winne szachownice wypełnione brzegi
w zmierzchu pląsają po szybie
słoneczniki w oknie wychylone z wazonu
wyciągają naprężone szyje
usta zapięte w chichoty
w szklanym odbiciu
śpiewają nim świerszcze ucichną
jeśli mogę sobie pozwolić, tak mi bardziej, pozdrawiam
Tak mi też bardzo!
Moje dawne klimaty, niech sobie pląsają. Lubię do nich powracać :)
Dziękuję za poświęcony czas, Jacku.
Pozdrawiam, Grażyna.
:)