Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 43
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

No nic, Tango w swej niezmierzonej mądrości wyjaśnił, że

"protoplasta jest najstarszym protoplastą (antenatem), ponieważ urodził się najwcześniej"

Czuje się głupszy niż byłem. Są jeszcze jakieś propozycje?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ja Ci pomogę... :)
to ma coś wspólnego ze stopniowaniem przymiotnika 'równy',
jeśli będziesz w stanie uchwycić ideę takiego stopniowania, to 'cała reszta to betka' [wszak -nie ma takiej rury na świecie, której nie można odetkać] ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ja Ci pomogę... :)
to ma coś wspólnego ze stopniowaniem przymiotnika 'równy',
jeśli będziesz w stanie uchwycić ideę takiego stopniowania, to 'cała reszta to betka' [wszak -nie ma takiej rury na świecie, której nie można odetkać] ;)

To może tak:

"dziadek jest najstarszym dziadkiem bo urodził się najwcześniej"
analogicznie:
"wnuczka jest najmłodszą wnuczką, bo urodziła się najpóźniej"

coś mi ta równia pochyle wychodzi :(
Opublikowano

Prawdziwa łamigłówka :)

Mam problem ze zrozumieniem tego zdania:

"Protoplasta jest najstarszym antenatem, ponieważ urodził się najwcześniej."

może ktoś mi pomoże je zrozumieć?




Dnia: Dzisiaj 22:21:23, napisał(a): M. Krzywak
Komentarzy: 14895

Zatem, Krzywak, po kolei. Siadasz przed komputerm, otwierasz browar i upijasz z niego niewiele, bo przecież masz korzystać z wikipedii. Jak już tam jesteś, to w googlach piszesz "protoplasta" i tam zobaczysz to zdanie, które Ci przekopiowałam:"Protoplasta jest najstarszym antenatem, ponieważ urodził się najwcześniej." Wyjaśnić jeszcze, jak "rozbroić" minę "antenat"? Dokładnie tak samo... teraz możesz już wypić cały browar. Krzywak, Ty się sam pogrążasz takim nierozumieniem sprawy. Protoplasta może być najstarszym żyjącym członkiem rodziny(teoretycznie) a jak umrze nazywa się antenat.
Jak coś Ci nie pasuje, to musisz wikę podać do sądu, za powyższy wydruk(w tych sprawach jesteś dobry... hehe)
albo zbanuj szefa wiki, w tym jesteś jeszcze lepszy... haha

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tak to jest ślepo wierzyć internetowi.
A, Graczyk, jak już coś kopiujesz, to przynajmniej wiedz co.

A swoją drogą - co za papka w tym internecie - wikipedia i wiersze Jadwigi Graczyk, brrr....
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ja Ci pomogę... :)
to ma coś wspólnego ze stopniowaniem przymiotnika 'równy',
jeśli będziesz w stanie uchwycić ideę takiego stopniowania, to 'cała reszta to betka' [wszak -nie ma takiej rury na świecie, której nie można odetkać] ;)

To może tak:

"dziadek jest najstarszym dziadkiem bo urodził się najwcześniej"
analogicznie:
"wnuczka jest najmłodszą wnuczką, bo urodziła się najpóźniej"

coś mi ta równia pochyle wychodzi :(
to jest filozofowanie, żeby nie szukać daleko - w stylu naszego imć magistra R,
brzmi zawile, ale trąci idiotyzmem, szkoda czasu na wgłębianie
:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To może tak:

"dziadek jest najstarszym dziadkiem bo urodził się najwcześniej"
analogicznie:
"wnuczka jest najmłodszą wnuczką, bo urodziła się najpóźniej"

coś mi ta równia pochyle wychodzi :(
to jest filozofowanie, żeby nie szukać daleko - w stylu naszego imć magistra R,
brzmi zawile, ale trąci idiotyzmem, szkoda czasu na wgłębianie
:)

