Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

adam_bubak

Użytkownicy
  • Postów

    1 416
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez adam_bubak

  1. drodzy czytelnicy, bierzcie przykład z wiatru nie odchodźcie - wiejcie
  2. mnie zaś błękit wody kojarzy się z kiepskim wierszem nic tu niestety niebanalnego może trzeba było opisać te przeżycia, a nóż ciekawsze
  3. Yann Tiersen i Elizabeth Fraser www.youtube.com/watch?v=tRq7FxiSmxY&feature=related www.youtube.com/watch?v=4N5KITNGDtc&feature=related Yann Tiersen i Shannon Wright www.youtube.com/watch?v=8H1gOfgRqXE&feature=related www.youtube.com/watch?v=UyRX0nXXqd8&feature=related Yann Tiersen solo (no prawie;) (i żadne tam filmowo) www.youtube.com/watch?v=XcdWlRydDzo&feature=related www.youtube.com/watch?v=3Qm--yiIzAE&feature=fvw www.youtube.com/watch?v=BixEFjBJ8Eo&feature=related
  4. biedny czas....
  5. to akurat Barber, czyli nie muzyka stricte filmowa, ale z drugiej strony film spopularyzował ten utwór jeszcze bardziej (a nic lepszego Barber nie skomponował), więc niech będzie, a ja pisząc o odkryciach z tego miesiąca zapomniałem o tym: www.youtube.com/watch?v=aB-FLxglSOA www.youtube.com/watch?v=F0rfLXYI_8E&feature=related
  6. nie daruje mi skubana tego One Republic...na szczęście jestem większy i to ja układam playlisty :P filmowa, hmm, no to Nyman w każdej postaci, ale szczególnie: www.youtube.com/watch?v=Ch5YZN8dyxY www.youtube.com/watch?v=iELDYYdRyLo www.youtube.com/watch?v=_cSNhmLcOU8&playnext=1&list=PL43C016419C78BFEE&index=14 www.youtube.com/watch?v=WN-blEim2pc z Damonem Albarnem (tym od Blur i Gorillaz): www.youtube.com/watch?v=wDl4OhRN3bQ www.youtube.com/watch?v=xVfgW0D6DNU&feature=related jeżeli wspomniany wcześniej Ennio Morricone, to i ten genialny cytat: www.youtube.com/watch?v=X-718MAyMVE i wciąż Zimmer: www.youtube.com/watch?v=R0ynjjk2c7Y www.youtube.com/watch?v=BWAhVbayGv4 www.youtube.com/watch?v=OcxQfCZ_9V8 www.youtube.com/watch?v=p7688ZyX5JE&feature=related dalej John Murphy: www.youtube.com/watch?v=NQXVzg2PiZw&feature=related www.youtube.com/watch?v=DbwlGv9SWfY&feature=related Peter Gabriel: www.youtube.com/watch?v=bxmfMh3uAiw&feature=fvw (długo się rozkręca) gustavo santaolalla: www.youtube.com/watch?v=YjVTda-qSVQ&feature=fvst www.youtube.com/watch?v=Nx2CB5pWHsA www.youtube.com/watch?v=9EWxITJ6Psk&feature=related www.youtube.com/watch?v=OjSTiUgsEpU&feature=related craig armstrong: www.youtube.com/watch?v=ZhP6F-vxeZI www.youtube.com/watch?v=gEsUiQIyzd8 to akurat nie z filmu, ale dosyć znane w innym wykonaniu: www.youtube.com/watch?v=6SxhzWZrGmg&feature=related Trevor Jones i Randy Edelman: www.youtube.com/watch?v=K1ryJDVuZ6k - koniecznie w tej, filmowej wersji, nie w okaleczonej wersji płytowej Simon Rattle: www.youtube.com/watch?v=nngXykM4FsM&feature=related
  7. ciekawi mnie skąd się wzięło przekonanie, że te "enigmatyczne" podteksty sprawiają, że wiersz jest dobry. może dobry dowcip, tu się zgodzę. ciężko to w ogóle wziąć za warunek istnienia wiersza, chociaż ten tu, to chyba jednak wiersz, słaby, ale wciąż wiersz. pointa rozbawiła mnie do łez
  8. hmm, ciekawe, ale takie "ja" mi odpowiada ja bym czegoś takiego nie napisał, ale to nie znaczy, że to nie jest dobry wiersz (małe nawiązanie do kwestii gustów;) i tyle. robię sobie wolne od polemik. pozdrawiam
