
Agnieszka_Horodyska
Użytkownicy-
Postów
680 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Agnieszka_Horodyska
-
Wydaje mi się, że sposób z przysłuchiwaniem się jest IDEALNY. Czyli że do tej pory spotykam same gawrony :( Jak świętowaliście?
-
Tragiczny problem gramatyczny
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Prawda, dziękuję :) ! Te zasady... -
Tragiczny problem gramatyczny
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Dzięki za odpowiedź :) Tylko że ortografia jest jedna, a ortografia i gramatyka, to już dwa "składniki"... -
Tragiczny problem gramatyczny
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Już sobie poradziłam: "znajomość ortografii i gramatyki w języku polskim" ;) Temat jest do bezpowrotnego zniszczenia, chyba że ktoś ma ochotę podzielić się swoją wiedzą, bo jednak tutaj forma przymiotnika stwarza wątpliwości... -
Tylko dla odważnych!
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na M._Krzywak utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Albo jednak skasowałam swój wpis, za dużo tajnych informacji zdradza. Pozdrawiam ;) -
Tragiczny problem gramatyczny
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Znajomość polskich ortografii i gramatyki czy znajomość polskiej ortografii i gramatyki? Proszę o pomoc, nigdzie nie mogę znaleźć odpowiedzi... -
Hamletyda
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Anna_Para utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Cieszę się, że mogłam przeczytać ten tekst, a skomentuję go: Beautiful... I ta klamra! Niech świat się stara, próby wniknięcia w niego sercem często są po prostu nie...adekwatne, niepotrzebne... Przepraszam za ciszę. Pozdrawiam :) -
naga sztuka
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Maciej_Satkiewicz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Hmmm... Hm.... Hm... Zastanawiam się, czyja to rozmowa, ile... osób/zjawisk/eg ją prowadzi. Świat stworzony cudownie, rozkosznie wieloznacznie i tajemniczo. "wstań rozmazałeś się" Mam dziwne, w sumie niczym nieuzasadnione wrażenie, że to opis bliskiego stosunku ze sztuką. Pozdrawiam :) -
A swoją drogą... jak odróżnić kruka od gawrona?
-
Hahaha :D A z drugiej strony - to był żart, bo się wstydzimy i wiadomo, że nie będzie "forumowej balangi", ponieważ za bardzo przywykliśmy do samych słów na monitorach?
-
Przecież nie znasz motywów tego wstydzenia ;)
-
czytelnia mix
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Olesia Apropos utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Kurczę, You are right!!! Tych, co jeszcze nie znam muszę poznać! I Poe oczywiście świetny. Pierwszy raz "widzę" kogoś o podobnym guście :D Wiem, tylko ja się z tego cieszę. -
Ja bym się wstydziła... :)
-
"Dziedziniec" part łan
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
---------------- Liryczny Łobuzie - po przeczytaniu zauważyłam pewne podobieństwa do Twojego tekstu o Powidokach, a zwłaszcza do mojego zbyt szybkiego dokończenia, ale wypłynął on ("Dziedziniec") z źródła zupełnie innego niż forum poetyckie. Było to nocą... ---------------- DZIEDZINIEC Zasnęłam w rozkosznie ciepłym mroku, gdy Księżyc plamił srebrnym światłem pokój, a z odtwarzacza płyt CD wypływały miękkie dźwięki wiolonczeli. "Dzień... był udany. Jak dobrze...". Żadnych myśli, które by dręczyły. Byłam wiolonczelą i srebrnym światłem, i ciepłem. Obudziłam się leżąc na kamiennym bruku. Nade mną świecił większy i złośliwszy Księżyc. Byłam ubrana w szary długi płaszcz i dziwnie zwiewne spodnie. Zimno. "No tak, to sen. Nareszcie