Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'rodzina' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Tomasz Kucina

    Mamy mamy

    graphics CC0 jadę w wózeczku praktyczny - z ergonomiczną rączką aluminiowy stelaż kosz na zakupy macham do pind co wiedzą w chuj o płatnościach mobilnych mój world tour trochę zależny ma własne know - how chociaż taszczy mnie franczyzobiorca w spódnicy w szkocką kratę z towarem kredytem i lokalem na głowie faktura w kaptur pięciopunktowe szelki bezpieczeństwa – multibranding co kupę z siku łączy bądź wyklucza z portfolio mało ci? - mogę z parkometru to znaczy zapłacisz za czas postoju rumianej niani w okresach gorących sprzedażowo używam znaku towarowego mój kokon handmade mnie ograniczna – do czasu - póki mam słabsze muskułki posturalne kopsnij cyca 6 luty 2019 r. --
  2. Nieraz Marnujemy czas na kiepski film Na życie z kimś kto jest nudny bez charakteru Marnujemy młodość zamiast dążyć do celów im obcych Marnujemy godziny, dni za pociągiem do nikąd Pociągiem łez i smutków, który nie dowiezie nas do lepszego jutra... Pociągiem który może nigdy nie dotrzeć do Twojej stacji.. Nie raz obieramy drogę na skróty dążąc ku złudnemu szczęściu zatracamy w sobie to co powinno budować, a jednak nas niszczy Czas nie będzie czekał aż się w końcu ogarniesz... Dlatego trzeba żyć tu i teraz! Trzeba z życia czerpać najlepsze chwile, które budowane spontanicznie dodają chwilom uroku Ale nikt nie przeżyje życia za ciebie Nikt nie wskaże Ci drogi! Sam musisz obrać azymut ku szczęściu, miłości... W wytartych butach od zmartwień Będziesz stawiał kroki idąc wyprostowanym po to co dał Ci Bóg Ty tylko musisz chcieć! Nie szukając wymówek każdego dnia! Bo gdy naprawdę czegoś chcesz znajdziesz wyjście, rozwiązanie ... Bo gdy Ci nie zależy ... Zawsze najedziesz dobrą wymówkę!
  3. Bardzo dobra jest wigilia u mojego przyjaciela Ma(te)Uszka z barszczem. A ponieważ wiara rodzi się ze słuchania to musisz zjeść jak najwięcej Uszek. A jak zjesz jeszcze więcej potraw to następnego dnia na pewno poczujesz czym były bóle porodowe przy narodzinach małego Jezuska. Ten kto wymyślił 12 potraw miał poczucie humoru........niech jedzą jak najwięcej to zrozumieją czym jest poród i nawet mężczyżni także to przeżyją. Po to właśnie 12 potraw żebyś się napełnił/a i urodził/a. Takie miały być święta piękne a wielu z nas spędziło je na trenowaniu pozycji najazdowej. A jak jeszcze były mocne wiatry to niektórzy wchodzili na belkę startową i schodzili wiele razy :-) Za rok obiecuję mocne postanowienie poprawy i zjem tylko uszka u przyjaciela Mateuszka. A może nawet mniej niż muszka.
  4. Życie jest pełne wszelakich niedoskonałości Lecz skrywa w sobie wiele ważnych wartości Sztuką jest je wydobyć, bo są dla nas wskazówkami W pogoni za szczęściem, sukcesem i marzeniami *Miłość to fundament po którym całe życie stąpamy Pierwsza miłość polega na tym, że sami siebie kochamy To ona jest naszym źródłem,które w sercu ją wciąż mnozy Dzięki czemu możemy się nią dzielić, piękne więzi tworzyć Kolejna jest ta, która dostajemy na starcie, miłość matczyna O ogromnej sile miłość matki do córki lub syna Następnie potrafimy ofiarować uczucie drugiej połowie serca To kolejny piękny rodzaj nazywa się miłość partnerska *przyjaźń oparta jest również na braterskiej miłości Gdy świat się wali, kiedy mamy chwilę słabości Warto jest mieć u swego boku prawdziwego człowieka Który wysłucha naszych zmartwień, smutkow, narzekań *Rodzina figuruje na szczycie ludzkich wartości Relacja niezniszczalna, pełna wsparcia i troski O ogromnej sile, oplątana więzami krwi Z korzeniami głęboko pod ziemią, w koronach drzewa jestemy my *Wiara będąca gwarancja sukcesu i wygranej Nie dopuszczająca pesymizmu i możliwości przegranej Mimo przeciwności losu, rozczarowań i chwilowych smutkow Nie pozwala utracić nadziei i dąży wciąż do skutku *Prawda, szczerość i bycie lojalnym człowiekiem By bez zawiści i kłamstwa witac każdy dzień w z uśmiechem
  5. SMERFopoETKA

    "D.O.M.ownicy"

    Jakby ktoś Was się pytał jakie Domy się Wam najbardziej podobają to odpowiadajcie że właśnie takie. Taka zabawa słowna a ukrywa w sobie wielką Mądrość.