  9. zaszczeka problem i zaskomli żal wyczesujesz godzinami przed lustrem kolory sam dobierasz albo zarys jedynie posiadasz powyższe wersy tragicznie napisane, podobnie jak cała ostatnia, jakikolwiek był zamiar nasuwa się jedynie wrażenie nieudolności, jeśli chodzi o poetyzowanie to tylko fragment z miastem jak widmo przechodzącym przez kogoś pomysłowy, reszta to taka obserwacja chłopka roztropka i jego wnioskowanie bardzo słabe niestety pozdrawiam Adam
  10. przepraszam, a gdzie napisałem, że jestem ważny jako ja? przeczytaj sobie proszę uważniej moje wypowiedzi - tamta dotyczyła współczesnej poezji polskiej, nie mnie, i pisałem ją z przekąsem. zresztą do swojej "tfurczości" odnosiłem się tylko raz, i pisałem o swojej metodzie twórczej. większość moich postów, treściowo, dotyczy moich odczuć jako czytelnika. oczywiście w każdym moim wierszu jestem ja, ale niekoniecznie tam gdzie się wydaje i niekoniecznie jako podmiot liryczny, bo wolę tworzyć niż odtwarzać, do tego służą pamiętniki i wspomnienia, a jednocześnie jakimś cudem udało mi się nigdy nie skłamać w wierszu, ciekawe prawda? zresztą mało mnie interesuje czy autor rzeczywiście przeżył to o czym pisze, bo to zwyczajnie niesprawdzalne, interesuje mnie wynik ostateczny, czyli dzieło, które jeżeli jest wyjątkowe, to jest prawdziwe, albo chociażby prawdopodobne w wymowie, mam gdzieś to, czy zostałem okłamany, bo nie rozmyślam godzinami o autorze, rozmyślam o jego wierszu, jeżeli warto oczywiście, a pytanie skąd to się wzięło zostawiam ewentualnym biografom i fanatycznym fanom. natomiast idąc tropem Twoich tez, przyjąć należy, również tylko na wiarę (no chyba, że będziesz biegał do każdego czytelnika z "dowodami"), że jedynym twórcą prawdziwej, niezakłamanej poezji jesteś Ty sam, a to już arogancja i megalomania. co prawda nieraz twierdziłem, że uwielbiam megalomanów, ale wyłącznie tych genialnych, w pełnym tego słowa znaczeniu. a jaki jestem? jestem na przykład cholernie egoistyczny, a wciąż usiłuje taki nie być - to też zakłamanie? w sumie lepiej byłoby pójść na zupełny żywioł, to dosyć zdrowe podobno. a dystans do siebie to właśnie dorosłość, nie wiem czy go mam, to mogą jedynie ocenić inni, jednakże doświadczenie mi mówi (spore doświadczenie), że ci, którzy twierdzą, że go posiadają (ów dystans), są od tego zazwyczaj bardzo dalecy. zresztą mówiąc o wyrastaniu (nie dorastaniu) miałem na myśli, iż wyrosłem z czytania takich wynurzeń i zachwytów nad nimi, bo takie pisanie to pójście na łatwiznę. dlatego tyle gadam o wyjątkowości - ona odróżnia sztukę od profilu na facebooku. nie przypominam sobie żebym napisał, że tylko ja jestem twórcą niezakłamanej poezji. może jestem arogancki, ale to nie o tym rozmawiamy. cały czas zmierzam do tego, że poezja i inne rodzaje, mniejszej bądź większej sztuki, zaczynają się od "ja" ("ja" w sensie twórca, a nie ja pan grabiec, żebyśmy się rozumieli, bo jak na razie ciężko nam idzie) a poprzez ekshibicjonizm (w formie obnażania się ze swoich emocji, swojego stanu ducha, sytuacji w jakiej się znaleźliśmy) tworzy się (np. wiersze) typowo odautorsko.i jeśli ktoś będzie miał podobne ale nigdy identyczne odczuwanie rodzi się uniwersalizm. a jeżeli z założenia tworzymy dla mas wychodzi z tego kicz. tylko odautorskie