Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

vacker_flickan

Użytkownicy
  • Postów

    2 538
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez vacker_flickan

  1. To dobrze. A tak zapytam: czy zawsze uznajesz za stosowne wyjechać z podobnym tekstem do kogoś, kto ciebie poprawia? I czy to znaczy, że nie miałbyś pretensji do tery za to, że w rewanżu nazwałby ciebie np "Daredupą"? :)
  2. Ale dlaczego mam nie grymasić? Ja chcę. Napisałem, że nie rozumiem, bo napisałeś tekst, a z komentarzy wywnioskowałem, że był (?) jakiś kontekst, którego nie pojąłem. Znam tylko Dzikiego.:) Ale skoro wcześniej taka tendencja się pojawiła, żeby na Wilde'a się powoływać... Nie rozumiem też, dlaczego dyskusja pod tekstem zamiast dotyczyć samego tekstu, jest niemiłosiernie wekslowana na tematy poboczne, czy też nawet "zboczne". Stąd moja sugestia dotycząca czyjejś autopromocji, bo tylko to przyszło mi do skołatanej ciężką robotą głowy.:) Wiersz mnie nie zachwycił, nie przemawia do mnie zaprezentowany w nim rodzaj finezji. I tutaj nie chodzi o to, za co i jak coś krytykować, bo nie będę cię nauczał przecież. Na koniec napiszę, że doskonale wiem, jak to jest, kiedy napiszesz tekst i w związku z tym doświadczasz wjazdów osobistych, które z tekstem jako takim niewiele mają wspólnego. Ot, taka garść dygresji.
  3. ale na szczęście, w odpowiednim momencie, na scenie pojawił się samotny jeździec John Wayne i rozstrzelał całą tę zgraję (po kątach) ;) ;)))))))))) uprzednio uświadamiając zmowę Autora i Autopromotora...ach... Byćmożetojakiśmłodyczłowieku, wyszło szydło z (za przeproszeniem) worka !!! a już prawie się udało.....czołowo zadurzyć... :(( Hihihi. Uderz w stół, a nożyce się odezwą.:)
  4. Długo nad tym myślałeś?:)
  5. Proponuję również (odnośnie do "odnośnie").
  6. Przyjaźń to nie otwór, nie można tak po prostu zdecydować: "wejść czy nie wejść".
  7. Przyjaciel to ktoś z kim nie masz konfliktu interesów i nie zanudza cię na śmierć. Koniec definicji. Mnie Panie Flickan jeszcze nikt nie zdołał na śmierć zanudzić, chociaż bywało już wielu śmiałków, którzy nudzili z rozmachem jak natchnieni; i przyznam się, że ogarnia mnie trwoga kiedy myślę, że ja rownież mogę w przyszłości mieć styczność z takimi skrajnie niebezpiecznymi jegomościami. Byłbym wdzięczny gdyby Pan zechciał jednego takiego pierwszego z brzegu scharakteryzować, co bym miał względną przejrzystość kogo się wystrzegać. Nie chciałbym umrzeć z ust nudziarza. Czy taka śmierć zaczyna się nudnościami? Boś młody jeszcze i świata ciekawy.;p
  8. Przyjaciel to ktoś z kim nie masz konfliktu interesów i nie zanudza cię na śmierć. Koniec definicji. Definiowanie na sposób powyższy też ma swoją nazwę: naiwny idealizm. Nie przeczę - to bardzo ładne jest. Wszystko musi mieć swoje uzasadnienie: partner, żona, przyjaciel. Kiedy przestaje być potrzebny, po prostu przestaje być - i tyle. Jest to naturalne. To nie jest egoizm, to ekonomika. Zbędne elementy znikają z otoczenia.
