Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ktoś słońcem na dachu manewruje, jego ciepłe powietrze na palcach pleców mi rozkładając,

inni nieliczni z teczkami w garści gdzieś w ospowaty świat wynaturzeń pędzą, metro pełne towarzystwa rozmaitego jak we mgle, myśli i oczy rozbiegane perony czujnie lustrują,

gdzieś obok mocno opalony gość gazetą zwiniętą w rulon muchy od piwa odgania,

świat blasków, cieni, półcieni, słońca i goryczy, słów prostych i kłamstw oczywistych, gdzie honor wisi na haku w samym głębokim końcu garderoby zagrzebany,

zabierz deskę nabitą gwoździami z mojego karku – to boli,

oddaj roztropność z niebieskich oczu,

wymyślaj, gdy ktoś bliskiego oszustwem częstuje, uśmiechem błogim go przy tym racząc,
świat widzę przez podrapane lustro przepuszczony, gonitwa myśli w bałaganie istnienia gdzieś znika, jakaś kobieta z bazaru głosem podniesionym pomstuje bezgłośnie,
co się dzieje ?
gdzie jestem? z kim byłem? w głowie ciarki na szaro-białawej powłoce teatru życia gonitwę rozpoczynają,
książę z bajki, bogacz w trampkach, zegarek od vacherona, psy biegają poszczekując radosne frazy życia i w uniesieniu, oczami mi to mówią,

jedzenie? nieważne, zjem jutro i awanturę robią bo kotlet o kilka stopni za chłodny i żonę ktoś wali w pysk, jakiś prostak w życia bydlęcej samoobronie, tfu do diabła, czy tutaj ktoś mieszka?

od kiedy pana nie było? nie wiem, ale zaraz, zaraz, już pamiętam, kiedy ta starsza, miło się uśmiechająca pani polityczna alimenty mi odebrała,

to pani sama z dziećmi? być może, ale lepiej zobaczyć moje życie tylko raz, na jedno zamrożone, apokaliptyczne mgnienie oka, a później już w głowie, gestami wśród plazmowych wypełnień gwiazd, milczeć,

pies wieczorem wyje,

co ci jest malutki?  jestem tutaj przy tobie, uspokój się, cichnie, ogonem lekko zamacha, gwiazdom w ich pyski zajrzy spojrzeniem i już uspokojony do nogi się tuli,

a ty skąd tutaj, lekcję odrobiłaś? nie? tata pobił mamę! o boże, justynko nie płacz, chodź do mnie, zamknij się w domu, ja pójdę do nich porozmawiać, ale wujku po co bierzesz pistolet, cicho justynko, cicho,

i świat wiruje, jacyś ludzie w mundurach, duszy przyjaznej nigdzie wokół mnie nie widać, to pan to zrobił, nie, nie, nie ja, te strupy krwi, to od gwoździ, a ta cera, to ślad po kuli,

kim ty człowieku jesteś?

gdzie omamiony bogactwem pędzisz?

stań przy tym drzewie, ten pomnik tu, przeczytaj  „panu bogu na wieczną pamiątkę” , i co, co mu dajesz, siebie, gdy z okien metra dziwki łapczywie gwałcisz, gdy własne dziecko kablem walisz, gdy na sąsiada donosisz?

ruda pielęgniarka tabletki w kieliszku rozdaje, tabletki spokoju jak mówi,
biorę z uśmiechem i częstuję najbliżej mnie siedzącego chudzielca, odmawia smutno, to poeta co własną matkę w narkotykowej fantazji nożem w brzuch poczęstował, dalej aferzysta jakiś, ale ten spode łba bystrym okiem na nas patrzy,

a rano, gdy nas budzą, dosypiamy jeszcze na marmurowych parapetach wielkich okien, 
jakiś inny w wojskowych spodniach coś do kontaktu elektrycznego mówi, gestykuluje, o czymś go przekonuje, przymilnie się uśmiecha i w końcu pilnie słucha,

