Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sokratex

Użytkownicy
  • Postów

    455
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Sokratex

  1. Widzę, że dobrze mnie znasz. Na tyle, że nie wiesz, że chyba już od pół roku nie piłem piwa :) A w 2012 może w sumie z 8 butelek. Wybacz, ale jesteś jakimś osłem, który bierze mnie za kuzyna :)
  2. Rozumiem, sam lubię miniaturki :) Choćby okazjonalne, choć mniej: [indent][indent][indent][indent] dzień kobiet -- zwiędły tulipan na schodach [/indent][/indent][/indent][/indent] Czy czasem nie o malarzu? Komentarz wskazuje na spożycie, jakby też nie doniósł dziś kwiatka do domu ;)
  3. Gratuluję - pochwaliłeś się, że potrafisz liczyć do siedemnastu :)
  4. To napisz nam list trzeci. Utrzymany w tym samym rytmie i wymowie. Właśnie wracam spod twojego wiersza i wątpię, czy za 5 lat będziesz potrafił.
  5. Takie pierdoły sam wymyśliłeś. Akurat zacząłem pisać/kontynuować cykl o człowieku pierwotnym. Możesz sobie porównać na przykładzie moich dwóch pierwszych "listów" jak wygląda poezja z górnej półki: [indent][indent] Listy do siebie I Pewnie się zastanawiasz, dlaczego mnie nie ma? Mnie, który życie wieczne dostał w dniu urodzin - skoro słowo się rzekło, więc jak to pogodzić z kontekstem chwili, którą teraz za mnie jesteś grzechem, ciężkim wyrokiem i odbitym echem czegoś tak odległego, że nie ma gdzie wrócić. Kolejny raz wertujesz książki, czytasz wiersze, a tak się czujesz, jakbyś sam pisał je wcześniej, lecz jeśli są plagiatem, z kim porównasz źródło, na ciąg znaków przed laty obrócone próchno? II Pogodzisz się z tym czasem. Czy nie chodzi właśnie o to, aby znudziły ci się słowa innych, żeby zacząć je czytać jak od siebie listy, napisane tak dawno, że już nie pamiętasz pytań o adresata: gdzie, kim będziesz teraz? Bo, że z nią, wiem na pewno. Nie musisz jej szukać - znajdzie cię, jak mnie wtedy skrytego w jaskini, aby zyskać na czasie, zebrać resztki myśli, nim je zacznie przyciągać atmosfera ziemi: krągłość bioder, nóg długość, kołysanie piersi. http://bit.ly/YsLT3r [/indent][/indent] Sugeruję edytować swój komentarz bo wyszedłeś na przysłowiowego głupka. Czytałeś go w ogóle? Ciekawe, jak wyglądają twoje wiersze, patrząc na ten komentarz? ;)
  6. Ciekawe, jak odczytujesz ten pomysł, skoro wiesz, że się posypał? Fizjologia kobiety kontra wielkości na skalę globalną: - łza / krew - łza / morze - łza / wilgoć (chmury, deszcz, rosa) Łza, księżyc i inne "banialuki" z których rodzą się poeci, artyści, geniusze. Kicz jest potrzebny do ich poczęcia, tak jak nawóz roślinom. Zauważ, że ona tego nie mówi (vide dwa ostatnie wersy), ale zdaje sobie z tego sprawę. Jest tratwą którą on i tak zmierza w stronę kiczu (nawozu poetów), choć myśli o maszynach latających i niebie.
  7. Z dedykacją dla Pań. Oby nie tylko z okazji Dnia Kobiet spotykało Was wiele dobrego. Więc także i nas :) [indent][indent] Pocieram swój harem - kilkaset mdłych dni: - Mamy ósmy marzec, słodki Dżinie - wyjdź! Piękna bądź i inna w wyjątkowy dzień, lampo Aladyna, dłonią pieszczę cię: Dżinie! Dżinie! Dżinie - czas, obudźmy się! Wypełnij Życzenie: dzisiaj kochaj mnie... [/indent][/indent]
  8. [indent] Czas mi upływa na tratwie z bioder, kołyszesz mnie do snu i do miłości, co noc łapię ryby nienazwane, o świcie latam aeroplanem po niebie wzdętym jak brzuch ciężarny, a w środku słowa prą jak kamienie. Czas mi upływa na tratwie bioder - czy tobie upływa? Nie wiem... Cóż ja, kochany, mogę powiedzieć? Rośniesz we mnie jak świąteczna maca, ciągle jest wiosna i księżyc w pełni, choć dzień odchodzi skąd się nie wraca. Co ja ci mogę, miły, powiedzieć... ludzkie się słowa skończyły we mnie - potrzeba czasu, by mnie zrozumieć, kamienie mają słowa kamienne. Trzeba wieczności, by dokończyły to, co zaczęły miliard lat wcześniej - cóż ja ci mogę, miły, powiedzieć, gdy trzeba czasu - nas jednocześnie? Więc lataj dalej aeroplanem, łów we mnie ryby swe nienazwane, a tratwę kieruj ku morzom własnym, po śmierć omijaj mój brzuch wielgachny. Jak mam, kochany, ci opowiedzieć coś od początku świata wiadome: że krew jest słona i łzy są słone?, że morze mokre, lecz łza tak samo?, że łzy są rano i rosa rano? Wszystko, co powiem - to banialuki! Puste frazesy, sny wyświechtane! Księżyc po nocach innym nam świeci wszędzie tak samo, a z tych to samo kolejni przyjdą na świat poeci. - Cóż ja, kochany, mogę powiedzieć, kiedy tak czas ci upływa na mnie? . * . * . * . * . * . * . * . * . * . * . http://bit.ly/ZuY1Bx [/indent] "Pierwotna forma wyrazu", czyli coś poza słowami. Język, którego może nauczyć mężczyznę tylko Kobieta.
  9. Sokratex

