Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Aneta Paradysz

Użytkownicy
  • Postów

    388
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Aneta Paradysz

  1. Właściwie to mam mieszane uczucia po przeczytaniu tego wiersza – już wyjaśniam. Jeśli chodzi o przekaz emocjonalny - trafiłeś, jak najbardziej ( do mnie ). Niepokoi mnie jednak sam zapis – otóż mamy bogato wykorzystaną interpunkcję ( i owszem podoba się), niemniej aż się prosi (w takim przypadku) o użycie wielkich liter – ja wiem, że to w pewnym stopniu ograniczałoby możliwości interpretacyjne tekstu, ale chyba warto by było pokusić się o doskonałość. Tak to widzę...ale tekst jest Twój. Pozdrawiam Aneta
  2. Jak to się dzieje, że świetne wiersze tak szybko ‘spadają’, a niektóre słabsze są wałkowane po kilka, kilkanaście czasem kilkadziesiąt razy? Przepraszam Agnieszko za ten moralizatorski wywód, ale Twój wiersz jest tego najlepszym przykładem – świetnie rozpisany, oryginalnie ukazany – do góry z nim. Pozdrawiam Aneta
  3. na poetów poprzestańmy na minimalizmie . na białym polu
  4. Wiersz napawający otuchą...jest zaufanie...jest porozumienie...nie trzeba oblekać pancerza...można zamknąć oczy. Ciepło i ładnie. Pozdrawiam Aneta
  5. „...umarł więc sobie niezauważony...” Czyżby przepowiednia dla tegoż tekstu? Myślę jednak, że tylko przeoczenie. Dwie pierwsze strofy oddają w pełni to, co ja wyobraziłam sobie czytając Twój teks, a co być może miałaś na myśli pisząc go. Smutno, ale pięknie to ujęłaś. Pozdrawiam Aneta
  6. ...samobiczowanie, czy na poetów? Pozdrawiam. [sub]Tekst był edytowany przez Aneta Paradysz dnia 09-02-2004 15:30.[/sub]
  7. Jestem chora i może to dlatego...;), ale widzę tu opowiadanie. Ładna ta sepia - niemniej to tylko obrazek, choć temat zasługujący na zadumę. Pozdrawiam Aneta
  8. Dzisiaj Twój wiersz okazał się balsamem ...i niech mi nikt nie mówi, że banalny i temu podobne...:) Dziękuję Aneta
  9. W. Blake pisał: "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." To takie skojarzenie a propos fraktaki. Twój wiersz najpełniej odczytuję w słowach: (...)struktura kamienia jest prosta(...) ...i tak to widzę. Pozdrawiam Aneta
  10. na twarzy ( poza trwaniem II ) w nowych twarzach jest urok kiedy przywłaszczam je plamą zmrokiem strużką olejną i tytanową załamania uszlachetniają widzenie dotyk wypukłości gra treściwie tłusto w fałdy zapiera a mi płuca grają w maryśkę w sześć stóp pleciemy wizje trzeszczą komory komary klną
  11. Wydźwięk pierwszej strofy zahacza o podświadomość; powtórzenie (szepczą szepczą) wypowiedziane jakby w półśnie – podoba mi się. Całość przywodzi mi na myśl Kuszenie św. Antoniego, H. Boscha. http://gnosis.art.pl/iluminatornia/sztuka_o_inspiracji/hieronymus_bosch/hieronymus_bosch_kuszenie_antoniego4.htm Pozdrawiam Aneta
  12. ..a to dobre. (...)na Twoje nie bacząc gusta. Nie bacząc - pozdrawiam. Aneta
  13. Idziesz Pan pod lupę – zn. poczytam sobie inne Pana wiersze - ten mnie zatrzymał, pozytywnie ma się rozumieć, zwłaszcza (...) moja droga---(...) – wcięło mnie w ekran. Skrzypnęło tylko delikatnie (...)ale i jak dym(...);może wystarczyłoby i jak dym, albo jak dym – a może się czepiam?. Pozdrawiam Aneta
  14. ...przypomniały mi się „halucynacje”... Aneta
  15. Piorunujące wrażenie wywarł na mnie Twój wiersz. Widzę, jak na zwolnionym, starym filmie, klatka po klatce przesuwające się obrazy, a raczej wizje jak u W. Blake’a, czy choćby Z. Beksińskiego – niesamowita kumulacja emocji. ..i nietypowa dla Ciebie forma zapisu – czyżby jakieś zmiany? Pozdrawiam serdecznie Aneta
  16. Przyznam, że ogarnął mnie impas – po części winien jest temu tytuł, który nie współgra mi z treścią tekstu, a po części sposób w jaki zapisał Pan wiersz. Łkanie spowodowane tęsknotą za (...czymś, kimś...? ) próbował Pan odzwierciedlić w zapisie - (...)spęczniejesz wzejdziesz i wyrośniesz rozkwitniesz (...) (...) drzemią leżakują przykucnę dopadnę wedrę (...) dopiję (...) - przynajmniej tak ja to odebrałam i przyznam, że nie przypadło mi to do gustu. Treść, powiedziałabym, że zalotna, z odrobina przebijającego przez szczeliny szarości słońca...no i może dlatego nijak nie widzę tu tego łkania. Radosne motywy przyrodnicze odbieram na duży plus i tęskni mi się za babim latem :)) Aha i cos z rytmem wiersza chyba jest nie tak – zacięłam się przy „zagubionym...” Pozdrawiam Aneta
  17. Nostalgia i plastyczne wizje kobiet przeniesione na płótno przez E. Degas’a – tak właśnie ujrzałam Twój wiersz - zwyczajny dzień, zwyczajne spotkanie, a jednak jego zapis maluje w umyśle coś więcej niż realizm...może to szczypta impresji, a może uczuć..? Jeśli chodzi o techniczną stronę wiersza, nie wnikam, pewnie można by było zapisać go inaczej, ale przy powyższej treści nie jest to aż tak istotne. Pozdrawiam Aneta
  18. Aneta Paradysz