tworzenie (czyli takie które zaczyna się od "ja") niesie prawdę, a ekshibicjonizm to wrodzona wada twórców chcący mówić swoim"ja" autentycznie. a co do twojego "ja", to chodzi mi o to że walczysz z czymś co sam tworzysz, sam piszesz odautorskie (w twoim języku hermetyczne) wiersz, w "części piątej", która jest na tej stronie używasz imienia babci, twojej babci Adam, wiec nie wiem do czego dążysz w tej dyskusji. wypierasz się siebie albo ściemniasz, tylko zastanawiam się gdzie? w wierszu czy w dyskusji, bo jedno i drugie nie trzyma się kupy. widzisz moja babcia jest w tym wypadku "nośna" metaforycznie, dzięki niej mogłem powiedzieć dokładnie to, co chciałem o śmierci, czyli przeżyciu najbardziej osobistym z możliwych (a o tym jest ten cały cykl), stąd właśnie osobisty charakter wypowiedzi i taki peeel, natomiast to, czy moja babcia rzeczywiście taka jest, albo była, nie ma najmniejszego znaczenia, chociaż jest rzeczywiście taka, jednak to szczęśliwy przypadek. gdyby nie była, napisałbym ten wiersz w dokładnie ten sam sposób, bo stare kobiety nierozerwalnie łączą się ze śmiercią, nie dlatego, że stoją nad grobem, tylko dlatego, że wciąż z ową śmiercią obcują, z drugiej strony pielęgnując wnuki, czyli nowe życie. wiem to i wiedziałbym nawet jeśli nie miałbym babci (bo to wiedza jaką daje nam kultura - w sensie socjologicznym), dlatego też mój cykl nie jest hermetyczny ani ekshibicjonistyczny u zarania, (bo nie moje przeżycia były impulsem do jego napisania), jest tylko tak napisany (a raczej miał być, bo mogło się nie udać rzecz jasna), bo to moim zdaniem najlepszy sposób opisania tego tematu. i jeżeli odbierasz go jako taki (nie tylko Ty zresztą), to znaczy, że mi się udało - inna sprawa wykonawstwo (bo podobno przegadany, a to już warsztat który podobno masz gdzieś (sic!)). a co do tego o jakie "ja" tutaj chodzi, to zdaje się że teraz Ty ściemniasz, bo jeżeli coś trzeba najpierw przeżyć (jak wcześniej utrzymywałeś), to chyba trzeba to przeżyć jako Grabiec, nie jako autor - chyba że cierpisz na schizofrenię. teraz zaś nagle mówisz, że chodzi o obnażanie swoich emocji, ducha i sytuacji (akurat to ostatnie nie przystaje do dwóch poprzednich -sytuacje trzeba przeżyć, emocje i ducha można abstrahować, tylko dzieci do pewnego wieku tego nie potrafią, dlatego jesteśmy społeczni, potrafimy opiekować się, współczuć, pohamowywać zwierzęce instynkty i dlatego nie wyrżnęliśmy się jako gatunek na amen - wciąż mieszasz rzeczy, które nie powinny być łączone ze sobą, nie w tym kontekście, stąd pewnie ten cały galimatias), czyli powtarzasz, to o czym mówimy z Oxyvią od początku. to prawda, że odczuwanie jest źródłem tworzenia (to nawet warunek konieczny zapoczątkowania procesu twórczego), bo gdyby nie, to wtedy trzeba by być robotem, żeby napisać cokolwiek. twierdziłem że "ja" u zarania i "ja" w w skończonym dziele, "ja" w każdym kolejnym wierszu bez wyjątku, "ja" wszechobecne, "ja" ekshibicjonistyczne "sensu stricto" ( a nie sensu, który sobie wymyśliłeś, bo też nie możesz się zdecydować na czym ten ekshibicjonizm polega), czyli to samo "ja" które sięgnęło po pióro, to nuda, pójście na łatwiznę i dowód niedojrzałości, podkreślam, twórczej i przed tym uciekam jak najdalej się da. o megalomanii napisała już Oxyvia, więc nie będę powtarzał.
