
Sanestis_Hombre
Użytkownicy-
Postów
1 020 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Sanestis_Hombre
-
A siódmego dnia Bóg stworzył futbol.
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Kogo moje rozespane oczy widzą, panna Sway, no proszę i do tego kibic (kibicka?). A myślałem, że za ten tekst zostanę znienawidzony, hehe. Merci. -
A ja nie czytam Tymona od początku, więc raczej nie zaglądnę do następnych odcinków, bo głupio coś czytać od środka. Niestety nie mam tyle sił żeby czytać poprzednie kilkanaście odcinków z ekranu monitora, a fundusz na tusz mam bardzo ograniczony. asher, ale ty nie pękaj, ja dostałem tylko jeden komentarz i jakoś nie płaczę. Większość osób olewa komentowanie i nic się na to nie da zrobić. Nikogo do tego nie zmusimy. Może jutro będzie lepiej. Ja dopiero w połowie lutego będę miał czas na komentowanie, ale czytam Twoje teksty (poza Tymonem). Więc spokojnie.
-
Zaczyna się wyprz !-coś o języku reklamy
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Przy jakimś supermarkecie ludzie wydeptywali trawę. Ktoś wpadł na pomysł i postawił tabliczkę "UWAGA Przejście dla idiotów". Nikt już tamtędy nie chodzi. To chyba też manipulacja. A Tymochowicz? "Genetyka manipulacji". -
I wuj /początek/
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Marcin Gałkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dzie już przysapała do stylu, więc ja już nie muszę. Postawiłeś sobie wysoko poprzeczkę odwołując się do Hitchcocka. Poczekamy i poczytamy, good luck -
Episode about the dwarfs
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Barbara Orzeszek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ale niech te zabawy będą po polsku. Pani Basia może się też bawić po francusku;p [to mozna wyciąć] -
Niewierny Tomasz
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Robert Nowiński utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
NIe sorki tylko usuń. -
Episode about the dwarfs
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Barbara Orzeszek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Moja odpowiedź nie nadaje się na komentarz "tekstu prozatorskiego" ;p Nie wiem jak wy, ale ja nie lubię miniaturek w języku angielskim. -
Episode about the dwarfs
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Barbara Orzeszek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
masz rację, ja tylko oblizuję szklankę;p -
Episode about the dwarfs
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Barbara Orzeszek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
halucynki popijamy krwawą-mary?;p -
Episode about the dwarfs
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Barbara Orzeszek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Wolę język polski i czytanie opowiadań właśnie w tym języku. To przetłumaczysz czy będziesz dalej publikować po angielsku? Jeśli tak, to prawie nikt Cię nie będzie czytał i komentował. Lubisz tak publikować "do lustra" Basia samosia?;p -
Episode about the dwarfs
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Barbara Orzeszek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
e tam;p ja ino prowokacji podrzutek;) Ja wiem czemu Baśka napisała po angielsku :D Bo już w pierwszym zdaniu jest o jakimś małym chłopcu, który poszedł na grzybki (a wiemy jakie grzybki miała na myśli). :D -
Episode about the dwarfs
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Barbara Orzeszek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Coś Ty Barbaro narobiło, dość że w innym języku to jeszcze w tym tygodniu będzieć mieć 150 niemerytorycznych komentarzy:D -
chyba Konrada miałaś na myśli;> dobrze wiem co miałam na myśli ;) (jego mam a fajek brak ;P) Ty Olesiu widzisz co się tu wyprawia?;p
-
Episode about the dwarfs
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Barbara Orzeszek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jasne :D -
Episode about the dwarfs
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Barbara Orzeszek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
A teraz po polsku proszę. -
Episode about the dwarfs
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Barbara Orzeszek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
mi scuzi, non capisco italiano; sorry, hombre no speaking inglease:D:D:D -
A siódmego dnia Bóg stworzył futbol.
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Pies - chodziło mi o nazwę lokalu, tylko zapomniałem o bb code i nie wstawiłem kursywy. To zdanie, które mi słusznie wytknąłeś poprawię. Jeszcze będę kilka rzeczy w tym tekście zmieniał. Na razie jednak nie mam na to ochoty. Fajnie żeś wpadł i napisał komentarz. Cenię Twoje zdanie (tak jak i zdanie innych). "męski gatunek"? pewnie tak, ale i tak te kobiety na końcu zwyciężają, hehe. -
A siódmego dnia Bóg stworzył futbol.
