Po parku biegam, rozglądam się skrycie
ciąglę coś robię lecz co to za życie...
Ja wygłodniałam uczucia miłości
zbyt ciężka jestem w swej zaborczości.
Przyszła mi więc do głowy idea
że schudnąć trzeba według planera.
Opracowałam na rozum wszystko
odcinam ssanie, zostawiam rżysko.
Zacisnąć muszę uczucie w brzuchu
i ograniczyć tęsknotę w ruchu.
I przestać marzyć, pisać, wspominać
odciąć emocje, się nie widywać.
I tak się męczę w tej poniewierce
bo niby mam coś, ale chcę więcej.
Bo ciągle ja chcę, i to najważniejsze
gdzie znaleźć miejsce na twoje serce?
Ciekawa jestem czy bycie na diecie
trudno przychodzi każdej kobiecie?
I co zrobić trzeba gdy przyjdzie pragnienie
na jeden uścisk, jedno spojrzenie?
Tak dla kondycji wystarczy pobiegać?
A może zmienić obiekt westchnienia?
I tak się miotam, i tak zacinam
może to jednak nie moja wina?