Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

vacker_flickan

Użytkownicy
  • Postów

    2 538
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez vacker_flickan

  1. Istnienie jakiegokolwiek systemu władzy implikuje potrzebę zachowania posłuszeństwa wśród poddanych tej władzy, aby ten system się utrzymał. To oczywiste. Co do tej maszyny... maszyna pieczołowicie analizuje dane, człowiek wręcz przeciwnie, więc ta analogia chyba nie do końca pasuje. Ale rozumiem, że chodzi ci o to, że jednostka była traktowana instrumentalnie. Oczywiście. Była i będzie. Trudno wyobrażać sobie, aby władza utożsamiała się z każdą istotą ludzką i wykazywała empatię. Jednak mnie frapuje co innego. Ile razy władza cię oszukała, wykorzystała lub zrobiła cokolwiek, że poczułeś się źle, że utożsamiasz ją ze wszystkim najgorszym? A ja mimo wszystko wierzę, że ludzie, którzy stanowią tę znienawidzoną przez ciebie władzę, to również ludzie z krwi i kości, tacy jak ja, a nie demony zła zesłane na Ziemię przez szatana albo wrogą ludzkości cywilizację. Fajnie, że zachowujesz taką wiarę w rodzaj ludzki, ale skąd pomysł, że ten człowiek chce czegoś więcej. Skąd pomysł, że statystyczny człowiek ma takie aspiracje? a jeżeli ich nie ma, to dlaczego chcesz mu narzucać coś, czego być może nie chce? I dlaczego piszesz w tonie kiepskiej propagandy, dlaczego używasz sloganów, pojęć nieostrych, których nie wyjaśniasz? czy to nie przypomina retoryki totalitarystów? bo co to znaczy "osiągnięcie wolności"? czym ona jest, bo ja jestem pewien na 100%, że ja ją rozumiem zupełnie inaczej niż ty. Tutaj są jakieś konkrety. Ja też uważam, że takie regulacje są może nie tyle poniżej ludzkiej godności, o ile po prostu bezsensowne. Ale nie spodziewam się od ludzi, którzy "poczuli misję" rządzenia, by pozbyli się przeświadczenia, że "wiedzą lepiej". Trochę jeszcze wody w Wiśle upłynie, zanim człowiek władzy pojmie, że obywatel ma też swój mózg i że każdy powinien odpowiadać za konsekwencje swoich czynów. Powiem jeszcze raz: władza to nie jest żaden obcy twór. Władza to też ludzie. Władza nie jest żadnym jednorodnym bytem. Władza nie może mieć motywacji. Politykom chodzi o wygrane wybory. Kapitalistom o zysk. Ale zadowolenie lub niezadowolenie ludzi nie będzie wynikać z miałkiego przeświadczenia o motywacji mitycznej "grupy trzymającej władzę", ale z tego, czy będzie się żyło lepiej, czy gorzej. Lepsze życie oznacza życie bardziej wygodne, mniej trosk, więcej rozrywki itp itd. Tak zawsze było i zawsze będzie. Tak w ogóle, to o jakiej kontroli mówisz, bo znowu poruszasz się w retoryce rodem z anarchistycznych transparentów. Z tego, co pamiętam, to ty studiujesz geodezję. Na podstawie jakich prac socjologicznych wysnuwasz te genialne wnioski? Piszesz o jakiejś inżynierii społecznej, to napisz konkretnie, na czym ona polega, kto i jak ją stosuje, bo bez tego to to są jakieś wypociny bez ładu i składu, to hasła, które mają się skojarzyć negatywnie, nastraszyć, czyli najbardziej nachalna propaganda. Uczysz innych, jak mają postępować z ludźmi, nie wpadaj w pułapkę demagogii, bo robisz to, o co posądzasz "władzę". Co do wydatków publicznych: to jest kwestia decyzji, w tym wypadku politycznej. Ktoś zadecydował o wydaniu publicznych pieniędzy - to rola obywateli, aby z tego rząd rozliczyć. Media zawsze straszą, bo mają w tym interes, w ten sposób nakręcają sobie koniunkturę. Ale nie robią tego w porozumieniu z rządami i korporacjami farmaceutycznymi. A