Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Do czytania z towarzyszeniem muzyki.

( www.youtube.com/watch?v=tx6oawcsIkI& )



    Dziesięć lat minęło już od przyjazdu Chopina do Paryża i tyleż samo od upadku powstania. Były to jednak dla niego dwa zupełnie inne dziesięciolecia. „Dekada powstańcza” była zdecydowanie dużo krótsza. Każdego dnia zaczynała się od nowa i właściwie miała nigdy się nie skończyć. Dla Fryderyka myśl o powstaniu byłą wciąż żywa. Ani czas ani wiatr nie był w stanie uleczyć tej rany, która jątrzyła się w jego sercu dzień w dzień, w nocy zaś ze zdwojoną siłą. Chopin nie mógł znieść myśli, że Polska umiera i budzi się bez niego. Czuł jak bardzo jest samotna, mimo że broniło jej wówczas tak wielu, jak nigdy wcześniej, a zdaje się, że późnej też. Szczęśliwie, Fryderyk w swym cierpieniu nie był sam i być może tylko dlatego do końca pozostał przy zdrowych zmysłach. Wzdychała cała Emigracja. Wzdychała jednym oddechem. Fryderyk miał pod powiekami wszystkich żołnierzy listopadowych, a każdy z nich był jak ziarnko soli. Nie żyje się wygodnie z solą pod powieką.
    I oto w jesienny złoty ranek maszeruje drogą polski żołnierz. Że on wojskowy – poznasz tylko po duszy, bo z wierzchu jest bardzo mizerny, odzienie zaś jako ostatnie z żołnierskim kojarzyć się może. Na jego twarzy maluje się okrutne zmęczenie, takie, którego sen nie jest w stanie zmazać. Choć jest zupełnie młody, twarz ma naznaczoną cierpieniem jak niejeden stary oficer. Nie ma
w nim blasku. Nie ma żołnierskiej dumy i dziarskości. Ten młodzieniec maszeruje ciężko strapiony, ale zawzięty, by mimo wszystko swój smutek pokonać.
    Dzień ledwie wstaje, właśnie świta. W lesie panuje zupełna cisza. Słychać tylko rytmiczne, ciężkie, żelazne kroki. Ścieżka jest szeroka, piaszczysta, po obu jej stronach rozciąga się gęsty las. Wyniosłe, smukłe drzewa powoli budzą się ze snu. Nieśmiało śpiewają, szeleszczą i szumią, jakby modlące się kobiety. Ptaki jeszcze śpią.
    O tej porze roku jest tu pięknie, liście płowieją, jesień przypala zielone trawy, a powietrze, szczególnie rankiem, jest rześkie i świeże. Żołnierz idzie ze spuszczoną głową i cichutko, najpierw niemalże bezgłośnie, podśpiewuje tę jedyną pieśń, tak bliską sercu każdego żołnierza – podśpiewuje „Litwinkę”. Słońce cicho wzeszło nad horyzont, wilgoć wysycha. Piach już nie jest mokry i ciężki, staje się coraz jaśniejszy, już prawie biały. Poranek jest cudowny, a żołnierz w nim sam. Leniwe dotąd słońce nagle wychyliło się zza drzew i rzuciło swój promień na twarz młodzieńca, migając jak szalone. Ten zaś jedynie lekko zmrużył oczy i uśmiechnął się do niego jak do przyjaciela. Ledwie chwycił snop światła w palce, a ono już rozprysło się, zostawiając
w powietrzu złoty ślad.
    Tymczasem w lesie zbudziły się ptaki, owady i wrzos. Teraz ochoczo śpiewają
z żołnierzem... „wionął wiatr błogi na Lechitów ziemię...”. A jego, choć jest w pełni sił, wędrówka bardzo męczy. Dźwiga przecież wielkie doświadczenie, wielką odpowiedzialność, niesie krzyki rannych, niesie bitwę. Zapłakał cicho, lecz nie zatrzymał się, jedynie lekko zachwiał. Teraz ptaki śpiewały już jak oszalałe, a kwiaty pachniały tak mocno, że kręciło się w głowie. A żołnierz wciąż maszerował, nadal bez celu. Ale cieszyła go ta wędrówka. Wiedział, że jego obowiązkiem jest iść, więc szedł.
    Słońce zawisło mu tuż nad głową.
    I nagle, niewyraźnie, jakby wśród mgły dojrzał kres drogi. Zwycięskie As-dur brzmiało jeszcze. Na końcu ścieżki stał Profesor Muse.
    – Nie – wyszeptał – Polska nie zginęła.

