Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jeśli napiszesz o niej list...


Rekomendowane odpowiedzi

***1***
Każdy chyba choć raz w życiu spotkał nauczyciela który budził w nim strach.Nawet jeśli nie krzyczał, nie znęcał się, nie upokarzał przed całą klasą.Są po prostu takie osoby które jednym chłodnym spojrzeniem potrafią sprawić, że żołądek przestaje pracować a skóra na policzkach pokrywa się bielą.Na ogół jednak są to tylko przykre wspomnienia z dzieciństwa, gdy nauczyciel zdaje się mieć władzę stanowiącą o życiu lub śmierci...
Ona w żadnym wypadku nie była taką nauczycielką. Nigdy nie chciała taka być. Pamięta, że w szkole gnębiła ją kobieta od fizyki. Przeżyła to ciężko. I tak zawsze była nieśmiała, a gdy tamta publicznie
naśmiewała się z niej czuła jakby miała zapaść się pod ziemię i
zginąć stopiona przez gorącą namagnetyzowaną magmę wypełniającą jej wnętrze. Było to jednak bardzo dawno temu.
Od tamtego czasu zdążyła nabrać pewności siebie i tylko niekiedy w jej spojrzeniu widać było wrodzoną nieśmiałość.
Studia ukończyła z doskonałym wynikiem, wiedziała że Einsteinem nigdy nie będzie, bo nie miała głowy do przedmiotów ścisłych, ale w tym co robiła była na prawdę dobra. Doskonale pamięta swój pierwszy dzień jako wykładowca. Czuła wtedy, że widmo nauczycielki od fizyki zostało pokonane, a ona w końcu miała uczucie że jest kimś,że coś w życiu osiągnęła.

Czasem gdy nudziła się podczas testów zastanawiała się jak odbierają ją studenci. Nigdy nie była klasyczną pięknością. Nie myślała więc by którykolwiek z nich mógł patrzeć na nią z pożądaniem. Była ładna, ale wtedy jeszcze tego nie wiedziała...
Umawiała się wtedy z Markiem- jej pierwszym i ostatnim facetem "na poważnie". Był całkiem przystojny i w gruncie rzeczy nie był wcale złym człowiekiem. Uczciwy i opanowany. Miał wobec niej pewne plany. Mogła za niego wyjść i mieć teraz dwójkę dzieci... Ale wtedy właśnie w jej życiu niespodziewanie pojawiła się ona. Z ciepłymi brązowymi oczami i uśmiechem którego znaczenia nigdy nie mogła zrozumieć. Jeszcze nie wiedziała, że mogłaby być z kobietą. Mając 17 lat przespała się po pijaku z koleżanką, jednak zdarzyło się to tylko raz. Nie zawstanawiała się nawet nad tym czy znaczyło to dla niej cokolwiek czy nie. Wyparła całe zdarzenie z pamięci, bo chciała normalnie żyć. Jednak gdy patrzyła w jej oczy i słuchała setek cudownych słów płynących z jej ust, które jak jej się na początku zdawało nie mogły być o niej, powoli zaczęła się zakochiwać.
Zostawiła Marka, bo mimo tego, że nie zdąrzyła jeszcze zrobić nic złego wiedziała, że w końcu go zdradzi. Uświadomiła sobie, że niańczenie jego dzieci i życie w świecie w którym czuła swoją przeciętność nie jest szczytem jej ambicji.
Sarah dawała jej spełnienie. I to początkowo wcale nie w sensie fizycznym, bo pierwszy raz pocałowała ją dopiero po roku znajomości. Chodziło tu o poczucie własnej wartości jakie w niej zbudowała. O to, że nauczyła ją marzyć. Ich relacja rozwijała się bardzo powoli by wybuchnąć nagle i gwałtownie. Tak, to 1,5 roku z Sarah było niewątpliwie najpiękniejszym czasem w jej życiu. Bardzo długo nie mogła zrozumieć dlaczego przestraszyła się tego związku. Może nie chciała ujawniać się przed bratem i rodzicami, może nie chciała problemów.
Tak czy inaczej odrzuciła propozycje wspólnego mieszkania i wszystko się posypało. Sarah chciała czegoś prawdziwego, ona nie była w stanie jej tego dać...

***2***

Dwa lata później sama przyznała się rodzicom do swojej orientacji. I to nie dlatego, że z kimś była. Po prostu nie chciała już żyć w zakłamaniu. Miała dosyć wypytywania matki dlaczego nie chce wrócić do Marka.

Od tego czasu wszystko się zmieniło, była kimś zupełnie innym. Na ogół dosyć pewna siebie, uśmiechnięta, zaangażowana w zmienianie otaczającej jej rzeczywistości. Typ społecznika który potrzebował jednak swojej samotni. Wtedy wszystko wyglądało inaczej. Kilku studentów nawet usiłowało się z nią umówić. Odmówiła stwierdzając, że to niewłaściwe. Tak naprawdę po prostu nie była zainteresowana facetami, a wiedziała, że w tym kraju żadna studentka nie odważy się wyjść z inicjatywą. Ona sama też nie rozglądała się za studentkami-
nie chciała zakończyć swojej kariery kilkuletnią odsiadką w więzieniu za molestowanie.
Czasem wybierała jedną z pośród wszystkich studentek i
przyglądła się jej na każdych zajęciach, ciekawa po prostu jaką jest osobą...

Tego dnia weszła z pośpiechem do sali. Trochę zaspała, w dodatku jej kot nie czuł się najlepiej i musiała zawieść go do weterynarza. Porannego papierosa wypaliła biegnąc na przystanek. Usiadła przy biurku. Nim wszyscy zajęli swe miejsca zdążyła nieco ochłonąć. Jak co roku zaczynając zajęcia z nową grupą wstała i przedstawiła się. Nigdy nie lubiła mówić do dużej grupy ludzi. Nie miała z tym co prawda specjalnych problemów, jednak sama wizja mówienia do tłumu kojarzyła jej z jakąś żałosną komedią. Na zajęciach organizacyjnych i tak nikt nigdy nie słucha. Daremny trud. Nie lubiła się trudzić na darmo, zawsze musiała widzieć efekty wszystkiego co robiła. Powiedziała więc co należało powiedzieć i usiadła za biurkiem. Nie miała nawet ochoty specjalnie rozglądać się po sali lecz nagle kątem oka dostrzegła, że ktoś na nią patrzy... Te niebieskie oczy wpatrywały się w nią długo i przenikliwie. Były takie dziwne, takie inne niż wszystkie. Przez chwilę czuła się jak zahipnotyzowana. W końcu ocknęła się. Spojrzała jeszcze raz na niebieskie oczy, jednak teraz patrzyły w zupełnie inną stronę. - pewnie zdawało mi się- pomyślała.