  6. Czym jest dla ciebie miłość? Czym jest dla ciebie druga osoba? Kogo można kochać? Kogo można omijać? Twoje życie to pusta kartka, Co na niej rysujesz? Jesteś szczęśliwy? Jesteś kochany? Kochasz? Zasługujesz na miłość? Czy jesteś dobrym mężem? Żoną? Masz rodzinę? Szanujesz ją? Szanujesz samego siebie? Przemyślenia, poczucie winy, Niesprawiedliwy osąd, Nie jestem idealna, Nie zasługuję na miłość, Moja kartka jest pusta. Orchid.Solma
  7. Chyba już to dobrze wiecie, Dostajecie seks w pakiecie. Dla niej fun, czy obowiązek, To nieważne, gdy ma związek. Dla niej ważna jest rodzina, Z tobą seks więc też wytrzyma. Chce mieć w końcu także dzieci, Z nimi bocian nie przyleci. Ty jej związek, ona ciało, I to wcale nie jest mało, Dla faceta przeciętnego, Ceń, że chciała mieć takiego.
  8. rafael

    Przygoda hattycka

    lęk odczuwalny poznał brata swego imieniem lęk domniemany jakież było zdziwienie gdy brat rzekł „jest jeszcze inne istnienie” lęk ukryty lęk wolnopłynący lęk napadowy lęk fobiczny lęk antycypacyjny na domiar złego jest jeszcze siostra agitacja to dla lęku była czysta wariacja spakował walizki porzucił drżenie wyruszył w nieznane rozładować frustracje po prostu…wakacje gdy dotarł do celu poznał znów wielu lęk realistyczny lęk moralny lęk neurotyczny lęk anankastyczny lęk paranoidalny o psychozie i fobiach usłyszał już w samochodzie wkurzony na maksa, iż taka rodzina z pomocą persfazji udal się do Azji cdn…
  9. Sygi

    Kontrast XXI w

    Tata- zwykly tata Wielka mi strata. Jedyne czego nie sknocil To faktu, ze mnie spsocil. I to jego najwiekszy jest wyczyn, Wiecej do dumy nie widze przyczyn. Nie dojrzal jednak do ojca roli, Od gaworzenia ze mna inne rozrywki woli. Wazniejsza wolnosc, swawola, dziecko zrozumie ze to nie byla pora... Nie pora na butle, pampersy czy bajki, wolalby z kolegami pod blokiem fajki. I czas mu tak mija, a ja sobie rosne. Rosne i patrze. Patrze i slucham. Slucham jak mama placze do babci ze ciezko bywa, a on jak juz jest to odpoczywa. Gdy wola mnie czasem to biegne radosnie choc on chce tylko oznajmic zalosnie ze znowu wazniejsze sa sprawy inne , robi mi w sercu malutka blizne. Blizne na bliznie wykraja powoli, a dotyk mamy jak masc wszystko goi. Mama przytuli, poczyta bajki i pojdzie ze mna do kolezanki. Nauczy kolorow, pozniej literek, gdy mam ochote zrobi deserek. Tak wlasnie swiat ten jest zbudowany, kontrast w rodzinie jest zachowany. Pamietaj jednak mamo i ojcze, dziecko ma glowe i umie ocenic kto dobro niesie, a kto powinien sie zmienic.
