każesz mnie srodze za co, nie wiem
aż prawie z bólu oniemiałam
chyba za durną pieską wierność,
co się do ciebie przyszwędała
po co gładziłeś dobrym słowem
było w co kopnąć sponiewierać
po co uczyłeś mnie jak kochać,
pogryzłam kiedyś? więc cholera,
za co wygnałeś na tułaczkę,
wredny nieludzki egoisto
zadowolony dumny z siebie,
krawat przykryje takie świństwo?
uważaj pańciu na swe szewro,
bo się na dobre ostro wściekłam
przebrałeś miarę, nie widziałeś
najprawdziwszego jeszcze piekła
jak będziesz sobie spał w najlepsze
z pianą na pysku siądę bliżej
w podziękowaniu skroję tyłek,
że się już w życiu nie wyliżesz
przestanę szczekać, skomleć żalem
przeszła przez gardło prawda cudem
lecz teraz wilcze mam pazury,
a twoja litość psu na budę!