Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sokratex

Użytkownicy
  • Postów

    455
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Sokratex

  1. Może komuś przyda się podczas nawiązywania letnich znajomości ;)
  2. Hej! na niebie wysoko, na niebie wysoko, rozpięte w mrokach nocy rozgwieżdżone oko empiryczną źrenicą śledzi ludzkie losy. Niewidzialnym fosforem plotąc Psyche włosy ręka czarna, kosmiczna, miriadami palców w blaskach starych pierścieni kreśli dzieci, starców w zodiakalne zwierzęta. Każde z tajną cechą biegnie w czas swój przed siebie, ku tajemnym echom. Oto wiosna kołami wtacza się na niebo i Baran skacze z Marsa - to właśnie od niego życie bierze początek. On rozpala zieleń, z martwą ziemią wojując miliardem powieleń tak namiętnych miłości, że aż boli głowa; a kiedy wszystko płonie - sam w ogień się chowa. Wówczas Byk rozjuszony wychodzi od Wenus, zaborczy i zazdrosny, jednym słowem: pienius! "Mam... mniam... mniam... mam..." - rozlega się dokoła niego, gdy kupuje doznania (zwłaszcza nie ze swego). Obchodząc banki słucha miłosnej muzyki, zatem: marsz Mendelssohna - to płachta na Byki! A kiedy Byk już w jarzmie chciwości ucicha, Bliźnięta z Merkurego - hop! - prawdziwe licha: krytyczne, niespokojne i... tak - dwulicowe! - one Byka wydoją jak zwyczajną krowę i za mleczne żetony polezą po świecie: ten na miejsce ministra, a ten zamiast... (wiecie?) A tymczasem na niebie, na niebie wysoko, rozpięte w mrokach nocy roziskrzone oko rozszerza czerń źrenicy w kosmicznej powiece, i toną ludzkie losy w rozgwieżdżonym lecie. Na łąkach wysp i lądów, i na morzach do nich Malarz starców, niemowląt Pędzlem dusze goni, w niewidzialnych kolorach rysuje psychiki, lato Latem zabarwia. W lecie słychać krzyki Raka, co wylazł z wody przy świetle Księżyca i gada. Dyskutując, wciąż zmienia oblicza: a to by w szczypcach tortur rozgniótł swą ofiarę, to za chwilę w męczeństwie wypił za nią czarę jakiejś niezłej nalewki (byle nie za jego!) Hm... śmiało nazywaj Raka - wieczystym lebiegą, zwłaszcza przy Lwie, co z grzywą rozpiętą na Słońcu dotąd będzie się lenił, aż nie skona w końcu, próbując przy tym ryczeć w tępym egoizmie (szczególnie ku samicom, które chętnie liźnie pośród dźwięków wieczornej, namiętnej gitary - łkaj mu słodkie adadżio, nim gwiezdne safari...) Już sierpień - iskry z ognisk trysnęły do góry, kiedy Pannę krytyczną przepędził Merkury: "Ty egoistko!" - szumi w radioteleskopach, a Panna się odgryza: "Sam - stary despota!" i ścierką stawia szlaban rozbieganym iskrom: "Kto tutaj tak nabrudził? Przecież było czysto!" Zaś nad nimi wysoko, na niebie wysoko rozpięte w mrokach nocy rozgwieżdżone oko, mruga rzęsami mgławic. Galaktyki Liści wirują w grawitacjach - kiedyś z nich się ziści następna Ziemia tląca się przez chwilę sennie. A na tej Ziemi - ziemi, jesiennie - Jesiennie Wszechświat znów na palecie kolory dusz zmienia, subatomowym wichrem boskiego natchnienia i po raz drugi Wenus rozchyli ramiona: w purpurze ranka wyjdzie naga, zawstydzona Waga. Na bakier z sobą, niezdecydowana: Śmiać się? Rozpłakać? Dygnąć, czy paść na kolana? Nie dziw, że gdy się Waga ze sobą tak mota, jej doradcą zbyt często zostaje idiota. Tymczasem: ci-sza... Oto mściwie spod Plutona para ślepi zezuje - nieważne: on, ona, bo tak samo trujące myśli, krew - ogony w innych Znakach zatopią znienacka Skorpiony. Zamęczą je miłością, czy raczej: żądz gamą: cudze żony, mężowie - to ich zwykłe jadło. Listopad Ziemię w grudy już do snu układa i twarz mu posmutniała. Zamyślona, blada od ciężaru Jowisza, gdy mu nietaktownie dyktatorski herr Strzelec szwenda się po głowie, włos za włosem wyrywa z wiatrem w wiecznej kłótni i rozrzuca jak trawy. Ot, psubrat rozrzutny. A na niebie wysoko, na niebie wysoko, rozpięte w mrokach nocy rozgwieżdżone oko coraz szczelniej i mocniej zaciska powiekę nad starcem, niemowlęciem, zimowym człowiekiem wyklutym z jaja mrozu, otulonym śniegiem - Łapa mroczna obszywa ziemskie dusze ściegiem, gwaszem światów bezdrożnych. Wśród przeczuć i złudzeń w pęcherzykach powietrza w zamarzniętej strudze, gdzie na którejś płochliwy Koziorożec biały wytrzeszcza do Saturna zasmucone gały i nie wierzy, że można w coś wierzyć. Zmartwiony, czy tymczasem ktoś inny nie uwiódł mu żony? Jak sam Baran uparty - gdy znajdzie przeszkodę, będzie znał swój cel w życiu i ku śmierci drogę. ...a ku śmierci prowadzi szosa poprzez luty, gdzie ekscentryczny Wodnik właśnie ściągnął buty i nietaktownie innym wytyka nieśmiałość. "Ależ on jest niezwykły!" - pięć Znaków poddało się urodzie odważnej "Precz z zimą!" natury. Lecz on nie widzi - Uran oślepia go z góry, a zaraz obok, skryte, psychiatryczne Ryby rozmyślają o wszystkim w sposób nadwrażliwy (nienawidzi ich właśnie za to stara Panna dla której do kąpieli - nie do modlitw! - wanna); Neptun życie im mości CUD-nymi glonami - wylegują się Ryby pod nimi krzyżami. A na niebie Wysoko, na Niebie wysoko, rozpięte w mrokach nocy rozgwieżdżone oko w empirycznej źrenicy tworzy nowsze losy; W galaktycznym salonie strzyże Psyche włosy ręka czarna, kosmiczna. Miriadami palców w blasku złotych pierścieni zmienia dzieci w starców, proch ze starców rozrzuca okruszkami chleba: zakalce - wy do Piekła! rumiane - do Nieba! ============================ [list ] http://bit.ly/Nwdtpp [/list]
  3. wiatr znad jeziora - w starym koszu z wikliny zadrżało ucho http://bit.ly/NYXO1X
  4. Witam Wszystkich serdecznie :) Kiedyś tu pisywałem, a parę starszych wierszy z tamtego okresu znajdziecie tutaj: http://bit.ly/MwSylt Jeśli ktoś mnie rozpozna czytając jakiś, to... (mój) sukces! I ciiii... ;)
  5. cichy nieruchomy bardziej poważny od starego kredensu wyrzuconego na śmietnik obok i remixu Bacha z okna na ostatnim piętrze suszył codziennie na ławeczce to co z niego zostało jak kiedyś w obozie przesiedleńczym ryby nad Dnieprem na czarną godzinę ostatniego dnia lata już dobrze pod wieczór pijana dziewczyna przebiegła nago przez podwórze i zobaczyliśmy jak starzec ożywa rechocze głośno łapiąc się za serce oddaje całe nagromadzone ciepło http://bit.ly/LSRJ9s
×
×
  • Dodaj nową pozycję...