Alicja oparła głowę o ręce i próbowała się zdrzemnąć. Tej nocy jakoś nie mogła spać. Obudziła się o 5 rano i przeleżała trzy godziny gapiąc się w sufit. Teraz zmęczenie dawało o sobie znać.
Nigdy nie miała problemów z angielskim więc mogła pozwolić sobie na chwilę drzemki podczas pierwszych zajęć. Siedząc w przedostatnim rzędzie nie widziała dokładnie jak wygląda anglistka, zresztą nawet nie zdążyła spojrzeć jeszcze w jej stronę. W tym momencie chwila snu była jedynym jej pragnieniem. Podparła głowę dłońmi. W sali zapanowała kompletna cisza. Wszyscy już zajęli swoje miejsca. Alicja która już trwała w półśnie nagle ocknęła się. Głos anglistki roznosił się po auli. Jego barwa była tak ciepła i przyjemna, że chciałoby się go słuchać godzinami. W dodatku ten nienaganny akcent. Kobieta skończyła mówić i siadła przy biurku. Alicja podniosła głowę i zaczęła wpatrywać się w nią z zainteresowaniem. Miała w sobie coś nieprzeciętnego. Choć pod czarną koszulą rysował się niewielki brzuszek, a makijaż pokrywający jej twarz był ewidentnie za mocny było widać, że jest ładna.
Alicja przesunęła wzrokiem po konturze jej ust. Potem długo wpatrywała się w jej oczy, by rozróżnić ich kolor. Nagle zauważyła, że nauczycielka przygląda jej się z zainteresowaniem. Odwróciła szybko wzrok i utkwiła go stojącej na parapecie paprotce.

***3***

Alicja leżała w łóżku gapiąc się w sufit. Znowu nie mogła zasnąć, tym razem jednak wiedziała dlaczego. Myślała o kobiecie, która w dziwny sposób stała się dla niej nagle kimś więcej niż tylko nauczycielką. W jej umyśle powstawały setki spekulacji na temat tajemniczej anglistki. Wiedziała o niej tylko tyle, że była na prawdę ładna, w nieprzeciętny i nie do końca oczywisty sposób. Jej ciemne, lekko potargane włosy opadały na niezbyt szerokie ramiona. Nie była wysoka, nie była idealnie szczupła, miała jednak cudowny głos i piękne oczy... No właśnie tylko jakiego one były koloru? Napewno ciemne, ale właściwego odcienia Alicja nie była w stanie określić. - Chyba mnie do reszty popieprzyło - pomyślała jeszcze tylko przymykając powieki i odtwarzając w pamięci całą postać anglistki. Po chwili usnęła.
Śniło jej się, że z niewiadomych przyczyn nauczycielka stała wraz z grupą studentów czekając przed aulą na wykład, zupełnie tak jakby była jedną z nich. Alicja podeszła i uśmichnęła się. - Jesteś tu nowa? - zapytała. Kobieta pokiwała twierdząco głową, była jakaś dziwnie nieśmiała. Alicja chciała powiedzieć coś jeszcze, nie ważne co, cokolwiek, byleby słyszeć jej głos. Wyciągnęła lekko rękę w jej kierunku by przedstawić się. Jednak w tym momencie po raz kolejny zadzwonił budzik. Zegarek wskazywał 8:30. Znowu zaspała na pierwsze zajęcia.

Justyna wróciła do domu bardzo późno, gdy kładła się spać dochodziła 4 rano. Była trochę wstawiona. Kilka godzin temu została wybrana przewodniczącą komitetu organizacyjnego wielkiej imprezy, która miała się odbyć za kilka miesięcy. To była dla niej ogromna szansa. Zawsze była aktywna społecznie, jednak 1,5 roku bycia z Sarah dodatkowo wzmogło jej aktywność. Teraz brała udział w dziesiątkach akcji organizowanych na terenie jej miasta oraz całego kraju. Była osobą która miała swoją wizję pięknego, dobrego i tolerancyjnego świata. Wszyskimi swoimi działaniami próbowała uczynić ją bardziej rzeczywistą.
Położyła się na łóżku w ubraniu, chciała za chwilę wstać i należycie naszykować sie do snu. Jednak sen przyszedł znacznie szybciej niż się spodziewała. Śniły jej się niebieskie oczy. Przenikliwie wpatrujące się w nią, głęboikie i nieco zuchwałe, zupełnie jakby wszystko o niej wiedziały. Czuła, że zarazem wstydzi się tego spojrzenia i pożąda go. Potem była już tylko ciemność.

***4***

Cztery dni później w auli przy ulicy Mickiewicza została zorganizowana konferencja na temat dyskryminacji kobiet. Wielkie, pompatyczne, nagłośnione przez media wydarzenie. Katarzyna przyjechała parę godzin przed konferencją. Była umówiona z Justyną na obiad. Katarzyna nie była zwykłym śmiertelnikiem. Sama alabastrowa skóra świadczyła o jej niezwykłości. Długie, rude włosy spadały kaskadą na niezwykle szczupłe ramiona. Tęczówki koloru jasno-piwnego otaczała wyrazista czarna obwódka. Gesty, sposób mówienia oraz awangardowy strój świadczyły o ogromnej pewności siebie. Taka też była - pewna siebie do granic możliwości. Wszędzie gdzie się pojawiła budziła kontrowersje. Feministki i homoseksualiści uwielbiali ją. Prawicowe i religijne organizacje najchętniej zarganizowałyby jej publiczny lincz a zwłoki spalonoby dla przykładu na stosie usypanym z jej własnych książek. Katarzyna prócz niesamowitej urody została obdarzona niezwykłym talentem - doskonale potrafiła ubrać w słowa otaczającą ja rzeczywistość. Dzięki swoim kontrowersyjnym, feministycznym poglądom zyskała bardzo pokaźne grono czytelników na całym świecie. Była spełniona zawodowo. Nigdy jednak tak na prawdę nikogo nie kochała.
Kiedy poznała Justynę poczuła się dziwnie. Wiedziała, że musi ją zdobyć. Było to jednak niełatwe. Raz nawet udało jej się zaciągnąć pijaną Justynę do łóżka, jednak odzyskawszy trzeźwość umysłu ofiara uznała całą sytuację za jednorazową i niestosowną. To sprawiło, że Katarzyna jeszcze bardziej jej pragnęła. Za każdym razem gdy przyjeżdżała do Płonienina zapraszała Justynę na ekskluzywny obiad, lub do Teatru czy Filharmoni. Nigdy do kina - nieznosiła popkultury.
Katarzyna czekała przy stoliku na Justynę. Była za trzy druga. Punktualnie o drugiej do restauracji weszła Justyna. Jak zwykle ubrana na czarno. Pachniała mieszanką drogich perfum i papierosów. Prawą ręką starła się ułożyć potargane przez wiatr włosy. Podeszła do stolika. Katarzyna powstała i pocałowała ją w rękę, po czym odsunęła krzesło na którym miała usiąść Justyna. Zachowywała się jak mężczyzna. To był jej sposób podrywania. Kiedy usiadły wyjęła z leżacej na stoliku foli niewielką czerwoną różę i wręczyła ją Justynie. Cały czas wierzyła, że jakimś cudem zdobędzie jej względy.

