Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Zaistniała tu pomyłka
bo to nie jest taka zsyłka
gdzie są urokliwe gaje,
spokój, cisza i lokaje.

W tej, o której była mowa
mróz, głód, fetor i morowa
jest a raczej wtedy była
ta zaraza co zabiła

tych zesłańców (czoła chylę),
którzy w dole lub mogile
od ojczyzny swej z daleka
leżą a rodzina czeka …


pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Bo akurat dziś dzień taki
ale mińmy tamte szlaki
bo historia się nie zmienia
a pamięcią są wspomnienia

i choć pamięć ciągle żywa
lecz się jej nie nadużywa,
wróćmy zatem do tematu
i poświęćmy strofy latu

by na fali, tej na morzu,
w Kołobrzegu lub Niechorzu
pławić się jak choćby foki
albo z innych zrywać boki.

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Bo akurat dziś dzień taki
ale mińmy tamte szlaki
bo historia się nie zmienia
a pamięcią są wspomnienia

i choć pamięć ciągle żywa
lecz się jej nie nadużywa,
wróćmy zatem do tematu
i poświęćmy strofy latu

by na fali, tej na morzu,
w Kołobrzegu lub Niechorzu
pławić się jak choćby foki
albo z innych zrywać boki.

pozdrawiam


boków Henio nie zrywaj
co najwyżej dla komedii
tak z lekka się pośmiej

raczej poezję pisz wiernie
przytocz gorąc wspomnień
w depozyt oddając jej łuk

tak będzie bezpiecznie
bez lęku i radośnie
a serduszko rozgrzejesz
cieplutko i miłośnie

nutki w uszkach będą grały
szpargały wyjdą z szuflady
zaś wnętrza te wypełnią
tylko niektóre stare
i nowe :))) przebłyski


pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Niebiański baran
(na nieboskłonie)
sercem do owcy
niezmiennie płonie

walę więc z mostu
- słuchaj dzieweczko
chcesz wirtualną
być mi owieczką?

Niech więc określi
się Fly Elika
czy chce z zodiaku
barana – tryka,

który i dzisiaj
jak i za młodu
zawsze gotowy
jest do rozpłodu.


pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Niebiański baran
(na nieboskłonie)
sercem do owcy
niezmiennie płonie

walę więc z mostu
- słuchaj dzieweczko
chcesz wirtualną
być mi owieczką?

Niech więc określi
się Fly Elika
czy chce z zodiaku
barana – tryka,

który i dzisiaj
jak i za młodu
zawsze gotowy
jest do rozpłodu.


pozdrawiam


Z odpowiedzią pozwolisz
że jeszcze chwilkę się wstrzymam
bo mogę i chcę zostać ci tą owieczką
tylko ty mi powiedz baranie najpierw
ile masz zamiar napłodzić owieczek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Z definicji wręcz wynika,
że zajęciem rozpłodnika
(proszę więc się nie obrażać)
jest pomnażać i pomnażać

z tego wniosek, że w zagrodzie
wbrew utartej nowo modzie
mych potomków jest bez liku
jak kurzęcych jaj w kurniku

tak, że nawet matematyk
który weźmie w rękę patyk
wnet wyliczy Ci na glebie
- tyle, ile gwiazd na niebie!
Opublikowano

Przeczytałam, kto śpi - ten nie grzeszy,
a ja nie śpię tylko grzeszę ciekawością;
czytam, podglądam i się serdecznie śmieję!
Świetny wiersz a i pod wierszem - prześwietnie!
Serdeczne uściski
- od Izki

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Wszystkim się należą brawa
bo i śmiech i ta zabawa
zawsze dobrym jest wynikiem
kiedy autor z czytelnikiem

więź nawiąże i współpracą
innych, mniej aktywnych raczą
co się odzwierciedla skutkiem
- śmiech króluje ponad smutkiem