  9. Nie wiem, o co tu chodzi, ale jeden plus wynika z tego wytworu z pewnością. Przynajmniej ten wiersz stał się przyczynkiem do czyjejś autopromocji. Być może to jakiś młody człowiek, w którym zadurzą się czołowe tutejsze starsze panie.;p Co ciekawe, ten wiersz tak samo trąci świeżością, oryginalnością i jasnością myśli, jak i komentarze zamieszczone pod nim... Swoiste decorum.:D Na koniec śmiem postawić tezę, że Oscar Wilde raczej by się załamał.:)
  10. Ty chyba masz na myśli dorastanie. No i nie dajmy się zwariować - ten proces bywa bolesny, ale nie jest takim przez cały czas. A autorem wątku się nie przejmujcie, bo zblazowany i znudzony to on już był, jak ja się tutaj pojawiłem, czyli cztery i pół roku temu. Pewnie był już taki od jakiegoś czasu. Możliwe, że taki się już urodził. ;p Co do starzenia, to ja się starzeję godnie. Cztery dni temu przyjąłem 28 gwoździk ze stoickim spokojem.;p Mam na myśl wchodzenie w dorosłe życie, czyli powolne odstępowanie od garnuszka rodziców; zresztą napisałem to przejrzyście. Ten proces jest bolesny i tyle ;D Nic nie boli tak jak życie.
  11. Ze starością można sobie radzić lub nie, gdy przyjdzie. Na razie większym problemem może być przemijanie. Przemijanie jest jednak o tyle zabawne, że wraz z przemijaniem przychodzi doświadczenie. A większe doświadczenie to większy luz. Nie trzeba się starać być dorosłym, mądrym i pięknym, bo się to wszystko właśnie osiągnęło. Fajnie jest ... No i teraz można sobie dopiero poszaleć, bo mama i tata już nie kontrolują:) Piękna wizja. Pani ma piędziesiąt lat? Co najmniej jak przypuszczam. Bo akurat w moim przypadku jest tak, że wraz z tym przemijaniem przybywa problemów i obowiązków; rzeczy o które muszę zadbać we własnym zakresie, które się nagromadzają z wścipską częstotliwością, a która to częstotliwość jest dla mnie zbyt prędka. To jest tak zwane: wchodzenie w dorosłe życie, silnie związane z przemijaniem, które raczej nastręcza problemów, niż je rozwiązuje ;D Ty chyba masz na myśli dorastanie. No i nie dajmy się zwariować - ten proces bywa bolesny, ale nie jest takim przez cały czas. A autorem wątku się nie przejmujcie, bo zblazowany i znudzony to on już był, jak ja się tutaj pojawiłem, czyli cztery i pół roku temu. Pewnie był już taki od jakiegoś czasu. Możliwe, że taki się już urodził. ;p Co do starzenia, to ja się starzeję godnie. Cztery dni temu przyjąłem 28 gwoździk ze stoickim spokojem.;p
  12. a romantyczność kontekstu... może jyoshi? samobójstwo zrozpaczonych kochanków?:D
  13. "The sky is broken" Mobiego - tego chyba nikt nie pobije.:D
  14. Ale co to znaczy: "wszyscy wiedzą, kto to zrobił"? Ja nie wiem. Przypuszczenia wynikłe z zadania kilku niewygodnych pytań to chyba trochę mało, by móc powiedzieć: wiem, co się stało i kto za tym stoi... Co za różnica, który to wiek? Tylko skali, dostępu do informacji. A natura ludzka pozostaje ta sama: nie dowierzamy temu, co niewygodne. Mówię o obozach w kontekście np elit rządzących w państwach alianckich. Długo nie wierzyli w obozy koncentracyjne, długo też nie dowierzano relacjom z bloku wschodniego w czasach stalinowskich. Stalin mordował na potęgę, a we Francji elita intelektualna chwaliła jego osiągnięcia społeczne... Społeczeństwo nie może wypowiedzieć żadnego słowa? Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli. Nie pamiętasz, ile było manifestacji antywojennych w trakcie wojny w Iraku? i o jakiej skali? to że nie ma, albo się o nich nie mówi, manifestacji w sprawie wyjaśnienia 11 września, to inna sprawa. Być może grupy interesów, które podburzają masy nie potrzebują podnosić tego tematu, a może się boją. Trudno powiedzieć, z pewnością trudno mówić o spontanicznych ruchach społecznych, ale to nie dlatego, że ktoś ludzi knebluje. To dlatego, że społeczeństwo rusza się tylko i wyłącznie dzięki akcjom medialnym, a media jakoś też nie mają chyba interesu ruszać tego tematu.:)
  15. Ja też wolę. Chociaż niekoniecznie YCD i takie tam. Ale z pewnością wolę o pewnych rzeczach nie myśleć, żeby nie zwariować. To raz. A jeśli oni będą zakolczykowani, to ty też... chyba że będziesz się chował po jaskiniach razem z niedobitkami jakichś bojowników wolności - słabych, brudnych i głodnych. ;) Poza tym - temat już jest zgrany, niewielu się tym ekscytuje. Co do ściemy - takie czasy, era informacji... kiedyś nie było lepiej. Kiedy Filip Piękny palił Templariuszy na stosie też była wersja oficjalna, kiedy Inkwizycja paliła "heretyków" to też w imię wyższej idei. Prowokacje, manipulacje, matactwa to stare metody osiągania celów politycznych i ekonomicznych. 11 września nie był największą ściemą... moim zdaniem największą ściemą jednak było wmówienie narodowi niemieckiemu, że należy do "rasy Panów". No i popatrz, wtedy też świat do końca nie chciał uwierzyć w obozy koncentracyjne, a niektórzy do tej pory je kwestionują.