Justyna czuła, że powoli zaczyna mieć tego dosyć. Katarzyna była atrakcyjna, czarująca, świetna w łóżku. To wszystko była prawda. Jednak jej choleryczne usposobienie, despotyczny charakter i wybójała pewność siebie sprawiały że Justyna żadnym wypadku niebyłaby w stanie z nią żyć. Straciłaby wtedy całą pewność siebie i pozwoliłaby apodyktycznej partnerce sobą kierować. Dlatego trzymała należyty dystans. Irytował ją fakt, że pisarka stara się ją uwieść. Mimo wszystko spotykała sie z nią od czasu do czasu, bo zawsze podobały jej się rozmowy z Katarzyną.

Obiad skończyły późno, więc aby dojechać na czas na konferencję, musiały złamać niemal wszystkie przepisy ruchu drogowego. Naszczęście nikt po drodze ich nie przyłapał. Po konferencji Katarzyna odwiozła Justynę do mieszkania. Rozmawiały jeszcze przez chwilę w samochodzie. Nagle Justyna poczuła jej rękę na swoim kolanie. Dotykała tak delikatnie, zmysłowo, lekko przesuwając paznokciami po jej spodniach. Ciężko było się temu oprzeć, szczególnie gdy od trzech miesięcy z nikim się nie spało. Justyna wzięła głęboki oddech. Chciała powiedzieć, że musi już iść jednak w tej samej chwili Katarzyna zaskoczyła ją pocałunkiem. Całowały się przez chwilę, aż przyszło opamiętanie. Justyna otworzyła drzwi samochodu i przerwała pocałunek. - Dobranoc - powiedziała oschle.

***5***

Dzień przed kolejnymi zajęciami z angielskiego Alicja spotkała się z Maćkiem. Spojrzała na niego. W swojej czerwonej kurtce i luźnych spodniach wyglądał śiesznie. - Jak to możliwe, że byłam z nim całe dwa lata? - zapytała samej siebie z niedowierzaniem. Maciek był dwa lata starszy. Nigdy nie przejawiał specjalnych ambicji. Studiował ekonomie - bo coś w końcu należało studiować. W głębi serca cały czas robił sobie nadzieje, że Alicja do niego wróci. Właściwie sam to wszystko zniszczył gdy zaczął łykać dropsy. Alicja prosiła by sie opamiętał. On jednak przez pół roku nie był w stanie nic z tym zrobić. W końcu zrezygnowana odeszła. Teraz Maciek nie brał już piąty miesiąc i myślał, że wszystko może wrócić do poprzedniego stanu rzeczy. Tak na prawdę jednak nie było na to szans. Alicja czuła, że zawiodła się na facetach i na początku chciała być do końca życia sama. Potem jednak zorientowała się, że podobają jej się kobiety. Miała za sobą niedawno zakończony, przelotny związek z kobietą. Piękną i zmysłową, ale wyjątkowo niewierną. Już gdy była nastolatką zdarzało jej się oglądać za damskimi tyłkami. Ale wtedy jeszcze nie dopuszczała tego do siebie. Poza tym był Maciek i z nieznanych sobie dotąd przyczyn, bardzo go kochała.
Spotkali się, wypili piwo i pogadali trochę. Alicji udało się zachowywać tak zniechęcająco, że Maciek nawet nie próbował jej pocałować na pożegnanie. Wróciła do domu i spojrzała na plan zajęć by spakować do torby niezbędne na następny dzień podręczniki. O 16 miała angielski. Mimowolnie zaczęła myśleć o pani magister...

Zobaczyła ją jak szła na zajęcia z magnetofonem i kluczami. Miała nawet podejść i zapytać czy jej nie pomóc, jednak ktoś już ją uprzedził. Weszła do auli. Tym razem nie usiadła już w przedostatnim rzędzie. Siadła znacznie bliżej, ale nie za blisko, tak by móc w spokoju poobserwować. Teraz dopiero ujżała jakiego koloru są jej oczy. Były brązowo-zielone. Jakoś nigdy specjalnie nie podobało jej się to połączęnie,ale w przypadku Pani Magister wyglądały cudownie.
Alicja patrzyła na nią całe zajęcia bez opanowania. Z pewnością zrobiła z siebie idiotkę. Nauczycielka patrząc na nią na pewno śmiała się w duchu, że albo jest zjarana albo nawiedzona, że tak gapi się bezustanku w jeden punkt.A może ślepa? Pomyślała o tym i zaczęła się śmiać sama do siebie. -Teraz dojdzie jeszcze choroba psychiczna.- skwitowała samą siebie w myślach.

***6***

Kiedy zajęcia dobiegły końca Katarzyna czekała na Justynę pod aulą.Trzymała w dłoniach ogromny bukiet kwiatów. Tak, Katarzyna zawsze pamiętała o każdej okazji przy której mogłaby w naturalny sposób wycałować ją lub obdarować czymś. Na ogół śmieszyło ją to. Dziś jednak wydało się być całkiem miłe. Pomyślała nawet, że może zaprosi ją na drinka. Wyszły z budynku i poszły do samochodu Katarzyny. Tam Katarzyna wyszeptała -Wszyskiego najlepszego.- i podała jej mały pakuneczek w którym był złoty pierścionek. Po chwili zaczęła ją całować. -Dziś już chyba w końcu jej się nie oprę,tak bardzo chce mi się kochać z kimkolwiek!- pomyślała Justyna. Nagle kątem oka dostrzegła niebieskooką uczennice, która utkwiła w niej swój przeszywający wzrok. Justyna szybko odsunęła się od Katarzyny i ponownie spojrzała w stronę uczennicy. Ta jednak zdążyła już odejść...

***7***

"Ona kogoś ma!Monika wiem,ona na pewno kogoś ma!"żaliła się Alicja."Siedziała w samchodzie z jakąś kobietą,całowały się chyba."
"Ma albo i nie ma,nie wiadomo,skąd wiesz,że ta kobieta dla niej na prawdę coś znaczy?"
"Nie wiem,ale pewnie znaczy skoro przyszła do szkoły z kwiatami."
"Napisz list do tej Twojej Magister to dowiesz się jaka jest na prawdę. W końcu zostały Ci dwa ostatnie zajęcia z nią. Na prawdę nic nie ryzykujesz."
"Napisałabym gdybym była pewna,że nikogo nie ma"
"Dobrze,zatem sprawdzę to dla Ciebie."
"Jak?"
"Jak James Bond albo agent KGB.Zdaj się na mnie."Powiedziała śmiejąc się.