jeśli robią, to zaraz huczy o tym w internecie, nawiasem, jeśli natknąłeś się na takie doniesienia, podziel się, chętnie poczytam. Mała uwaga jeszcze do tych szczepionek. Gdyby każdy miał sobie ją kupować indywidualnie w aptece, to okazałoby się, że stać na nią co czwartego Polaka. Dopiero by rząd umoczył... pomijam to, że rząd ma szansę wynegocjować dużo lepszą cenę przy takim zakupie niż w przypadku normalnej dystrybucji. Chociaż zgadzam się w tym konkretnym przypadku, że zakup przez rząd na własną odpowiedzialność specyfiku, który nie wiadomo, czy w ogóle na coś działa, bez odpowiednich badań klinicznych w sytuacji, gdy nawet promil populacji nie zachorował, to idiotyzm albo bardzo zła wola. Ale kto jest tym "Wielkim Bratem"? kompetencje rządu owszem są ograniczane (jednak istnieją orzeczenia, z których wynika niezbicie, że scedowanie kompetencji na instytucje Unii Europejskiej nie może naruszać Konstytucji RP, w związku z czym jest jednak pewne zabezpieczenie tych ograniczeń. Nie zapominałbym też w jakim zakresie te kompetencje są ograniczane. Chodzi o gospodarkę, wspólny rynek, politykę energetyczną, obronność i politykę zagraniczną. Nie ma to wiele wspólnego z inżynierią społeczną, która ma zapewnić "kontrolę". Chociaż w sumie to nie wiem, bo wyrażasz się tak dalece nieprecyzyjnie, że może i coś tam ma, tylko że nie wiadomo, co. Co do tego, czy instytucje są zależne, czy niezależne - wszystkie instytucje UE powstają w oparciu o reprezentantów państw Unii, których wszak wybieramy sami, więc nie jest prawdą do końca, że nie mamy na nie wpływu. A co do państwa, to nie ma to znaczenia, czy mówimy o instytucjach polskich czy unijnych. Podejście, które zakłada, że te instytucje istnieją po to, żeby cię wydymać, też ma swoje podstawy. Można być osobowością paranoiczną, można też nasłuchać się liderów opinii, którzy zazwyczaj poza barwną retoryką nie mają nic do zaoferowania, ale zbijają kapitał polityczny.
  2. To dlaczego nie czytają?:)
  3. 1. Bo cała masa ludzi jest zrażona przez doświadczenia szkolne. Znałem masę ludzi, którzy na hasło "poezja" zamykali percepcję na cztery spusty, ale jak się jakoś dotarło, to stwierdzali, że może jednak to nie jest takie głupie. 2. Bo trzeba mieć czas. Jeśli nie masz czasu nawet pójść do księgarni i pogrzebać po półkach, to co dopiero usiąść w fotelu i poświęcić parę godzin na lekturę wierszy. 3. Bo nikt jej nie promuje, a nie promuje, bo nie schodzi. :) Wydawcy i sprzedawcy stawiają na "pewne konie", czyli na klasykę, ewentualnie na eksperymenty jak na przykład poezja aktora Pieczyńskiego, którego pewnie ładnie wydali licząc na to, że jest znany (grał wtedy w "Na dobre i na złe". A na koniec do czytelnictwa w ogóle. Kiedyś czytałem w jakimś artykule o piłkarzu brazylijskim Ronaldo, że w wywiadzie na pytanie o książki powiedział, że nie lubi, chociaż kiedyś jedną nawet próbował czytać, ale miał potem zamęt w głowie i nie mógł się odnaleźć na boisku... więc zakładając, że w przypadku przeciętnego Polaka jest niewiele lepiej, to czego się spodziewać? :)
