Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

„Ja to Pierdole”

Dzień po Dniu, czas upływa,
Lipa będzie z tego chyba.

Nie dam rady Ja sam biedny,
Jutro będę już obłędny.

Nie wiem co tu począć mam,
Chyba pójdę drogą Sam.

Droga kręta, w dół prowadzi,
Czy mi dzisiaj ktoś poradzi?

Obietnice dziś złamałem,
Chociaż wcale nie kłamałem.

Kresu już napływa czas,
Jebnę się na drodze w las.

W lesie głucho, ciemno, cicho,
Czuję, idzie po mnie Licho.

W lesie sam poleżę dziś,
Jak samotny mały Miś.

Tu na dole zabaw brak,
Chyba piszę coś na wspak.

Morał z tego jest nie tęgi
Sam prosiłem się o męki.

Przez głupotę, mą wrodzoną,
Tracę życie z moją żoną.

Źle to życie jakoś idzie,
Ciągle błędy, wciąż na pizdzie.

Me wybory to porażka,
Bez pomocy mego ptaszka.

Trzeba zmienić coś już teraz,
Bo wyglądam jak obieras.

Mała szansa jest w tunelu,
Ujebana w tym kisielu.

Kisiel ten to suma wad,
Których u mnie nie jest brak.

Tunel długi jest i śniady,
Bez pomocy nie dam rady.

Wyjść Ja muszę z niego jakoś,
Wszystko to jest jedna Srakość.

Dzień po dniu czas upływa,
Do początku wracam chyba.

Ciągle mogę tak w około,
Choć nie będzie już wesoło.

Bo to dramat jest nie Fraszka!
Patrzę a tu Czysta! Flaszka!

To ratunek jest mój drogi,
Nie prowadzi do złej trwogi.

Wciąż ratuje mnie z opresji,
Koniec dość, starczy Sesji.

To przyjaciel jest prawdziwy,
To jest wódka, nie ma dziwy.

Słodka w smaku jest, jak zawsze,
Gardła wasze, zdrowie nasze.

Wypić można jej na masę,
Trzeba patrzeć na swą kasę.

Bo portfelik szybko chudnie,
Brak znów kasy jakoś cudnie.

To studenckie życie jest, nie Farsa,
Zostań Ninja, będzie klasa.

Chyżo, jurnie, żwawo będzie,
Kurwa piszę znów Orędzie.

„Ja pierdole”, tytuł ten,
Mówi wszystko Ja to wiem.

Brak jest sensu w wierszu tym,
To miał być Kurwa Hymn.

Wyszło z tego wielkie bagno,
On to wiedział i to dawno.

Ma wyrocznia, Maciej R.,
Siedzi obok, Hochsztapler.
Miglanc z niego jest nie tęgi,
Kawał Chuja, do potęgi.

Dość już słów o przyjacielu,
Choć nie miałem ich zbyt wielu.

Temat muszę znaleźć inny,
Aby nie był tak niewinny.

O wódeczce już pisałem,
I już tęsknie za jej ciałem.

Pety to jest dobra rzecz,
Zajebista na Good mecz.

Popalamy sobie czasem,
Biedne płuca kaszlą kwasem.

O nałogach starczy już,
Chociaż Trawka, niezły Kurz.

Daje w banie co nie miara,
Przy niej klęka każda wiara.

Mały skręcik fajne coś,
Patrz za okno. Idzie ktoś!

Weź se bucha stary Ziomie,
Przecież nikt się wnet nie dowie.

Po zjaraniu głód okropny,
Męczy ciało, Chuj stokrotny.

Me nałogi to nie problem,
Przecież mi nie grożą grobem.

Na tej przerwie znów fajeczka,
Przy tablicy ma dupeczka.

Piękna, jędrna skoczna wnet,
Chyba mi przyjebie w Łeb.

Idealna, cudna Dama,
Za to ze mnie kawał chama.

Nie ma co marudzić tak,
Kiedyś złapię ją. A Jak!