Kiedy znowu się spotkały Alicja zapytała o wyniki jej poszukiwań.
"Nie ma nikogo, jestem pewna"
"Ale na pewno? Skąd wiesz."
"No wiem. Na pewno. A teraz do roboty i pisz ten swój liścik! -Ale nie wiem, może jednak nie, bo w sumie po co? Przecież to będzie dziwne i wogóle jakoś tak nie tego. Jeszcze mnie ze studiów wypieprzą."
-Wiedziałam,że tak będzie- Powiedziała podirytowana Monika. -Masz,daj jej to.- powiedziała wyjmując z torebki białą zaklejoną kopertę. -Nie czytaj,nie zaglądaj,po prostu daj jej to i zobaczysz za kilka dni na pewno się do Ciebie odezwie. Tylko daj jej to,proszę!

Alicja siedziała na krześle przy biurku i wkładała do torby książki na jutrzejsze zajęcia. Na szafce leżał list. Wzięła go do ręki i zaczęła przyglądać się kopercie. -Więc jesteś niczym "sezamie otwórz się?" chciałabym to zobaczyć.- powiedziała śmiejąc się i wrzuciąła go do kosza. Rano, kiedy chciała już wyjść do szkoły spojrzała na białą kopertę wystającą ze śmietnika. Wyjęła ją. -Przekonamy się- pomyślała.

Przez cały zajęcia nie mogła skupić myśli. Dłonie były spocone i drżały, serce waliło jak opętane, ale postanowiła,że wręczy jej ten list i nic już nie było w stanie zmienić jej postanowienia.
Zajęcia dobiegły końca. Wszyscy powoli przesuwali się ku drzwiom.Wyjęła kopertę z torby. Kiedy była już 50 centymetrów od biurka miała ochotę uciec. Zamiast tego postawiła nogę do przodu i pomyślała "Teraz albo nigdy". Nie pamięta dokładnie w którym momencie położyła kopertę na stół. Pamięta tylko dwuznaczne spojrzenie Pani Magister i przebiegniętą w rekordowym tępie drogę do łazienki gdzie w końcu ponownie udało jej się złapać oddech.

***8***

To się miało nigdy więcej nie zdarzyć,dlatego oczywiste, że się zdarzyło. Słowa nigdy więcej są najczęściej afiramacją, że "kiedyś na pewno". Justyna leżała po lewej stronie łóżka. Dzień jeszcze nie zdążył się obudzić. Była za piętnaście szósta. Atłasowa kołdra zasłaniała jej nagie piersi. Dłonie trzymała pod głową. Patrzyła w sufit. Zastanawiała się czy nie zapalić papierosa. W końcu jednak zrezygnowała z tego. Alicja nie paliła, więc mogłaby się obudzić, a tego nie chciała. Potrzebowała jeszcze kilkudziesięciu minut na zebranie myśli które zdawały się być tak odległe...
Kilka lat temu umówiła się z jedną ze studentek. To nie był do końca jej pomysł. Namówiła ją do tego Sarah. Pisała właśnie jakiś nowy imponujący artykuł o zdradzie. Nie była w stanie do końca oddać odpowiednich emocji ponieważ sama nigdy nie była zdradzana, dlatego namówiła ją by spotkała się z uczennica na randkę. Była młodsza 6 lat, zdeklarowana lesbijka, odważna, nawet trochę bezczelna. Justyna nie lubiła zbytnio tego typu kobiet. Ale Sarah nakłoniła ja do tego. To ona spostrzegła, że Karolina ogląda się za nią, że najwidoczniej na czymś jej zależy. Więc pod naciskiem Sarah któregoś dnia gdy Karolina jak zwykle wychodząc ostatnia z zajęć zagadała do niej Justyna rzuciła jej dwuznaczne spojrzenie i wsunęła do jej kieszeni karteczkę ze swoim numerem telefonu. Zadzwoniła dwie godziny później. Tego samego dnia spotkały się u Justyny w mieszkaniu. Wypiły dwie butelki wina, rozmawiały prawie do rana. Okazało się, że Karolina jest bardzo ciekawą osobą i nie zależy jej wcale na przespaniu się z Justyną. Chciałaby spróbować z nią być, gdyż była nią silnie zafascynowana. Sytuacja była idiotyczna. Kiedy dziewczyna dowiedziała się, że Justyna ma kogoś była bardzo rozczarowana. Podziękowała za wino i poszła do domu. Justynie było cholernie głupio. Jednak z drugiej strony ogromnie się cieszyła, że do niczego nie doszło. Nie umiałaby zdradzić Sarah,nawet na jej własne życzenie, to było wbrew jej zasadom.
Przez pewien czas Justyna czuła się bardzo niezręcznie, gdyż musiała widywać Karolinę na zajęciach. Płonęła ze wstydu i starała się na nią nie patrzeć. Po którychś zajęciach Karolina podeszła do jej biurka, powiedziała że ma dziewczynę i nie chce więcej widzieć Justyny tak zakłopotanej, bo w koncu do niczego na szczęście nie doszło. Tak wtedy Justyna z całego serca dziękowała Bogu w którego istnienie tak na prawdę nigdy nie wierzyła. Postanowiła sobie, że nigdy więcej nie umówi się z żadną ze swoich studentek, i na prawdę uparcie w to wierzyła, aż do tamtego dnia gdy chłodne spojrzenie tych wyjątkowych niebieskich oczu przeszyło ją na wylot. Teraz Alicja leżała obok niej pogrążona w sennych marzeniach...

***9***


Alicja nie mogła pozbyć się tego dziwnego uczucia które uderzyło ją gdy tylko otworzyła powieki. Leżała sama w cudzym łóżku. Atłasowa pościel okrywała cześciowo jej nagie ciało. "Co jest do cholery?" pomyślała "czyżbym postanowiła wczoraj, że zaczynam zarabać ciałem?". Nie pamiętała zbyt dokładnie co się wczoraj działo i z kim była. Jedna wielka luka w pamięci. Głowa bolała ją jakby wypiła cysternę wódki. Ubrania i włosy śmiedziały jak nasączone wywarem z tytoniu. "Więc byłam w jakiejś spelunie dla palących, upiłam się i poszłam do łóżka z....kim? Porażka moralna! Upadek wszelkich zasad którym przez całe życie hołdowałam! Idzie się zajebać!".Pocieszało ją tylko to, że nie paliła. Była tego pewna ponieważ nie czuła okropnego pofajkowego smaku w ustach.
Wstała z łóżka i wciągnęła na siebie koszulkę. "Zobaczmy więc komu się wczoraj oddałam" mruknęła pod nosem i podeszła do komódki na której stało kilka zdjęć."Coooooo?" powedziała do siebie z ogromnym zdziwieniem. Na zdjęciach była Justyna. Jak zawsze śliczna i elegancka. "To żałosne, spełniło się moje marzenie i nawet nie bardzo to pamiętam!". Jednak po chwili zaczęły powracać urywki wspomnień.
Piły wczoraj wino, rozmawiały... Justynę bolały plecy.Ona zaproponowała masaż. Przyjechały tutaj i....chyba robiła jej ten masaż i wtedy Justyna... Ale czy to możliwe? Justyna ją pierwsza pocałowała?
Myślenie sprawiało jej tak ogromny problem, że uznała za bezpieczniejsze nie myśleć. "Ale dlaczego do cholery jestem tu sama? Czyżby wczoraj doszło do morderstwa podczas sadomasochistycznego seksu z podduszaniem,który raczej nie miał miejsca ale nigdy nie wiadomo? W koncu byłam pijana,a po pocałunku jest tylko ogromna czarna dziura..."
Założyła majtki i spodnie. Wygrzebała telefon z torebki.Miała jeszcze dwie godziny do zajęć. Postanowiła więc zajechać do domu i doprowadzić się do porządku. Tylko jak się stąd wydostać?
Na szafce w przedpokoju leżały klucze i mała żółta karteczka. "Przepraszam, ale musiałam wyjść do pracy. Nie chciałam Cię budzić. Czuj się jak u siebie."
Alicja wzięła klucze i otworzyła drzwi. Następnie wyszła i zamknęła je. "Co zrobić z tymi kluczmi?" pomyślała "Pod wycieraczkę?". Ale wycieraczki nie było. "Wychodzi na to,że będę musiała oddać je osobiście..."