śnię świadomie, wreszcie się udało." Uszczypnęłam się jak bohaterowie książek z dzieciństwa. Poczułam to bardzo wyraźnie. I wszystko było realne, przede wszystkim lekkie zmęczenie podnoszeniem się z pozycji leżącej i mroźne podmuchy wiatru. Rozejrzałam się dokoła. Pięknie, doskonale! Daleko, prawie tak daleko, że wymykało się wzrokowi, szary krąg - byłam na ogromnym dziedzińcu wspaniałego budynku. Znów popatrzyłam do góry. Gwiazdy! Wielkie, gęste... i Księżyc. Niebo tak granatowe, że przez moment zatopiłam się w tym granacie. I żadnych drzew, żadnych brzydkich betonowych kolorów. Tylko kamienie pode mną i daleko szare cegły... Opuściłam wzrok. Zimno. Ciemność. Samotność. Dotyk materiału, z którego miałam spodnie był rozkosznie delikatny, ale nie chronił nóg przed wiatrem. Na stopach zauważyłam ciemnoszare lakierki na małym obcasie. I wreszcie odważyłam się stwierdzić, że to nie jest sen, i odważyłam się spytać: - Co ja tu robię? Wiatr uderzył prosto w oczy. Przyniósł chmury, zaczęło padać. "Więc jednak stało się coś nierealnego" - myślałam, wtulając się w płaszcz. Wiatr szarpał moje włosy. - "pytanie, czy ktoś mnie tu przeniósł gdy spałam, czy po prostu... no... po prostu." - poszłam kawałek do przodu, żeby się rozgrzać - "Ech. Więc - życie. Więc coś muszę zrobić. A może nic nie zrobię. Może tu zostanę. Ciekawe, gdzie jestem. I ciekawe, czy kiedyś wrócę do... mamy" - pojawiło się w mojej głowie. "Do mamy. Ciekawe, czy kiedyś wrócę." Nagle zapragnęłam, żeby zaczęły się spełniać moje najdziksze marzenia. - Faunie? Faunie, jesteś tu, prawda? Chciałabym cię spotkać. Ty jesteś stary... i mądry... porozmawiamy. Nic się nie wydarzyło. Zaczęłam dokładniej rozglądać się po przestrzeni. Deszcz jeszcze bardziej utrudniał widzenie. Ale udało mi się zauważyć mały przesmyk dokładnie naprzeciw mnie, bardzo daleko. "Tam" - pomyślałam - "na pewno zorientuję się, gdzie jestem." Poza tym atmosfera dziedzińca okazywała się coraz bardziej złowroga, bardzo chciałam się z niego wydostać. Zaczęłam iść naprzód. Księżyc zniknął za chmurami, co chwila oglądałam się za siebie, żeby jeszcze raz zdziwić się ogromem pustki. Nagle, jak kolejny zimny podmuch, zjawił się nietoperz. Z czarnym wdziękiem przeistoczył się w mężczyznę w długim czarnym płaszczu (bo nie różowym). Nie spodobał mi się, mimo że był piękny. Miał idealnie ułożone czarne włosy, bladą twarz i czarne oczy, w których kryła się wiekowa mądrość. Chciałam go wyminąć, na co mi pozwolił, ale zaraz potem, sunąc po bruku jakby go nie dotykając, znów zagrodził mi przejście. Chciałam być wolna. Czułam, głęboko, najgłębiej, że powinnam wydostać się z dziedzińca, choć i to nie zapewni mi zupełnego bezpieczeństwa. Za drugim razem wampir, bo inaczej nie mogłam go nazwać, znowu pozwolił mi przejść. Jednak gdy stanął przede mną po raz trzeci i gdy po raz trzeci spróbowałam go ominąć, chwycił mnie za ramię (nie miałam już możliwości ucieczki, wiedziałam to) i przemówił: - Pozwolę ci przejść - miał niski, gładki głos, z jakimś niedopowiedzeniem, lekko urywający się, pozostawiając miejsce na tajemnicę - jeśli spełnisz dwa moje... - urwał na chwilę - rozkazy. Mimo że nie miałam ochoty, odpowiedziałam naiwnie: - A nie mogę po prostu przejść? Zaśmiał się z odcieniem czułości. - Nie. Chociaż wampir nic o tym nie wspomniał, byłam pewna, że jeśli nie spełnię rozkazów, po prostu mnie zatrzyma. - A jeśli zostanę z - zawahałam się - z panem dobrowolnie? - Ooo - zrobił zaskoczoną minę - wtedy... - dziwnie machnął płaszczem, jakby tworzył nastrój do roztaczania wizji... - wtedy