  11. moje najnowsze odkrycia: Broken Records - chyba jednak głównie folk, wokaliście zdarza się brzmieć jak Declan De Barra. Black Keys (przegenialna inkarnacja Zeppelinów, chociaż jest ich tylko dwóch, a na dodatek jeden wygląda czasem jak programista Microsoftu;) Mumford & Sons - trochę amerykańskiego folku, trochę alt country; świetny, emocjonalny wokal, a akompaniament tez niczego sobie. Foals - sam nie wiem, ale kawałek What Remains powala i hipnotyzuje (albo na odwrót) The Flaming Lips And Stardeath And White Dwarfs, płyta Dark Side of the Moon (tak, dokładnie to Dark Side) - naprawdę świeże, naprawdę nieobrazoburcze (no, może troszkę), naprawdę świetne. American Dollar - trochę Sigur Ros (ale tylko trochę), trochę The Album Leaf, sporo ambientu (zwłaszcza na płycie...Ambient;) Broken Social Scene - Tacy podobni do Arcade Fire Kanadyjczycy, tylko jest ich o kilku więcej (a w Arcade Fire jest całkiem spora (i wesoła) gromadka, są troszkę bardziej różnorodni, ale jednak mniej charyzmatyczni. Phosphorescent (szczególnie płyta Pride) (z Pati) (to odkrycie) - znów american folk, alt country (chociaż trochę mniej niż na tegorocznej płycie) a wokalista kudłaty jak włóczęga. Swell Season (to tak naprawdę Glen Hansard I Marketa Irglova - Ci od filmu Once (przy okazji Oscar za piosenkę) ale jakoś do tej pory mi umknęli w tym wcieleniu) Two Door Cinema Club - takie dosyć skoczne, ale akceptowalne - tylko unikać płyty z remiksami - fatalna, jak to remiksy Phoenix (z Pati) - na razie to znam dwa kawałki, ale Pati twierdzi, że reszta też świetna, więc jej wierzę, bo jak to tak: nie wierzyć własnej dziewczynie?? jednak linki proszę sobie we własnym zakresie, bo ja jestem skonany (chronicznie i przewlekle) ;)
  12. przed sobą? w żadnym razie, bo to wciąż ja, moje odczucia, moje widzenie świata i moje jego przetwarzanie; co do kłamstwa, to uważam, że jest po części nieodłączną częścią poezji, bo literatura to prowadzenie gry z czytelnikiem, przyjmowanie różnych tożsamości - po to chociażby, żeby po prostu sprawdzić jak to jest i nikt mi nie powie, że to mniej wartościowe i mniej uprawnione niż żałosne wywlekanie swoich wnętrzności, nadto po raz pierwszy słyszę żeby to nazywano kłamstwem. zaś to o czym mówisz to po prostu egocentryzm, a w najsmutniejszej wersji niezdolność do spojrzenia na kogoś innego, na drugiego człowieka, sorry, ale "ja" nie jest najważniejsze, "ja" nie jest jedyną drogą, "ja" w pięćdziesiątym wierszu z rzędu to już tylko pusta skorupa, a nazywanie tego szczerością wobec kogoś, to tylko zmniejszanie dysonansu poznawczego, racjonalizowanie, poprawianie własnego samopoczucia, najgorszy rodzaj kłamstwa właśnie, bo kłamstwa wobec siebie. i tak zgadzam się, że cały proces poznawczy zaczyna się od poznania siebie samego (i jeżeli czytać poetów całościowo, od najwcześniejszych utworów, to zawsze tak się zaczyna) tylko, że najwyraźniej ja już z tego wyrosłem. gratuluję dorosłości ja wciąż mam do tego daleko i dobrze mi z tym i wciąż mam do siebie dystans, a to co nazywacie żałosnym nie jest kłamstwem, bo ja nie czuję się kłamcą, to tylko wasze podejrzenia, a podejrzenia to nie wyrok. i będę bronił swojej tożsamości i nic mnie nie przekona, że moja droga jest ślepą uliczką, bo ja w nią wierzę. błądzisz Adam, bo raz mówisz, że jesteś ważny jako "ja, czyli "ty", a za chwilę się tego wypierasz, więc