  16. Życiowa ostrożność to inna sprawa. Pan myli podstawowe pojęcia i nie rozumie, że Pańska "życiowa ostrożność" to podejście wynikające z cichego przyzwolenia państwa i społeczeństwa na wszechobecne krętactwo, oszustwo i naciągactwo. Niech Pan zobaczy, że Pan nie protestuje przeciw przestępstwu, które zostało niejako poparte i nagrodzone przez niezawisły sąd w demokratycznym państwie prawa, ale przeciw nieprzystosowaniu człowieka, który gdzieś tam w Polsce sobie coś po cichu dłubał i nikomu nie wadził. Człowieka, jakich wielu. Czyli co? Czyli instytucjonalnie załatwmy to tak, żeby w Polsce tylko ci kuci na cztery nogi mogli prowadzić działalność, a reszta tylko na wyrobników przez tamtych wykorzystywanych. Czyli mamy wszyscy się zgodzić na rzeczywistość, w której traktujesz bliźniego, jakby chciał cię zabić... Sprowadza się to do prawa dżungli. A jeśli tak, to wracamy do pytania, które postawiłem na początku: po co nam państwo i prawo. Chyba tylko po to, żeby wyglądało, żeśmy tacy ucywilizowani...
  17. toś się obudził:) ściągnij sobie z netu "Zeitgeista" Jedno jest pewne - na pewno byli to terroryści...
  18. O jakim prawie mówisz i na co ono pozwala? Czy to nie jest tak, że przyjęło się wszelkie przypadki niewydolności państwa zwalać na niedoskonałość prawa? Czy to z kolei właśnie nie prowadzi do pogardliwego traktowania przepisów a dalej do ich obchodzenia, łamania? bo skoro prawo jest złe, to dlaczego mam się do niego stosować? Kryzys... wszystko zależy od firmy, ale też od rynku. Bo to są pewne spore zależności. Ja pracuje w spółce giełdowej, a we wrogich mediach pojawiło się już kilka doniesień o rzekomym bankructwie tej spółki. To oczywiste, że w takich warunkach muszą być wdrożone oszczędności. Co do wynagrodzenia - jest ono UMOWNE a co za tym idzie, nie może być regulowane prawem, poza oczywiście takimi instytucjami jak płaca minimalna, która jest tak minimalna, że można ją spokojnie pominąć w tych rozważaniach. Jeżeli jesteś zatrudniony na umowę o pracę, to zmiana wynagrodzenia jest pewnym problemem o tyle, że konieczne jest podpisanie aneksu do umowy. Możesz się na niego nie zgodzić. A pracodawca ma prawo ci powiedzieć, że w takim razie nie stać go na ciebie i zawnioskować o rozwiązanie umowy o pracę za porozumieniem stron. Problem na linii pracodawca i pracownik ma dwa końce. Wszystko zależy od tego, dla kogo sytuacja na rynku pracy jest trudna. I jeden i drugi wykorzystuje sytuację, jeżeli jest dla niego korzystna. U nas jest o tyle drastycznie jeszcze, że rynek pracy jest mało stabilny, a pracodawcy nie nauczyli się do końca prawdy, że firmę tworzą ludzie i o ile można zatrzymać pewne inwestycje, ciąć wydatki i zawsze są to sprawy odwracalne. Ale strata pracownika, który został jakoś przeszkolony, wdrożony, zaangażował się w sprawy firmy, to trudne do oszacowania środki nie do odzyskania. Słowem: wytrzymasz trudny czas a potem ty się będziesz śmiał z gównozjada...