Kończąc tą poezje teraz,
Dobry Dzień wam życzę nieraz.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Tyle przecież jej zawdzięczamy, Poprzez liczne burzliwe wieki, Ostoją nam była naszej tożsamości,   W ciężkich chwilach dodawała nam otuchy, Gdy cierpiąc wciąż pod zaborami, Przodkowie nasi zachwyceni jej kartami, Wyszeptywali Bogu ciche swe modlitwy.   Gdy pod okrutną niemiecką okupacją, Czcić ojczystych dziejów zakazano, A pod strasznej śmierci groźbą, Szanse na edukację celowo przetrącono,   To właśnie nasza ojczysta historia, Kryjąc się w starych pożółkłych książkach, Do wyobraźni naszej szeptała, Rozniecając Nadzieję na zwycięstwa czas...   I zachwyceni ojczystymi dziejami, Szli w bój ciężki młodzi partyzanci, By dorównać bohaterom sławnym, Znanym z swych dziadów opowieści.   I nadludzko odważni polscy lotnicy Broniąc Londynu pod niebem Anglii, Przywodzili na myśl znane z obrazów i rycin Rozniecające wyobraźnię szarże husarii.   I na wszystkich frontach światowej wojny, Walczyli niezłomni przodkowie nasi, Przecierając bitewne swe szlaki, Zadawali ciężkie znienawidzonemu wrogowi straty.   A swym męstwem niezłomnym, Podziw całego świata budzili, Wierząc że w blasku zasłużonej chwały, Zapiszą się w naszej wdzięcznej pamięci…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Pseudohistoryków piórem niegodnym, Ni ranić Prawdy ostrzem tez kłamliwych, Wichrami pogardy miotanych.   Nie pozwólmy by z ogólnopolskich wystaw, Płynął oczerniający naszą historię przekaz, By w wielowiekowych uniwersytetów murach, Padały szkalujące Polskę słowa.   Nie pozwólmy bohaterom naszym, Przypisywać niesłusznych win, To o naszą wolność przecież walczyli, Nie szczędząc swego trudu i krwi.   Nie pozwólmy ofiar bezbronnych, Piętnem katów naznaczyć, By potomni kiedyś z nich drwili, Nie znając ich cierpień ni losów prawdziwych.   Przymusowo wcielanych do wrogich armii, Znając przeszłość przenigdy nie pozwólmy, Stawiać w jednym szeregu z zbrodniarzami, Którzy niegdyś świat w krwi topili.   Nie pozwólmy katów potomkom, Zajmować miejsca należnego ofiarom, By ulepione kłamstwa gliną Stawiali pomniki dawnym ciemiężycielom.   Bo choć ludzie nienawidzący polskości, W gąszczach kłamstw swych wszelakich, Sami gotowi się pogubić, Byle polskim bohaterom uszczknąć ich chwały,   My z ojczystej historii kart, Czynić nie pozwólmy urągowiska, By gdy oczy zamknie nam czas, I potomnym naszym drogowskazem była.   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…    Pośród rubasznych śmiechów i brzęku mamony, Ni kłamstw o naszej przeszłości szerzyć, W cieniu wielomilionowych transakcji biznesowych.   Nie pozwólmy by w niegodnej dłoni pióro, Kartek papieru bezradnie dotykając, O polskiej historii bezsilne kłamało, Nijak sprzeciwić się nie mogąc.   Nie pozwólmy by w polskich gmachach, Rozpleniły się o naszej historii kłamstwa, By przetrwały w wysokonakładowych publikacjach, Polskiej młodzieży latami mącąc w głowach…   Choć najchętniej prawdą by wzgardzili, By wyrzutów sumienia się wyzbyć, Wszyscy perfidnie chcący ją ukryć, Przed wielkimi tego świata umysłami,   Cynicznych pseudohistoryków wykrętami, Wybielaniem okrutnych zbrodniarzy, Nie zafałszują przenigdy prawdy Ci którzy by ją zamilczeć chcieli.   I nieśmiertelna prawda o Wołyniu, Przebije się pośród medialnego zgiełku, Dotrze do ludzi milionów, Mimo zafałszowań, szykan, zakazów.   Gdy haniebnych przemilczeń i półprawd, Istny sypie się grad, A skandaliczne padają wciąż słowa Milczeć nie godzi się nam.   Przeto straszliwą o Wołyniu prawdę, Nie oglądając się na cenę Odważnie wszyscy weźmy w obronę Głosząc ją z czystym sumieniem…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…  Prawdy historycznej ofiarnie brońmy, Czci i szacunku do bohaterów naszych, Przenigdy wydrzeć sobie nie pozwólmy.   Przeto strzeżmy wiernie ich pamięci, Na ich grobach składając kwiaty, Nigdy nikomu nie pozwalając ich oczernić, Na łamach książek, portali czy prasy…   Nie pozwólmy by upojony nowoczesnością świat, Zapomniał o hitlerowskich okrucieństwach i zbrodniach, By bezsprzeczna niemieckiego narodu wina, W wątpliwość była dziś poddawana.   Pamięci o zgładzonych w lesie katyńskim, Mimo wciąż żywej komunistycznej propagandy, Na całym świecie niestrudzenie brońmy, W toku burzliwych dyskusji, polemik.   O bestialsko na Wołyniu pomordowanych, Strzeżmy tej strasznej bolesnej prawdy, O tamtym krzyku ofiar bezbronnych, O niewysłowionym cierpieniu maleńkich dzieci.   Walecznych ułanów porośniętych mchem mogił,  Strzeżmy blaskiem zniczy płomieni, Pamięci o polskich partyzantach niezłomnych, Strzeżmy barwnych wierszy strofami,   Bo czasem prosty tylko wiersz, Bywa jak dzierżony pewnie oręż, Błyszczący sztylet czy obosieczny miecz, Zimny w gorącej dłoni pistolet…   Ten zaś mój skromny wiersz, Dla Historii będąc uniżonym hołdem, Zarazem drobnym sprzeciwu jest aktem, Przeciwko pladze wszelakich jej fałszerstw…                        
    • ładnie   chłodne spojrzenia poranków pochmurne deszczowe dni a przecież nie raz się trafi że słońce kasztan da mi   na krzakach żółci się pigwa pod drzewem niejeden grzyb nad nami czerwień jarzębin wiatr z liśćmi rozpoczął gry ...
    • @Somalija stałaś tam, stojąc w słońcu. a wiatr rozwiewał ci włosy. to było wtedy, kiedy o wieczorze liliowe zapalały si,e obłoki, w którymś lipcowym dniu gorącego lata, w którejś znojnej godzinie podwieczornego skwaru...
    • @Nata_Kruk

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       A ja Ciebie i Twoje komentarze :)
    • głody ciebie tworzą omamy lśnienia podbite hormonami  puste przebiegi  złe noce alkoholicznej zorzy    poprzez łzy  widzę niewiele  dłońmi mogą sięgnąć jedynie  już wilgotniej małej  i rozlewać zimne orgazmy    noszę smutne ciało  przeniknięte tęsknotą  z pragnienia zatracam     siebie           
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...