jak to jest? jesteś sobą czy tylko udajesz siebie, chcąc się nawrócić na coś czego nie do końca jesteś pewien przepraszam, a gdzie napisałem, że jestem ważny jako ja? przeczytaj sobie proszę uważniej moje wypowiedzi - tamta dotyczyła współczesnej poezji polskiej, nie mnie, i pisałem ją z przekąsem. zresztą do swojej "tfurczości" odnosiłem się tylko raz, i pisałem o swojej metodzie twórczej. większość moich postów, treściowo, dotyczy moich odczuć jako czytelnika. oczywiście w każdym moim wierszu jestem ja, ale niekoniecznie tam gdzie się wydaje i niekoniecznie jako podmiot liryczny, bo wolę tworzyć niż odtwarzać, do tego służą pamiętniki i wspomnienia, a jednocześnie jakimś cudem udało mi się nigdy nie skłamać w wierszu, ciekawe prawda? zresztą mało mnie interesuje czy autor rzeczywiście przeżył to o czym pisze, bo to zwyczajnie niesprawdzalne, interesuje mnie wynik ostateczny, czyli dzieło, które jeżeli jest wyjątkowe, to jest prawdziwe, albo chociażby prawdopodobne w wymowie, mam gdzieś to, czy zostałem okłamany, bo nie rozmyślam godzinami o autorze, rozmyślam o jego wierszu, jeżeli warto oczywiście, a pytanie skąd to się wzięło zostawiam ewentualnym biografom i fanatycznym fanom. natomiast idąc tropem Twoich tez, przyjąć należy, również tylko na wiarę (no chyba, że będziesz biegał do każdego czytelnika z "dowodami"), że jedynym twórcą prawdziwej, niezakłamanej poezji jesteś Ty sam, a to już arogancja i megalomania. co prawda nieraz twierdziłem, że uwielbiam megalomanów, ale wyłącznie tych genialnych, w pełnym tego słowa znaczeniu. a jaki jestem? jestem na przykład cholernie egoistyczny, a wciąż usiłuje taki nie być - to też zakłamanie? w sumie lepiej byłoby pójść na zupełny żywioł, to dosyć zdrowe podobno. a dystans do siebie to właśnie dorosłość, nie wiem czy go mam, to mogą jedynie ocenić inni, jednakże doświadczenie mi mówi (spore doświadczenie), że ci, którzy twierdzą, że go posiadają (ów dystans), są od tego zazwyczaj bardzo dalecy. zresztą mówiąc o wyrastaniu (nie dorastaniu) miałem na myśli, iż wyrosłem z czytania takich wynurzeń i zachwytów nad nimi, bo takie pisanie to pójście na łatwiznę. dlatego tyle gadam o wyjątkowości - ona odróżnia sztukę od profilu na facebooku.
  13. czyli co uciekasz przed sobą przed swoim ja, cholera to smutne no i co z tego??? to z tego, że innej drogi nie ma albo jesteś uczciwy ze sobą albo łżesz, a to już nie jest fajne (cokolwiek to słowo znaczy). jasne, że rzeczywistość jest nieogarnięta, ale to od siebie zaczynamy jej postrzeganie. a dążenie do to zaspokojenia ogółu to jakiś poetycki socjalizm. chcecie tworzyć sztukę dla ludzi? ok, cel jest szczytny, tylko powtarzam, postrzeganie świata zaczyna się od siebie, a jeżeli ktoś zaczyna odczuwać podobnie "historyjkę", wtedy rodzi się uniwersalizm. nie wierzę w to że tworząc myślimy o tym co ktoś powie, jak to co zrobiliśmy zrozumieją, poczują inni, bo takie tworzenie nie ma sensu jest tworem sztucznym i nieodautorskim a powielaniem jakiś stereotypów. uniwersalizm może ale nie musie się narodzić. i pnie wciskajcie mi kitu, że rozumiecie psa wystrzelonego w kosmos, odczuwanie jest zbyt osobistym stadium. ból, radość czy cokolwiek innego, każdy trawi inaczej i inaczej patrzy na pozornie te same sprawy i to jest piękne że widzimy świat inaczej. A co do ekshibicjonizmu to nieodłączna część tworzenia. przed sobą? w