za każdy rok szczęścia i miłości. Cztery róże i kilkanaście płatków za każdą godzinę, minutę i sekundę spędzoną z Tobą. Kolor herbaciany wyraża mój szacunek do Ciebie. Piątą różę – czerwoną dostaniesz na kolacji. Kocham Cię Maju.
Na zawsze i na wieczność Twój Adam.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...