Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

H.Lecter

Użytkownicy
  • Postów

    5 303
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez H.Lecter

  1. Wigotne fiolety, pociemniałe usta, posmak tańca... brrr Druga kawa uświadomiła mi, że czasami sięgamy do tych samych pisemek : ) " Są ", są na właściwym miejscu. " Zaczaj " - kupuję. : )
  2. Cieszy mnie, że wnośnie coś wniosły... : ) Dzięki.
  3. z reguły, kiedy czytam wiersz i znajduję coś takiego: zachody spięte ciszy agrafką wiem, że dalej już nie przebrnę :) ale... u Ciebie pomyślałem, że to może jakaś prowokacja jest, przemyślnie i skrzętnie skonstruowana. Jadę więc dalej i co? Po to natura dała ci instynkt samozachowawczy, byś z niego korzystał... : ) Dzięki, Hajku.
  4. Kolorowe pisemka nie liczy się na " tytuły ", tylko na metry. Wchodzisz i mówisz, żeby sprzedawca zapakował ci trzy metry, te - od ściany do ściany... : )
  5. A cóż wy tak, z tą prokreacją i antykoncepcją ? dajcie pożyć... : )) Październik... ? Peel nie uznaje " stacji pośrednich " ( to pożyczyłem sobie od Kasi Leoniewskiej ) ale czasami musi... Dzięki. Każdy ma prawo się zagapić.. ;) Tak to już jest, najpierw się człowiek zapatrzy a potem zagapi... ; )
  6. Jak wędrówka ciekawa, to i pogadać jest o czym... : ) Dzięki, Kasiu. : )
  7. Wiersz dobrze uczesany, z przyjemnością się czyta. Tylko peel gdzieś październik zgubił. ;) A cóż wy tak, z tą prokreacją i antykoncepcją ? dajcie pożyć... : )) Październik... ? Peel nie uznaje " stacji pośrednich " ( to pożyczyłem sobie od Kasi Leoniewskiej ) ale czasami musi... Dzięki.
  8. na Mięguszowieckich mgła trudno tam dotrzeć jeszcze trudniej powrócić Tylko tyle... Reszta, to jakaś liryczna inwentaryzacja.
  9. Pierwszy - poprawnie, z bardzo zmysłowym : Okna nie wystarczą, żeby znów poczuć, jak wszystkie koty we mnie mruczą i oblizują pyski. Drugi - świetne, z piękną " fotografią " emocjonalną : Podobno nie potrzebujemy siebie. Trzeba poszukać innych, większych dłoni ... Wczoraj szłam obok ciebie i po raz pierwszy schowałam dłonie w kieszeniach. Trzeci - koszmar... przepisałaś z jakiegoś romansidła albo kolorowego pisemka...?
  10. Jaki on piękny, ten niedzielny poranek? Zimno, leje a ja mam doła bez końca ;) Dodatnie testy nie są złe, trochę stresu ale w bilansie radości więcej :) Zimno, leje, dół...odczuwanie, to tak naprawdę, kwestia wyobraźni... Jak sobie wyobrażę słońce, to ono jest... : )
  11. Wytłuszczone wersy moim zdaniem troszkę odstają od tego pięknego wiersza, a zakończenie w pierwszym momencie skojarzyło mi się z dodatnim testem ciążowym :> Tosterze, spróbuj pociemniałych ust i wtedy ocenisz czy " smak odstaje... : ) Niebiesko - czerwone, sadzone jajka, to właśnie reklama radia Zet - parę lat temu, dobrze widoczna po " prawej stronie drogi ". P.S. Marta, ja cię proszę, ty mnie nie stresuj w piękny, niedzielny poranek, dodatnim testem ciążowym... Wrrr... : )
  12. Światło - to słoneczne, naturalne, zapamiętane z dzieciństwa ( nawet diabły są pastelowe ) - jako symbol raju utraconego. Raju, którego namiastki ( żarówka, telewizor, komputer ) próbuje się zachować, odnaleźć, stworzyć. Dorosłe " światło " jest bardzo samotne... P.S. Trochę oczyściłbym początek : płaczki jaskółki nad głowami pastelowe diabły dzieci piasku i ulicy brudne jak częstochowskie bursy zmierzch na dobre nam wyjdzie powrót do domu do światła które znosimy razem żarówki i krzykliwy zew telewizora ratują nam pamięć o sobie czasem zastygamy w czerni patrzymy w ciemność naszych oczu moment w którym zasypiasz jest ostatnim tchnieniem bajki moim czasem w jaskrawym świetle monitora
