uwiłem ja wam sploty
ze złotych nici moich
nikt nie chciał tu głupoty
i każdy chciał się stroić
życie wciąż płynie
z mozołem twierdza w bluszcze obrasta
spiralnym ruchem ja kołem gdzie trzeba powiem basta
nie rozumiem tego wewnętrznego bogactwa upadku to o jakimś kolapsie , dziwkach no nie wiem ...a wiem modlicie się do Jezusa no dalej pytam pytam bo nie rozumiem ja lubie tak wyrząć słowa do soków żebym rozumiał
przędą się nici stukotem
grawer wycina litery i znaki
pióropusz pawia osłania cieniem
biegają sobie skrzaty
świat POWOLI bogaty
trud Polski to nie arbeit
trud polski przebogaty
na pokój czy na armaty
czy znikną sofizmaty
co wykluje się z jajka
potwór czy bałałajka
a doda głupia jak barszcz z rosołem
nikt w Polsce tego nie serwuje
kto diabłem kto aniołem
kto teologie skończy
z mozołem
lub chociaż trochę historii
a ludzie myślą dość
skrupulatnie
zacznie się martwić chyba
o szatnie
ten wiersz nie zniknie
zagubieni w życiu
kto nas odnajdzie
jak znaleźć jakość
sobie tożsamą
jak narysować
swoje myśli
jak słowo pełne znaleźć
nasz dziki tłum
też myśleć umie
no ale
jak nie zwariować
w tej zadumie
pierwszy krok do astmy i innych schorzeń ktoś się kiedyś zachwycał jak to ludzie umierali usmiechnięci ,no ale miłość tylko jaka, no zdrowa ostatnio no
odnajduje i szukam siebie
nie mam kościoła
nie lubię myśleć o
kościach nie na miejscu
żyje ideą życia
ktoś częstował mnie swoim
nie jadłem
nie moja matka
może jakiś brat
jakaś jakość
jakości wiele
też chcę się sprzedać
też chcę trwać
to nie tłumaczy
cudzej nahalności
nie udało się powstać
bogu - człowiekowi
rany i krew go zmagają
ludzie mu pomagają
ale kto chce być ludzie
toż to przepaść
samotność w tłumie niedopasowania
niedopasowania
do czego przystawania
ja sobie poradzę
zostanę przy wadze
nie nie kamikadze
i nie całkiem nadze
tu się zaczęło i tu się kończy
obsydian
nawlekam koraliki
ostatni jest jak pierwszy
zamykam się w jaźni kolorów
nie znikam
może poczynam
morze poczynam może
głód mówi mi o jedzeniu
ty mówisz mi że zorze
i tak w kapsule życia
nawlekam koraliki
uważaj mleko kipi
zabiłam ze dwa dziki