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
. Każdego ranka budzimy się z przeświadczeniem, że najlepszy mecz jeszcze nie nadszedł, bo to spowodowałoby drastyczny spadek motywacji, człowiek nie miałby już po co funkcjonować w tej grze. Świadomość bycia uczestnikiem niezwykłego przedsięwzięcia trzyma nas razem. Na te kilkadziesiąt minut odrzucamy marzenia erotyczne. Całą uwagę koncentrujemy na jednym. Futbol. W niedzielę nie muszę zasuwać w fabryce czekolady, więc włączam telewizor i sprawdzam program. Jest! Derby wiecznego miasta. A może kiedyś pojadę tam i zobaczę takie spotkanie na własne oczy? Kawa i pita z szynką oraz serem napełniają żołądek. A wieczorem wspólne piwo z Tomkiem, Robertem i Adrianem. Gool!!! To słowo niesamowicie podnosi poziom endomorfin w moim mózgu. Chodzę dziś jak nakręcony. Muszę to zrobić. O rany! Chyba nie wytrzymam. Już trzy dni nie byłem w łazience. Dziewczyna pojechała na weekend do znajomych, a ja nie myłem się od czwartku. Śmierdzę. No dobra, trochę wody prawdziwemu kibicowi nigdy nie zaszkodziło. Czysta koszula i ładne gatki w gwiazdki. Nie no teraz, to jestem gość. Kluczyki. Abonament opłacony, wino jest, pizza w zamrażalniku. Wieczór jakoś przeżyję. Panny atrakcyjne, napalone małolaty, niewyżyte kobiety sukcesu ślinią się na mój widok. Nadmiar testosteronu. A na klatce ta sama stara baba pucuje schody w ten sam niezdarny sposób i po raz sto pięćdziesiąty pyta mnie czy ma też pozamiatać pod moją wycieraczką. Ale przychodzi ratunek od wiekowych sprzątaczek, rozgrzanych kobiet – futbol. Pozwólcie, że przez najbliższe dwadzieścia cztery godziny nie odezwę się do was słówkiem, nie dam się wrobić w te durne dyskusje o orgazmie. Pamiętam ostatni mecz reprezentacji. Jak grali hymn to mi stanął. Zawsze stoi na baczność. To patriotyczny obowiązek każdego kutasa. Ujęcie trybun. Kilka standardowych sekwencji: losowanie stron i piłki, sprawdzanie przez sędziów czy siatki są dobrze zawieszone, ostateczna konsultacja arbitra z asystentami i gwizdek. Zaczęło się! Żyć nie umierać. Niedzielny wieczór. Kumple siedzą na kanapie. Piwo już rozlane do kufli. Włączamy kanał sportowy. Roma – Lazio. Nie lubię drużyn ze stolicy. Od 10 lat kibicuję Juventusowi. Jeszcze bardziej w tym smutnym dla niego sezonie. Jednak nie tylko stwórca wie, że Stara Dama powróci i znowu Serie A będzie świecić dawnym blaskiem. Uwielbiam ten dreszczyk emocji. I ten spokój. Siedzimy w czwórkę i czekamy. Najlepszy duet komentatorów w Polsce podaje już składy. Będzie ostro. Przynoszę chłopakom pizzę. Bierzemy po kawałku i w tym momencie gaśnie światło… Dwa miliony przekleństw. Korki!! Nie działa nic. W całej dzielnicy wywaliło prąd. To już chyba koniec pięknego weekendu. Moment. Pub. Nie ma co tracić czasu. Biegniemy do drzwi wyjściowych. Po minucie wpadamy do pobliskiego lokalu, a tam już kotłuje się grupka mężczyzn, która też chce zobaczyć mecz. Ktoś krzyczy, że na starym mieście mają elektryczność. Ruszamy jedną ławą. To tylko kilometr. Przechodnie ze zdziwieniem obserwują nasz maraton. Nie zdają sobie sprawy, jak ważny jest wynik naszego biegu. Jutro rano obudzimy się obok dziewczyn lub żon i pójdziemy do pracy. Będziemy marzyć o wtorku i lidze mistrzów. A teraz walczymy o tę ostatnią chwilę wolności i ekscytacji, dlatego nic nie może nam pokrzyżować planów. Przecież Bóg przeznaczył niedzielę na odpoczynek i czczenie święta piłkarskiego. Siódmego dnia Pan stworzył futbol. Starówka. Jasno! Przepychamy się. Pies tak zapchany, że szpilki się nie wetknie. Mam inny