  13. to miało być zdarzenie z udziałem listopada ten wiersz dachy pachnące świeżo skoszonym deszczem wschody i zachody spięte ciszy agrafką stąpanie bosych drzew i zdarzyła się dziewczyna na początku zdania jak przedwczesny finał święte niewidzące zapatrzenie w ruchomą przestrzeń za oknem czas darowany w koszach pajęczyn uśpione godziny budzę się z wiersza dwie proste linie we wrześniu są nie do wytrzymania
  14. W wieczornym bezczasie igrać sobie ze stworzeniem wszelkim, cytując oczywiście często - gęsto wiśnię...tak, to jest chyba definicja szczęścia... : )) Dzięki, basiu. P.S. Polecam jeszcze nie " osłuchany " a zacny niezmiernie - cytat z orzecha... : )
  15. ;) "Moment zawracania" tkwi w kroku w stronę dawnej/wcześniejszej perspektywy, jest "odemknięciem" czasowego zamknięcia, a może raczej ponownym określeniem siebie w tym zamknięciu? Jest próbą pogodzenia daremnych sztuczek z akceptacją czasu jako takiego, dialektyką formy i treści, balansem pomiędzy tym, co skończone a nieskończonością. Powracając jesteśmy bogatsi i co najważniejsze, ciągle dokądś idziemy: zamyka nas boska potoczność przemienność znudzonych ścieżek i tych nagłych kiedy burza kroczy dobrze naostrzonym ogniem - ten obrazek maluje się za plecami powracającego peela. Moment zawracania to właściwie cały wiersz ; Jeżeli " momentu zawracania " nie potraktować punktowo, jako konkretnej chwili/ iluminacji, tylko jako proces, przemienność i ciągłość ścieżek, które się przecież nie kończą, tylko zaplatają w gruby, ciężki warkocz - to zgoda... : ) Chociaż ...mam pewne poczucie grzeszenia tymi wywodami, sprzeniewierzeniu się idei wiersza. To jest w końcu rzecz o " nagości " bytu, odrzuceniu całej fikuśnej nadbudowy i teorii... : )
  16. W zasadzie - tak, może jedynie nie ma tu momentu zawracania ( bo dokąd ? ). Granica, o której wspominasz, jest chwilą kiedy rezygnujemy ze wszystkich naszych daremnych sztuczek, z czasem związanych : jego przyśpieszania, zatrzymywania, oszukiwania, nadganiania, leczenia, uczenia itd. Peel pozwala się czasowi " zamknąć ", wypełnić. Ze swoim rozedrganiem boskopotocznym, przemiennością doświadczania ( również poetyckiego ) staje się czasu częścią a więc " całym " czasem... Dzięki.
  17. Odpowiedziałeś trochę " obok " mojego pytania - " obraz złożony z przedziwnych kształtów ", to jednak nie to samo co " jednorodna spójna całość " - nie wiem czy to jest misio i jakiego koloru ma futerko... : ) No dobra już cię nie męczę - do miłego, Hajku. : ) A co tam, odpowiem Ci na to. Przedziwne kształty, to "parzące się sznurówki", "zawinięty jak ślimak paznokieć" i choćby te niesamowite "buty, upstrzone kilometrami". To są dla mnie "przedziwne kształty" Lecterze. Przedziwne z "winy" Autora oczywiście, który tak fajnie je "ubrał". I z tych właśnie szczegółów wydobywa się owa "jednorodna, spójna całość" w postaci obrazu śmierci - równie dziwnej i niesamowitej, bo w szczegółach "jednorodnie" współgrającej z resztą: - "korpus. Wciśnięty między zamki z piasku prowokował walkę grabi z łopatkami." Hey. "jednorodna, spójna całość" w postaci obrazu śmierci To właśnie chciałem usłyszeć, różnimy się w zasadzie tylko w jednym - dla ciebie to swobodna, malarska wizja, dla mnie - wampiryczne spijanie obrazu, do ostatniej kropli... : ) Dzięki.