  10. adamm1

    Nostalgia

    Po ulicach miasta błąka się pustą nocą Czasem zerka w obce okna, żeby poczuć trochę ciepła W domach ludzie właśnie zasiadają do kolacji Ona nie jada, do bytu nie potrzebna jej strawa Czasami krzyczy w okna i zaczepia przechodniów Faktycznie zawsze milczy tęsknotą głuchą Czasem w marzenia ucieka - wiecznie towarzyska Samotność wrosła we mnie niczym własne ciało Moja ręka, moja noga- moja samotność Zgniła nadzieja ma gorzki posmak, otwarta rana, duszy nowotwór Dziś sen nie przyszedł bo nie miał po co Z za rogu wyszły przeszłości demony W letnim powietrzu tańczy głucha na modły Przystrojona neonową nocą cicho szepce Że nie dla mnie anioły
  11. Jesteś taki lekki, jak kwiatuszek. Kiedy bomby wokół trawia nasza dusze. Mołotowy w sercu noszę. Gdzie mam schować bliskich? Tylko o to proszę. Wojna już swe mleko rozlała. Zostać czy uciekać? Wyraźnie widzę barwy narodowe. Zdobiace smutne miny śpiących. Pierwsza krew została przelana. Wolność. Nie boję się o siebie. Chyba nawet nie o nią. Boję się o tego kogo niose, gdy została nam zabrana.
  12. graphics CC0 wiersz dedykowany wszystkim porzuconym dzieciom, oraz sumieniu ich rodziców -- losowe wyczyny ciężarnych nadużyć. zew krzywd. niepłodu których się dopuszczono w oknach życia. gdy szła do ludzi dokładnie wypucowana. schludna. i upuszczona w kocyk jej matka pielęgnowała marzenie. a potem mały trybik wykruszył z sumienia decydując o szczęściu które odeszło i czas mijał. choć przetrwał w ośrodkach potrzeby serotoniny meduza czochrała włosy gdy z miśkiem córki tupała w monopolowy zodiak. tymczasem małej podano już zamiar kaszka na mleku i list do preadopcji. był i protokół wszystko co ludzkie znaczy karmiące. z gołębich skrzydeł zero czczych pytań – sekt i bełkotu – rzeczników i detektywów tylko gołąbek siadał tam co dzień. w oknie wyrodnym sekretu dyplomatyczny ptak na receptę egzystencjalny patron kolokwium dziewiczy. bez zaliczenia
  13. "NIE WIESZ KIM JESTEM" AUTOR MARCIN ELSI ELSNER LINK DO UTWORU NA YOUTUBE I Strumieniem Z Wzgórza W Świetle Wierszu Powraca Poświęcenie Popiołu Z Metafor, Twórca Na Ziarnku Melodii Duszą Zemsty Z Piekła Świątyń Wypełnia Kartkę Prawdą, Dźwięcznie Szura Ponadczasowym Ostrza Lękiem Wśród Oddechu Pocałunku Cierpień, Zamiast Czytać Czarno-Białą Tęczę Lektur Przemyślane Użycie Oblicza Atramentu, W Pamiętniku Z Otchłani Społeczeństwa O Tajemniczej Róży Z Zwiastunem Dziecka, Płód Zabija Rzeka trunku Z Kielicha W Pijackiej Podróży W Domu Bywa Nieobecna, Kto Jest Ojcem Nie Chce Przyznać W Sumie To Żadna Nowina Źródło Jest Nieznane, Osiedlowa Plotka Gdy Wraca Do Domu Studnią Złudzeń Niszczy Rodzinny Fundament, Na Łożu Niespełnionych Obietnic Pragnie Wznosić Toast Fundując Innym Atrakcję, Dla Sąsiadów Wciąż Jest Spektaklem Awantura W Mgle Relacji Tłuczonych Talerzy, Boże Czy Potrafisz Płatki Nadziei Wskrzesić Gdy Po Raz Piąty Została Skatowana, W Ogrodzie Imprez I Na Sali Sądowej Rozwód Równa Się Winą Uwikłaną W Kłamstwa, W Tej Bitwie Podróż Na Ten Świat Nie Była By Brama Zwycięstw Bez Mocy Różańca, Wyprze Niemowlę Matka Właściwą Drogą Na Izbę Położniczą Przyjdzie Mój Wybawca, Przekracza Kurtynę Myśli Gwarancja I Jest Tam Tylko Po To By Się Mu Przyjrzeć, On Nie Jest Mój Raczej Przyniosło Go Powietrze