Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

- Czekam na ciebie już od godziny. Spóźniłeś się. Czy mógłbyś mi przybliżyć okoliczności twej dzisiejszej nie punktualności?- Kant zrobił surową minę i wbił swój wzrok w Marka. Ten unikając jego spojrzenia, zaczął rozkładać kartki papieru na blacie stołu. Przez chwilę ignorował spojrzenie filozofa. Kant ani drgnął.
- O co ci chodzi? Czas przecież nie istnieje. Sam starasz się przekonać do tego świat.- Kant się poruszył.
- Staram się!? Ja to udowodniłem. Świat nie ma tu nic do rzeczy. Tu chodzi o naszą rzeczywistość, a świata tylko obraz. Czas nie istnieje. Chłopcze, czy odrobiłeś zadanie domowe? Coś czuje, że znowu czytałeś po łebkach.- Zaczął kiwać głową w geście dezaprobaty.
- No, jeśli czas nie istnieje, to nie może być mowy o jakimkolwiek spóźnieniu.- Marek podniósł wzrok na rozmówcę. Kant zaczął się śmiać.
- Tak, przestrzeń też nie istnieje, więc niby sam fakt naszych tu obecności jest sprzeczny z konstrukcją wszechświata, po czym należy wnosić, że albo przestrzeń istnieje, albo wszechświat i nasza w nim obecność to tylko iluzja, że nasza sytuacja wraz z nami samymi jest tylko paradoksem przedstawianym właśnie innym bytom jako przykład gdzieś w jakimś innym świecie przez logików, by wykazać swym słuchaczom ponad wszelką wątpliwość, że coś takiego nie ma prawa zaistnieć. A, że udowodniłem również, że i przestrzeń nie istnieje, zatem wolno nam powiedzieć, że nas nie ma. Nie wplataj proszę teoretycznych konkluzji w potoczne użycie języka, gdyż obrażasz mnie sugerując, iż mógłbym tego nie zauważyć.- Marek skrzywił się nieznacznie.
- No, szczęście zawsze stoi na drodze do prawdy. Tak zawsze było, jest i będzie. Jestem tylko ułomnym człowiekiem, nie potrafię go ignorować przez całe życie.- Kant uśmiechnął się życzliwie.
- Jak ona ma na imię?-
- Magda. Mówię ci, to dziewczyna z innego świata. Nasze światy dzieli jednak ogromna przestrzeń.- Marek posmutniał.
- Przecież przestrzeń nie istnieje.- Kant zaśmiał się życzliwie.
- Wróćmy do tematu. „Rozum ludzki spotyka się w pewnym rodzaju swych poznań ze szczególnym losem: dręczą go pytania, których nie może uchylić, albowiem zadaje mu je własna jego natura, ale na które nie może również odpowiedzieć, albowiem przewyższają one wszelką jego możność. Popada w ten kłopot bez własnej winy. Rozpoczyna bowiem od zasad, których używanie w toku doświadczenia jest nieuniknione, a zarazem przez nie dostatecznie wypróbowane. Przy ich pomocy wznosi się wciąż wyżej, do coraz bardziej odległych warunków. Ponieważ uprzytamnia sobie, że jego praca musiałaby w ten sposób zostać zawsze niedokończona, gdyż pytania nigdy nie przestają się pojawiać, więc czuje się zmuszony uciec się do zasad, które wykraczają poza wszelkie możliwe posługiwanie się doświadczeniem, a mimo to wydają się tak niepodejrzane, że i prosty rozum ludzki na nie się zgadza. Przez to jednak stacza się w mrok i sprzeczności, po których może w prawdzie wnosić, że gdzieś u podłoża muszą kryć się błędy, ale ich nie może odkryć, ponieważ zasady przezeń używane, wychodząc poza granice wszelkiego doświadczenia, nie uznają już żadnego probierza doświadczenia. Otóż pole bitwy tych niekończących się sporów nazywa się metafizyką.”
- A więc o to chodzi! Nigdy bym o tobie nie powiedział, że jesteś metafizykiem. Że teraz niby co? Oddamy się metafizycznej intelektualnej spekulacji?- Marek skrzywił się z niesmakiem.
