
6 kilo
Użytkownicy-
Postów
754 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez 6 kilo
-
Judytko, dziękuję Ci pięknie za słowa mądre, dziękuje, że byłaś tutaj dzisiaj, wiosenne pozdrowienia, jacek.
-
Fly, ja przyjdę z tym bębenkiem pod Twoje okna, ale bym może nie dudnił cobyś na moją śliczną główkę nie zrzuciła kaktusa w donicy, więc przyjdę, Ty zaparzysz nam czaju i degustując go będziemy dyskutować o teozofii ze szczególnym uwzględnieniem postaw okultystycznych /praktyk/ na naszym forum poetyckim, a tymczasem miłej Fly nocy, śpij dobrze, jacek.
-
Fly, mógłbym jedynie na bębenku zabębnić coś uroczego, ale żaden ze mnie Bob Dylan, ani jakaś Irena Dziedzic z aksamitnym głosem, raczej kiepski ze mnie trubadur, ale Cię pozdrawiam cieplutko, jacek.
-
Krysiu, moja samotnia, dwa psy, rybki w sadzawce, sarny, zające, lisy, miliardy /?/ ptaszków, cisza, jest fajnie, dziękuje Krysiu bardzo za słowa miłe i ciepłe - takie Twoje, milutko pozdrawiam, jacek.
-
bestio, bardzo dziękuje za "ciekawy tekst", i za to, że zajrzałeś, pozdrawiam, jacek.
-
Fly, a ja Ci mówiłem, że jesteś urocza? nie? to Ci to teraz mówię - jesteś urocza! dziękuje bardzo, wiosennie, jacek.
-
bo Fly jest inna, ciekawa bardzo!!! więc pisze też ciekawie, jacek.
-
Dorotko, no tak, nie jest to pozytywny tekst, czasem mnie dopada taki smutek, i okrutność życia jakby to mnie coś złego... jest taki szpital w Branicach, marmurowe parapety, szerokie, pod nimi kaloryfery, klamek w drzwiach nie ma, ale za to czasami przypinają pasami do łóżka, pewien żołnierz rozgorączkowany już po południu biegał od sali do sali wołając: pakować broń, plecaki, spadochrony, zapinać pasy, sprzączki, w nocy lecimy, wieczorem już go przypięli skórzanymi pasami do żelaznego łóżka, a różne takie, Dorotko, dobrze, że jesteś, wiesz? tak w ogóle!!! i przesyłam Ci zapach kwitnących śliw, jacek.
-
Fly, dziękuje bardzo, przemiły Twój komentarz, trafiłaś mnie, Fly - Ty wiesz - dziękuje, jacek.
-
Eunicee, to mnie jest brak słów, że Ty tutaj, miłe słowa do mnie, neurotyka zagubionego, bardzo dziękuje, wiosennych kwiatuszków Ci nazbieram, jacek
-
Pielgrzymie, majstersztyk!!! jestem pod urokiem, pozdrawiam, jacek.
-
wszystko kwitnie wkoło
6 kilo odpowiedział(a) na Judyt utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
majowa Judytka, ukwiecona, rozkwita wierszami, radością, z lekko bolącym sercem, uśmiechy układam przed Tobą, jacek. -
(dojrzewanie do nieba)
6 kilo odpowiedział(a) na Judyt utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Judytko miła, nie nazywam się Ignacy Loyola, czasami blisko mi do postawy egocentrycznej, więc błądzę, a Ty prostujesz mój światopogląd, zgadzam się z tym, wiersz uroczy pod każdym względem, cały Judytkowy, utkany szmerami życia, majowe Judytko uśmiechy dla Ciebie, jacek. -
Pielgrzymie, ta moja "wieś" to domek w lesie, czasami przez tydzień nie widzę człowieka, bardzo dziękuje za Twój komentarz, pozdrawiam, jacek.
-
Jagódko, bardzo udana miniaturka dyskusji, i ten uciążliwy pypeć, uśmiałem się, milutko pozdrawiam, jacek.
-
mądre słowa, świetnie napisane, z "gestapo" miało wyrazistą wyrazistość, ale i tak jest świetnie, pozdrawiam, jacek.
-
Pielgrzymie, właśnie wróciłem po paru dniach pobytu na wsi, więc umysłowo jestem zdziczały, oczywiście, że usuwam te 4 wersy, tak mi się wprasowały z innego wiersza, bardzo dziękuje, pozdrawiam, jacek.
-
Panie Michale, serdecznie dziękuje, strasznie mi miło, pozdrawiam, jacek.
-
Krysiu, za ten Twój wiersz tylko się do Ciebie uśmiecham całą buzią, bo piękny, jacek.
-
Fly, ano jak to u Fly, ciekawie ujęte, uroczo, cieplutko Fly, jacek.