No tak, to coś z cyklu: ludzie wiersze piszą...
Aczkolwiek i tak chętnie bym to jakoś przełożył na ludzki, bo już od rana ogarniam problem tego "protoplasty/protoplastki" rodu.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


to jest filozofowanie, żeby nie szukać daleko - w stylu naszego imć magistra R,
brzmi zawile, ale trąci idiotyzmem, szkoda czasu na wgłębianie
:)

No tak, to coś z cyklu: ludzie wiersze piszą...
Aczkolwiek i tak chętnie bym to jakoś przełożył na ludzki, bo już od rana ogarniam problem tego "protoplasty/protoplastki" rodu.
zacznij problem plastować od genesis - Adam i pochodne jego jabłka ;),
eh... zazdroszczę wakacjonowiczom....

:)
Opublikowano

No tak, to coś z cyklu: ludzie wiersze piszą...
Aczkolwiek i tak chętnie bym to jakoś przełożył na ludzki, bo już od rana ogarniam problem tego "protoplasty/protoplastki" rodu.




Dnia: Dzisiaj 23:06:08, napisał(a): M. Krzywak
Komentarzy: 14907



Szkoda mi Ciebie, że nie ogarniasz tematu. My tu już dawno wszyscy wiemy o co biega, ale nie martw się, jutro jest też dzień... niektórzy potrzebują trochę więcej czasu... hehe

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No tak, to coś z cyklu: ludzie wiersze piszą...
Aczkolwiek i tak chętnie bym to jakoś przełożył na ludzki, bo już od rana ogarniam problem tego "protoplasty/protoplastki" rodu.
zacznij problem plastować od genesis - Adam i pochodne jego jabłka ;),
eh... zazdroszczę wakacjonowiczom....

:)

No nie kwestia wakacji - otóż w trakcie lektury "Kobiety w Biblii" Bożeny Adamiak natknąłem się na wątek żony Lota, której córki zostały nazwane "protoplastkami Jezusa". I teraz nie za bardzo wiem, kto ma racje, czy dr hab Bożena Adamiak czy Jadwiga Graczyk, która twierdzi, że słowo "protoplastki" całkowicie nie istnieje opierając się na wikipedii.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


zacznij problem plastować od genesis - Adam i pochodne jego jabłka ;),
eh... zazdroszczę wakacjonowiczom....

:)

No nie kwestia wakacji - otóż w trakcie lektury "Kobiety w Biblii" Bożeny Adamiak natknąłem się na wątek żony Lota, której córki zostały nazwane "protoplastkami Jezusa". I teraz nie za bardzo wiem, kto ma racje, czy dr hab Bożena Adamiak czy Jadwiga Graczyk, która twierdzi, że słowo "protoplastki" całkowicie nie istnieje opierając się na wikipedii.
Krzywak, ja Cię zabiję... jak mi buk miły...;)
robota mi stygnie, a wakacji żem se nie udzieliła [jestem bezwzględnym pracodawcą]
logika blondynki podpowiada mi, że protoplastą Dżezusa był dipol - Adam i 'jabłko' Adama [a dalej... jak tam kto woli - może szukać antenopochodnych, stopniując 'równiejszość' ;)
Opublikowano

Moim skromnym zdaniem (aczkolwiek nie jestem ekspertem)
Protoplasta to osoba, która założyła ród.
Antenat to przodek.
Protoplast jest jednocześnie antenatem.
Skoro już jesteśmy przy Bibli najproścej jest to wytłumaczyć na przykładzie tego dzieła.
Protoplastą ludzi był Adam, jednocześnie jest to przodek wszystkich pozostałych ludzi (czyli dla wszystkich jest antenatem) jego potomkowie już nie byli załozycielami ludzkości.

Średniowiecznie patrząc to protoplastą dynastii Jagiellonów był Władysław Jagiełło (założyciel dynastii) i od niego licząc, był to pierwszy przodek w tej dynastii. Bo od niego zaczyna się liczyć dynastię Jagiellonów. Mówiąc o jego przodkach już nie mamy na myśli tej dynastii. Tak więc za pierwszego antenata w tej dynastii uważamy właśnie Władysława Jagiełłę, czyli protoplastę.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...