Ale Chodź Nie Wiesz Kim Jestem, Bierzesz Pod Opiekę Podajesz Iskierką Nadziei Skrzydła i Szczęście Kim Jesteś, REFREN Kartka Oblana Winem Czy Tuszem Nadziei ? Myśli Nieznane, Słowa Chlebem Powszednim, Nie Wiesz Kim Jestem! Co Się Stanie, Gdy Znów Staniemy Twarzą W Twarz, Dla Celu W Uczuciach Niezmienni? Nie Wiesz Kim Jestem! Ani Dlaczego Wyrażam To Wierszem, Jestem Tym Co Piszę Tą Powieść, ELSI II Prawnie Dzielone Sidła Mówi Więzień Księgi Zespół Napadów Lękowych Z Powikłań, Niewiadomo Co Wyciągnie Z Cylindra Płonący Wózek Jak Tylko Zatrzyma Się Winda, Chropoców Zamiast Domu Dziecka Za Świadomość Życia Przesypująca Się Klepsydra, To Podróż Od Kochanka Do Kochanka Nie Ruszaj Zołnierzyków Bo Obudzi Się Bydlak, W Innym Pokoju Znów Gram Wzór Widma Szukając Bardzo Dużego Stopnia Akceptacji, Mam Wielu Wujków Kilka Domów Staram Się Przystosować Bez Zbędnych Relacji, Innym Dzieciom Zazdroszcząc Że Mogą Doświadczyć Coś Co Ja Mogę Tylko Zobaczyć, Z Pozoru W Dialogu Jak Gówno Na Podeszwie Potrafię Wybaczyć Z Panteonu Sercem, Wierzę W Normalną Rodzinę Proporcja Marzeń Z Rzeczywistością Zawsze Nie Równa, Dwustronna Sztuczna Młodość I Pytanie Dla Kogo W Labiryncie Roszad Przeszkodą, Przyjdź Zajmij Się Sobą Będę Piła Z Panem Soczek Biorę Balę I Lecę Na Osiedle, Kilka Godzin Później Luneło Deszczem Wchodzę Żeby Posprzątać Ten Rozpierdziel, Za Mną Wkroczył Wujek Opadły Mu Ręce Nerwów Strzępek Obłędnie Trzaska Dzwiami, Płacze Defekt Szajby Posąg O Demonicznym Wyrazie Twarzy Mówiąc Jesteś Błędem, To Brzemię Miało Się Nie Narodzić Bez Niego Nie Wracaj Uszyty Na Miarę Biegnę, Sam Tu Powracam Podobno To Też Mój Dom Dlaczego Wrota Przede Mną Są Zamknięte, Idę Spać Na Strych Kamienicy Bo Nie Wystarczą Starania Z Cierpliwości Resztek, Kłębek Szurka Posłuży Mi Za Węzeł Mam Dość Pytań Chyba Po Prostu Się Powieszę, Najpierw Zostawię Po Sobie List Pożegnalny Zaczyna Się Od Nie Wiem Kim Jestem, REFREN Kartka Oblana Winem Czy Tuszem Nadziei ? Myśli Nieznane, Słowa Chlebem Powszednim, Nie Wiesz Kim Jestem! Co Się Stanie, Gdy Znów Staniemy Twarzą W Twarz, Dla Celu W Uczuciach Niezmienni? Nie Wiesz Kim Jestem! Ani Dlaczego Wyrażam To Wierszem, Jestem Tym Co Piszę Tą Powieść, ELSI III Chodź Jestem Chodzącą Księgą Skuszony Proroctwa Energią Zjadłem Zakazany Owoc, Jako Dusza Przemierzyłem Wzdłuż I Wszerz Bieguny Aż Stałem Się Taką Oto Osobą, Tu Czy Tam Demon Kusi Podobieństwa Wspólną Cząstką Bo Nikt Nie Jest Doskonały, Wybrałem Dom Z Powodu Twej Nie Zachwianej Wiary I Umiejętności Się Rozkrzewią, Nikt Się Nie Spodziewoł Jaką Z Czasem Zastrzyk Wspomnień Dostarczy Właściwość, Nieskończoność Przemyśleń Utrwalanych Tuszem Ponadczasową Religią Na Kartkach, Przedstawiam Daje Nieśmiertelny Posmak Angażując Litery W Warstwach Wyobraźni, Układając Te Puzzle Potrafię Sprawić Że To Zobaczysz Przeistaczając swą wiedzę, Każde Słowo Jest Pochodnią Wyrażającą Więcej Niż Kiedykolwiek Mogę Powiedzieć, Taki Pech W Gazetce Promyczek Relikwie W Piśmie Przewodzą Przemyślenia Ucznia, Pytają Przyjaciół Z Literackiego Źródła Dlaczego Dla Niej Alkohol To Ambrozja, Z Predykcji Wiem To Klątwa Pozwalam Tylko Jej Cię Poznać Bo Mamo Jest Coś Nad, Mając Niezniszczalny Boży Dar Znam Powód Przez Który Przyszedłem Na Ten Świat, Na płótnie W Zwierciadle