plan. Chwytam Adriana za rękaw kurtki i mówię mu, iż musimy zejść do „podziemia”. Chłopaki w mig pojmują co mam na myśli. Pan Zdzisio to jest gość! Jako jedyny w mieście „ciągnie na lewo” prąd, kablówkę i Internet. A zaczynał od składania rowerów. Napociliśmy się, ale w końcu dotarliśmy do kogoś ze sprawnym telewizorem. Trud się opłacił. Odpaliłem słuszny kanał (naturalnie program sportowy). Jednak zobaczyliśmy siejący ekran. - Zapomniałem wam powiedzieć. Był u mnie wczoraj Pietia i zabrał antenę. Ja telewizji nie oglądam, więc… - burknął pan Zdzisio. To jeszcze bardziej zwarło nasze szyki. - Do supermarketu!!! Panowie, w supermarkecie mają dekoder. – krzyknął Robert. - No to ruszamy. Po drodze spotkaliśmy wściekłych mężczyzn. Zaczęli demolować miasto. Energetyka się na nas wypięła. Ociągali się z naprawą usterki. Natomiast policja nie wykazała zrozumienia dla biednych zirytowanych kibiców. Postanowili urządzić kąpiel. Polewali wodą. Panowie niebiescy - prysznic owszem, ale dopiero po meczu. Z trudem przedarliśmy się przez tłumek walczących ze sobą stróży prawa i stróży futbolu. Oglądane dramatyczne sceny zapewne odcisną się na naszej psychice. Chłopaki nie wyglądali na zadowolonych. Ja przynajmniej się umyłem. Drugi raz tego dnia. Ale celem nadrzędnym było dotarcie do sklepu. Czas działał na naszą niekorzyść. - Mamy promocję super pralek automatycznych. 9 000 obrotów na minutę. – przywitał nas głos wypicowanego chłopczyka, który pewnie nie wiedział co to „rzut karny”, bo mama trzymała go z dala od sportowych gier. I to jego zajście nam drogi, i to wymachiwanie broszurką aż się prosiło o egzekucję. W dzień powszedni tak łatwo by mu nie uszło. Jednak teraz liczył się tylko mecz. - Synek, zejdź nam z oczu. Trwa wojna futbolowa, a ty wyskakujesz z praleczkami. Jaja sobie wsadź do jednej i ustaw te super 9 000 obrotów. To będzie najlepsze rozwiązanie. – powiedział Tomek i poklepał sprzedawcę po policzku. - Nie martw się. Jutro będzie lepiej – zadrwił Robert. - Panowie, idziemy. Trzecie piętro. Są w życiu faceta takie dni, że nawet praleczki nie mają znaczenia. Nawet „myślenie penisem”, które przypisują nam kobiety, wyłącza się. Działa instynkt piłkarski. Nie umknie naszej uwadze żaden niuans boiskowy. Dwa razy czterdzieści pięć i do przodu. Jesteśmy już tak podnieceni, że niewiele brakuje do wielkiej eksplozji. Biegniemy równo obok siebie. Tyle wysiłku włożyliśmy w ten bój, ale wyciskamy z siebie jeszcze trochę. Ktoś mądrze pomyślał, aby w sali z telewizorami postawić dużą i szalenie wygodną czerwoną sofę. Tak! Dotarliśmy. Jesteśmy jak czterej pancerni, ale bez psa i czołgu. Mamy za to cztery lufy. Uroczyście wciskam odpowiedni przycisk na pilocie… Syfur syfur, arbaha arbaha, gorące panienki czekają na Ciebie. Kto to włączył? Ja nie wiem, ale coś zaskoczyło. Nie widzieliśmy tylu nagich kobiet w turbanach i spodenkach piłkarskich. To był chyba jakiś elitarny kanał. Mecz przecież nie jest taki ważny i może poczekać… -
Episode about the dwarfs
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Barbara Orzeszek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Spróbuj swoich sił w czymś krajowym. Jak tak dalej pójdzie to będą tu wstawiać miniaturki po chińsku i arabsku KULA!!! p.s. Wybierz obcojęzyczne/zagraniczne forum. w regulaminie napisane jest-cytuję: [quote]5. Użytkownik nie ma prawa do : i) Publikowania danych, w innym niż polski - języku. -
Wracaliśmy zygzakiem
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