  18. Eee tam, taka egzotyczność - wszystko w zasięgu jednego " cytatu ", moja deska... ; ) Cóż to za tajemnicza zgarbiona postać ? ; ) egzystencja:) Jakaś taka, mało przystojna... ; )
  19. Ani mi w głowie podważanie twojej wizji, tym bardziej, że przedstawiasz ją w sposób sensowny i klarowny ale też, nie rezygnuję ze swojej... : ) Kiedy piszę, że jestem nieco zaskoczony wrażeniami innych, to nie jest to negacja tych wrażeń, tylko autentyczne zdziwienie takim " rozrzutem " interpretacyjnym. Tak z ciekawości spytam, mówisz o powstawaniu świetnego obrazu - co na nim widzisz, kiedy oddalisz się na dystans pozwalający na ogarnięcie całości ? Co do gwałtu, decydujące zdanie należy do " ofiary "... : )) A malowałeś kiedykolwiek jakiś obraz Lecterze? Mogę się założyć, że tak. Nie za bardzo rozumiem to pytanie i do czego jest Ci potrzebna moja odpowiedź, bo rzecz o którą pytasz, nie jest chyba dla nikogo żadną tajemnicą. Wystarczy zaobserwować rysujące/malujące dziecko. Co jakiś czas wyprostowuje się na krześle i ogląda swoje dzieło. Ale to nie wszystko - przekręca głowę to w jedną, to w drugą stronę, od czasu do czasu zmruży oczy... i zasuwa dalej. :) To, co w tym momencie wpadło mu do głowy, zaczyna nabierać kształtów. Tak je to wciąga, że zaczyna w pewnym momencie wystawiać z buzi język, gdy nagle słyszy: - Joasiuuu... i wyprostuj się, dobrze? - Oj mamooooo... ... i dalej, z naburmuszoną miną, z błyskiem w oczach (język już schowany) wypracowuje jakiś drobny szczególik, koloruje misiowi futerko... i już. Skończyła. Podbiega do mamy i podkładając jej swój rysunek, 10 centymetrów od twarzy, pyta: - Ładnie? (i co robi mama?) - Ładnie - mówi, a potem oddala rysunek na odpowiednią odległość i podziwia... Ale to nie wszystko. W pewnym momencie stawia rysunek przy ścianie odchodzi krok, potem dwa, trzy kroki do tyłu i stwierdza: - Ale mam zdolną córeczkę! :) Ot i cała tajemnica. Podobnie wygląda to u mnie, z jedną różnicą - nikt mnie już tak ładnie nie chwali, nie podziwia świetnie zachowanych proporcji, światłocieni, gry kolorów, skrótów i przeno - śni, różnorodności faktur... itede, itepe. Jednak, niemal wszyscy - drepczą. To w tył, to w przód, mrużą oczy, Tych, co przekręcają do góry... rogami, wypraszam - ignoranci ;p Do miłego. Odpowiedziałeś trochę " obok " mojego pytania - " obraz złożony z przedziwnych kształtów ", to jednak nie to samo co " jednorodna spójna całość " - nie wiem czy to jest misio i jakiego koloru ma futerko... : ) No dobra już cię nie męczę - do miłego, Hajku. : )
  20. Eee tam, taka egzotyczność - wszystko w zasięgu jednego " cytatu ", moja deska... ; ) Cóż to za tajemnicza zgarbiona postać ? ; )
  21. Hajku,to nie jest gra dziwnych skojarzeń, malarska wyobrażnia, improwizacyjna swoboda - to śmierć kloszarda " na żywo " - w tłumku gapiów, w dużych realistycznych zbliżeniach. Mam uczulenie na owo hipnotyczne, bezmyślne gapiostwo ( o tym jest mój " Malewicz od do " ) i rzeczywiście musiałem się przełamać... On to, autor, uczynił czyli zgwałcił... : )) Dobrze, to Twoja wizja, nie mam nic przeciwko. Ja to widzę inaczej. I mam do tego prawo, tak jak inni. Nie mówię o sytuacji, gdzie ktoś udaje, że widzi i chrzani zupełnie od rzeczy ;) Nie zgadzam się tylko z tym, że jedna wizja jest tą "jedynie słuszną". Odstępstwo może, ale nie musi, dotyczyć tylko Autora. Bywa przecież, że to, co się zakłada