będziemy rozmawiać w salonie (ujrzałam w wyobraźni salon tak potężny, że przy świetle trzech świec widać jedynie oblicze mojego towarzysza i hebanowy stół o cienkich nogach), pijąc herbatę (poczułam smak gorącej gorzkiej herbaty i dotyk porcelany na wargach). Będę grał na fortepianie (usłyszałam kilka dźwięków łączących się w odpowiedź, emocję, drżenie...). Nocą, gdy będziesz zasypiać w swojej sypialni (biała pościel ze srebrnym Księżycem), będę kładł się naprzeciw (nienagannie siada i powoli się kładzie. Czarna peleryna spływa z łóżka.) i trzymał twoje dłonie, dotykał twoich pleców i włosów. A ty moich policzków. Poczułam niechęć do życia w ciemności i nudzie. Byłam przyzwyczajona do Internetu, książek, spotkań i beztroskiego zjadania czekolady. Do światła i do wiosny do różnorodności przeżyć i miejsc. Do autobusów i basenu. I do ludzi, chociaż... chociaż... nie. Nie umiem radzić sobie wśród ludzi. Uwielbiam niektórych, ale brakuje mi... prawdy i pełni. Może tu zrozumiałabym, poznała... Zawsze coś ogranicza mnie i innych. Nie chcę wracać. - A co by się stało, gdybym nie spełniła rozkazów? - spytałam. - Wtedy... - odparł wampir - zamknąłbym cię w klatce. W salonie. Nisko nad ziemią. Byłabyś tam aż do śmierci. A ja siedziałbym i patrzył. Czasami przynosiłbym ci jabłko... i... herbatę i patrzyłbym jak jesz. I jak zasypiasz na twardym metalu. Miałabyś miejsce tylko dla siebie za czarną zasłoną (wiedziałam, o czym mówi), ale na krótko każdego dnia. Byłam bardzo zdziwiona tym okrucieństwem, mimo że przeczuwałam je od początku. Zaskoczyło mnie też to, że wampir, z pewnością samotny od lat, zadowoliłby się tylko patrzeniem, samą uwięzioną obecnością. Poczułam też jeszcze większą niechęć. Całe życie, które mi pozostało, jeśli nie zachoruję, nie zadławią się... herbatą... w milczeniu, w niewygodnej klatce. Nagle przyszło mi coś do głowy. Jako dobrowolny gość, byłabym przecież... wolna. - A czy jeśli zostanę z własnej woli... będę mogła odejść? Wampir znowu zrobił zdziwioną minę i odpowiedział jakby wbrew sobie: - Tak... tak będziesz mogła... odejść. Ale potem... potem, gdy już będziesz wiedziała, że tego chcesz. Potem... Zdałam sobie sprawę z tego, że nie byłoby to łatwe, że moje i jego "potem" to kwestia perspektywy. Jego to może trzysta lat. Moja - dwadzieścia. Nagle przypłynęła do mnie refleksja, że pewnie wiele osób na moim miejscu chciałoby wrócić jeszcze do tego, co mocno trzyma je ze światem, do czegoś, co mu daje, co od niego przyjmuje: praca, ta wybrana, rodzina, ta upragniona, osoba... ta ukochana... nie, nic takiego mnie nie zatrzymywało. Zresztą skąd pewność, że po przejściu przez przesmyk (jak daleko majaczył!) znalazłabym drogę powrotną? I czy ode mnie zależy powrót w jakiś ponadrealny sposób? - Gdzie jesteśmy? Co to za miejsce? - spytałam. - Jesteśmy na Dziedzińcu - odparł wampir jakby w zamyśleniu. - Ale... - Tak? - nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że lepszego wyjaśnienia nie uzyskam. - Tak? - nadal dopytywał się wampir, więc spytałam: - Ale co jest poza dziedzińcem, co to za... kraj...ina? - Ha, nie wiem - odpowiedział z pewną satysfakcją. Znów poczułam zimno, o którym zapomniałam w czasie rozmowy. Już wiedziałam, że nie chcę wrócić, ale wciąż słabo odczuwałam potrzebę wydostania się z tego miejsca, wysiłku ku cienkiemu odległemu przesmykowi... -Chcę zostać z panem. Powiedziałam to, patrząc mu w czarne, mądre oczy. Wiedziałam, że urzekły mnie mimo wszystko. Powiedziałam to, wciąż pamiętając tęskne dźwięki fortepianu i dotyk jego chłodnych