asher - już poprawiłem, bo zgubiłem dwa słowo "brzmienie instrumentów". Z dialogami dam sobie spokój i tak ten tekst przepadnie. maybe next time. "mocna pointa" tu mnie zaskoczyłeś. Nawet jeśli to ironia, to i tak cieszę się, że zajrzałeś. -
Wracaliśmy zygzakiem
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Donie - byłeś niewątpliwie łagodny w swym komentarzu. Sami wiemy jaki mój tekst jest. Po okresie posuchy (4 miesiące) powstały 4 teksty. Sukcesywnie będę wrzucał. Trzy pozostałe są nieco inne. I myślę, że te lekko "surrealistyczne podchody" znajdą się tam, więc może uda mnie się choć trochę Ciebie zaskoczyć, wzruszyć. Oczywiście nie chcę abyście dawali mi gotowe rozwiązania. To jeden z utworóch, których nie umiem dokończyć i dlatego tak przysapałem. p.s. Dzięki wszystkim za ciepłe słowa. Zapewniam was (bez tworzenia kółek adoracji itp) że wasze teksty też się czyta z przyjemnością. -
Wracaliśmy zygzakiem
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Towarzyszu gaua, jesteście dziś wyjątkowo szczodrzy. O stosunku raczej nie będę się rozpisywał. Tekst został zapisany na kartce papieru, a później wklepany do worda i po tym wklepaniu wszystko wyszło na jaw... -
Wracaliśmy zygzakiem
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Witaj Marcepanie w moim skromnych progach. Dzięki za krzepiące słowa. Jeśli przeczytałeś jakieś inne moje tekściki, to chwała Ci za to i dodatkowy szacunek za cierpliwość. Na razie spadłem z buli, ale się nie potłukłem. -
Wracaliśmy zygzakiem
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Sanestis_Hombre utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
. Obudziłem się o trzeciej nad ranem. Przypomniała mi się wczorajsza sprawa z Ritą. Była Portorykanką mieszkającą od kilku lat w Krakowie. Nosiła obcisłe spódniczki, eleganckie bluzki i różnokolorowe getry. Włosy miała czarne, kręcone, usta pełne.. W środę poszliśmy na wystawę sztuki współczesnej. Nuda. Szybko wylądowaliśmy w pubie. Pierwsze piwo wypiłem duszkiem, aby zaszumiało w głowie. Rita sączyła swojego drinka powoli. Prężyła się przy barze jak młoda kotka. - Wiesz Rito, słucham już kilka dni i nie mogę się przełamać. Ten charakterystyczny głos i przybrudzone brzmienie instrumentów jakoś do mnie nie trafiają. - Nikt nie powiedział, że będzie łatwo. - Gdy słyszę „Innocent when you dream” to zawsze myślę o tobie. - Och Konrad. To ja miałam kokietować. Upijmy się. Może sztuka współczesna stanie się wtedy zrozumiała. – Zauważyłem, że Rita ma seksowną szyję. Bardzo mnie podniecił ten widok. Zaprosiłem ją do siebie. - Schlejmy się, a może Tom Waits będzie rozbrzmiewał całe dnie w moim mieszkaniu. Wypiliśmy jeszcze kilka „wściekłych psów”. Rita wcale nie odstawała w piciu. Wlaliśmy w siebie porządne dawki alkoholu. I gdzieś koło północy wytoczyliśmy się z lokalu. - Ten skurwysyński złom nie odpali. Musimy pójść piechotą. – Człowiek po pijaku traci dobre maniery. - Och Czerwonecki, kupmy sobie Burbona. Mówisz, masz. Usiadłem na murku, a Rita w tym czasie zrobiła zakup. Obserwowałem okolicę. Dwóch meneli kłóciło się o wózek wypełniony gratami. Kurewki były zdegustowane. Tej nocy nie miały klientów. Może przez tę cholerną mgłę. Aż człowieka zatykało. - Gotowe! - Świetnie. Wracaliśmy zygzakiem. Butelka opróżniła się w kilkanaście minut. Bardzo szybko. Na szczęście mieszkałem niedaleko. Nie zmęczyliśmy się zbytnio spacerem, więc mieliśmy siły na inne rzeczy. - Wybacz ten bałagan. Mieszkam sam. - Ej Czerwonecki, zaskakujesz mnie. Gramofon. Frank Zappa, Hendrix, John Coltraine, Miles Davis. A mówiłeś, że masz tylko płyty