  4. Bardziej racjonalnym wytłumaczeniem jest fakt, że "ci z góry" nie mają zbyt dużego wpływu na bombardowanie seksualnością, bo wynika ona ze strategii marketingowych korporacji. A to raczej korporacje wpływają na rządy niż odwrotnie. Czy korporacjom zależy na tym, byś był głupi? z punktu widzenia zysku twoja głupota jest dla nich nieistotna, bo sprzedaje się głównie bazując na automatyzmie percepcyjnym i na popędach. A te wyeliminujesz tylko wtedy, kiedy zostaniesz maszyną. Pisząc o ludziach "z góry" miałem na myśli właśnie zarządzających korporacjami, bo to oni według mnie mają największy wpływ na to co obecnie dzieje się w polityce. Obecny, zachodni, model demokratyczny, stał się fuzją wielkich korporacji i państwa. De facto bliska spełnienia jest wizja faszyzmu, wg Mussoliniego. Zarówno korporacjom jak i rządom zależy na tym, żeby ludzie byli posłuszni i niezbyt rozgarnięci. Potrzebny jest mały odsetek wykwalifikowanych specjalistów, reszta ma być tylko na tyle rozwinięta, by móc spełniać funkcje robotników i odprowadzać podatki od swojej pracy. Męczy mnie to ciągłe powtarzanie podobnych haseł: to wszystko wielka polityka, która ma za zadanie sprowadzić człowieka do zera. Tak jakby człowiek był czymś więcej... człowiek z natury jest mało rozgarnięty, a posłuszny jest dopóty, dopóki ktoś mu nie zabiera tego, czego się dochrapał. Co według ciebie powinny rządy robić? forsować pogłebioną edukację powszechną? co będzie, jeśli wyedukujesz wszystkich do tego stopnia, że ich aspiracje wzrosną i będą chcieli wszyscy mieć wykształcenie akademickie i stanowić klasę przynajmniej średnią? to kto będzie wtedy gazeciarzem, hutnikiem, spawaczem? i jak sobie wyobrażasz stworzenie warunków do zatrudnienia wszystkich według ich aspiracji? faktycznie, wtedy ludzie byliby nieposłuszni, ale chyba nie o takie coś chodzi. Już mamy ten problem w Polsce, że magistrów jest w cholerę i właściwie to ten "tytuł naukowy" już się zdewaluował, bo to produkcja masowa i paradoksalnie nie przez uczelnie prywatne, ale właśnie publiczne, które przyjmują chętnych na potęgę, bo to dodatkowe pieniądze z budżetu. Co do tych wyspecjalizowanych, którzy rzekomo jako jedyni są potrzebni, to trzeba jasno powiedzieć, że w dzisiejszych czasach wysokiej klasy specjaliści stanowią o poziomie technologicznym państwa. Wysoki poziom technologiczny to tworzenie o wiele większej wartości dodanej. Jaką wartość dodaną może tworzyć produkcja kapsli? w porównaniu z produkcją zaawansowanej elektroniki właściwie znikomą. A humanista-erudyta nie wymyśli rewolucyjnej architektury procesora. Co najwyżej co jakiś czas napisze jakąś książkę, która sprzeda się lepiej lub gorzej, ale w skali gospodarki nie będzie miała żadnego znaczenia. I jeszcze jedno: "mają interes w tym, żeby ludzie byli ogłupieni, podstawowe związki międzyludzkie (rodzina np) słabsze, bo wtedy łatwiej jest nimi rządzić, wciskać kit i okradać" ja naprawdę bardzo bym sobie życzył, żeby ludzie, którzy w swoich poglądach anarchizują, przy okazji trochę pomyśleli, zanim coś powiedzą. Jak można jednocześnie twierdzić, że rządzącym zależy na posłuszeństwie i jednocześnie na osłabianiu więzów rodzinnych. To świadczy nie tylko o bardzo powierzchownym rozumieniu stosunków społecznych, ale także o nieznajomości historii. Zarówno Mussollini, na którego się powołałeś, jak i Hitler, w swojej ideologii dbali niezwykle o rodzinę jako rdzeń zdrowego w ich pojęciu społeczeństwa. Osłabianie więzów rodzinnych to wzmacnianie patologii społecznych, wzmacnianie tzw. "marginesu" oraz wzrost przestępczości. To także wzrost kosztów społecznych, które bezpośrednio ponosi państwo, a pośrednio każdy z obywateli. Koszty alkoholizmu, narkomanii, dewiacji, młodocianej przestępczości i innych sympatycznych zjawisk, które przyczyniają się do wzrostu poczucia zagrożenia u statystycznego obywatela. Czy to przyczynia