Serdeczne uściski czyli obłapienia
dla uroczej Izki od Jakowca Henia
Opublikowano

człek zawsze coś marzy i wmawia że może
że jutro to lepiej a dziś trochę gorzej
że brzuszek za duży i czegoś za mało
a jutro podwoi i pójdzie na całość

i będzie jak puszek turlał się po kwiatkach
a przychodzi lato i co znowu wpadka
bo piwo zbyt dobre i ćwiczyć się nie chce
pobiegać nie można za zimno i dreszcze

lecz plaża gorąca i szum morza kusi
i chce się rozebrać na piasku gdzieś usiąść
a brzuchol przeszkadza i nijak go schować
więc teraz do ćwiczeń miast tu bajerować

pozdrawiam Jacek

Opublikowano

Znaczy to tylko bajera
a ja już uwierzyłam
i nawet się cieśzyłam
że będę po omacku
zbijać brzuszek z paska
ależ ze mnie była
głupia owca - laska

serdecznie Jacku i Babo ciekawska :)))
powiedzcie coś Heniowi,
żeby siebie ani mnie nie wypuszczał :)))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Dobry bajer, proszę Pana
jest ojcem sukcesu,
tu podeprę się przykładem,
wchodzę do GeeSu

i od progu głośno wołam
– ludzie, wieś się pali,
rozsypała się kolejka
bo wszyscy jak stali

niczym wystrzeleni z procy
sini i pobladli
byle szybciej przez sklepowe
drzwi na dwór wypadali

ja zaś wtedy jak panisko
przy ladzie, o dziwo
bez problemu i kolejki
zakupiłem piwo.


Czarny humor bo na czarnym
papierze pisany
ale bajer przez białego
podstępnie sprzedany.


Serdecznie pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Cóż, jeżeli preferujesz
samotne pasanie
to wystarczy mi powiedzieć
- poszedł precz, baranie

a zapewniam Cię laseczko
że to wnet uczynię
i dam spokój oraz wolność
owieczce – dziewczynie.


pozdrawiam


być
samotnym to rzecz smutna
pasać się w jedynkę na łące
i to tak bez końca
więc
nikt niech nie zaprzecza
czy to baran czy owieczka
że w górach na halach
nawet te zwierzątka
są domowe i stadne
:)))

pozdrawiam
Opublikowano

Heniu, jestem
tylko chwilkę
iluż gości tu u Ciebie!
ot! kochają Cię kobity!
wart miłości
ten nasz Henio
i uśmiechów
i czułości!
zostań
to ja pędzę tam
do Ciebie.
port i plażę
mi pokażesz
ukryjemy w mokrym
piasku naszą
przyjaźń
i wyrośnie wprost
do słońca
taka tkliwa i gorąca
aż zamieni się niebawem

w to co chcesz
:*

buziak, Heniu!
idę...postać :((
:D

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Cóż, jeżeli preferujesz
samotne pasanie
to wystarczy mi powiedzieć
- poszedł precz, baranie

a zapewniam Cię laseczko
że to wnet uczynię
i dam spokój oraz wolność
owieczce – dziewczynie.


pozdrawiam


być
samotnym to rzecz smutna
pasać się w jedynkę na łące
i to tak bez końca
więc
nikt niech nie zaprzecza
czy to baran czy owieczka
że w górach na halach
nawet te zwierzątka
są domowe i stadne
:)))

pozdrawiam


Przyznam rację lecz i w stadzie
bywa ktoś samotny,
który z dala od ogółu
smutny i markotny

z własnej woli lub przez innych
jest ignorowany
bez różnicy czy to ludzie
owce czy barany

stąd jest może powiedzenie
- oto czarna owca,
tylko proszę by za przykład
nie wstawiać Jakowca.
Opublikowano

Szanuję twoje zdanie Henryku,
i jak najbardziej się zgadzam
co do tej owcy czarnej
i rozumiem po sobie co to znaczy.
Nie było w moim zamiarze ani udziale,
żeby za nią jakkolwiek Ciebie porównywać.
Chciałam tylko z takiej ludzkiej
poetyckiej zabawy słowem,
jedynie pobróbować swoich
sił, jak inne dziewczyny :(((.
Jednak to niełatwa
sztuka tak rymować.

Pozdrawiam :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dla mnie także nieraz trudno
zamienić na rymy
to co widzę i co czuję
i o czym gwarzymy.

To co piszę to jest tylko
mini wypadkowa
bo nie wszystko i nie zawsze
przekujesz na słowa.

Nie załamuj jednak rączek
- nie od razu Kraków …,
pisz jak umiesz, pisz co czujesz
i nie bój się braków.

Dzisiaj gorzej, jutro lepiej
a pojutrze super
będzie a niepowodzenia
kopniesz w kaczy kuper.

Nie chcę tutaj być mentorem,
wolę być satyrem
nawet jeśli ktoś pomyśli
o mnie – on jest świrem.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...