***10***

Justyna siedziała w pokoju lingwistów. Piła kawę. Zastanawiała się czy Alicja przyjdzie oddać jej klucze, czy odezwie się. W jaki sposób będzie na nią patrzeć? Rano czuła się źle. Wiedziała, że złamała swoje postanowienie. Teraz jednak uczucie to ustąpiło. Zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, że to nie był dla niej tylko seks. Była poruszona, zaintrygowana Alicją. Oczarowana jej osobowością, odwagą i urodą. Dawno się tak nie czuła. Tęskniła za jej spojrzeniem, dłońmi delikatnie dotykającymi jej skóry. Wargami rozchylonymi lekko, które całowały tak namiętnie, delikatnie i zmysłowo. Najbardziej jednak brakowało jej spotkania, rozmowy. Nie widząc jej nie mogła ustalić jaki był stosunek Alicji do całej tej sytuacji. Nagle ktoś zapukał. Aż coś w niej podskoczyło gdy usłyszała ten dźwięk. Z ogomną ekscytacją patrzyła na drzwi i powoli ukazujacą się w nich postać...WOŹNEGO?

Kiedy Alicja zapukała do gabinetu było już grubo po 17. Justyna skończyła zajęcia 3 godziny temu, jednak cały czas siedziała w pokoju w nadziei, że przyjdzie. W końcu uznała, że to idiotyczne i zaczęła się szykować do wyjścia. Wtedy własnie rozległo się pukanie. "Kto do cholery tym razem?" pomyślała z rezygnacją.
"Dzień dobry,mogę?" zapytała Alicja. Jej głos był podszyty niepokojem, niepewnością. Nie wiedziała jak ma się zachowywać. Wolała więc być zbyt oficjalna niż zbyt wylewna. "Przyniosłam Twoje tzn.Pani klucze" Powiedziała podając je Justynie. Ich dłonie otarły o siebie przypadkowo. Spojrzenia spotkały się. Przez moment patrzyły się sobie w oczy tak wnikliwie jakby chciały odczytać z nich całą przeszłość.
Justyna przesunęła lekko ręką po jej ramieniu. Zbliżyła usta. Całowała ją z takim uczuciem jakgdyby nie widziały się przez parę miesięcy. Smakowała gumą do żucia i papierosami, ale jakoś nie przeszkadzało to jej.

Alicja przytuliła ją do siebie mocno dotykając jej ramion, pleców, pośladków. Chwyciła z tyłu za uda i uniosła lekko do góry sadzając ją na stole. Policzki miała rozpalone, cała drżała z nadmiaru emocji. Justyna zaczęła całować ją po szyi, jednocześnie jej ręce które wcześniej gładziły ją po twarzy zsunęły się na piersi i pieściły je delikatnie, potem na brzuch, w końcu zaczęła dotykać jej kobiecości. Słyszała jak oddech Alicji stawał się coraz szybszy. Studentka rozpinała jej koszulę i całowała namiętnie piersi, początkowo przez stanik, potem rozpięła go i uniosła lekko by móc swobodnie pieścić sutki. Stopniowo schodziła coraz niżej. Język błądził po brzuchu,dłonie dotykały ud. Justyna była tak rozpalona, że nie mogła nawet zaprotestować gdy niezwykle sprawnie zdjęła z niej spodnie. Alicja wodziła językiem po jej kobiecości zakrytej jeszcze majtkami by po chwili zsunąć je lekko i posmakować jej. Narastająca rozkosz sprawiła, że Justyna nie mogła powstrzymać się od krzyku. Zapomniała zupełnie obecnych w budynku osobach. Na szczęście w porę zdążyła otrzeźwieć i gdy rozległo się pukanie do drzwi siedziała już za masywnym dębowym biurkiem w koronkowych czerwonych majtkach i trochę niedopiętej koszuli. Alicja stała z drugiej strony biurka usiłując nadać swojej twarzy naturalny, swobodny wyraz i uczynić ją choć odrobinę mniej czerwoną.
Dzrzwi otworzyły się, wkroczył woźny. Nigdy nie czekał aż usłyszy "proszę" zawsze po prostu wchodził. Jako niezbyt utalentowany syn rektora czuł się na uczelni panem i władcą.
"Ten, to znaczy, no bo Pani krzyczała, prawda? Wszystko w pożądku?" zapytał jak zwykle nie gramatycznie.
"Tak, przepraszam bardzo. Zalałam się gorącą herbatą i po prostu odruchowo krzyknęłam." powiedziała Justyna w sposób tak naturalny i nie wymuszony, że nawet Alicja byłaby wstanie jej uwierzyć.
"Ale to ja mogem pomóc jakby coś jeszcze było. Czy już całkiem dobrze, nic nie czeba, na prewno?" powiedział i zaczął zbilżać się w kieruku biurka. Justyna przeraziła się, że zobaczy jej gołe nogi i zacznie coś podejrzewać. "Wszystko w porządku,a teraz proszę niech pan wyjdzie,ponieważ chciałabym dokończyć rozmowę z tą studentką." odpowiedziała tak szybko i tak stanowczo,że nawet tępawy woźny zrozumiał,że jego obecność jest tu conajmniej nie wskazana. "Podpadła, hę?" zapytał przysuwając głowę w stronę Alicji i szczerząc trzy ostatnie zęby w głupawym uśmiechu. "Bardzo" odpowiedziała stanowczo Justyna. Woźny wyszedł.
Alicja usłyszawszy brzmnienie tego wyrazu pomyślała, że zachowała się niewłaściwie, dlatego wzięła z podłogi pozostawioną tam wcześniej torbę i powiedziała trochę zmieszanym pytającym głosem "To ja może lepiej już pójdę?". Oczekiwała odpowiedzi jak najbardziej twierdzącej, jakiegoś ganiącego spojrzenia i oziębłych słów. Ale reakcja Justyny była zupełnie odwrotna. "No coś Ty." powiedziała wesoło "Poczekaj chwilę zaraz się spakuję i ubiorę to wyjdziemy razem. Ah, i przepraszam Cię za to "Bardzo" -chciałam być wiarygodna. Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? Może poszłybyśmy gdzieś na kolację i porozmawiały o liście który do mnie napisałaś.Tzn wiem,że ta rozmowa miała miejsce wczoraj,tylko wydaje mi się,że nie wiele z niej pamiętam.Mam nadzieję że nie masz mi tego za złe?Po prostu mam słabą głowę" powiedziała.
"Prawdę powiedziawszy ja też mam problem z odtworzeniem w pamięci wczorajszego wieczoru" powiedziała Alicja.
"Cóż, najwyraźniej jesteśmy siebie warte!" zaśmiała się Justyna.
Po kilku minutach szły razem w stronę samochodu Alicji. Justyna uśmiechnięta i zadowolona,Alicja wciąż nie rozumiejąca co dzieję się między nimi, mimo tego jednak niepomiernie szczęśliwa.