się do posłuszeństwa obywatelskiego? czy wzrost odsetka ludności poza nawiasem przyczynia się do spokoju społecznego? czy uważasz, że rządy są za tym, aby nastolatek z zaburzeniami emocjonalnymi, nakręcony przez przemoc w telewizji i internecie chwytał za dubeltówkę i urządzał sobie strzelnicę w szkole albo innym publicznym miejscu? Doprawdy, ja rozumiem rozczarowanie instytucjami państwowymi, ustrojem, uwarunkowaniami społeczno-gospodarczymi, ale ono nie zwalnia z obowiązku myślenia. Nie można wszystkiego zawsze zwalać na "złych rządzących i złe korporacje". To smutne, bo to objaw dość powszechnego braku zaufania do jakichkolwiek instytucji: rodziny, państwa, kościoła. Dziś młody człowiek jest zupełnie sam, bez żadnego oparcia, bo nikomu nie ufa, od bardzo wczesnego wieku jest przygotowany na to, że jest całkiem sam. Jest to smutne podwójnie, bo jeśli dzisiaj mamy problem z etosem służby publicznej (który jest zrozumiały, biorąc pod uwagę fakt, że służbę tę pełnią przede wszystkim ludzie skażeni poprzednim systemem), to co będzie, gdy nasza rzeczywistość zostanie zdominowana przez ludzi przekonanych o tym, że wszyscy to złodzieje, oszuści, potwarcy, kłamcy, szuje i onaniści. W najlepszym wypadku będziemy mieli społeczeństwo uśpionych. Do władzy dochodzić będą jedynie karierowicze i technokraci. A wtedy, Patryku, z nostalgią będziesz wspominał czasy przełomu wieków i wybitnej wrażliwości i humanizmu, jakie wtedy panowały. :)
  5. zgadzam się. coraz mniej rozmawiamy, tym samym kontakt coraz bardziej się rozlewa. za niedługo popularne staną się rozmowy a'la amerykańska rodzinka - how are you? - I'm fine. wszyscy się czują świetnie i wszystko jest super, tylko każdy ma swojego psychoanalityka. Tak, ale wydaje mi się, że to nie do końca jest wina, zwykłych ludzi z dołu, którzy tworzą te rodziny. Myślę, że ludzie z góry, Ci którzy tak naprawdę zarządzają systemem, mają interes w tym, żeby ludzie byli ogłupieni, podstawowe związki międzyludzkie (rodzina np) słabsze, bo wtedy łatwiej jest nimi rządzić, wciskać kit i okradać. Może brzmi jak teoria spiskowa, ale takie jest moje zdanie. Bardziej racjonalnym wytłumaczeniem jest fakt, że "ci z góry" nie mają zbyt dużego wpływu na bombardowanie seksualnością, bo wynika ona ze strategii marketingowych korporacji. A to raczej korporacje wpływają na rządy niż odwrotnie. Czy korporacjom zależy na tym, byś był głupi? z punktu widzenia zysku twoja głupota jest dla nich nieistotna, bo sprzedaje się głównie bazując na automatyzmie percepcyjnym i na popędach. A te wyeliminujesz tylko wtedy, kiedy zostaniesz maszyną.
  6. Ta, widziałem ten filmik. Cóż rzec, On - niezbyt roztropny delikatnie mówiąc (widziały gały, co brały), a ona - poniżej wszelkiej krytyki. Jak "dziewczynki" coraz częściej mają takie poglądy na seks i są dumne ze swojego prostactwa, to świat idzie w złym kierunku. ps: a chłopak CHYBA stał się ofiarą. To zależy jak naprawdę ich stosunki seksualne bądź relacje wyglądały. Mogło się zdarzyć, że np. ją napastował, a ona się popisuje jak idiotka. Bądź w ogóle nic między nimi nie zaszło i lasencja kłamie jak z nut. Fakt faktem, że gdyby się nie zabił, zostałby oskarżony o pedofilię. I tutaj tkwi szkopuł. Czy takie nagranie mogłoby być dowodem na jego niewinność? I druga sprawa, czy małomiasteczkowy ostracyzm zabił tego chłopaka? Czy patrzenie na niego jak na pedofila w kontekście tego nagrania jest sprawiedliwe? Albo czy seks z czternastolatką MOŻE nie