na początku, ginie gdzieś po drodze, albo tworzy się coś zupełnie innego i odchodzi od pierwotnej koncepcji. Jeśli efekt jest 100% - towym odzwierciedleniem pomysłu - wtedy jest właśnie ten jeden przypadek, gdzie to autor ma jedynie rację. A może i tu się mylę? Nie wiem. Wiersz u mnie wyzwolił poczucie uczestnictwa w powstawaniu/oglądaniu świetnego obrazu, złożonego z przedziwnych kształtów: (...)zawinięty jak ślimak paznokieć, brudne stopy, rana po wycięciu ścięgna achillesa. Jego buty leżały sparzone sznurówkami kilka metrów dalej. Upstrzone kilometrami próbowały uciec przed oczami gapiów. (...)nikt nie przyjechał pochować resztek z jego śniadania. wygrzebywane, wciąż śladowo współistnieją na palcach, przyciągając coraz większą rzeszę smakoszy spod ziemi. (...)Najłatwiej poszło z dłońmi. Ich śladowa ilość została rozesłana pocztą pantoflową, gdy przeszukiwano mu kieszenie spodni. Problem stanowił korpus. Wciśnięty między zamki z piasku prowokował walkę grabi z łopatkami Jest tu taki natłok szczegółów (zgoda, realistycznych, ale ja napisałem przecież też o "jednorodnej całości") że patrząc na wiersz, jak na obraz zaczynasz się cofać do tyłu, żeby to wszystko objąć wzrokiem. To jak oglądanie "Bitwy pod Grunwaldem". z bliska byłoby czystą głupotą, nie mówiąc o impresjonistach (no, chyba że ktoś chce koniecznie zobaczyć pociągnięcia pędzlem) - nawet szczegóły są wtedy tylko plamami. Efekt widać dopiero po ogarnięciu całości. No cóż, jeśli Ty nie widzisz w tym obrazie "improwizacyjnej swobody" - tylko "śmierć kloszarda na żywo ", to już nie moja wina. A może i moja - w końcu czasem korzystam z okularów :) Jeśli chodzi o wiersz mogę też powtórzyć, dokładnie to, co Ty - oczywiście, że On to uczynił, Autor. Ale żeby zaraz tam gwałt. Pozdrawiam. Ani mi w głowie podważanie twojej wizji, tym bardziej, że przedstawiasz ją w sposób sensowny i klarowny ale też, nie rezygnuję ze swojej... : ) Kiedy piszę, że jestem nieco zaskoczony wrażeniami innych, to nie jest to negacja tych wrażeń, tylko autentyczne zdziwienie takim " rozrzutem " interpretacyjnym. Tak z ciekawości spytam, mówisz o powstawaniu świetnego obrazu - co na nim widzisz, kiedy oddalisz się na dystans pozwalający na ogarnięcie całości ? Co do gwałtu, decydujące zdanie należy do " ofiary "... : ))
  22. ja, ja mówiłem - o malowaniu z improwizowaniem... poczułeś się zgwałcony? e tam, nie wierzę. :) Hajku,to nie jest gra dziwnych skojarzeń, malarska wyobrażnia, improwizacyjna swoboda - to śmierć kloszarda " na żywo " - w tłumku gapiów, w dużych realistycznych zbliżeniach. Mam uczulenie na owo hipnotyczne, bezmyślne gapiostwo ( o tym jest mój " Malewicz od do " ) i rzeczywiście musiałem się przełamać... On to, autor, uczynił czyli zgwałcił... : ))
  23. Miło było ale się skończyło... ; ) Heej...
  24. już tak nie boli utrata żebra Z " żebrem ", to jest tak, że boli : przed, w czasie i po... ; )
  25. Osobiście uważam, że natura w drodze ewolucji dorobiła się pewnej sztuczki, by nasz gatunek nie przepadł. Jest to właśnie "uniesienie" - miłość, którą mami nas od wieków i sprawia, że piszemy wiersze i robimy inne mało potrzebne rzeczy ale także po prostu zakładamy rodziny. Jak sobie gatunek radził w okresie " przedsztuczkowym " i dlaczego wtedy ( bez wierszy itp.) nie przepadł ? ; ) Wiersz przygniata banałem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...