***11***
Około 20 dotarły w końcu na kolację. Alicja była zadowolona, że to Justyna zaproponowała to spotkanie. Znaczyło to tyle, że nie będzie musiała płacić, zresztą i tak nie miałaby z czego. Portfel świecił pustką, pozostało jej jedynie ostatnie 20 złotych na paliwo do domu.

Restauracja "Czarny Tulipan" do której zabrała ją Justyna miała jakiś niepowtarzalny urok. Może była to kwestia światła,może wystroju, może jedzenia albo po prostu stanu w jakim się znajdowała. Cały czas nie mogła uwierzyć, że wszystko to dzieje się na prawdę. Bez ustanku zastanawiała się czy jest w stanie zakochać się w Justynie. Co prawda wydawało jej się, że już dawno to nastąpiło, ale ostatnie wydarzenia zmieniały postać rzeczy. Ona kochała Justynę nieosiągalną, Justynę marzenie, jej prywatną fantazję na temat Justyny, kogoś z jej ciałem, głosem, poczuciem humoru, ale czy na pewno ją? Nie była w stanie odnaleźć w sobie jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Postanowiła więc, że zachowa się ostrożnie. "Pij barszczyk i obserwój gości" powtórzyła w myślach i uśmiechnęła się do Justyny.
"Co zjesz?" zapytała wykładowczyni patrząc na Alicję.
"Nie wiem, może zwykłe spaghetti, tak dobrze niech będzie"
"Świetny wybór, podają tutaj na prawdę nie złe. Dla mnie to samo" powiedziała patrząc na przyjmującą zamówienie kelnerkę...
"Dobrze, a teraz powiedz mi jak to było z tym listem, bo sama już nie wiem. Wydawało mi się tylko, że jest napisany nie Twoją ręką,jakby inny charakter pisma.Czyżbym miała już urojenia?" - zapytała swobodnie Justyna. Alicję cały czas zaskakiwał jej sposób zachowania. Wyobrażała ją sobie jako dosyć zamkniętą, niezbyt dociekliwą, trochę oderwaną od rzeczywistości ,tzn od rzeczywistości w której żyła Alicja. Okazała się jednak być bardzo bezpośrednia i otwarta.Ponadto wykazywała ogromne zanteresowanie jej osobą, co było dodatkowo szokujące.
"Masz rację. Tak naprawdę nie ja go napisałam tylko pani Jadzia z poczty, znajoma mojej mamy, ma ładny charakter pisma więc poprosiłam ją o to" powiedziała śmiejąc się.
"A ja myślałam, że to jednak charakter pisma pana Janka z kiosku z pod bloku,a tu nie! Cóż, mylić się jest rzeczą ludzką... No dobrze, ale teraz już tak na prawdę. Powiesz jak to było?" zapytała z nutą zainteresowania w głosie.
"Cóż,nie wiem czy nie zechcesz zakończyć znajomości ze mną po tym co powiem,ale należałoby być chyba szczerą, więc nie będę zmyślać. List napisała moja przyjaciółka, bo mówiłam jej sporo o Tobie. Przede wszystkim zachwycałam się Twoją urodą i poczuciem humoru i cały czas rozważałam czy jesteś zainteresowana kobietami czy nie, wtedy Monika powiedziała "Powiedz mi gdzie ją mogę zobaczyć popatrzę na nią chwilę i Ci powiem jak jest". Przyszła raz na wykład. Spojrzała. I odrazu powiedziała "Startuj do niej, jest lesbijką a w dodatku nie ma teraz nikogo". Nie wiem skąd to wiedziała. Jednak bałam się podjąć tak ryzykowny krok, ale z każdą kolejną lekcją coraz bardziej chciałam Cię poznać i coraz więcej o Tobie mówiłam. W końcu wkurzyła się i napisała list. Zakleiła kopertę i nie dała mi go przeczytać. Powiedziała mi tylko:"Wręcz go jej kiedy uznasz to za stosowne a po kilku dniach na pewno się z Tobą umówi". Tak na prawdę do tej pory nie wiem co napisała w liście. Wiem tylko,że poskutkowało."
Justyna była bardzo zdziwiona. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. List zrobił na niej ogromne wrażenie, ale tak na prawdę nawet gdyby nie dostała tak niezwykłego listu, lecz po prostu zwykłą nabazgraną przez Alicję karteczkę pod tytułem "umówisz się ze mną" i tak spotkała by się z nią. Choćby po to by przez dłuższą chwilę poczuć to chłodne spojrzenie niebieskich oczu na swojej twarzy, piersiach, ramionach... Nie żałowała niczego i mimo, że znała ją osobiście zaledwie dwa dni już wiedziała, że panicznie się w niej zakocha. Nie mniej jednak zastanawiała ją postać autorki listu. "Chciałabym ją poznać" powiedziała.
"No pewnie, zapoznam Cię z nią jak tylko jej powiem. Ale uważaj, to jest podrywaczka i w dodatku niestety ma klasę. Zawsze gdy chce się z kimś umówić na randkę i ma ochotę przespać się z tą osobą pyta "Może pójdziemy razem na kawę i porozmawiamy?". Nigdy inaczej, jeśli zaprasza na obiad to będzie to tylko obiad,jeśli piwo to piwo, ale kawa zawsze oznacza seks" odpowiedziała Alicja śmiejąc się. Po czym po chwili milczenia poprosiła"Powiedz mi coś o sobie". I Justyna zaczęła opowiadać. Mówiła o swoim dzieciństwie,o bracie, rodzicach, szkole, o nauczycielce od fizyki,o Marku, wreszcie o Sarah i o Katarzynie.
"Barwne życie" skwitowała Alicja "jednak wiele rzeczy przewidziałam. Na przyład fizyke i Marka i to, że kiedyś byłaś nieśmiała" powiedziała śmiejąc się.
"Cóż,dobry z Ciebie obserwator".
Siedziały tak aż do zamknięcia lokalu.Potem Alicja odwiozła ją do domu.Justyna zaproponowała herbatę.
"Wiesz,tak na prawdę w ogóle nie piję herbaty, nie lubię jej, ale skoro Ty mnie zapraszasz, nie odmówię." powiedziała uśmiechając się nieco dwuznacznie.
I już po chwili podobnie jak dnia poprzedniego podążała schodami na drugie piętro, tym razem pamiętając wszystko. Kiedy weszły do mieszkania Justyna poszła do kuchni zrobić herbatę natomiast Alicja siadła na granatowej kanapie stojątej w salonie i przyglądała się znowu jej fotografiom. Justyna weszła z herbatą.
"Ile miałaś lat na tym zdjęciu?To Twój brat?"zapytała Alicja.
"Trzynaście. Tak, to mój brat, jest dwa lata młodszy.Mogę Ci pokazać mój album jeśli chcesz".
Chciała. Siedziały do późna oparte o siebie oglądając zdjęcia Justyny.W pewnym momencie Justyna zaczęła pochrapywać, Alicja zaśmiała się do siebie, wychyliła się lekko by wziąć leżący na oparciu koc i przykryła ją nim. "Jesteś na prawdę śliczna" powiedziała pewna że Justyna już dawno śpi."Ty też jesteś śliczna" usłyszała wypowiedziane chyba przez sen słowa a ręka którą obejmowała ją Justyna jakby na chwilę zacisnęła się by po kilku sekundach opaść bezwładnie.Po chwili sen zmorzył także Alicję.