nosić znamion pedofilii? Niby powrót do sprawy Polańskiego, a jednak nie do końca. Każdy sobie odpowie sam. Ja mam określoną opinię ;) Nie o pedofilię, ale o czyn nierządny z małoletnim (Art. 200 k.k.), czyli osobą, która nie ukończyła 15 roku życia. Technicznie rzecz biorąc, jeśli ona ukończyła lat 15, prokurator mógłby go pocałować w trąbkę. Pedofilia jest pojęciem odnoszącym się do skłonności do obcowania seksualnego z dzieckiem. Granicą jest tutaj okres pokwitania. Jeszcze co do nagród i kar. Psychologia behawioralna dawno dowiodła nieskuteczności systemu kar. To łatwo przewidzieć nawet bez przeprowadzania wielu eksperymentów. Zadajmy sobie pytanie: co chcemy osiągnąć poprzez stosowanie systemu nagród i kar? mnie się wydaje, że głównie chodzi o modelowanie zachowania takie, aby doprowadzić do zachowań pożądanych. O ile stosowanie nagrody, czyli wzmocnienia pozytywnego ma oczywisty efekt - prowadzi do wzmocnienia występowania zachowania nagradzanego, z oczywistych powodów, to odwrotna logika - wzmocnienie negatywne osłabia zachowanie niepożądane - prowadzi na pewne manowce: oddala nas od celu, który przyświeca. Chodzi przecież o wzmocnienie zachowań pożądanych, stosowanie kary nie daje żadnej gwarancji, że zamiast zachowania karanego, pojawi się nagrodzone... pojawi się być może inne, być może inne niepożądane, być może neutralne, być może doprowadzimy do postawy unikowej albo do wyuczonej bezradności. Powiedzmy sobie uczciwie, że kary jako takie nie mają żadnej wartości wychowawczej, to prymitywna metoda odstraszania, to sposób na wylanie własnej złości i bezsilności. Moim zdaniem jeżeli karanie ma w ogóle jakikolwiek sens, to tylko jako element ukazywania konsekwencji zachowania, na zasadzie "zapowiedziałem ci, że jeżeli będziesz krzyczał, to nie dostaniesz cukierka, zignorowałeś zasady, więc ponosisz konsekwencje"; ale to też nie może być wplecione w system ostrych kar, bo może przynieść więcej szkody niż pożytku. Tutaj nie chodzi o zestawienie wychowania stresowego i bezstresowego. Wychowanie bezstresowe nie istnieje, to eufemizm, który opisuje zgrabnie brak wychowania. To zaniedbanie albo błąd rodziców, którzy naczytali się poradników i zrozumieli z nich tyle, że na dziecko nie wolno krzyczeć. To, że nie powinno się krzyczeć na dziecko (tak samo jak na kogokolwiek, kto dzieckiem nie jest), nie znaczy, że trzeba ignorować to, co dziecko robi. To, że nie powinno się dziecka bić, nie znaczy, że należy tworzyć paranoje i traktować je jak pełnoprawnego partnera. A to, że nie może być tym partnerem nie znaczy, że mamy zapomnieć, że to czująca i myśląca istota. Podstawowy problem wychowawczy chyba to taki, że traktuje się dzieci jak ruszające się, przeżuwające, mówiące klocki. Co do akceptacji bicia dzieci - myślę, że to nie jest rzecz, którą specjalnie można wyróżnić. Może tyle, że tutaj pewne stereotypy wychowawcze pozwalają na rozgrzeszenie się ze stosowania przemocy. Ale tu problem jest głębszy. Kary cielesne wobec dzieci stosują ludzie, którzy w ogóle bardziej "liberalnie" podchodzą do rozwiązań siłowych, bo jak można różnicować pomiędzy spraniem własnego dziecka a daniem po twarzy sąsiadowi, który zarysował nam błotnik ukochanego samochodu? znaczy, uderzenie własnego dziecka jest bardziej do przyjęcia? a na podstawie jakich to przesłanek? pomińmy, proszę, żałosne "to dla jego dobra"; masaż twarzy sąsiadowi także mógłby zrobić dobrze, koniec końców, następnym razem by bardziej uważał, nie?