żadnym razie, bo to wciąż ja, moje odczucia, moje widzenie świata i moje jego przetwarzanie; co do kłamstwa, to uważam, że jest po części nieodłączną częścią poezji, bo literatura to prowadzenie gry z czytelnikiem, przyjmowanie różnych tożsamości - po to chociażby, żeby po prostu sprawdzić jak to jest i nikt mi nie powie, że to mniej wartościowe i mniej uprawnione niż żałosne wywlekanie swoich wnętrzności, nadto po raz pierwszy słyszę żeby to nazywano kłamstwem. zaś to o czym mówisz to po prostu egocentryzm, a w najsmutniejszej wersji niezdolność do spojrzenia na kogoś innego, na drugiego człowieka, sorry, ale "ja" nie jest najważniejsze, "ja" nie jest jedyną drogą, "ja" w pięćdziesiątym wierszu z rzędu to już tylko pusta skorupa, a nazywanie tego szczerością wobec kogoś, to tylko zmniejszanie dysonansu poznawczego, racjonalizowanie, poprawianie własnego samopoczucia, najgorszy rodzaj kłamstwa właśnie, bo kłamstwa wobec siebie. i tak zgadzam się, że cały proces poznawczy zaczyna się od poznania siebie samego (i jeżeli czytać poetów całościowo, od najwcześniejszych utworów, to zawsze tak się zaczyna) tylko, że najwyraźniej ja już z tego wyrosłem.
  14. Oxyvia powiedziała właściwie wszystko z tego, co sam zamierzałem tutaj wyłożyć. powiem tylko, że o ile nawet rozumiem Twoje podejście, Rafale, a nawet przez jakiś czas byłem jego zwolennikiem (zresztą, co tu ukrywać, moje własne pisanie jest tym przesiąknięte, chociaż staram się od tego uciec, przynajmniej odrobinę), to jednak zauważyłem, że od jakichś 15 lat czytam wciąż te same wiersze, o tym samym i niemal tak samo napisane - mam tu na myśli pokolenia poetów, które doszły do głosu po 89' roku. wciąż, bez przerwy okazuje się, że jedyna słuszna odpowiedź na zadawane w poezji pytanie: "co jest ważne?", brzmi: "ja". i prawdę powiedziawszy jestem już tym kurewsko zmęczony. i nawet jeśli mają oni rację, jeżeli trzeba olać wszystkich i pisać przede wszystkim dla siebie, bo dopiero wtedy mamy do czynienia ze szczerością, albo sięgając wyżej, prawdą, to ja im odpowiadam: no i co z tego?. bo znam jednak sporo przykładów na to, że wcale nie trzeba, że rzeczywistość jest znacznie szerszym spektrum od tego, czego dotknęliśmy, powąchaliśmy, wypaliliśmy i wypiliśmy, a własne ja można wyrazić mniej bezpośrednio, za pomocą, pióra, własnego stylu, talentu wreszcie, który przejąć może, ba! przejąć powinien rolę ordynarnego, jak się w końcu okazuje, ja. i to nie jest wcale kwestia gustu, to chęć obcowania z czymś wyjątkowym, a tylko to powoduje, że ludzie sięgają po poezję. zaś forsowane przez Ciebie podejście spowodowało jedynie, że wszyscy te wiersze zaczęli pisać, bo okazało się, że to całkiem proste, wystarczy jedynie być wyjątkowym, osobnym wszechświatem (a przecież każdy jest wyjątkowy - bezsprzecznie), warsztat nie jest potrzebny, bo co to za sztuka napisać biały wiersz. tylko jakoś nikt nie pamięta, że forma w poezji była "upraszczana" z konkretnych przyczyn, że wiązał się z tym upadek wielu, jak się zdawało niezbywalnych wartości, i że jednocześnie stał za tym imponujący system moralny. a to tutaj, to jest taki wieczny punk-rock, tylko że bez poszukiwań, pomysłów, prób przekształcania świata, protestu - ostały się tylko kiepsko zestrojone gitary. przy okazji, sorry, że znów tak się rozpanoszyłem pod Twoim wierszem, ale tak jakoś zawsze wychodzi ;) wychodzi na to, że jesteś sporą platformą polemiczną ;)