***12***

Justyna obudziła się o 7.30. Podniosła się dyskretnie z kolan Alicji i poszła do kuchni zrobić kawę. Alicja zbudzona znajomym, przyjemnym zapachem weszła do kuchni. "Dzień dobry"Powiedziała uśmiechając sie. Justyna podeszła i pocałowała ją na powitanie. To było cudowne, dawno już się tak nie czuła, ostatni raz chyba wtedy gdy była z Sarah.Chyba tak.
"Miałam wrócić na weekend do domu, ale w tych okolicznościach chyba nie będę dziś wracać. Co powiesz na długi spacer przez stare miasto i jakiś dobry obiad?" zapytała Alicja uśmiechając się.
"Mam dziś jakieś idiotyczne spotkanie polityczne, ale myślę, że nic się nie stanie jeśli się na nim nie pojawię."
"Jak to?Przecież jesteś przewodniczącą"
"I własnie dlatego mogę się nie pojawić. W końcu sama siebie nie będę karać za niepojawienie się na spotkaniu" powiedziała Justyna śmiejąc się w głos.
"Okrutne."
"Może chcesz się wykąpać, w końcu nie byłaś od wczoraj w domu więc nie wiem,może nie czujesz się zbyt komfortowo?"zapytała Justyna.
"Wiesz,chętnie,ale może...może razem byśmy się wykąpały?"
Wanna była ogromna i niesamowicie wygodna dlatego wylegiwały się w ciepłej wodzie przez niemal godzinę. Całowały się pośród piany, dotykały swoich nagich ciał. Kiedy wreszcie wyszły z wanny i zaczęły wycierać się na wzajem,podniecone dotykiem szorstkiego ręcznika nie mogły powstrzymać się przed wstąpieniem jeszcze na chwilę do sypialni.
"Kim ona tak na prawdę jest i dlaczego do cholery zauroczyłam się w studentce" myślała momentami Justyna, lecz gdy tylko czuła dotyk Alicji na swojej skórze,gdy słyszała jej głos,patrzyła na nią, wszystkie myśli ulatywały a ona pierwszy raz od niepamiętnych czasów żyła chwilą...

Cztery dni później Alicja spotkała się z Moniką."Słucham,cóż ważnego masz mi do powiedzenia, odpisała?" zapytała Monika.
"Nie odpisała"
"Nie możliwe, ten list nie mógł pozostać bez odzewu!"
"Nie pozostał bez odzewu, ale nie odpisała. Poprosiła mnie do siebie i powiedziała, że może się ze mną spotkać jeśli tego chcę"
"A więc jednak! I co? Widziałyście się już? Rozmawiałaś z nią? Jaka jest na prawdę?" wypytywała Monika.
"Jest bardzo śmiała, bezpośrednia i pewna siebie. Ma doskonałe poczucie humoru i ślicznie się uśmiecha. Ponadto świetnie całuje..."
"Proszę, proszę! Świetnie całuje! Szybka jestes!" wtrąciła żartobliwie Monika.
"Tak, bardzo szybka, właściwie od tygodnia ani razu nie spałam u siebie" chwaliła się Alicja szczerząc zęby.
"No dobrze to kiedy mnie z nią zapoznasz?"
"Może za tydzień?" Zapytam jej co o tym myśli i dam Ci jeszcze dokładnie znać. Ale muszę przyznać, że kawał dobrej roboty odwaliłaś!Jak dowiedziałaś się, że jest sama? No i co napisałaś w tym liście, że po mnie przysłała?"
"Nie wiedziałam,że jest sama,po prostu zmyśliłam to bo miałam takie przeczucie.A jeśli chodzi o list...Nie musisz wiedzieć,niech Ci wystarczy to, że poskutkował..."zaśmiała się.

***13***

Kolejne dni upływały im na wzajemnym poznawaniu siebie zarówno ze strony psychicznej jak i fizycznej.Jedno co było pewne to, że żadna z nich nigdy wcześniej nie była tak zafascynowana kimkolwiek i tak szczęśliwa. Każdą noc i wszystkie wolne chwile spędzały razem spragnione siebie, wciąż rozpalone i namiętne, zachłannie czerpiące to co najlepsze z każdego wsólnego momentu. W końcu po około trzech tygodniach ich codziennego widywania się Alicja oznajmiła, że musi choć na jeden dzień wrócić do domu, spotkać się z rodzicami. Planowała w końcu powiedzieć im o swojej orientacji seksualnej. Narazie tylko tyle, by nie spowodować u obojga ciężkiego zawału. Szczegóły miała zostawić na później.
Wyjechała w sobotę rano, obiecała jednak w niedziele wieczorem wrócić i przywieźć ze sobą Monikę by w końcu mogły się poznać. Do spotkania jednak nie doszło...

Był ciepły kwietniowy dzień.Na drodze nie było ruchu i tylko myśl, że jedzie z nią przyjaciółka powstrzymywała Alicję przed nadmiernym wciskaniem pedała gazu. Prowadząc gwizdała do siebie i myślała o Justynie. Nigdy nie spodziewałaby się, że jej życie mogłoby ułożyć się w taki sposób. Prędzej już spodziewałaby się tego co miało za chwilę nastąpić...