Dylana. - Kumpel przywiózł ze Stanów. Wyobraź sobie, że znalazł to wszystko na śmietniku. Stary hipis pozbywał się tego, więc Jacek zapytał czy może sobie zabrać. Gość się zgodził. - W Polsce by się takie coś nie zdarzyło. - No wiesz. Nie wszystko wygląda tak pięknie. - To znaczy? - Następnego dnia do mojego kolegi przyszedł Żyd o powiedział, że to są jego rzeczy, i że chciałby je z powrotem odzyskać. - I zabrał? - Nie. Jacek kazał mu iść do hipisa. Powiedział jak sprawa wygląda i posłał natręta do siedmiu diabłów. Skończyłem opowiadać i poszedłem do kuchni. Po chwili wróciłem z odkorkowaną butelką wina. Nalałem do kieliszka. Rita oparła się stół i wypięła tyłek. - A tych dwóch na zdjęciu skądś kojarzę – powiedział wskazując na czarno-białą fotografię. - To Himilsbach i Maklakiewicz. Napijmy się. - Dobrze. Rita zdjęła buty i wyciągnęła się na łóżku. Ależ miała tyłeczek. Nastawiłem płytę „Big Time”. - Chodź do mnie. Sama sobie nie poradzę. - Chcesz? - Głupio się pytasz. Przecież widzę, że ci stanął. Tego nie zauważyłem. Alkohol mnie znieczulił. Jednak Rita zaczęła mnie masować po kroczu. Położyłem się na niej. Zsunąłem spodnie i jej białe koronkowe majteczki. Wszedłem w nią. Była mokra w środku. Jęknęła. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby Rita nie była kobietą mojego najlepszego przyjaciela. Już nigdy więcej nie upiję się… ----------------------------------------------- Wena - wredna suka mnie opuściła. Jednak opublikowałem. To wstępna wersja. Zakończenie jest do dupy, ale nie mam pomysłu na lepsze, a miało być o zdradzie. Don Cornellos napisał gdzieś - że najpierw trzeba złapać szybko natchnienie nim ucieknie, wycisnąć, a później przestawiać klocki tej prozatorskiej układanki. Tnijcie, marudźcie, układajcie. Z góry - dzięki. sahe -
Musk /całość/
Sanestis_Hombre odpowiedział(a) na Marcin Gałkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
technikalia: pozbyłbym się zdania o księżycu z kiczem. Ono za wiele do tekstu nie wnosi i dodatkowo odstaje od reszty akapitu - zakłóca tok narracji. Józef nadał całej operacji kryptonim Guhjsdf, co w wymyślonym przez niego [u]samego[/u] języku oznaczało mniej więcej to [u]samo[/u], co w każdym innym. - wyrzuć "samego" Zaraz koło niewielkiego okna dumnie prezentował się podrdzewiały Tygrys z mikołajkową czapką naciągniętą na lufę. - obok niewielkiego okna, tuż przy, blisko, nieopodal... Wszystko to połączone było topornie za pomocą grubej, białej nici - Wszystko to było topornie połączone za pomocą grubej, białej nici, Postanowił zrezygnować bohaterowania. - zgubiłeś "z" - No ja też! – ryknąłem, mocując się z okrzykiem: - z okrzykiem można się mocować? no nie wiem;) - Tu usiądzie „kolega” – powtarzał za każdym razem. - w tym fragmencie namieszałeś z osobami, ale wydaję mnie się że "powtarzała" a nie "powtarzał". [quote]Olkienus żył w rytmie trzy czwarte. Często interpretując to jako trzy ćwiartki. [quote]„Wyjście Awaryjne. Rozbijać lewą kończyną dolną, na wdechu, z prawym okiem do połowy zamkniętym”. - to jest mocne. [quote]Kobieta jest jak książka. Nigdy nie zamknie się sama. - sam to wymyśliłeś? hahaha Trochę podjeżdżasz pod bajkę, pływasz w absurdzie i nawiązujesz do kina polskiego (Bareja) a przede wszystkim do historii o Frankensteinie. I bez znajomości tej ostatniej rzeczy nie da się chyba pojąć sensu tekstu (tak mniemam). Akcenty humorystyczne dość ciekawe. Mimo kilku uchybień (ta narracja jest czasami trochę dziwna - może z racji konia-narratora) tekst jest sprawnie napisany. Historia z pomysłem.