  19. Sąd nie powinien rozpatrywać sprawy o roszczenie finansowe w trybie nakazowym, jeżeli powód nie dostarczył dowodów, które wskazywałyby na to, że sam podjął działania upominawcze. Tryb nakazowy powinien być stosowany tylko wtedy, kiedy powód udowodni, że podjął wystarczającą ilość działań windykacyjnych i że nie odniosły one skutku. Jak było tym razem - tego reportaż nie wyjaśnia. O wydaniu nakazu zapłaty i dopuszczalnym terminie odwoławczym pozwany też musiał być poinformowany listem poleconym przez sąd. Należy jednak mniemać, że skoro nie ma o tym ani słowa w reportażu, to nie było tutaj uchybień proceduralnych... inaczej trąbiliby o tym przede wszystkim. Może nie byłbym aż tak radykalny w tej wizji urzędnika przyszłości, ale uważam, że powinni być zobowiązani do udzielania maksimum pomocy włącznie z wypełnianiem kwitów obywatela, jeżeli o to poprosi. Przykre jest to, że w wielu urzędach pokutuje mentalność pod tytułem "my i oni". Skandalem jest fakt, że obywatel ze strony urzędnika może spotkać się z szyderstwem czy też chamstwem. Za takie coś urzędnicy powinni być zwalniani w trybie dyscyplinarnym.
  20. Jak wyglądała? nijak. Z tego taki wniosek, że ludzie prości powinni być ubezwłasnowolnieni a większość wypracowanych przez siebie środków przeznaczać na armie prawników biegłych w unikaniu pułapek przepisów. Nie tędy droga, panie kolego, pan jesteś taki mądry, bo być może dostałeś trochę więcej inteligencji, co jednak nie jest żadną twoją zasługą. Ironią losu jest tutaj to, że tryb nakazowy miał służyć jako broń przeciwko nieuczciwym kontrahentom... Twój sposób myślenia jest bardzo symptomatyczny: sam sobie jest winien, bo nie umiał się obronić przed oszustwem i krętactwem... ale zaraz, w takim razie po cholerę w ogóle potrzebne jest coś takiego jak państwo, umowa społeczna, na podstawie której ceduje się pewne prawa na służby państwowe (m.in. służby przymusu), po co płacimy haracz na rzecz tych służb? czy u podstawy nie leży założenie, że TE SŁUŻBY OBRONIĄ NAS PRZED DZIAŁANIEM SZKODLIWYM DLA NAS LUB DLA CAŁEGO SPOŁECZEŃSTWA? Co ten biedny człowiek zrobił źle? Za co został ukarany? Za to, że obsłużył klienta i za to, że w odpowiednim momencie nie zareagował, co też być może nie zagwarantowałoby mu spokoju. RPO tu chyba nic nie pomoże. Nie jestem prawnikiem, ale wydaje mi się, że od wyroku wydanego w trybie nakazowym nie ma żadnego odwołania poza terminem, o którym mówiono w tym reportażu - stąd śmiech prokuratorów i rozkładanie rąk. Dziwne pan wnioski przedstawił, utopijne jakieś. Proszę mi nie dodawać inteligencji, nigdzie nie powiedziałem,że sam sobie winien, mówiłem jedynie, że zabierając się za prowadzenie interesu, dobrze jest znać chociaż podstawy obowiązujących przepisów, mieć pojęcie o zagrożeniach i uprawnieniach.Nie uważam, żeby bohater reportażu był człowiekiem prostym, fachowiec, to wszystko. Jak pokazał reportaż, ten człowiek bardzo długo trwał w zupełnym bezruchu, jeśli chodzi o konflikt z klientką, która składała wizyty w urzędach i sądach. Pisze pan o cedowaniu pewnych praw, a prawo do myślenia? Może to obowiązek raczej, współczesnego człowieka? Jestem pewny, do Strasburga dotrze już skarga myślącego faceta, sąd zdecyduje o odszkodowaniu dla niego, naprawi błędy polskiego wymiaru sprawiedliwości, za które zapłacą wszyscy podatnicy. To nie są wnioski utopijne, lecz ZASADNICZE. Kiedyś padłem ofiarą rozboju - raczej nie przyszło mi do głowy myśleć o sobie, że nie pomyślałem, bo przecież mogłem obserwować uważniej ulicę i w odpowiednim momencie przejść na drugą stronę... nie myślałem tak, bo to paranoja. To raz. Taką paranoją byłoby przyjmowanie takiej optyki, w której patrzylibyśmy na każdego klienta podejrzliwie i zamiast robotą zajmowali się sprawdzaniem dziwnych kruczków prawnych w internecie. Pan chyba nigdy nie pracował, jeżeli z takiego założenia wychodzi. Fachowiec... wystarczy posłuchać tego fachowca. Nic nie ujmując jego godności, nie sprawia wrażenia człowieka o szerokich horyzontach. Nie zdaje Pan sobie sprawy chyba jak bardzo ludzie potrafią być bezradni wobec machiny urzędniczej. I to nie jest ich wina. Pana wypowiedzi to jakieś żarty...