Jechała dość szybko, jednak w miarę ostrożnie i pewnie. Na jezdni było zupełnie pusto. I tylko nagle z za wzniesienia zaczął wyłaniać się czerwony samochód. Przytomnie odbiła w prawo jednak było już za późno. Przednie maski obu samochodów zgniotły się jak aluminiowe puszki po napojach. Poduszki powietrzne eksplodowały,a lewe drzwi od samochodu Alicji w wyniku uderzenia zupełnie odpadły od reszty pojazdu.
Zaszokowana Monika powtarzała bez przerwy -Ala!Nic Ci nie jest?- jednak jej wołanie pozostawało bez odpowiedzi. Zozpaczona próbowała reanimować przyjaciółkę. Kiedy pojawili się ratownicy zemdlała z powodu odniesionych podczas wypadku obrażeń...

Kiedy się ocknęła Alicja już nie żyła. Lekarz oświadczył to tak jałowym tonem jakby informował ją, że wchodząc na oddział należy zakupić obuwie ochronne. Monika nie bardzo chyba jeszcze rozumiała co to oznacza.Pomyślała tylko,że należałoby jakoś skontaktować się z Justyną. Liczyła na to, że spotka ją na pogrzebie...

***14***

Kiedy w poniedziałek rano Justyna z daleka ujżała wiszący na drzwiach uczelni nekrolog przeszł ją jakiś dziwny dreszcz mimo,że nie widziała jeszcze czyje nazwisko jest na nim umieszczone. Wiedziała, że to nazwisko Alicji. Kiedy podeszła bliżej i przeczytała je powoli poczuła,że nie ma siły na nic. Oparła się o stojący przy drzwiach filar. Odkąd była z Alicją starała się ograniczać palenie, teraz jednak wyjęła z torebki ledwie rozpoczętą paczkę i siedziała tak paląc jednego za drugim. Po chwili podniosła się i wróciła do domu. Nie była nawet w stanie płakać, po prostu była w szoku. Postanowiła, że pojedzie na pogrzeb Alicji.
Na drugi dzień udała się do rodzinnego miasteczka dziewczyny, ale gdy w końcu po długich poszukiwaniach udało jej się dotrzeć na cmentarz nikogo już tam nie było. A taką miała nadzieję, że spotka tam Monikę. Że będzie mogła dowiedzieć się co się stało, że będzie mogła się komuś wyżalić, w końcu porozmawiać z kimś o niej. Wróciła do domu i płakała cały dzień i całą noc i kolejne trzy dni. W końcu uznała, że musi podnieść się z łożka i póść do pracy. Poszła. Cały czas jednak wspominała chwile spędzone z Alicją. Czuła też, że musi koniecznie odnaleźć Monikę, bo tłamszone przez nią w środku emocje sprawiały, że była coraz mniej zrównoważona. Bała się, że wkrótce targnie się na swoje życie...

***15***

Dopiero po miesiącu od tragicznego wypadku udało jej się znaleźć Monikę. Czekała na nią pod uczelnią. Zobaczywszy ją zaczęła zmierzeć w jej kierunku. Chciała się przedstawić. Zanim jednak udało jej się to zrobić Monika spojrzała na nią z wyraźną pogardą i powiedziała "Ahh,to Ty. Nie spodziewałam się tu Ciebie, po tym jak nie pojawiłaś się na pogrzebie."
"Z tego wnioskujesz, że ona nic dla mnie nie znaczyła? Może lepiej bym się teraz czuła gdyby faktycznie tak było..."odparła smutnym głosem.
"Przepraszam" powiedziała trochę speszona Monika uświadamiając sobie, że pochopnie ją oceniła. Zrobiło jej się źle. W końcu Justynie też musiało być cholernie ciężko.
"Jak sobie z tym radzisz?" zapytała zupełnie innym niż poprzednio, troskliwym i ciepłym tonem.
"Jak? Prozakiem. A Ty?" odparła Justyna zapalając papierosa.
"Pracoholizm. Na prawdę pomaga, człowiek nawet myśleć nie ma czasu. Jednak kiedy chcę powspominać, piszę o niej..."
"Piszesz?"
" Opowiadanie. Nosi tytuł "Jeśli napiszesz o niej list.." powiedziała patrząc gdzieś daleko przed siebie.
"Jest tam mowa o mnie i o tym co do mnie napisałaś?"
"Jest. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że napisałam. Nigdy nie widziałam jej tak szczęśliwej jak gdy była? z Tobą. Wiesz, to było dziwne trochę, bo jakby przestawała być pesymistką. Przestała nawet narzekać na swój wygląd. Ogólnie, jakieś cudowne miałaś na nią działanie, jeszcze trochę i zrobiłaby Ci ołtarzyk i modliła się do niego codziennie. Jeśli będziesz chciała przeczytać to co napisałam(co oczywiście jest miesznaką komercyjnej bzdury i faktu) powiedz.
"Powiem" odpowiedziała Justyna uśmiechając się.
"Alicja miała rację,na prawdę jesteś piękna."
"A Ty na prawdę jesteś podrywaczką, ostrzegła mnie przed tym!" odrzekła Justyna śmiejąc się.
"Życie" zaśmiała się Monika.

Justyna szła tak przez jakieś pół godziny rozmawiając z nią o Alicji i widziała w niej tyle cech ukochanej kobiety.Przede wszystkim sposób postrzegania świata, gust i odwagę.Nie chciała by przestawała kiedykolwiek mówić. Chciała słuchać o Alicji i słuchać przyjaciółki Alicji, to sprawiało że czuła się choć trochę lepiej.
Monika sama już nie wiedziała co o niej myśleć. Skoro odszukała ją oznaczało to, że na prawdę zależalo jej na Alicji. Było jej więc trochę głupio, że tak nie przyjemnie ją powitała. Starała się teraz całym swoim zachowaniem zatrzeć niekorzystne pierwsze wrażenie. Poza tym Justyna była na prawdę śliczna, no może nie śliczna, sama tego nie wiedziała, po prostu miała w sobie to coś."Alicja miała świetny gust"pomyślała hamując napływjące do oczu na zbyt świerze wspomnienie zmarłej przejaciółki łzy. Popatrzyła uważnie na Justynę. W końcu to właśnie ta kobieta wygrała z nią rywalizację o serce Alicji. Kiedy na nią patrzyła czuła, że Justyna ma w sobie jakaś część jej zmarłej przyjaciółki. Wiedziała, że nie może dać jej odejść by nie utrcić tej jedynej ocalałej cząstki, że chce ją zatrzymać jak najdłużej...
"Może pójdziemy na kawę i porozmawiamy?"zapytała Monika uśmiechajac się dwuznacznie.
Justyna doskonale wiedziała co oznacza to pytnie jednak zgodziła się bez wahania,bo widziała w Monice ślad Ukochanej odebranej jej jeszcze zanim zdążyła się na niej choćby raz zawieść, znim zdążyła utracić jej idealny obraz.
"Dobrze. Może tu?"powiedziąła Justyna i pociągnęła ku sobie wejściowe drzwi do kawiarni "czarny tulipan".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...