- Czy ty w ogóle przeczytałeś cokolwiek z tego co ci napisałem?-
- Uhm, eee. No, nigdy do końca. Za mało czasu. A ty tez mógłbyś powstrzymywać się czasem przed konstruowaniem zdań, które nie mieszczą się na jednej stronie maszynopisu.- rzucił Marek z wyrzutem. Kant się zaśmiał, po czym spoważniał.
- Nikt nie jest doskonały. Poza tym jak ci nie pasuje, to poczytaj Harrego Pottera.-
- Okej, okej. Metafizyka. To co z nią zrobimy?-
- Zrobimy ją na nowo. Stworzymy metafizykę, która będzie miała prawo rościć sobie pretensje do naukowości.-
- Mówisz o ontologii?-
- Eee, tak to później nazwali. Tak dla odróżnienia. Ale to metafizyka po moim oczyszczeniu.-
- Hmm, a czym w takim razie umorusała się ta nasza metafizyka?- spytał poważnie Marek.
- Mamidła, idiotyzmy, zabobony, prymitywne wierzenia. Metafizyka nie potrzebuje iluzji.-
- W takim razie skocze po miotłę i możemy zaczynać odmiatanie metafizyki.-
- Czekaj! A wiesz jakiej miotły potrzebujemy?- Marek usiadł ponownie.
- A nie po prostu takiej z długą rączką?- Kant złapał się za głowę.
- Ty może jednak zostań przy pisaniu tych swoich wierszy. Czasami coś ci wychodzi.- odwrócił się zmierzając do wyjścia.
- Poczekaj! Żartowałem. Czy filozofia zawsze musi być taka poważna? Co za człowiek, no! Wyluzuj. Wracaj i mów.- Kant stanął. Spuścił głowę. Sapnął jak bardzo zmęczony człowiek i odwrócił się powoli:
- Musi. Mamy bardzo wielu przeciwników.-
- A nie wpadłeś na to, że humorem, kulturą i sztuką można jej przysporzyć sojuszników, nie?-
- Ja się estetyką nie zajmuję.- filozof machnął z niesmakiem ręką.
- Dobra, nie ważne. Znaczy ważne, ale nie teraz. Znaczy teraz też, ale nie o tym mówiliśmy. Jakiej zmiotki potrzebujemy?- Kant uśmiechnął się. Założył ręce do tyłu i zaczął chodzić powolnym krokiem tam i z powrotem.
- Zmiotka? „...jest ona wezwaniem skierowanym do rozumu, żeby się na nowo podjął najuciążliwszego z wszelkich swych zadań, a mianowicie poznania samego siebie, i żeby ustanowił trybunał, który by go umocnił w jego sprawiedliwych wymaganiach, a natomiast mógł odrzucić wszelkie bezpodstawne uroszczenia i to nie za pomocą dowolnych rozstrzygnięć, lecz na podstawie wiecznych i niezmiennych praw; a trybunałem takim jest tylko sama krytyka czystego rozumu.”- Kant stanął. Na jego twarzy malowała się duma. Odwrócił się do Marka. Ten jednak zdawał się nie zwracać na niego uwagi, obserwując coś za oknem. Po krótkiej ciszy, jakby zachęcając rozmówcę, do kontynuowania wywodu powtórzył, nadal jednak wpatrując się w bliżej nieokreślone miejsce za oknem:
- Taak, Krytyka czystego rozumu...- Kant podszedł do niego bliżej. Nachylił się starając się dojrzeć, cóż też tak zajęło Marka.
- Co ta dziewczyna tam robi?-
- Tańczy. Ona tam tańczy!- Marek wstał i ruszył biegiem do okna. Kant się wyprostował:
- Tak, zaiste jest to absolutna krytyka jakiegokolwiek rozumu. Młodzi, ech... Amantes amentes.- Kant kiwał z politowaniem głową. Marek otwierał już okno.
- Jak ona tu się znalazła?- powiedział sam do siebie, Marek to jednak usłyszał.
