długo żyję dla samopoczucia
samoczucia może
diabeł z łańcucha ciągle mu się zrywa
jaki to koszmar gdy wszystko jest dobrze
on chce być pierwszy
on zawsze wygrywa
sączą się teraz moje wnętrzności
miliony zaraz niszczą mój mózg
a mógł być jakiś wspólny plusk
jesienne błonia,planty
kamienice
przechadzam się w płaszczu
październik straszy wczesną ciemnoscią
taką nie do odmówienia
głębia
skradam się za słów rojami
pszczoły już poszły spać
ja będę brzęczał
w uniesień locie
w złocie
czerwienią mówi
zmysły wyostrzy mocą
oczyści i pobudzi
znachor mi tu marudzi
opowieść o polowaniu
zatrzymam się na chwilę
przypomne stare chwile
stary ale jary jestem
myśliwego szata
szacunek dla chwata
kiedyś tak po prostu zawsze trwa
wybuchami złości targało czasem
dążenia świadome lub mniej
pragnień zamieszanie
zdarzeń zatrzesienie
przesyt i spadanie
w rzeczywistosci otchłanie
miłość nie jedno ma imię
nie jeden deseń znaczy
woda klarowna się staje
początek nowych bajek