    Elegia do Matki III

    Piękny wiersz. Jestem zdania, że nic nie przemija - trzeba tylko umieć patrzeć, vide: "Ojcowie, odnajdźcie w sobie dawne ojcostwo" [indent][indent] wieś ojca - obcy pies merda ogonem [/indent][/indent]
  10. Sokratex

    Dożycie

    Ta zwrotka jest prawdziwą poezją. Reszta to gadulstwo - typowe dla Ciebie tłumaczenie rymami, co chciałaś powiedzieć ;) Pozdrawiam.
  11. Świetny jest ten fragment. Pozdrawiam.
  12. Sokratex

    Dom

    Dobry wiersz. "Dobranoc wszystkim to jakby nikomu" warte uwiecznienia. Pozdrawiam.
  13. Sokratex

    a jednak

    Ach, ta forsa! Towarzyszy nam przez całe życie, często w najbardziej odświętnych momentach: [indent][indent] uroczysta chwila -- panna młoda pod welonem przelicza gości [/indent][/indent] Pozdrawiam ;)
  14. Sokratex

    Ślub Cyganeczki

    Skoro jesteśmy już przy miniaturkach... [indent][indent][indent][indent] zdjęcie z Newsweeka -- w powybijanych oknach otwarte usta [/indent][/indent][/indent][/indent] Bez tłumaczenia, co to jest gehenna. Trzeba ją zobaczyć i... poczuć samemu. Że nic nie można (już) zrobić. http://bit.ly/Yxc2OR http://bit.ly/11T9bWK
  15. Sokratex

    Ślub Cyganeczki

    No wiesz... ;) W ocenie wierszy nie powinno być złośliwości. Miniaturka ma wspaniły, malowniczy potencjał. Tylko spróbuj zapisać ją bez porównań: bociany - kwiaty, nogi - łodygi. Mnie po przeczytaniu przyszło takie coś do głowy ;) [indent][indent][indent][indent] sierpniowy klekot -- ostatni zgodny sejmik w Rzeczpospolitej http://www.fmix.pl/zdjecie/1140525/sejmik-bociani [/indent][/indent][/indent][/indent]
  16. Sokratex

    Niebo nie bo...

    Zadomowiaj, zadomowiaj, ale mnie. Wiosna idzie :) Witam serdecznie!
  17. Sokratex

    Niebo nie bo...

    Masz Ci Alicjo placek... ;) A ja zazdroszczę Tobie! Ilekroć przeczytam Twój wiersz, odechciewa mi się na kilka miesięcy pisania. Jako, że na imię mi Marek, nazywam Cię wtedy we śnie "Alicją z krainy marów". Pozdrawiam serdecznie!
  18. Sokratex

    Niebo nie bo...