  21. Chciałbym przypomnieć, że sądy kapturowe były powoływane drzewiej w czasach bezkrólewia po to, by nie zapanowała totalna anarchia i były czymś bezwzględnie koniecznym i pozytywnym dla działania państwa. Ich cechą charakterystyczną NIE BYŁO zaoczne wydawanie wyroków. Znowu podkreślę, nie jestem prawnikiem, wydaje mi się jednak, że dochodzenie np należności w zwykłym trybie procesowym to gehenna... i tu jest plus postępowań uproszczonych. W sprawach cywilnych o roszczenia finansowe taki tryb ma wiele zalet, choćby taką, że pozwany nie ma możliwości sprawy w nieskończoność przewlekać i np doprowadzać do upadłości powoda. I nie wiem, czy stawiałbym sprawę tak ostro. Dramat tego człowieka jest poruszający, ale czy to jest wina samego prawa? czy raczej jego stosowania? Nie sugerowałbym zmowy wszystkich instytucji państwa przeciwko zwykłemu obywatelowi.:) Zgoda - koszty zawsze ponoszą podatnicy. I tak samo będzie, jeśli facet zwróci się do Strasburga i jeśli wygra. Moim zdaniem u podłoża problemu leży fakt, że prowadzenie działalności gospodarczej w naszych realiach to sztuka nie dla każdego łatwa. Powiedziałbym, że 75% energii pochłania prostowanie błędów, potknięć i unikanie nowych; 25% to działalność właściwa (sama przyjemność). Nie wiem, czy uczciwym jest oczekiwanie, że drobny przedsiębiorca to człowiek, który ma czas i instrumenty do wchłonięcia całej masy regulacji i przepisów dotyczących podatków, koncesji, ubezpieczeń, ulg, zwolnień, terminów, druków, dokumentów, zgłoszeń, deklaracji, oświadczeń i żeby to wszystko jeszcze ewidencjonować tak, aby było w każdej chwili gotowe do wglądu dla sympatycznej kontroli. To trochę jak zaproszenie do popełnienia brzemiennych w skutkach błędów. Oczywiście można zatrudnić specjalistów, ale to kosztuje. Czyli państwo daje nam do wyboru: zapłaćcie dodatkowo, a może będziecie mieć spokój albo bawcie się sami, a raczej spokoju mieć nie będziecie. To nie jest uczciwe moim zdaniem.