- No, przestrzeń nie istnieje, pamiętasz, sam to udowodniłeś.- Marek nie oglądając się za siebie wyskoczył. Kant podbiegł do okna sprawdzić czy nic mu się nie stało. Wychylił się. Na dole Marek i Magdalena w czułym objęciu oddawali się namiętnemu pocałunkowi.
Kant patrzył na nich z przez chwilę:
- Może powinienem zająć się teorią miłości?

Opublikowano

Wziąłeś się Pan za bary z trudnym tematem. Kant bohaterem o-pka? Jedyna nadzieja, że Marek to Twain..( ten od " Prostaczkowie za granicą", " " O sławnej skaczącej żabie..." czy " Pamiętników Adama i Ewy", chociaż żył po Kancie, alę...) Wracając do Imcia. Nie zapominajmy, że debiutował jako anonimowy autor " Allgemeine Naturgeschichte und Theorie des Himmels", studia zamknął " Gedanken von der wahren Schatzung der lebendigen Krafte", zdemolował świat " Kritik der reinen Vernunft" czym zrzucił literacki napalm na dotychczasowe poglądy i chcąc go naprawić i odbudować ( Świat oczywiscie) wydał " Kritik der praktischen Vernunft" dając dowód, że teoria, a praktyka różnią się jak karpie z hipermarketu po dychę za kilo i ze stawu po cztery dychy...( Bo spełniają życzenia i mówią w dwóch językach),o-pko dla zamkniętej grupy, wąskiej grupy koneserów. Mimo, że ludzie ( począwszy od parafialnej sprzątaczki po pana profesora kierują się czymś tam w życiu, co zawsze podpasuje pod jakiegoś filozofa, ale niewielu zawraca tym sobie głowy. A szkoda, bo to pomocne jest, o czym mówią w Ranczo Wilkowyje - rozmowy wójta z filozofami.Podobnie jak z pochodzeniem i historią widelca. Zakończenie bardzo dobre. ( Morze mnie zawsze uspokaja...)

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

"Cel krytyki czystego rozumu - czyli, niech żyje nowa dziedzina nauki, miłosć!!!"
Nie

Cel krytyki czystego rozumu.
(...)
Może powinienem zająć się teorią miłości?
czyli
Czy ktoś mnie w ogóle słucha?

Pan mi nie 'panuj' bo ziemi ni służby nie mam, ledwo nad własnym życiem panuję, hehe. Pisz mi staw Erlik, chaotyczna bestio prozy. Generalnie, cel był nie w tym, żeby krytykować sam czysty rozum, ale by skrytykować brud, który na nim osiadł. Podobno Imcio zabierał się za tworzenie teorii metafizyki, ale nie zdążył, bo mu się umarło. Najbardziej lubię oszołomów, którzy starają się wzmacniać gnijące nogi teizmu rzekomym dowodem na istnienie boga, na podstawie teorii Imcia, a raczej na podstawie błędnego jej rozumienia. Masakra. A takich idiotów jest mnóstwo.
"Powiada się, że duchy ciemności ogarnia przerażenie, gdy spostrzegą miecz kata - jakże więc muszą się bać, kiedy pokazuje się im Krytykę czystego rozumu Kanta. Ta książka jest mieczem, którym w Niemczech dokonano stracenia deizmu. Mówiąc uczciwie, wy Francuzi, w porównaniu z nami, Niemcami, jesteście łagodni i umiarkowani. Mogliście co najwyżej zabić jednego króla, ten zresztą stracił głowę, zanim mu ją ścięto. A przy tym musieliście tak mocno bić w bębny, krzyczeć i tupać, że cała kula ziemska się trzęsła. Naprawdę zbyt wielki zaszczyt wyświadcza się Robespierowi porównując go z Immanuelem Kantem.", który "...zatrzymał niebiosa, całą załogę wyciął w pień, a władca świata pozbawiony dowodu własnej egzystencji spływa własną krwią." - Heinrich Heine, Zur Geschichte der Religion und Philosophie in Deutschland 1835. ( też umiem walnąć tytuł z niemiecka, ha!)