    koda

    koda rzeźbiłabym zapamiętale w miękkim miodzie z ust poezji -gdyby drżące pręciki żarówek kładły się blado na modelu w lustrze oka znalazłabym wypukłość światła w kącie cień -gdybym strach przełknęła krętych ulic śladem brukowanym ciekła wybojem -gdybym z resztek siebie refleks wydzieram ostatkiem czaru barwy dnia przed słowem
  19. Witam! Dziękuję za komentarze do zamieszczanych przeze mnie tekstów. Marny ze mnie (ostatnimi miesiącami) uczestnik forum – niestety - tylko czasami mam możliwość korzystania z netu, a co za tym idzie brak czasu na czytanie wierszy , nie mówiąc już o ich komentowaniu... ale postaram się poprawić :).( Np. po dzisiejszej lekturze odkryłam kilka nowych, niebanalnych „twarzy”, czytam więc kolejne...).... Jeszcze raz dziękuję za odwiedziny w moich cichych progach. Pozdrawiam Aneta [sub]Tekst był edytowany przez Aneta Paradysz dnia 05-02-2004 15:40.[/sub]
  20. dzień. wariata cień kiedyś musiało nastąpić. to o mnie podmiot. mało lirycznie brzmiałoby przedmiot i nikt pewnie nie uwierzyłby. a zależy mi na nieomylności odbiorców. nie sprawdzam niech myślą. czy im się podoba. i jak w każdym razie surowo. słowo cedzić będę pierwszym podejściem do siebie. zakrztusiłam się przerażona. rekonesansem przeszłych minut - co będzie gdy rakiem lata wspomnę? – przeuczona. przeczulona... przekrwione oczy już tylko. pędzle pozytywnie o mnie świadczą. chyba. niepewność mnie gubi. spowalnia bieg limfy odbyłam szkolenie z asertywności. nie. potrafię już mówić. o sobie bez kapelusza. myśli obnażać wyrażać siebie światłem. halo gdy narodził się Turner przygarnął mnie. i tak już zostałam barwna natura niemej krwi wytarta o blejtram w tle stałam obiektem intensywnego zainteresowania szara brać przestawiana ze mną od stołu do kanapy. do dyspozycji. zawsze w karnej postawie. pod kolor ścian. pod dyktando. bez zdania własnego. kąta i płaszczyzny wyrazu gubiłam cięciwy. skręcały w błędy cieniste. więdłam bez światła. krytyczna potrzeba darła naskórek miesiąc zastał mnie w deszczu padły sztalugi. siadł wiatr pod drzewem tonęliśmy solidarnie tylko pióro piło zachłannie dzień minął [sub]Tekst był edytowany przez Aneta Paradysz dnia 01-02-2004 18:28.[/sub]
  21. płaszcz paznokcie kończą przygotowania mrugam pióropuszem w lustro fizys pod zajmującym płaszczem czuję spokój. zapominam czas na sztorc stawiam w gardle jeszcze chwila. jeszcze (spod poły kruki zerkają zachłanne dziób w dziób kołaczą w oczy) przypominasz ukłuciem dech chwytając w kleszcze ramion sinej duszy martwy płód dniami rozdziobany zbieram już pełen koszyk już do domu wracać pod płonące strzechy wycie utulić -zdejmij płaszcz
  22. popełniam błędy zawrotne tempo cieszy gdy - a gdy rzewnie struną sunie w mol przestaje drgać wybijam rytm palcami blat w szał wprowadzam spadam równo chciałabym w nieskończoność synapsy budząc z podmuchem światło w punkcie skupić rozprysnąć milionem obiecałabym nawet – obie-cała ja
  23. poza trwaniem oglądałam nawet ramę z zamiarem snując pod płachtami chimery barwne zanurzyłam się w bezruch stało –a– młode obok niczym Jukunda -z- malowane w maki rumieńce na bruzdach a w tle drgała skwarnej impresji tysięczna plama podparcie stóp odpłynęło objęłam refleksy opuszkami dla pewności zbiegły się siarczystą dominantą w źrenicy zapalił policzek raz – powróciłam tłum odbierał ostatnie pęcherzyki tlenu twarda kręgosłupa posadzka piła w ziąb w półprzymknięte zaglądali - rozstąpcie się łypnął struną świetlistej feerii i prysł powróciłam
  24. Miłe te powroty, zwłaszcza, gdy trafiam na takie wiersze, jak ten. Nie sposób przejść, by nie dodać choćby - ...(westchnienie)...tak podziałał na mnie ten teks; a jako niepoprawna fanka twórczości Vincenta dodam – świetny obraz. Pozdrawiam Aneta
×
×
  • Dodaj nową pozycję...