    Zaglądaj, zaglądaj :) Drzwi zawsze szeroko zamknięte, parafrazując tytuł hiszpańskiego filmu. Pozdrawiam.
  19. Sokratex

    Niebo nie bo...

    Niestety. Dziękuję :)
  20. Pisałem już (także tu) o tym. Z tym, że sam przykład ewoluuje. Podany keening jest mój (jakby co udokumentowany) i sięga początków internetu w Polsce. Przyjrzałem się Twojemu poematowi pod kątem kenningowego odwracania znaczeń i wyszedł mi całkiem ciekawy obraz... Twoja wersja: [indent][indent][indent] Z nastaniem świtu ruszyłem w głąb wyspy Wstawał dzień ciepły lecz parny i dżdżysty Znad górskich szczytów płynęły obłoki Ponure i ciche ku wodom szerokim [/indent][/indent][/indent] Wersja odwrócona znaczeniowo: [indent][indent][indent] Zgon nocy widząc objąłem brzuch wyspy W przedsmaku lata brzemieniem chmurzysty Spod stropu świata biegł kształtów korowód Piołun bezdźwięcząc w stos tlenków wodoru [/indent][/indent][/indent] Obrazowanie, jak u Rimbauda :) Zobacz: Z nastaniem świtu (Zgon nocy widząc ) ruszyłem (objąłem - wziąłem w posiadanie) w głąb wyspy (brzuch wyspy) Wstawał dzień ciepły (W przedsmaku lata) lecz parny i dżdżysty (brzemieniem chmurzysty) Znad górskich szczytów płynęły (Spod stropu świata biegł) obłoki (kształtów korowód) Ponure i ciche (Piołun bezdźwięcząc) ku wodom szerokim (w stos tlenków wodoru) Fajna zabawa. Chyba zacznę tłumaczyć Twoje epopeje "metodą kenningową" ;) Ale dziś już: Dobranoc.
  21. Na temat kenningów raczej niewiele jest w Internecie. Warto poszukać tłumaczeń Skaldów, z tym, że niestety - zdani jesteśmy na tłumacza, a kenningi bardzo ciężko jest przetłumaczyć. Na pewno nie w skali 1:1. Jest to rodzaj metaforyki o podwójnym lub więcej znaczeniu, toteż kenningi są specyficzne dla danego języka. Powiedzmy na przykładzie mojej miniaturki: [indent][indent][indent] koniec rendez-vous -- zatokę pełnych statków posrebrza księżyc [/indent][/indent][/indent] Zapis wydaje się dotyczyć jakiegoś widoku na port. Tymczasem kenning dodaje mu drugiego znaczenia. Trzeba go tylko spróbować wyłowić. Tutaj opiera się on na słowie o podwójnym znaczeniu: "statki". W języku polskim są to okręty, ale i naczynia kuchenne. Wiedząc to, jesteśmy już na tropie kenningu: "zatoki pustych statków". W znaczeniu marynistycznym z pewnością chodziłoby o jakiś port, przystań, molo, itp. Proste, ale co mogłaby oznaczać "zatoka pustych statków" w znaczeniu drugim, tym "kuchennym"? Jest to prostu - dosłownie zlew - a w przenośni, powiedzmy stół z pustymi naczyniami po - o czym mówi wers pierwszy - wspólnie spędzonej kolacji. Kenning - jego sens trudno czasem odkryć, ale kiedy się to już zrobi - zapis nabiera dodatkowego wyrazu. Dlatego poezja Skaldów, nacechowana kenningami, uważana jest za jedną z najlepszych poezji jaka kiedykolwiek powstała na świecie. Można ją czytać bez końca i ciągle odkrywać nowe znaczenia. Ale też - bardzo trudno przetłumaczyć ją na inny język - trzeba nie tylko tłumacza, ale poety, który potrafi przenieść dany kenning na inny język. Myślę, że do Twojej poetyki kenningi wiele by wniosły, dlatego zasugerowałem, że warto byłby się nimi zainteresować. Pozdrawiam.
  22. Sokratex

    Pola Elizejskie

    Udana miniaturka, Haniu. Tylko ciut przegadana: [indent][indent][indent] Pola Elizejskie wyobraźnia bez progu relikt amfiteatru real Elizjum sądu i osądu szerokie arterie gwiaździste bulwary brak ciebie [/indent][/indent][/indent]
  23. Sokratex