Nasuwa mi się taka refleksja, że my Polacy w porównaniu z Niemcami, czy Francuzami, jesteśmy jak bydło hodowlane. Może i od czasu do czasu perę byczków rozniesie jakiegoś zbyt bezczelnego torreadora, ale ciągle w najwyższym namaszczeniu wpierdalamy tą samą trawę, hehe. Chociaż jak się dobrze poszuka, można wśród tego siana znaleźć i coś soczystego:
"Historia powszechna pracuje nad 'udomowieniem Kanta' niezwykle skutecznie, a szczególnymi sukcesami może się pochwalić pod tym względem w Polsce. (...) Zgadzam się z Z. Kuderowiczem, że poglądy Kanta nie są 'kryptoateizmem', ale tylko o ile tenże określimy jako bycie 'osobistym wrogiem Pana Boga'. Nie ulega natomiast dla mnie wątpliwości, że status ontologiczny boga u Kanta jest bliższy statusowi krasnoludków czy Baby Jagi (z całym szacunkiem dla wszystkich porównywanych bytów) niż stołu." - Jerzy Kochan, Wolność i Interpelacja 2003.
W Polsce nadal brak intelektualnej uczciwości, nad czym głęboko ubolewam i co powoduje, że wrócę do Polszy dopiero jak z Warszawy zostanie lej po bombie. Nie chodzi o samego boga, chodzi o ten mistyczny sposób refleksji, wymykający się jakimkolwiek regułom intelektu, o ten brudny rozum właśnie, co uważam jest efektem zbyt dużego wpływu poezji romantycznej i supremacji czucia nad rozumieniem, co zresztą owe czucie spacza do granic możliwości. Ale zostawmy to, wpływ winka, które obaliłem.

Ilość interpretacji Kanta świadczy o tym, że jego myśl nie została odebrana tak jakby sobie tego życzył. Kantysta Kantyście nierówny, hehe. Sam Imcio pisał w czasach ostrej cenzury i zawsze jego dzieła w pierwszych partiach pisane są zawiłym językiem, niektórzy sądzą że był to celowy zabieg. Niby na próby cenzury Imcio miał mówić:
Moje dzieła nie mogą wpłynąć na masy, bo są napisane językiem zrozumiałym dla wąskiej grupy ludzi.
Nie wiem, Marks nie lepiej pisał, ale Marks po Heglu, a i Hegel namotał zdrowo. Kantyści :)
Szkoda, że po Kancie przejęli formę, nie cel i przesłanie, później stało się manierą pisać niezrozumiale, że to wtedy mądrze jest niby. Tak jak z wierszami, ktoś kiedyś przetłumaczył wiersz, się nie rymował, bo brzmienie języków nie pokrywa się z treścią, no i mamy teraz 'białe wiersze', że niby proza, bez sensu podzielona na wersy to wiersz. Ale teoria sztuki, to Ingarden, też kantysta ;)

Tak se chlapłem, boś mnie Erlik rozochocił swoim postem, a nie mam z kim gadać, przez co od lat paru umysł mi matowieje i zaczyna skrzypieć.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Staw! Nie masz z kim rozmawiać!? Toż Twój komenatrz najlepszym tego dowodem...Podobnie miał albo jeszcze ma niejaki Meżadews Akszugor...Odpowiadając na Twe pytanie: Nikt Cię nie słucha, bo tu o co innego chodzi...umiesz walnąć tytuł z niemiecka, mieszkasz za granicą...ściągniesz mnie...? Prooooszę....(Zaczyna mi się w kraju palić grunt pod nogami, a ciżmy uciskają, że hej!)
Opublikowano

"Nikt Cię nie słucha, bo tu o co innego chodzi..." nie, że mnie, tylko Imcia.
"ściągniesz mnie...? Prooooszę....(Zaczyna mi się w kraju palić grunt pod nogami, a ciżmy uciskają, że hej!)" - Luz, możemy pogadać, wyślę ci moje gg na priva, jak będziesz chciał to się odezwiesz.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


He,he,he sezamie, toż się przestrzelił z interpretacją jak szczerbaty plując do szklanki...