nieco później, facet w białym kitlu i dziwna rozmowa, pan może stąd wyjść,  ale skąd nie chcę protestuję,  pan musi stąd wyjść,  nie, nie nigdzie nie pójdę mam tu swoje rzeczy,    jakie rzeczy,    część mojego życia jest tutaj, człowieku jesteś wolny,   ale panie doktorze, co pan mówi, zawsze jestem wolny i nie odejdę stąd nigdy,

drze się na mnie potwornie, dwóch pielęgniarzy mnie wyprowadza, rzeczy w ręcznik zawinięte do ręki mi kładą i wyrzucają jak psa za bramę,   walę w furtę jak oszalały aż jeden z nich otwiera i krzyczy żebym wypierdalał bo mnie zamknie,  zamknij, zamknij, zamknij mnie kochany,

jezu co robić, gdzie mam iść, śpię po blokach, łapią mnie i zawożą do domu,
psy biedne w szalonej ekstazie, zapomniałem nieszczęsny o nich, tarzam się z nimi po trawie, policjanci się śmieją, idiota jakiś i odjeżdżają, leżę do wieczora, justynka przynosi mi obiad, cieszę się bardzo, że ją widzę i nagle jakiś facet z jej podwórka ją woła, pytam kto to jest,  mój nowy tatuś mówi,

zasypiam na trawie, rosa budzi mnie rano swoją oblepiającą wilgocią, ptaki śpiewają radośnie, ja całkiem mokry i zmarznięty na czworaka idę do swojego pustego domu.

Opublikowano

Czy to jest poezja czy proza - nie wiem. Ale rozumiem i czuję boleśnie ten potok myśli, nie chcę tylko wiedzieć skąd było natchnienie...
Podziwiam spójność (sensu i nastroju) i zakończenie przy tym rozmiarze , nie zgaduję skąd i po co pierwsze 4 wersy - dla mnie nic nie wnoszą do refleksji nad resztą tekstu a tak trochę trącą banałem. Pozdrawiam

Opublikowano

Pielgrzymie,
właśnie wróciłem po paru dniach
pobytu na wsi,
więc umysłowo jestem zdziczały,
oczywiście, że usuwam te 4 wersy,
tak mi się wprasowały z innego wiersza,
bardzo dziękuje,
pozdrawiam,
jacek.

Opublikowano

Pobyt na wsi dużo rozjaśnia, rozświeża, tak... dla mnie mieszczucha to jak wycieczka na inną planetę zamieszkaną przez protoplastów, których geny mutowały trochę w innym kierunku. Ale uwielbiam te chwile oddechu i wieś naszą piękną cenię bardzo, bo też wracam chwilowo odmieniony.
Pozdrawiam i cieszę się, że komentarz był użyteczny.

Opublikowano

Eunicee,
to mnie jest brak słów, że Ty tutaj, miłe słowa
do mnie, neurotyka zagubionego,
bardzo dziękuje,
wiosennych kwiatuszków Ci nazbieram,
jacek

Opublikowano

Dorotko,
no tak, nie jest to pozytywny tekst,
czasem mnie dopada taki smutek,
i okrutność życia jakby to mnie coś złego...
jest taki szpital w Branicach,
marmurowe parapety, szerokie, pod nimi kaloryfery,
klamek w drzwiach nie ma, ale za to czasami
przypinają pasami do łóżka,
pewien żołnierz rozgorączkowany już po południu
biegał od sali do sali wołając:
pakować broń, plecaki, spadochrony,
zapinać pasy, sprzączki,
w nocy lecimy,
wieczorem już go przypięli skórzanymi pasami do
żelaznego łóżka,
a różne takie,

Dorotko,
dobrze, że jesteś, wiesz?
tak w ogóle!!!