Opublikowano

Wstawiam mój tekst po raz drugi, został usunięty z przyczyn raczej technicznych:)
Zamieszczam więc "zaległe" komentarze. Dziękuję.



to jakieś dobrogatunkowe opium dla mas, muszę przeczytać

Dnia: Dzisiaj 19:35:59, napisał(a): bazyl prost
Komentarzy: 2213

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Perykles@obywatel Odważne Dojrzałe Autentyczne wyrażenie Miłości. Dostrzegam w tym naturalne wyrażenie głębokiego wnętrza dojrzałego człowieka. Dzięki za wiersz
    • @huzarc ...i cierpieniem, podobno nasze pokolenie ma szczęście...  Pozdrawiam świątecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @KOBIETA Wiersz do zinterpretowania w czterech wymiarach a może i coś więcej :) Pozdrawiam. 
    • @Leszczym @Berenika97 Cieszę się, że mój dokument wierszowany przypadł wam do gustu.  Wielka historia na prowincji, działa na innych częstotliwościach :) Dziękuję, pozdrawiam. 
    • W Dniu Święta Niepodległości 11 Listopada warto przypomnieć wiersz Aleksandra Fredry: "Ojczyzna nasza."      OJCZYZNA NASZA Autor: ALEKSANDER FREDRO Na długich górach czarne świerki rosną, Z wiatrem północy szumią pieśń żałosną, A dołem, dołem, jak wzrok sięgnąć może, Złocistych kłosów kołysze się morze; Na morzu wyspy kwiecistej murawy I rozproszone, jak wędrowne nawy, Gdzieniegdzie domki bieleją z poddasza... To Polska!... Polska!... To Ojczyzna nasza!   Ciemne błękity mleczna droga dzieli, Ziemia spoczęła w zroszonej pościeli, Czasami tylko koń zarży na stepie Lub na jeziorze ptak skrzydłem zatrzepie, Czasami tylko spływa z gór jak struga Trąby juhasa nuta smętna, długa: Obudzą czujność i napaść odstrasza... To Polska!... Polska!... To Ojczyzna nasza!   Zima pokryła pola, lasy, skały, Nad strumieniami zawisły kryształy; Po srebrnych wstęgach przez białe doliny Suną się sanie, jak szare godziny; Liszka na słońcu czerni się z daleka, Gromada ptasząt pod strzechę ucieka, A dym w słup bije, w obłok się rozprasza... To Polska!... Polska!... To Ojczyzna nasza!   Dworek przy drodze, na słupach wystawa, Wrota otworem, na dziedzińcu trawa, Studnia z żurawiem, gołębnik przy stronie, Za gumnem w kwiecie bielą się jabłonie; Krzyczy na słotę paw w stercie schowany, A na lamusie klekocą bociany, Gospodarz wita, do domu zaprasza - To Polska!.. Polska!... To Ojczyzna nasza!   Gdzie jeszcze mężne nie wygasło plemię, Co za swych ojców wiarę, mowę. ziemię Ciągle nadstawia piersi, serca, głowy Na miecze wrogów, najeźdźców okowy, Co póki działać, walczyć nie przestanie, póki będzie, póki tylko stanie Jednego męża, jednego pałasza - To Polska!... Polska!... To Ojczyzna nasza.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...