He,he,he dobre Marcinie. Faktycznie, słusznie zauważyłes jestem słaby do plucia i opluwania. Coż, kiedy Twoja innosć mi nie imponuje. Ale jestem człowiekiem tolerancyjnym nie obrażającym się, dlatego pluj dalej i interpretuj jak uważasz.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


He,he,he sezamie, toż się przestrzelił z interpretacją jak szczerbaty plując do szklanki...
He,he,he dobre Marcinie. Faktycznie, słusznie zauważyłes jestem słaby do plucia i opluwania. Coż, kiedy Twoja innosć mi nie imponuje. Ale jestem człowiekiem tolerancyjnym nie obrażającym się, dlatego pluj dalej i interpretuj jak uważasz.
Ty tolerancyjny!? Może lekko uprzejmy, ale tolerancyjny...wątpię. Nie imponuję Ci? I bardzo dobrze, jeszcze by tylko tego brakowało, żeby się we mnie zakochał anonimowy facet z literackiego portalu! Tfu!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dzięki, zapisałem sobie, zgłoszę się, jak mi tylko Prokurator Okręgowy w G cofnie zakaz opuszczania kraju i dozór siedem dni w tygodniu w Komendzie Powiatowej Policji w T, a mój adwokat "wywalczy" zawiasy...yyychchch ta Temida...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


He,he,he dobre Marcinie. Faktycznie, słusznie zauważyłes jestem słaby do plucia i opluwania. Coż, kiedy Twoja innosć mi nie imponuje. Ale jestem człowiekiem tolerancyjnym nie obrażającym się, dlatego pluj dalej i interpretuj jak uważasz.
Ty tolerancyjny!? Może lekko uprzejmy, ale tolerancyjny...wątpię. Nie imponuję Ci? I bardzo dobrze, jeszcze by tylko tego brakowało, żeby się we mnie zakochał anonimowy facet z literackiego portalu! Tfu!
To miał być pojednawczy gest? - wyszło jak pierdnięcie skowronka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ty tolerancyjny!? Może lekko uprzejmy, ale tolerancyjny...wątpię. Nie imponuję Ci? I bardzo dobrze, jeszcze by tylko tego brakowało, żeby się we mnie zakochał anonimowy facet z literackiego portalu! Tfu!
To miał być pojednawczy gest? - wyszło jak pierdnięcie skowronka.
Bardzo dobra odpowiedź. Już czuję się lepiej. Brawo sezamie, może w końcu nauczysz się bronić swoich racji, a nie jak inni, wiecznie uciekać przed błaznami i idiotami ( czyli takimi jak ja). Jeszcze 10 lat wymiany poglądów i będziesz mógł wyjść na ulicę bez chowania głowy w piasek.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To miał być pojednawczy gest? - wyszło jak pierdnięcie skowronka.
Bardzo dobra odpowiedź. Już czuję się lepiej. Brawo sezamie, może w końcu nauczysz się bronić swoich racji, a nie jak inni, wiecznie uciekać przed błaznami i idiotami ( czyli takimi jak ja). Jeszcze 10 lat wymiany poglądów i będziesz mógł wyjść na ulicę bez chowania głowy w piasek.
Co....! Z Twoimi poglądami dziesięć lat!!!....To tak jak z zasmarkanym z jednej miski jeść. Nie jestem strusiem, nie wystawiam tyłka do swoich adwersarzy.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bardzo dobra odpowiedź. Już czuję się lepiej. Brawo sezamie, może w końcu nauczysz się bronić swoich racji, a nie jak inni, wiecznie uciekać przed błaznami i idiotami ( czyli takimi jak ja). Jeszcze 10 lat wymiany poglądów i będziesz mógł wyjść na ulicę bez chowania głowy w piasek.
Co....! Z Twoimi poglądami dziesięć lat!!!....To tak jak z zasmarkanym z jednej miski jeść. Nie jestem strusiem, nie wystawiam tyłka do swoich adwersarzy.