  7. Już była taka próba postu z poradami (niejedna). Nie wiem, czy był chociaż raz, gdy nie skończyło się na zmasowanym ataku przeciwników "cenzury", "totalitaryzmu" przy asyście zwolenników "poezji ducha" i pisania "sercem". Ale w sumie wszystkie rady chyba można ograniczyć do jednej i to dość krótkiej: Rozglądaj się po Wszechświecie i myśl. ;p
  8. 1. Bo różne są klauzule w umowach. 2. Bo pracodawca/szef nierzadko szpieguje swoich pracowników w sieci i obserwuje, co robią. 3. Bo się wstydzi swojej firmy/profesji. 4. Bo nie chce się narazić na niewybredne ataki ze strony zaciekłych wrogów firmy, w której pracuje. 5. Bo jeśli ma dobrą pracę, to nie chce, żeby przylepiono mu łatkę, że się wywyższa czy coś. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że aktualnie pracuję jako informatyk, tłumacz, korepetytor, rzadziej handluję. Jeszcze rzadziej zdarza mi się być elektrykiem, instalatorem, konsultantem technicznym. Ale ja nie jestem poetą, więc się nie liczy. :)
  9. Potrafisz NIE obrażać? Bez aspiracji są numery puszczane w radio. Z dobrym rapem nie miałeś nigdy styczności. Jeśli miałeś - napisz, co słuchałeś. Żeby coś krytykować, trzeba najpierw to poznać. 1. Chyba nie. Zresztą chętnych do bycia obrażonymi jest zawsze bez liku. 2. Owszem. I tak samo ci, którzy tych numerów słuchają. W jaki sposób ci to ubliża? bo chyba nie w ten, że użyłem słowa "zazwyczaj". :) 3. Złota myśl. Wręcz powiem, że pasuje jak ulał do piosenki hiphopowej. ;p A nawiasem, zrobiłem dokładnie to, co napisałeś: skrytykowałem to, co poznałem. Parafrazując: czytaj okiem, a nie ptokiem. ;p
  10. jakże mądre słowa w ustach młodego człowieka. się zamykam, uszy znaczy Pozdrawiam autora wypowiedzi. zaimponował mi:))))))) zresztą nie pierwszy raz W>J Mnie też zaimponował ten młody człowiek innym swym komentarzem..."A na koniec dodam, że rytmiczny wiersz potrafi napisać średnio uzdolniony siedmiolatek. Problem w tym, by miał on sens i by ktokolwiek chciał go czytać. Wiersze, które zamieszczałeś tutaj chcieliby czytać chyba tylko masochiści i ewentualnie ludzie, których największym osiągnięciem intelektualnym było względnie sprawne opanowanie alfabetu. Zaznaczam, że nie uważam się za dobrego poetę. Nie uważam się za poetę w ogóle. Nie sądzę jednak, aby to wykluczało mnie z takiej dyskusji. Według mnie wystarczy, że umiem czytać i to całkiem nieźle. I mimo że jestem demokratą z przekonań, uważam, że jest jedna rzecz, która powoduje, że zabierasz głos zupełnie niepotrzebnie, wręcz bez sensu. Bo rzecz dotyczy tego, czy powinni wypowiadać się krytycznie ludzie, którzy nie legitymują się żadnym godnym uwagi osiągnięciem literackim. Rozumiałbym twoją opozycję do pewnych wygłoszonych tutaj tez, gdyby nie fakt, że uważam cię za osobę całkowicie niezdolną do napisania tekstu krytycznego, zatem w ogóle nie ma problemu i nie powinna cię ta dyskusja zajmować..." Ych! Zdolniacha! Obrzucać innych gównem i udawać przy tym, że deszcz pada...A Ty, Wilcza Jagoda za łatwowierna jesteś...oj aż za bardzo...( mówię to, będąc małym, zazdrosnym karzełkiem, że to nie mnie tak powiedziałaś!) Udawać? to chyba jakaś projekcja z twojej strony, mój mały diagnosto.
  11. nieładnie się w taki obcesowy sposób wyrażać o czytelnikach. cel nie uświęca środków. z całym szacunkiem /b Podobno nieładnie jest wyrażać się obcesowo w ogóle o kimkolwiek. Ale popatrz, w ten sposób porównałaś się, doszłaś do wniosku, że ty tak nie robisz, czyli robisz ładnie. Poprawiłem ci w ten sposób samopoczucie, samoocenę i samowszystko. A po koledze Tangoliannie i tak to spłynęło; nie takie rzeczy tu do niego pisali.