  15. a ja bym zmienił na kondensują (i bez się, trochę go w tej strofie za dużo) albo nawet na: w twardawy sen kondensują, chociaż wtedy mogłoby zostać -ąc chociaż nie jestem pewny, czy wówczas nie wybija się rytmu, co pozostawiam do oceny autorki, a i przerzutnia do następnej strofy, jaka się wtedy tworzy może być niechciana. poza tym bardzo mi się podoba, od pomysłu (czy też pomysł najbardziej?), bo chociaż wiersz może nie "najkolorowszy", to jednak niesie jakiś optymizm, w wierszach zimowych rzadkość pozdrawiam :)
  16. Nic bardziej błędnego. Poezja uniwersalna jest jak najbardziej autentyczna, a tylko dowodzi rozumienia i umiejętności wyrażania nie tylko siebie samego. No, ale to właśnie jest warsztat powyżej licealnego. ale żeby stała się uniwersalna musi mieć jakieś podłoże, podłoże prawdy, a prawda musi być przeżyta przez co odautorska, inaczej jest wyimaginowana tak, musi, na tym w sumie polega poezja (nie bez powodu poezja ma najczęściej, od zarania zresztą, formę monologu refleksyjnego), oczywiście, że nie pisze się wierszy z założeniem: "a ten będzie uniwersalny", cały wic polega na tym, żeby na końcu mieć choćby minimalne wrażenie obcowania z czymś wyjątkowym (choćby pod względem formy, o płynących z tego przeżycia wnioskach nie wspominając), żeby nad tekstem nie unosił się bez przerwy autor we własnej osobie, w przeciwnym wypadku to całe wewnętrzne mielenie odbywa się na naszych oczach i tylko mieleniem pozostaje, jak dowcip bez puenty. edit: a teza, że jedyna prawda, to prawda przeżyta, jest moim zdaniem nie do obronienia, chociaż może w ten sposób zyskiwać na prawdopodobieństwie, ale i to jak zawsze wyłącznie kwestia wykonawstwa
  17. na szczęście potrafię gotować ;) co do przesytu, dzięki bogu, nie ma jeszcze obowiazku pisania pode mnie (to jest wizja wręcz apokaliptyczna;), a do mnieje przyczepiłem się, bo lubię frazę "mnie mnie", chociaż to już było (najbardziej lubię wiersze, które już znam - parafrazując rejs, zdaje się) a z tym rzecze jest teraz świetnie :D
  18. ano są, ale przynajmniej nie zajmują połowy wiersza ;) zresztą to, co z nich wyszło na koniec nawet mi się podoba. tak właściwie podoba mi się najbardziej. taki duży temat sobie wzięłaś, i nie jestem do końca pewien, czy dość konsekwentnie go poprowadziłaś, bo wiersz, im bliżej do pointy, tym bardziej łagodnieje, co daje wrażenie słabej korespondencji między pierwszą strofą (ale i cytatem), a resztą wiersza. ale może to i dobrze? pozdrawiam Adam Myślę, że jednak dobrze; Po uczuciu bezradności przychodzi pokora, a ona jest łagodna i cicha ;)) Dzięki wielkie za to inne spojrzenie na "oczy", zależało mi. Nie muszę już obijać o futryny i sprzęty domowe :)) Nie muszę chodzić po omacku :)) Patrzę i widzę - niesamowite !:D ;))) Adamie Bubaku Ty to umisz ;)))) taa, chodzę i czynię cuda ;) ej, ale ileż pozostałe zmysły zyskały przez ten czas :D