No widzisz, jak chcesz, to umiesz...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • I.         Z wolna zarysowujący się świt, Przed tysiącleciami prymitywnych koczowników budził, By swe dzidy, maczugi zebrawszy, Przed wschodem słońca wyruszyli na łowy… A z każdym upolowanym w zasadzce mamutem, Z każdym przyrządzonym na ogniu posiłkiem, Zapoczątkowane niegdyś ludzkości dzieje, Posuwały się z wolna ślimaczym tempem… A sypiące się z ognisk złociste iskry, Zwiastunem były wieków kolejnych, Naznaczonych postępem technologicznym, Naznaczonych rozwojem całej ludzkości…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od drewnianych maczug prymitywnych Przez średniowieczne żelazne topory, Aż po dalekiego zasięgu hipersoniczne rakiety… Od pierwszych czarnoprochowych garłaczy, Przez rozdzielnie ładowane muszkiety, Po lśniące wielostrzałowe rewolwery, Po pierwszy w historii karabin maszynowy…   I pierwotni ludzie mieli swą dumę… Dzierżąc niewzruszenie swe maczugi drewniane, Choć niedbale z drewna wyciosane, Zdolne zadawać obrażenia dotkliwe… I pierwotni ludzie mieli swą dumę… Choć ubogą w słowa posiadali mowę, Wysoko dumnie nosili głowę, Czując instynktownie swego życia sens… Choć ułomne było ich postrzeganie świata, W licznych szczegółach tak różnili się od nas, Przez tysiąclecia przyświecała im ta sama, Właściwa wszystkim ludziom wola przetrwania… Przed tysiącleciami figurki rzeźbili, Z kłów, kości, kamieni, Martwym kamieniom formę zwierząt nadawali, By na polowaniach pomyślność im przynosiły… Może nawet od niebezpieczeństw chroniły, W otaczającej naokoło nieprzewidywalnej przyrodzie, Niczym prehistoryczne amulety, Choć wyrzeźbione tak nieporadnie…   II.   Kiedy piorun z jasnego nieba, W czasach u ludzkości zarania, Przeszył koronę starego, spróchniałego drzewa, Otulając ją płaszczem ognia, Gdy przeszyta piorunem w płomieniach stanęła, Z wolna popielona przez żar, Pierwotnemu człowiekowi dar ognia tym ofiarowała By łatwiejszą była jego ciężka dola… Tlącego się żaru ciepło, Ulgą było dla przemarzniętych rąk, A poniesione ku jaskiń czeluściom, Pomogło stawić czoła chłodnym nocom…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od zimnych jaskiń mrokiem spowitych, Przez średniowieczne warowne zamki, Po Białego Domu Gabinet Owalny… Od prymitywnych naszyjników z kości, Spowitych aurą tajemnicy amuletów szamańskich, Przez skrzące złotem królów korony, Po przypinane do piersi ordery…   Dziwił się latami świat nauki, Że ludzie pierwotni potrafili sztukę tworzyć, Mimo iż tak bardzo od nas dalecy, Zdolni byli o dalekiej przyszłości marzyć… Choć tak prymitywną była ich natura, Mieli świadomość swego człowieczeństwa, Mieli poczucie swej tożsamości i istnienia, Bezlitosnego czasu powolnego upływania… Zachowały się naszym czasom naskalne malowidła, Przedstawiające kontury niewielkich dłoni, W ukrytych przed światem prastarych jaskiniach, Niektóre z nich z brakującymi palcami, By po tysiącleciach badacze teorię wysnuli, Sami żyjący w zachłyśniętym nowoczesnością świecie, Iż to niewidzialnemu duchowi jaskini, Prehistoryczne kobiety ofiarowywały swe palce… Lecz co by na to powiedziały, Gdyby z prehistorii mogły na nas spojrzeć I gdyby dzisiejszą ludzkość ujrzały, Która pogoni za postępem zaprzedała duszę…  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        III.   