Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Gdzieś tam pośród lasu, pośród rzek szemrzących
Gdzieś na skałach zrębie, głazach wszechwiedzących
Gdzieś pośród urwiska, albo gdzieś na dole
Rosła mała sosna, rosła w leśnej szkole.

Wiatr się jej nie imał, rzeka nie podmyła
Słońce nie sprażyło, sercem nie krwawiła
Wszystko było ładnie, do którejś tam chwili
Gdy wielcy nam drwale, pół lasu trzebili.

W pień drzewa wycięli, las tak przerzedzili
I w miejsce tych starych, nowe zasadzili
Nowe zasadzili, lecz już nie sosenki
Jakieś inne drzewa,-Przecież to są świerki!.

Jeden się spodobał, malutkiej sosence
I jednemu z świerków, dała swoje serce
Sercem obdarzyła, młode drzewko w lesie
I wnet wszem i wobec, echo się poniesie.

Świerk się odwzajemnił, sosna zakochała
I swe małe serce, na zawsze mu dała
Serce swe mu dała, i niech wie świat wielki
Że już wkrótce będą, małe tam sosenki.

Ku górze ku słońcu, razem tak się pięli
Było ładnie, pięknie, póki nie wycięli
Kolejnych drzew starych, robiąc miejsca młodym
I tak od początku, kolejne zaloty.

Opublikowano

Jeśli ktoś nie rozumie odnośni i tego że ktoś może porównywać ludzi do przyrody np do drzew to proszę żeby te osoby powstrzymały się od głupich komentarzy. Jeśli proste pojęcie typu "wielcy nam drwale" jest dla niej skomplikowane to zastanawiające jest, czy nie powinna ona komentować w piaskownicy a nie na ogólnym forum. Nie chodzi tutaj o słodzenie komuś czy też cukierkowanie, ale jeśli ktoś posiada nadzwuczaj ubogie słownictwo to co ta osoba tutaj robi. Jeśli już ktoś chce skomentować i skrytykować wiersz, mój i innych osób, niech najpierw się wczyta, zrozumie a później swoje głupie docinki wykazuje. Darsek


=======================================================

Panie Darsek!

Pan po prostu nie zna/nie rozumie Regulaminu tego portalu. Jeśli nie chce Pan poddawać swoich wierszy ocenie innych osób - proszę je schować do szuflady. Uwagi na temat osób są nieeleganckie, niekulturalne i naruszają Regulamin.
Pana uwagi sa dodatkowo chamskie. Dla takich osób nie ma tutaj miejsca. Otrzymuje Pan miesięcznego bana - jeżeli po tym czasie zrozumie Pan coś - zapraszam - proszę napisać maila do Moderacji, podejmiemy decyzje nt. przywrócenia Panu praw użytkownika.

Pozdrawiam - Jan P.

ps. Pańskie następne komentarze pod tym wierszem są zarchiwizowane - tylko tutaj ulegają wykasowaniu.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Proszę Pana. Niech Pan sobie daruje te wszystkie bzdury.
Mogę to napisać wprost.
Wiersz jest tak słaby, że tego nawet komentować w normalny sposób się nie da. Więcej rozumiem niż się Panu może wydawać. Mógłym napisać tak: Jeżeli ktoś nie ma pojęcia o pisaniu wierszy, to po co się zabiera za to trudne zajęcie? Nie napiszę jednak, ponieważ to jest ocena osoby, a nie konkretnego utworu.
Nie życzę sobie, aby Pan rozstrzygał o czym mam pojęcie, a o czym nie. O moim słownictwie i stanie posiadania też proszę się nie wypowiadać, ponieważ wstydu Pan sobie narobi i po co?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czy rozmawiamy o Pana wierszach czy też o moich? Chodzi o to, proszę Szanownego Pana, że docinać można na temat konkretnego wiersza, komentować go wedle uznania i rozbierać na czynniki pierwsze. Myśli Pan, że swoimi analizami wyprowadzi mnie Pan z równowagi? Nic bardziej mylnego. Nie Pan pierwszy i nie ostatni próbuje takich sztuczek. Mieliśmy tutaj wielu "oburzonych" i co? I nic. Żadnego wrażenia to na mnie nie robi. Tylko niech Pan nie opowiada, że Pańskie odpowiedzi nie są skierowne do mnie. Czytać potrafię doskonale i z wyciąganiem odpowiednich wniosków też nie miałem nigdy problemu. Zresztą, wyciąganie i ocenianie moich wierszy po tym, gdy skrytykowałem Pański o czymś świadczy. Oczywiście, nie musi się nikomu podobać to, co piszę, ale do wyrażenia swoich opinii na ten temat są inne miejsca. Chce Pan sobie ulżyć? Proszę to robić pod konkretnym tekstem (moim), ponieważ na razie rozmawiamy o tym, co Pan nam tutaj spłodził. Nie podoba się krytyka? Proszę czytać swoje wierszyki na rodzinnych imieninach i nie zabierać mojego cennego czasu.
Acha jeszcze jedno. W niedopuszczalny sposób używa Pan słowa "bynajmniej". Nie ten sens i nie to miejsce. Radziłbym zamienić je na "przynajmniej" i pouczyc się troche języka polskiego.
"Nikt nigdy mu czegoś nie powiedział, albo jest bardzo obrażalski." - tutaj też popełnił Pan błąd. Wie Pan w którym miejscu?
Może Pan oczywiście stwierdzić, że jestem nad wyraz złośliwy, ale gdy prowadzę z kimś polemikę, a tym kimś jest poeta, to oczekuję od interlokutora, że będzie traktował mnie poważnie i postara się uniknąć błędów w swoich wypowiedziach.
Proszę wybaczyć, że ja nie o wierszu, ale mimo najszczerszych chęci nie mógłbym napisać nic pozytywnego na jego temat, więc wolę przemilczeć.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...