    Ślub Cyganeczki

    Jak najbardziej! :) Dlatego pisuję, a przynajmniej staram się, haiku. Najczęściej 3-5-3 sylabowe, gdzie w kilku słowach trzeba nakreślić obraz, a także - w miarę możliwości - drugie dno, które go pogłębia. I nie można, pisząc na przykład o instrumentach używać "jaków" (tylko raz go użyłem i już o trzech lat myślę, czy na pewno dobrze zrobiłem? ;)) Na przykład ten wers: instrumenty parskają jak konie narwane poetycko powinien tworzyć taki układ: [indent][indent] spłoszone konie -- cygański skrzypek otworzył futerał [/indent][/indent] Bez dopowiedzeń - obraz i nic więcej. Oczywiście, na potrzeby wiersza można ten zapis rozciągnąć na wers, czy zmodyfikować, ująć inaczej. Jednak sam obraz nie powinien niczego sugerować czytelnikowi. Na przykład mnie nie interesuje, czy dla autora konie są narwane :) Może po prostu stara szkapa dostała skrzydeł i odleciała razem z nutkami niczym pegaz? ;) A wracając do Twojego wersu, poetycko mógłby wyglądać tak: instrumenty parskają konie narwane Wszystko przenika się wzajemnie - konie to instrumenty, instrumenty to konie. Popłoch, ruch rąk (grajków) i zwierząt - Muzyka! Pozdrawiam.
  24. Chyba każdy tak zaczynał... Pisz, pisz, aż się wypiszesz. Ze słów, ze świata, z poezji - wszystko jedno na dobrą sprawę ;) Zapraszam tutaj, do jednego z moich pierwszych, równie długaśnych utworów http://tinyurl.com/d6wycj8 bo nie chcę zaśmiecać Ci wątku.
  25. Sokratex

    Niebo nie bo...

    [indent] Filharmonia, czyli rozważania o życiu człowieka pierwsze. [indent] z dedykacją dla Roklina :)[/indent] Już na scenie orkiestra w czarnych siadła frakach. Już kapelmistrz batutą w tajemniczych znakach na sztorc stawia muzyków i dostraja miny w sekcje wzgardy, wyższości, ironicznej drwiny. A publika tymczasem pokasłuje, szemrze, z tamtym droczy się tamta, sucho kaszle tenże, "Pory roku" za chwilę rozgonią szum mglisty - jeszcze tylko czekają na wejście solisty. Wreszcie... lezie. Drab czarny, po sufit wysoki, przestrzeń sali barami rozpycha na boki, w łapskach pałę sękatą od niechcenia ściska: Groza! Mściwość! Złośliwość emanuje z pyska. Przez moment na mnie spojrzał... aż sflaczałem nagle, jakby wicher dąć przestał i obwisły żagle. Ufff... wzrok odwrócił. Nagle, jak los zezowaty, choć ciągle patrzy obok, pochwyca mnie w łapy! Próżno jęczę, to proszę, w krześle się zapieram, wokół: Brawo! - oklaski, ulgi atmosfera, publiczność wprost szaleje, szczęśliwe łzy roni, że oto znów ktoś inny. Że jeszcze - nie oni. Drab wciągnął mnie na scenę. Koncert się zaczyna: wpierw sekcja batów z wolna powietrze rozcina, w echu zgrzytania zębów, spluwania w przekleństwie - przepychanka na łokcie w akompaniamencie. Wtem dyrygent znak podał i drab uniósł pałę, bębniąc z lekka po nerkach jękiem koi salę, by nagle trzasnąć mocniej po jądrach, kolanach, plaskać w głowę przez chwilę i.... znowu po glanach! Na próżno jęczę, o łaskę proszę, darmo ku Niebu ręce unoszę - koncert trwać musi! "Wiosna" i "Lato" dudni po głowie mocnym staccato, zębami trzeszczy bolesna "Jesień", kość unisonem łamiąca drze się, gdy w dreszczach sunie oziębła "Zima" - odtąd nic mi się nie przypomina. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Postscriptum Uwaga, uwaga: w "Kinie Kultura", jutro wieczorem nowy repertuar! Na liczne prośby państwa wykonamy mrożący krew w żyłach... "TANIEC Z SZABLAMI!" [/indent]
×
×
  • Dodaj nową pozycję...