Kiedy przed tysiącleciami ogniska rozpalali, Pocierając o siebie parę suchych kamieni, Mistyczną iskrę tym wykrzesali, Która to roznieciła rozwój całej ludzkości… A kiedy migoczące ognia płomienie, Zatańczyły na suchych drzew wiązce, Pozwalając ogrzać zziębnięte dłonie, Przyrządzić także gorącą strawę… Sutym posiłkiem pokrzepieni, Choć tak prymitywni ludzie pierwotni, O dalekiej przyszłości ośmielali się marzyć, Spoglądając nocami na księżyc w pełni…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od ognisk prymitywnymi metodami skrzesanych, Przez pierwszy w historii piec kaflowy, Po centralnego ogrzewania stalowe kotły… To jest nasza Odyseja ludzkości... Gdy czas odmierzają stare zegary, Wciąż piszemy kolejne jej karty, Z nieśpiesznym upływem kolejnych dni…   Znający smak niedoli ludzie pierwotni, Do wszelakich niewygód przez lata nawykli, Nigdy nikomu się nie skarżyli, Ukradkiem niekiedy roniąc łzy… W surowych wnętrzach zimnych jaskiń, Choć skórami zwierząt otuleni, Przenikliwym chłodem nocą przeszyci, Dygocąc z zimna niekiedy drżeli… Zimnymi nocami bronili swych jaskiń, Przed srogimi tygrysami szablozębnymi, Przed potężnymi niedźwiedziami jaskiniowymi, Zasłaniając się ogniem płonących pochodni… Przed tysiącleciami gorejąca pochodnia, Odbita w oczach groźnego drapieżnika, W srogim zwierzu wzbudzała strach, Utrzymać pozwalała go na dystans… Broniąc swego zagrożonego potomstwa, Nie wahali się poświęcić własnego życia, Zupełnie jak i my dzisiaj, Gdy tyloma wojnami targany jest świat…   IV.   Niegdyś zażarta walka o ogień, Prymitywnych plemion była nadrzędnym zmartwieniem, Dziś rozpędzone wyścigi zbrojeń, Milionom ludzi spędzają z powiek sen… Przed tysiącleciami wynalezienie koła, Odcisnęło się trwale na ludzkości dziejach, Dziś rozwijana sztuczna inteligencja, Lepszym pomaga uczynić współczesny świat… Niegdyś niedbale ociosany krzemień, Służył ludziom za podstawowe narzędzie, Dziś już pierwsze komputery kwantowe, Pomagają badać galaktyki odległe…   To jest nasza Odyseja ludzkości... Od prehistorycznych malowideł naskalnych, Przez tajemnicze egipskie hieroglify, Po znany nam wszystkim alfabet łaciński… Od sumeryjskich tabliczek glinianych, Przez kroniki spisywane piórem gęsim, Przez pierwsze do pisania maszyny, Po sterowane głosem smartfony…   Nie bacząc na bezlitosnego czasu upływ, Wciąż piszemy kolejne jej karty, Z nieśpiesznym biegiem wieków kolejnych, Czapkując także zamierzchłej przeszłości. W cieniu wielkich wydarzeń wiekopomnych, Pisząc kolejne historii podręczniki, Wielkim wodzom stawiając pomniki, Oddajemy hołd ich czynom bohaterskim. I stawiamy czoła potędze natury, Zdobywając kolejne nieprzystępne szczyty, Zgłębiamy wciąż meandry nauki, Dając światu kolejne wynalazki… Aż gdy z biegiem kolejnych lat, Upłynie naznaczony nam czas, Ci którzy nadejdą po nas, Napiszą o nas w ciepłych słowach… Tak jak i my dziś, Piszemy z szacunkiem o ludziach pierwotnych, Czy to na kartach barwnych powieści, Czy pełnych refleksji wierszy zaplatając strofy…      