dłoni. Powiedziałam to też widząc jego samotność, ledwo czytelny fakt, że mnie potrzebuje. - Zatem chodźmy - krzyknął - ale... czekaj... nie jesteś ciekawa moich rozkazów? - Nie - naprawdę mnie nie obchodziły, jednak... - A jakie one były? Zaśmiał się. - Pierwszy... odnaleźć dwa okrągłe kamienie. Teraz. Leżą gdzieś wzdłuż tej długiej ściany, po tamtej stronie - pokazał na odległe, potężne półkole, po przeciwnej stronie niż przesmyk. Popatrzył na mnie ironicznie - nie znalazłabyś ich. Przyniosłabyś mi jedyne dwa o kształcie elipsy. Okrągłe są ukryte w kępach trawy, dobrze zamaskowane. Drugi to wskoczyć do studni. -
usuneliście króla ostrej papryki
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na bazyl_prost utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Hahahahaha :D (Też nie wiem, o co chodzi) -
Horror - Zaduszkowy - do skończenia
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Liryczny_Łobuz utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Marku, nie mogłam się powstrzymać, żeby JAKKOLWIEK tego nie pociągnąć, szczególnie że pewnej niedawnej wietrznej nocy przyszła do mnie w pewnym stopniu podobna sytuacja, jak w Twoim horrorze. To znaczy - w wyobraźni. Ale dopiero teraz widzę Twoje intencje, żeby to było bardziej Dziadowe ;) (Mickiewiczowskie) i bardzo dobrze. Tylko proza jest taka denerwująca, bo się długo ciągnie i nie miałabym cierpliwości. A jest mnóstwo wątków, które domagają się skończenia - relacja między Felicją a Jontkiem, kolor sierści kota Felicji i jej "beznadziejne" życie. Więc powodzenia :) Myślę, że zejście Felicji do podziemi jest świetnym pomysłem, bo nawet Powidoki wskazują na to, ze na śmierci się nie kończy. I może wróci? Pozdrawiam. -
Horror - Zaduszkowy - do skończenia
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Liryczny_Łobuz utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
:) Nie czuję się na siłach by dokończyć wszystkie pociągające wątki, więc daję tylko propozycję dość szybkiego zakończenia tego uroczego horroru: ... grabie. W końcu rządził tu grabiarz. Podbiegła do nich uznając je za jedyną możliwą obecnie broń. Instruktor samoobrony wspominał wielokrotnie o ochronie "tyłu", więc na razie została pod ścianą, szukając małej szpary między Jontkiem z nożem a Powidokami z sercami. I wtedy go zobaczyła. Twarz ojca na ścianie krypty. Mrugnął do niej, po czym pokazał oczami i brodą, żeby pobiegła w drugi kąt. Gdy spojrzała w tamtą stronę, zobaczyła cienką smugę światła. Więc może uda jej się wyjść! Nie zważając na krwawiącego Jontka, przebiegła całą długość krypty. Jednak spotkał ją zawód. Smuga światła nie zwiastowała przejścia, była po prostu smugą światła. Odwróciła się natychmiast w stronę twarzy ojca. Gdy ich spojrzenia się spotkały, wrzasnął: "Hahaha! To był żart! Teraz łatwiej im będzie cię osaczyć. Nigdy nie byłaś za sprytna, Felicjo!" Zdesperowana i znów łkająca, wykrzyknęła: "I Ty, tato, przeciw mnie?". Twarz zniknęła. Jontek nagle znalazł się tuż przy niej, rezygnując z trzymania się za krwawiące oko i z względnej uprzejmości. Chciał wyrwać jej grabie, ale ona nie zamierzała tak łatwo odpuścić. - Uspokój się, głupia kobito! Puść to! - Nie! To ty mnie wypuść! Dostałeś już - wzdrygnęła się - czego chciałeś. - Ale oni nie. Powidoki ciągnęły coraz bliżej, otaczając ich kołem. Felicja wpadła na jeszcze jeden pomysł, który wydał jej się najgłupszy ze wszystkich poprzednich. - Ekhm... Powidoki! Czy rozumiecie, co mówię? - przez chcwilę nic się nie działo, ale zaraz tłum przezroczystych ciał kiwał głowami. - Czy