  12. Tak to już jest na tym świecie, że są rzeczy, które nas drażnią i nic nie możemy na to poradzić. To tak jakby ktoś się oburzał i drażniło go to, że są ludzie, którzy wybierają polityków, których uważa za złodziei albo cynicznych aparatczyków. A co do samego hiphopu, który niegdyś też mnie drażnił a dziś już tylko śmieszy, to istotę tego zjawiska uświadomił mi kiedyś pewien gość, którego zapytałem, jaka jest wartość w hiphopie, bo zazwyczaj i oprawa muzyczna i tekstowa są żałosne. Powiedział mi, że hiphop jest prawdziwy. I miał rację. Hiphop jest taki jak życie tych, którzy go słuchają. Mierny, beznadziejny, monotonny, ubogi, upstrzony wulgarnymi atrakcjami i w klimacie prymitywnego buntu. Po prostu bez aspiracji. I tak samo teksty, o których napisałaś - one wyrażają pewną prawdę na temat jakiegoś elementu rzeczywistości, od którego można być dalej lub bliżej, ale jest i jest prawdziwy. Oczywiście wiadomo, że człowiek o określonych oczekiwaniach i aspiracjach nie przychodzi na portal poetycki, żeby czytać takie rzeczy, bo widzi je codziennie pod blokiem. Ale nie można mieć pretensji do autora, że nie zdaje sobie z tego sprawy. On wyraża swoją prawdę, która nie wchodzi w ogóle w takie rejony. A że wulgaryzmy... to kwestia lingwistyczna. Są ludzie, dla których wulgaryzmy stanowią rdzeń językowy, a zdanie typu "Spierdalaj, kurwa, weź mnie nie wkurwiaj" jest elementem codziennej konwersacji. :)
  13. A ja tak się zastanawiam, jak długo będziesz pod niemal każdym tematem dotyczącym poezji leczył własne kompleksy. Narcyzm? A twoja dufność i przekonanie o własnej nieomylności, o którym świadczy niezawodnie stek niczym niepopartych stwierdzeń z twoich wypowiedzi? A kim ty jesteś w takim razie? bo trujesz wszystkim wciąż to samo, chrzanisz jakieś bzdury o duszy o samozwańcach, a sam kim jesteś? kto ciebie "nazwał"? Skąd klakierzy na sali znajomków? byłeś na którymś z anonsowanych tutaj spotkań? widziałeś? słyszałeś? skąd wiesz, kto jest czyim znajomkiem? kto wydał tomik po znajomości i co to znaczy? na czyj koszt ty wydałeś tomik? czy wydałeś? itp itd. Śmiechu warte jest twoje osławione pustosłowie. To jest dusza i serce, tak? bo przynajmniej tutaj wylegitymowałeś się tylko powtarzaniem wciąż tych samych pierdół, jak powyżej, bełkotliwym stylem wypowiedzi i takimiż wierszami (które poza tym noszą znamiona infantylności i epigonizmów) oraz daleko posuniętą kłótliwością. Jeżeli wg ciebie to są cechy dobrego poety, to powiem tylko tyle, że mamy demokrację i masz do tego prawo. A na koniec dodam, że rytmiczny wiersz potrafi napisać średnio uzdolniony siedmiolatek. Problem w tym, by miał on sens i by ktokolwiek chciał go czytać. Wiersze, które zamieszczałeś tutaj chcieliby czytać chyba tylko masochiści i ewentualnie ludzie, których największym osiągnięciem intelektualnym było względnie sprawne opanowanie alfabetu. Zaznaczam, że nie uważam się za dobrego poetę. Nie uważam się za poetę w ogóle. Nie sądzę jednak, aby to wykluczało mnie z takiej dyskusji. Według mnie wystarczy, że umiem czytać i to całkiem nieźle. I mimo że jestem demokratą z przekonań, uważam, że jest jedna rzecz, która powoduje, że zabierasz głos zupełnie niepotrzebnie, wręcz bez sensu. Bo rzecz dotyczy tego, czy powinni wypowiadać się krytycznie ludzie, którzy nie legitymują się żadnym godnym uwagi osiągnięciem literackim. Rozumiałbym twoją opozycję do pewnych wygłoszonych tutaj tez, gdyby nie fakt, że uważam cię za osobę całkowicie niezdolną do napisania tekstu krytycznego, zatem w ogóle nie ma problemu i nie powinna cię ta dyskusja zajmować.
  14. Nie wiem, czemu ograniczać zdanie Pounda tylko i wyłącznie do poezji. Z tego można wyprowadzić niebezpieczne wnioski, bo jeżeli brać jego słowa tak, jak wy, to łatwo dalej wywieść, że jedyne, co może być godne uwagi, to poezja. A mnie się wydaje, że godnym uwagi może być również tekst krytyczny wobec poezji. Godnym uwagi może być artykuł w prasie i w ogóle jakakolwiek publikacja. Jedynym warunkiem jest to, czy coś jest dobrze napisane.
  15. I co to jest, k...wa, Kocik??
  16. No właśnie. A później też się działo i wcale nie było nudno. Messa po szóstym piwie próbował jednocześnie tańczyć na rurze i grać Podmoskownyje wiecziera...