    • W świecie -1.0 jest budka telefoniczna za rogiem, Saturator w parasola cieniu – „malinowy, proszę!” I pan, co kłębiaste chmury zwija z cukru: „Już się robi!”. „Lody, lody na patyku!” są Bambino? „Wyszły, nie ma.”   Tu loteria jest fantowa – kwiatek, pierścień też się trafi. I strzelnica jest przyjezdna –„Misia damie pan ustrzeli” Kataryniarz z małpką na ramieniu i papugą w klatce, Cuda, cuda przygrywają, z okien grosz się sypie.   Cyrk prawdziwy, ten ze słoniem, lwem i małpą, Jak zajechał, lud się tłoczył, liny chwytał – w górę namiot! Klaun, orkiestra, niedźwiedź na rowerze, foka z piłką, Samobójca na trapezie, nawet pchła fikała tresowana.   Zimy srogie – śniegu po parapet, mróz jak szczypnął, nie odpuścił, I Mikołaj też zawitał wieczorową porą z rózgą, Sadzą upaćkany, z nadpalonym frakiem, brodą... Szkoda wujka – tyle było poświęcenia.   Kto nie lepił był bałwana wielachnego – trąba i fujara. W drodze z lodowiska na bajorze zakazanym Z koksownika korzystałem, piąstki sine ogrzewając, Oranżada w proszku – mniam! – na sucho z rąk znikała.   Kino objazdowe – Reksio, Bolek z Lolkiem na zachodzie. I Godzilla pruła ogniem, Miś Uszatek głupie miny stroił. W wolnych chwilach, a ich bezlik było aż nad miarę Bajtle w zośkę, gumę, kapsle i podchody grały hałaśliwie.   Cinkciarz w bramie szeptał do przechodnia: „Many, many”, Czarna Wołga mnie ganiała i zomowiec na rowerze, Woźny ścierą plecy łoił, dyrektorka z hukiem – tynki pospadały, „Marsz do kąta, do tysiąca liczyć na głos, cholerniku!”   Twarz oblepiona gumą balonową też bywała, Tak to się dawniej dmuchało, dmuch, dmuch... i pękł! Z procy – ciach! wróbelka, sąsiadowi w okno, kota w ogon, Śmigus-dyngus nie psikawką, lecz wiadrami – oj, się lało!   „Na wykopki! wolne od nauki, dziatki”– zachęcano, Skup butelek – fajna sprawa, coś dla wyjadaczy, I gazety, i tektury na barana się nosiło, na nic, waga oszukana. Neon „Społem” mruga – i dla kogo, zaraz jest godzina milicyjna?   Tak mnie pamięć zwodzi, czy powietrze było też na kartki? Mydłem szarym matka uszy szorowała, a pumeksem pięty, A z karbidu się strzelało – kurki nieść się przestawały, Państwa-miasta – co za burza mózgów! nie tam jakieś „Milionery”.   Fotografie wszystkie zżółkły, w albumie zostały wspomnienia... Co za oknem? ni trzepaka, ni zabawy – co zostało? „Dżesika, obiad!” Coś kontraltem: „Brajan, oddaj panu koło zapasowe i lusterko!” Dziś, na stare lata, buty wzuwam – powiem wam: ja tam wracam...  
    • Pszczoły ćwierkają i nic to nie zmienia. Nic już nie dziwi — Overton miał rację, więc mam benzynę, już podpalam drzewa. Pomagać światu — to kocham najbardziej.
    • @Nata_Kruk Nata ! Pomyślałem o sobie :) Czasami mam zwariowane fantazje. A ja Cię księżycem tulę do snu :)
    • @MIROSŁAW C. Dzika róża w wierszu to dla mnie metafora kobiety wolnej, nieujarzmionej, która pozwala się dotknąć nie tylko myślą i słowem, ale też czynem. Jest piękna, odświętna i pełna tajemnic i zapachu.  To hołd dla tej dzikiej kobiecości, nieokiełznanej, prawdziwej i pełnej życia, tak jak smak dzikiej róży w słoiku.   Ten wiersz przypomina mi teraz czas dzikiej róży, gdy jej owoce dojrzewają i można z nich zrobić pyszne konfitury. Podarowałam kilka słoików mojemu lekarzowi, który opowiadał, jak wyjątkowy jest to dar natury pełen niebiańskiego smaku.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...