Rzeczywistości Uwierz Stanę Się Twym Aniołem Stróżem, Tarczą Oddzielającą Prawdę Od Złudzeń Nie Zważam Na Nic Trzymam Różę Za Kolce, Alkohol Zabił Rodzinne Wartości Potrafię Przetrwać Pisząc Ciąg Dalszy Nastąpi, Niektórych Nie Idzie Zastąpić W Szczególności Poświęceń Tego Prawdziwego Ojca, Nie Znam Drugiej Takiej Osoby O Tak Skrytych Emocjach Powtarza Radź Sobie Sam, Nie Myśl Że Istnieje Ból Walcz Jak Tylko Ty Wiesz Jak Odnaleźć Właściwą Drogę, Ona Cię Zostawiła Powracam Z Strychu Wkrótce Będę Bezpieczny Przy Tobie Ojcze. Pozdrawiam Wszystkich Użytkowników :)
  14. Napisane dla kogoś jako prezent na walentynki, ale w związku z tym, że sprawa się rozmyła i rozeszła po kościach to wstawiam ten twór tutaj. Krótkie, ale może kiedyś wykiełkuje z tego coś sensowniejszego. Nie jest to romans aczkolwiek końcówkę uważam za odrobinę ckliwą. _ Kocie kroki dochodziły pustym echem z wysokiej szafy chowającej się przed wschodem słońca. Nastąpiły się wszystkie emocje, powoli spełzły.Nie istniało miejsce, które uchroniłoby przed nadejściem bezlitosnego dnia, ani okrutnej godziny siódmej rano. Teraz nadszedł czas pustki, która wzbudza poniekąd kolejne odczucia. Niedospany jeszcze sen powoli spływa z powiek wraz z frustracją ciągnących się przed nim, czy za nim w nieskończoność niedokończonych i niezałatwionych spraw. Niemy krzyk był tak cichy, że zdarł gardło, a w ostateczności zostawił w kompletnym niedorozwinięciu już na samym początku tego dnia, który to przecież powinien się zacząć, ale jak to.Stuk puk. Puk stuk. Toż poprzedni nie domknął drzwi, a one skrzypią. Przez szpare wlewa się trochę zachodzącego słońca, które chyli się ku powolnemu upadkowi i … bum! Pikpikpikpikipikii PIKIKIPIKI.PIK. Johann zerwał się z łóżka mocno wciągając powietrze nozdrzami. Uhonorowało go ostrym zapachem farby olejnej, w którą wdepnął zaraz tylko kiedy stopa dotknęła niedomytej, po wczorajszym artystycznym rwetesie podłogi. Cudownie rozpoczęty poranek zawierał jeszcze rozlaną kawę, deszcz uderzający w okna jak oszalały i brak przesyłki zamówionej dwa tygodnie temu. Kolejna nieprzespana noc i niemożność zaśnięcia w jakimkolwiek miejscu, pozycji czy czymkolwiek innym również nie pomagały w sprawnym zebraniu się do pracy. Plusem było małe mieszkanie znajdujace się zaraz obok miejsca pracy. Właśnie. Pracy.Szybki prysznic. Kolejna kawa. Nowe spodnie. Tamte do brudów. Buty. Nie, nie te, te drugie. Wzięty. Wypita. Ubrane. Dane. Włożone. Te drugie. ***-Hans zrobiłbyś coś w końcu z tym gruchotem. Wiesz ile to ma lat? Wiesz ile byśmy z ojcem dali, wtedy jak te plastikowe pudła były produkowane, aby jeździć chociażby mercedesem? Albo bmw, tak. Dobre samochody.- Skrzekliwy głos powoli wdrążał się w uszy Johanna. Należał do starszej kobiety, której usta zaciśnięte były bardziej od zmrożonych drzwi samochodu w najgorszą zimową pogodę. Tyle, że owa kobieta była w stanie je otworzyć. Taka siłaczka. -Lubię ten samochód. Ostatnio przemalowałem go na żółto.