  19. streszczenie????!!!! Orwella???!!!! wstydź się kobieto! przecież, to skończony geniusz (nawet w czymś tak pozornie pretensjonalnym, jak wiwat aspidistra) a jakie on felietony pisał, a wspomnienia (w hołdzie Katalonii) normalnie się zdenerwowałem (i wychodzę burcząc pod nosem) Nic z tego Adamie, wstydzić się nie będę :))) Streszczenie przeczytałam tylko dlatego, że wiersz mi się spodobał. Wolę wiersze HAYQ niż Orwella :PPP Wolę "Ucztę" Platona niż np. "Ulissesa" i Stachurę od Wojaczka. Na mojej liście książek do przeczytania jest tyle, że do końca życia nie zdąże połknąć wszystkiego, więc muszę dokonywać wyboru. Nigdy nie położę na swoim nocnym stoliku książki o tematyce politycznej, choćby z "najwyższej półki", bo lubię sen czysty, przejrzysty. Prędzej sięgnę po Wojciecha Cejrowskiego, Joe Simpsona lub Hermana Hesse... Burczeć pod nosem Ci wolno, to nawet dobra ścieżka dźwiękowa do "Wilka Stepowego" ;))))))) Zyskujesz na swojej męskiej atrakcyjności jak się tak denerwujesz Gieniusiu ;))) akurat nietrudno woleć coś bardziej niż Ulissesa ;D (ciężki jak cholera) a polityczne to one nie są (nie żebym wciąż uparcie namawiał) raczej społeczno-psychologiczne, polityczna była ich wymowa (zwłaszcza parę dekad później) no to już nie burczę (jeszcze mi męskiej atrakcyjności tutaj brakowało) :P:P:P tak swoją drogą, dobra książka pozostanie dobrą książką bez względu na tematykę (ja tam, ostatnimi czasy, czytam niemal wyłącznie poezję), a Orwella to połknąłem w całości w wieku 16 lat. Sorry HAYQ za spam i jeszcze raz pozdrawiam A.
  20. streszczenie????!!!! Orwella???!!!! wstydź się kobieto! przecież, to skończony geniusz (nawet w czymś tak pozornie pretensjonalnym, jak wiwat aspidistra) a jakie on felietony pisał, a wspomnienia (w hołdzie Katalonii) normalnie się zdenerwowałem (i wychodzę burcząc pod nosem)
  21. jakkolwiek jestem ostatnio pod wrażeniem Twoich zabaw słowem, tak tutaj chyba przedobrzyłaś. o ile ponade jeszcze ździerżyłem, tak przy mnieje już zacząłem się irytować. w trzeciej niekonsekwencja z czasem jest taka, że cztery razy musiałem przeczytać i wciąż nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem, kto kogo wiedzie i dokąd, i o czym rzecze (swoją drogą "rzecze" byłoby zgrabniejsze i bardziej na rzeczy ;) natomiast pomysł - świetny, lingwistyczne wygibasy, w tych lepszych momentach, na miarę Lipskiej nawet, wartości poznawcze z zakresu "drzewa, krzewy i byliny" nieocenione. tylko pointa mogłaby być bardziej olśniewająca, albo inaczej powinna być olsniewająca właśnie pozdrawiam Adam
  22. sam się sobie dziwię (zważywszy moje gusta) ale podoba mi się i to bardzo, chociaż nie powiem, oby tak dalej następnym razem z innej beczki poproszę pozdrawiam A.
  23. świetny, lepszy nawet od Brooksa, tylko że, i mówię to ze szczerym wstydem puenty nie rozumiem ale za to zrobiłem subtelne yyyy... pozdrawiam A.
  24. no to w końcu Czajkowski czy Beethoven? jak się mają do siebie poszczególne elementy tego wiersza, połączone bez ładu i składu (czego, jak ostatnio stwierdziłem, najbardziej w poezji nie znoszę, a co jest od jakiegoś czasu powszechne i na dodatek zaraźliwe) pozostaje dla mnie tajemnicą. tak zwana nic nie mówiąca wieloznaczność. na zasadzie - ja napiszę po pół zdania, a ty będziesz się domyślał reszty. przy takiej konstrukcji, każdy wers może być składową dowolnego tekstu. niestety, zdecydowanie nie, tak nie należy pisać. pozdrawiam A. Wizyta w Filharmonii nie kończy się na jednym koncercie, często są grani różni twórcy. Może i zgrzeszyłam chęcią upchnięcia obu ulubionych utworów, ale zauważ, że nie ma oczu, wzroku ani powiek:) ale jest "księżycowa", gdyby tak chociaż "kreutzerowska", to inna taryfa ;)
  25. a to święta prawda, a nawet samokrytycyzm;) no to, na szczęście, mamy przerąbane
×
×
  • Dodaj nową pozycję...