  22. Jak wyglądała? nijak. Z tego taki wniosek, że ludzie prości powinni być ubezwłasnowolnieni a większość wypracowanych przez siebie środków przeznaczać na armie prawników biegłych w unikaniu pułapek przepisów. Nie tędy droga, panie kolego, pan jesteś taki mądry, bo być może dostałeś trochę więcej inteligencji, co jednak nie jest żadną twoją zasługą. Ironią losu jest tutaj to, że tryb nakazowy miał służyć jako broń przeciwko nieuczciwym kontrahentom... Twój sposób myślenia jest bardzo symptomatyczny: sam sobie jest winien, bo nie umiał się obronić przed oszustwem i krętactwem... ale zaraz, w takim razie po cholerę w ogóle potrzebne jest coś takiego jak państwo, umowa społeczna, na podstawie której ceduje się pewne prawa na służby państwowe (m.in. służby przymusu), po co płacimy haracz na rzecz tych służb? czy u podstawy nie leży założenie, że TE SŁUŻBY OBRONIĄ NAS PRZED DZIAŁANIEM SZKODLIWYM DLA NAS LUB DLA CAŁEGO SPOŁECZEŃSTWA? Co ten biedny człowiek zrobił źle? Za co został ukarany? Za to, że obsłużył klienta i za to, że w odpowiednim momencie nie zareagował, co też być może nie zagwarantowałoby mu spokoju. RPO tu chyba nic nie pomoże. Nie jestem prawnikiem, ale wydaje mi się, że od wyroku wydanego w trybie nakazowym nie ma żadnego odwołania poza terminem, o którym mówiono w tym reportażu - stąd śmiech prokuratorów i rozkładanie rąk.
  23. Owszem - jest pewnym uproszczeniem postawienie obok siebie wiersza i rozprawy naukowej. I chyba nie ma wątpliwości co do tego, że obowiązują w nich nieco inne style wypowiedzi. Choćby z tego powodu, że inne są rozmiary tekstów. I tu nie chodzi o szablony i to, czy mnie jako odbiorcę coś zadowala, czy nie. Jeżeli chodzi o moje preferencje, to ja nie znoszę "filozofujących" tekstów, rzadko kiedy zdarzyć się może, że przeczytam w nich coś, co mnie zaskoczy. Natomiast u ludzi operujących spostrzeżeniem bezpośrednim i językiem - jak najbardziej. Tego oczekuję od poezji, nie zadawania pytań, które albo sam zadałem, albo przeczytałem w bardziej obszernych pozycjach literatury. Jeżeli sięgam po poezję to nie oczekuję rozbudowanych wywodów "quod erat demonstrandum", po takie wywody sięgam gdzie indziej, jeżeli najdzie mnie ochota na masochizm. Najgorzej jest natomiast, jeżeli poeta w sposób bezpośredni stawia w wierszu pytanie dotyczące egzystencji i próbuje na nie odpowiedzieć. Można fantazjować i tworzyć różne teorie, ale żeby one były spójne, to chyba potrzeba trochę więcej miejsca na dywagacje. Jeżeli robi się to w wierszowym skrócie to to jest kpina z odbiorcy.:)
  24. Najgorszy jest taki, co chce odpowiadać. Bo w filozofii idzie o poszukiwanie odpowiedzi, o obracanie istoty rzeczy abstrakcyjnych na różnych płaszczyznach i opisywanie bez końca... a wiadomo przecież, że filozofia jako dyscyplina nie posiada narzędzi weryfikacji swoich wytworów. Pośrednio zatem wynika to, że filozofia służy do wzbogacania kultury o nowe spostrzeżenia dotyczące istoty rzeczy abstrakcyjnych. Z tego z kolei wynika, że wiele łączy ją z poezją. Wybitnych filozofów można z powodzeniem uznać za artystów. Ale nie można zapominać, że wytwory tych dwóch dziedzin powstają przy użyciu odmiennych środków. Język filozofa nie pasuje do poezji, a język poety nie pasuje do filozofii.
  25. To się wzajemnie nie wyklucza, nie znosi. Filozof pyta, w nadziei, że odnajdzie w końcu odpowiedź, a z Twoich słów wynika, że na zadawaniu pytań poprzestaje. Przeważnie nie znajduje klucza, niekiedy kończy jak Wojaczek, co nie zmienia faktu, że przywdziewając szatę poety próbuje odpowiadać, ciekaw reakcji. Konfrontuje, zadaje pytania otwarte, a kiedy stawia tezę, robi to tylko po to, żeby sprowokować reakcję, którą podda analizie, rozetrze na podniebieniu, wysmakuje po ostatni kubeczek jezyka - wchłonie i odczuje niedosyt, samoniezadowolenie. Filozofujący poeci, to moja słabość - są... solą poezji, porywistym wiatrem w koronach drzew, niepewnym strumykiem, niespokojnym nurtem zimnej rzeki, targanej nurtami pesymizmu. Są o.ki :) ciężkie cię czeka życie...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...