- mężczyzna, do którego zwróciła się staruszka był wysokim, smukłym blondynem o jasnych oczach, które wyrażały teraz jak największe znużenie ze względu na przymus kontynuowania tej rozmowy. Długie blond włosy opadały Johannowi na ramiona, wyglądały na zadbane, ale nie były też na przymus ułożone czy uklepane. Ot proste blond włosy. W pokoju panowała mętna atmosfera. Nawet kot, wcześniej wylegujący się na słońcu przeniósł się do pobliskiej kuchni, aby tam baraszkować w szafkach czy innych szparach. Starsza kobieta odstawiła kubek na szwedzki stolik dzielący ją od znacznie młodszego rozmówcy. Ten dźwięk wydawał się okropnie głośny przy królującej w pomieszczeniu ciszy. Jej siwe włosy były uziemione w sztywnym koku. Zaden wlos nie mial szansy się wydostać. Twarz kobiety, mimo wieku była zadbana. Zmarszczek było niewiele, a już te zaistniałe ukrywały się pod pudrem. Można było dostrzec pewne podobieństwo pomiędzy nią, a młodszym z rozmówców. Te same kości policzkowe, lekko zadarty nos i jasnoniebieskie oczy. -Nie w tym rzecz, Johann… martwimy się o Ciebie.-Och martwicie. To szybko się mama zorientowała, ze trzeba się martwić. Glos mężczyzny nie był jadowity. Ton był, rzecz jasna mocno sarkastyczny, ale nie wyrażał złości. Jedynie okropnie monotonną obojętnosci, która można było tez odnotować na smukłej twarzy. Nie trzeba być specjalnie bystrym aby zauważyć, że pomiędzy tą dwójką nie było, nie jest i raczej nie będzie dobrze. Mimo starań. Teraźniejszych czy przeszłych. -Chcielibyśmy z ojcem…-Właśnie, mamo.- blondyn przerwał jej, jak na siebie dość ostro.- „chcielibyśmy”. Dokladnie o tym zawsze mówię. Wy chcielibyście. Jezeli chcecie to przemeblujcie salon. Jeżeli chcecie kupcie pieska. Jeżeli chcecie kupcie inną kawę niż zazwyczaj. Jezeli chcecie pójdźcie do kościola. Jeżeli chcecie przeprowadźcie się. Świetnie, mozesz nawet do mnie zadzwonić i pochwalić się tym waszym bmw, czy czymkolwiek innym. Chętnie posłucham, ale nie interesuje mnie czego chcielibyście odnośnie mnie. Już się nachcieliście przez wiele lat mojego zycia i nie mam zamiaru do tego wracać. Wydawało mi się, ze rozdział jest zamknięty? Jezeli tylko to chciałaś mi powiedzieć…-Nie. Czekaj.- tym razem to ona mu przerwała. Wygięła swoje ciasno zaciśnięte usta w nieprzyjemnym grymasie- Ten Twój Sebastian…- Nie mój. Zacznijmy od tego. - Johann westchnął.- Powiedziałem już wszystko, co chciałem, a wydaje mi się, ze ty również to, co chcesz powiedzieć wiele razy już powtarzałaś.- blondyn wstał, nie zrobił tego gwałtownie, można było wyczuć wręcz lekkość w jego ruchach- Wiesz gdzie są drzwi.Kobieta wstała i bez słowa wymaszerowała z pokoju. Nie obdarzyła swego syna już ani jednym spojrzeniem. ***Sebastian był wściekły. Wściekły na siebie. Wsciekły na to, ze nie mógł nic zrobić. Wściekły na lekarza. Wściekły na sytuację. Nawet wsciekły na te kobiete, która właśnie przechodziła obok. Zgrzytnął zębami i przygryzł wnętrze policzka. Potrzebował wyładować swoją frustrację, ale nie chcial krzyczeć, mieć pretensji… nie chciał znowu skupiac się tylko na sobie. Było mu głupio. Co tylko jeszcze bardziej denerwowało. Nie chciał płakać, był na to za silny. Za męski. Płakanie to nie jego działka. On zniesie wszystko. W pracy powiedzą mu co ma zrobić, on to zrobi. Bez zbędnych wyborów, bez zbędnych problemów. Nie trzeba będzie myśleć, przezywać, rozkładać na czynniki pierwsze. Ale to… ludzie ubrani na czarno, rozkopywana ziemia w charakterystycznym prostokątnym kształcie. Zacisnął powieki kiedy zderzył się niespodziewanie z jakąś starszą