-
ktoś słońcem na dachu manewruje, jego ciepłe powietrze na palcach pleców mi rozkładając, inni nieliczni z teczkami w garści gdzieś w ospowaty świat wynaturzeń pędzą, metro pełne towarzystwa rozmaitego jak we mgle, myśli i oczy rozbiegane perony czujnie lustrują, gdzieś obok mocno opalony gość gazetą zwiniętą w rulon muchy od piwa odgania, świat blasków, cieni, półcieni, słońca i goryczy, słów prostych i kłamstw oczywistych, gdzie honor wisi na haku w samym głębokim końcu garderoby zagrzebany, zabierz deskę nabitą gwoździami z mojego karku – to boli, oddaj roztropność z niebieskich oczu, wymyślaj, gdy ktoś bliskiego oszustwem częstuje, uśmiechem błogim go przy tym racząc, świat widzę przez podrapane lustro przepuszczony, gonitwa myśli w bałaganie istnienia gdzieś znika, jakaś kobieta z bazaru głosem podniesionym pomstuje bezgłośnie, co się dzieje ? gdzie jestem? z kim byłem? w głowie ciarki na szaro-białawej powłoce teatru życia gonitwę rozpoczynają, książę z bajki, bogacz w trampkach, zegarek od vacherona, psy biegają poszczekując radosne frazy życia i w uniesieniu, oczami mi to mówią, jedzenie? nieważne, zjem jutro i awanturę robią bo kotlet o kilka stopni za chłodny i żonę ktoś wali w pysk, jakiś prostak w życia bydlęcej samoobronie, tfu do diabła, czy tutaj ktoś mieszka? od kiedy pana nie było? nie wiem, ale zaraz, zaraz, już pamiętam, kiedy ta starsza, miło się uśmiechająca pani polityczna alimenty mi odebrała, to pani sama z dziećmi? być może, ale lepiej zobaczyć moje życie tylko raz, na jedno zamrożone, apokaliptyczne mgnienie oka, a później już w głowie, gestami wśród plazmowych wypełnień gwiazd, milczeć, pies wieczorem wyje, co ci jest malutki? jestem tutaj przy tobie, uspokój się, cichnie, ogonem lekko zamacha, gwiazdom w ich pyski zajrzy spojrzeniem i już uspokojony do nogi się tuli, a ty skąd tutaj, lekcję odrobiłaś? nie? tata pobił mamę! o boże, justynko nie płacz, chodź do mnie, zamknij się w domu, ja pójdę do nich porozmawiać, ale wujku po co bierzesz pistolet, cicho justynko, cicho, i świat wiruje, jacyś ludzie w mundurach, duszy przyjaznej nigdzie wokół mnie nie widać, to pan to zrobił, nie, nie, nie ja, te strupy krwi, to od gwoździ, a ta cera, to ślad po kuli, kim ty człowieku jesteś? gdzie omamiony bogactwem pędzisz? stań przy tym drzewie, ten pomnik tu, przeczytaj „panu bogu na wieczną pamiątkę” , i co, co mu dajesz, siebie, gdy z okien metra dziwki łapczywie gwałcisz, gdy własne dziecko kablem walisz, gdy na sąsiada donosisz? ruda pielęgniarka tabletki w kieliszku rozdaje, tabletki spokoju jak mówi, biorę z uśmiechem i częstuję najbliżej mnie siedzącego chudzielca, odmawia smutno, to poeta co własną matkę w narkotykowej fantazji nożem w brzuch poczęstował, dalej aferzysta jakiś, ale ten spode łba bystrym okiem na nas patrzy, a rano, gdy nas budzą, dosypiamy jeszcze na marmurowych parapetach wielkich okien, jakiś inny w wojskowych spodniach coś do kontaktu elektrycznego mówi, gestykuluje, o czymś go przekonuje, przymilnie się uśmiecha i w końcu pilnie słucha, nieco później, facet w białym kitlu i dziwna rozmowa, pan może stąd wyjść, ale skąd nie chcę protestuję, pan musi stąd wyjść, nie, nie nigdzie nie pójdę mam tu swoje rzeczy, jakie rzeczy, część mojego życia jest tutaj, człowieku jesteś wolny, ale panie doktorze, co pan mówi, zawsze jestem wolny i nie odejdę stąd nigdy, drze się na mnie potwornie, dwóch pielęgniarzy mnie wyprowadza, rzeczy w ręcznik zawinięte do ręki mi kładą i wyrzucają jak psa za bramę, walę w furtę jak oszalały aż jeden z nich otwiera i krzyczy żebym wypierdalał bo mnie zamknie, zamknij, zamknij, zamknij mnie kochany, jezu co robić, gdzie mam iść, śpię po blokach, łapią mnie i zawożą do domu, psy biedne w szalonej ekstazie, zapomniałem nieszczęsny o nich, tarzam się z nimi po trawie, policjanci się śmieją, idiota jakiś i odjeżdżają, leżę do wieczora, justynka przynosi mi obiad, cieszę się bardzo, że ją widzę i nagle jakiś facet z jej podwórka ją woła, pytam kto to jest, mój nowy tatuś mówi, zasypiam na trawie, rosa budzi mnie rano swoją oblepiającą wilgocią, ptaki śpiewają radośnie, ja całkiem mokry i zmarznięty na czworaka idę do swojego pustego domu.
-
Judytko, pasjans życia jest strumieniem ku śmierci, i tylko gołąbek, gdzieś z piasku się zerwie, smutno Ci Judytko? bo wiersz taki przejmujący, pozdrawiam Cię milutko, jacek.
-
Fly, zawitałem, może nie ten oczekiwany, ale w sumie sympatyczny gość, bardzo dobry wiersz, i te "stopy na zaspanej rzece", doskonale, milutko Cię pozdrawiam, jacek.
-
Krysiu, byłem /jestem/, rozkoszuję się smutkiem - bo lubię, uśmiecham się milutko do Ciebie, jacek.
-
mała, trudności były, ja wiem, ale jesteś cała i zdrowa, i diabli niech wezmą złe moce itd, jesteś - wspaniale, najmilej witam, jacek.