i przesyłam Ci zapach kwitnących śliw,
jacek.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jacku, tekst poruszył, ale ...także zazdroszczę Ci tej "samotni w lesie" :)
nie dziwię się, że ...potem umiesz "wylać" serce,
w ciszy słyszy się lepiej i więcej
:):)
serdecznie i ciepło -
Krysia
Opublikowano

Krysiu,
moja samotnia,
dwa psy, rybki w sadzawce,
sarny, zające, lisy, miliardy /?/ ptaszków,
cisza,
jest fajnie,
dziękuje Krysiu bardzo za słowa
miłe i ciepłe - takie Twoje,
milutko pozdrawiam,
jacek.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Jacuś, ja sie szybko pesze,
ale mów, mów i śpiewaj,
jak trubadur, albo minnesinger
to się i w tobie zauroczę
i jeszcze pięknie zakwitnę

dzięki pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Na pierwszy rzut oka ma to być coś sonetopodobnego. Ale popłynęłaś po tym jeziorze... w szuwary, Środki artystyczne zostały dobrze dobrane. obrazy są plastyczne, żyjące, z łatwością poddają się wizualizacji. Tymczasem forma sprawia wrażenie bardzo nieudolnie skleconego pancerza, w którym wiersz się dusi i dogorywa, a to przez nienaturalne inwersje, a to przez brak rytmu, a to przez pokracznie poprzekręcaną gramatykę. W ten sposób od razu pokazujesz czytelnikowi wszystkie słabe miejsca, gdzie nie umiałaś sobie do końca poradzić z językowym budulcem. Niech będzie to zwykły, wolny wiersz, który uwolnisz z tego stylistycznego żelastwa, a jeśli koniecznie upierasz się przy sonetach, to trzeba więcej treningu, bo tu już 'intuicyjnie' się nie da.
    • Kluczowe pytanie - co to znaczy 'lirycznieć'?  Życie staje się poezją, to oczywiście wynika samo z siebie, ale interpretacja utworu musi wyjść poza zwykłe ubarwianie, upiększanie. Wpisanie wspólnie przeżywanego czasu w wiersz zdefiniowany jako określona struktura, ma charakter o wiele bardziej brzemienny w skutki. Liryka jest przede wszystkim poszukiwaniem formy dla emocji, a jakie to ma konsekwencje dla bohaterów lirycznych? Jeśli ich doświadczenia zostaną przeniesione w rzeczywistość metafor, wówczas okaże się, że współdzielenie codzienności jest zarazem tworzeniem jej tak, jak poeta tworzy swoje dzieło - budowaniem sensu (życia) poprzez indywidualizację tego, co ogólne i nieokreślone. Np. we fragmencie ze sklepem - wszyscy tam robią zakupy, ale dla bohaterów nie jest to zwykłe wyjście do sklepu, bo liryka tak manipuluje percepcją, aby mieli poczucie, że chodzi o coś zupełnie innego. Realność staje się umowna,  jej poszczególne elementy mają być tylko nośnikami czegoś, co istnieje jedynie w świadomości i  osób mówiących w wierszu. Upraszczając - lirycznieć to budować rzeczywistość i kod, który ją na nowo zdefiniuje (niekoniecznie werbalny), zgodnie z tym, jak w niej chcą funkcjonować bohaterowie wiersza, czy jak to sobie - wspólnie - wyobrażają.
    • Zastanawiająca przypowieść, w której prosta obserwacja przechodzi w trafną ekstrapolację. Gwarowa 'śleboda' dodaje wierszowi ciekawego smaku.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Porażająco głęboka refleksja na tle nieistotnej reszty.   Ale dam lajka, bo moc tej cząstki rekompensuje wszystko inne.
    • Przypomniał mi się Ebenezer Scrooge, a raczej wizja jego przyszłości przedstawiona podczas spotkania z trzecim duchem. Z tą różnicą, że wiersz na rozdrożu patrzy raczej w tę ciemną opcję. Samobójstwo? 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...