kobietą. Przeprosił pospiesznie nie chcąc wyglądać na tak zdenerwowanego, jakim był. Spojrzał na staruszke. Coś go zakuło. -Nic się nie stało, to ja się zagapiłam- odparła mu swoim skrzekliwym głosem. Sebastiana nie interesował jej głos, nie zwracał uwagi na szczegóły mimo to wydawała mu się znajoma. Zwłaszcza z twarzy. Poza tym była starsza kobietą, to jeszcze bardziej bolało, a co za tym idzie denerwowało. Przypominało o niedawno odbytym pogrzebie. Bawarczyk wypuścił powietrze. -Co sądzisz o tym Trabancie? - zapytała kobieta nie odrywając od rozmówcy wzroku. Sebastian zamrugał.-Proszę?- zapytał siląc się na jak najmilszy ton, jaki był w stanie z siebie wykrzesać.-Co sądzisz o tym Trabancie.- powtórzyła niezrażona i przewiercała go spojrzeniem niebieskich oczu, które tak doskonale znał. Ale skąd?-Uh- wydusił z siebie na początku. Nie rozumiał. Pytanie kobiety nie miało najmniejszego sensu- Dlaczego Pani pyta? Chciałaby go Pani kupić? O ile wiem nie jest na sprzedaż…- w tym momencie w twarzy kobiety jakby coś zaskoczyło, Sebastian zmarszczył brwi. - Nie wolałbyś nowego samochodu?- staruszka zadała kolejne pytanie. Mimo podeszłego wieku emanowała dostojnością i taką pewnością siebie, że rozstrojony emocjonalnie Sebastian nie był w stanie zakończyć rozmowy i pójść dalej. Emocjonalnie. Sebastian. To było dla niego zbyt obce.-Wolałbym.- odpowiedział twardo zerkajac mimowolnie na saksońskiego trabanta. - Nawet mam, ale… to nie mój samochód, więc tez nie moja sprawa kto go chce i kto nim jeździ.- odpowiedział dość neutralnie chociaż ściskająca go od środka złość emanowała coraz bardziej. Czuł, że dłuzej już nie wytrzyma. To było gorsze niż potrzeba fizjologiczna. Bawarczyk nie mógł do niczego innego tego porównać, nigdy nie był aż tak bardzo rozstrojony emocjonalnie. A ta kobieta nalegała. Bezlitośnie pytala o nonsensowne rzeczy. -Aha, dziękuje.- odpowiedziała w końcu- przepraszam jeszcze raz i miłego dnia.Staruszka odeszła zostawiając zdezorientowanego mężczyznę na srodku chodnika z myślą o żółtym Trabancie. ***-Spotkałem dzisiaj kobietę- odezwał się krótkowłosy blondyn mrużąc ciemnoniebieskie oczy.- Starszą, taka wiesz. Elegancką.- powiedział wpatrujac się w stolik, który przeżył już z jakieś cztery przeprowadzki Johanna. -Tak? I co z nią?- Saksończyk nie był rozemocjonowany tą rozmową, ale był to u niego normalny stan rzeczy. Ton jego głosu ocierał się wręcz o znudzenie. Stał przy kuchennej szafce i czekał aż woda się zagotuje. Tez był dzisiaj jakiś nie swój. -Zapytała mnie o Twojego Trabanta. -O Trabanta? -Tak. O Trabanta. ***-Nie denerwują Cię te ciągle plamy z farb? -Denerwują. -Nic nie mówisz.-Wiem, Hans. Dużo rzeczy mnie denerwuje.-Na przykład?-Na przykład Twoja dziurawa skarpetka. -To czemu nie wyjdziesz i nie zaczniesz pytać ludzi o moje skarpetki? -Bo to twoje życie, a ja jestem jednym z Twoich wyborów, więc jakbym ich nie akceptował, podważałbym też siebie. -Skąd te przemyślenia.-Nie chce myśleć o innych sprawach. -Czyli to egoizm?-Wszyscy jesteśmy egoistami.-Tak, po trochu tak. Denerwuje mnie Twoje jodłowanie.-No i co? - To poranne.-Aha.-No. Okropnie. -Rozwiniesz to jakoś? -Nie. Bo jesteś jednym z moich wyborów, a ja nie podważam siebie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...