umiecie mówić? - przezroczyste twarze przybrały wyraz świętej niewinności, gdy gestem zaprzeczyły. - Więc słuchajcie. To bardzo nieładnie uszkadzać i zabijać ludzi dla własnych celów. To bardzo egoistyczne podejście! Czy wy - przesunęła wzrokiem po twarzach Powidoków - jesteście egoistami? Czy... dla własnej przyjemności odtańczenia jakiegoś tańca, skażecie na cierpienie i śmierć stosunkowo młodą kobietę, której kot... której kot także zdechnie, bo nikt jej nie odwiedza... i...? Czy zdobędziecie się na tak okrutny czyn? Apeluję do waszych serc, Powidoki, apeluję do waszych wyższych uczuć! Czy zrobicie to? Powidoki! Czy zrobicie?! Jontek przez cały czas przemówienia spoglądał na nią sceptycznym okiem. Wreszcie ziewnął i wytrącił jej brutalnie grabie. - Ty nie pirwsza i nie ostatnia. Zaciągnął ją z powrotem do kajdanek i już bez problemów uwięził w nich jej szczupłe nadgarstki. Uniósł noż i za chwilę krew Felicji spływała na kamienną posadzkę. Jontek spojrzał z zachwytem na jej rozcięte gardło, wytarł nóż o spodnie i krzyknął: - No, możecie se tańczyć. Ale żaden z Powidoków się nie poruszył. - No, tańczcie, pijcie krew. Nadal bezruch wśród Powidoków. - Nie? No to ja zakopim. -
Kantor
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Maja Skowron utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ładne od początku do "Panie". Pozdrawiam! -
Niedziela
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Bardzo lubię słowo "ładne", bardzo dziękuję :) Wiem, to takie mało poetyckie. Tak wyszło. Pozdrawiam! -
Jesień
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Maciej_Satkiewicz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Rozumiem Twoje wiersze zwykle dopiero po kilku... MIESIĄCACH ewentualnie dniach, więc jak na razie napiszę, że podoba mi się łagodny sposób zapisywania oraz zmienianie muzyki. I cała ostatnia zwrotka. Ostatnia jest jak sens :) Pozdrawiam. -
Obca
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Janusz_Ork utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Januszu, przeczytałam najpierw "płaszcz podbity latarniami" i już miałam wpaść w dziki nieuzasadniony w sumie zachwyt. Łaty pasują bardziej. Cały wiersz jest dla mnie... całością - od początku do końca przez środek potrzebny i dobry. A najlepszy środek :) Pozdrawiam! -
Niedziela
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Januszu, dziękuję za przeczytanie, a zwłaszcza za skomentowanie. Może w końcu zmienię też formę :) Pozdrawiam! PS: "Dość" ciekawy i "bardzo" rzadki --> bardziej rzadki niż ciekawy :) Tak, rzadki. Po prostu myśl nie zmieściła się w tworku. -
Niedziela
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
O, nie wierzę, że przyznajesz się do takich nieścisłości :) -
Niedziela
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Przecież to nie jest najlepszy fragment wiersza ;) Jest jeszcze ten o prawdzie. A odpowiedź być musi, ale może nie tutaj, może masz rację, może zabiorę sprzed Twoich oczu tę ohydę (:)). Dziękuję za przybycie. Pozdrawiam. -
Niedziela
Agnieszka_Horodyska odpowiedział(a) na Agnieszka_Horodyska utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Anno, cieszę się, że Ci się podoba (i że Cię widzę). Słupek... może niech sobie zostanie, chociaż utrudnia (a może ułatwia) czytanie. Tak, niech sobie pytania będą. Niech sobie będą nawet zadawane. Ale żeby nie skończyć na jakichś pytaniach, na tworzeniu potężnego słupa teorii, który może po prostu się przewrócić. Jakim cudem? Takim, że dopadną go Brakowie - Brakdziałus i Brakczujus. :) ! Pozdrawiam :)