  17. Było wacek, faker i inne, ale... wafel jeszcze nie. Poza tym muszę przyznać, że to dość oryginalna wizja tego, co się działo. :D Trochę jednak po łebkach potraktowane zostały aspekty erotyczne spotkania i to mi się niezbyt podoba. Jakaś cenzura zadziałała?
  18. Nie mylmy pewnych przejawów popkulturowych, które się świetnie sprzedają z buntem, bo niewiele z nim mają wspólnego. Przyznam że nie do końca rozumiem dygresje. Przejawy popkulturowe to jedyna rzecz, która wg mnie może tłumaczyć "dobrą sprzedawalność" buntu. Nic innego mi nie przychodzi do głowy, stąd dygresja. Tyle że taki bunt, jak zapewne się zgodzisz, powstaje w warunkach laboratoryjnych i niewiele ma wspólnego z autentycznymi przekonaniami "buntowników". Idąc dalej: buntownik nie sprzeda swojego buntu, bo się przeciw temu zbuntuje, a zatem ten bunt dobrze się nie sprzeda; jeśli zdecyduje się sprzedać, przestanie być buntownikiem i z chwilą podjęcia decyzji zaczyna sprzedawać już coś zupełnie innego. :D
  19. Nigdy nic nie wiadomo. Sądzę że tak. Widzę, że jesteś zbuntowanym człowiekiem, a to sie dziś przydaje.... chyba Pozdrawiam Janina To się zawsze tak samo przydaje bez względu na to czy dziś czy sto lat temu - jak dziura w moście. Nie mylmy pewnych przejawów popkulturowych, które się świetnie sprzedają z buntem, bo niewiele z nim mają wspólnego. Od osoby wypominającej komuś zbuntowanie spodziewałem się więcej... spostrzegawczości.
  20. To dobrze, bo baliśmy się, że Cię pobili. głupi żart MN Wcale nie. Bardzo dobry. Mój.
  21. Armageddon będzie w 2012. Jak nasi piłkarze zagrają na Euro.
  22. Poprawcie ten 4 grudzień!!!! Portal poetycki, cholera jasna.
  23. Ciekawe. Mieszkam tu 28 lat, wychowałem się w odległości 8 minut szybkim marszem od Dworca Centralnego. W mordę na mieście dostałem raz, 8 lat temu przy skrzyżowaniu Andersa ze Stawki. "zawsze" i codziennie przez pół roku robiłem sobie taki marsz od Narutowicza do Miodowej i nazad - bójek nie naliczę, chrzanionych kierowców, odzywek, zaczepek - codziennie - no może po 22.00 albo później - to miasto jest niebezpieczne! MN Nałaziłem się po nocach mnóstwo. Między innymi odbywałem spacery z Ochoty, okolice Korotyńskiego, aż do samego ścisłego centrum. Wychowałem się w okolicy, która na przełomie lat 80-tych i 90-tych była uznawana za równie legendarną co Szmulki i Ząbkowska, nazywana "Dzikim Zachodem" ze względu na mnóstwo starych i niszczejących kamienic zasiedlonych przez margines społeczny. Przez bez mała dwa lata nosiłem długie włosy ufarbowane na różne kolory i normalnie chodziłem po mieście gdzie chciałem i o każdych porach. W każdym razie ja się tu czuję bezpiecznie. Dużo mniej bezpiecznie czułem się np we Włocławku, gdzie byłem zmuszony omijać szerokim łukiem ul Św. Antoniego. Podobnie w Szczawnicy, gdzie kilkakrotnie zdarzało się, że musiałem spieprzać z "Halki" sprintem do Wyżnej. Pewnego razu w Sromowcach przyjechawszy ledwo co z kuzynem padliśmy ofiarą zmasowanego ataku miejscowych w liczbie kilkunastu. Do tej pory nie wiem, jak to się stało, że wyszliśmy z tego bez jednego zadrapania. Mniejsze miasta i miejscowości są dobre dla "swoich". Warszawa jest dla każdego taka sama.
  24. Ciekawe. Mieszkam tu 28 lat, wychowałem się w odległości 8 minut szybkim marszem od Dworca Centralnego. W mordę na mieście dostałem raz, 8 lat temu przy skrzyżowaniu Andersa ze Stawki.
  25. Może do ciebie dotrze wreszcie, że masz, o czym rozmawiać, chyba tylko z tymi, co mówią dokładnie to samo, co ty. To dopiero jest nudne. Nie dla ciebie, rzecz jasna.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...