chowałem to co najcenniejsze
niebieskie światło nocy
i zdmuchnąć chciałem
czerwone rzeki krwi
powtórnie muszę się narodzić
na wypalonym ognisku dawnej miłości
alfabet milknie
wszystko milknie i trwa
każdy ukryty w swych pragnieniach
zapisuje ktoś ciągle kwintesencje
w firmament dwuwymiarowy
granica świadomości
a dalej nic
tak nam miało być pięknie
tak jakoś mniej skrzętnie
obłędnie było wiem
zaraz Ci kupię krem
a może kamyków
pół-szlachetnych
bom biedny
wstawię ci w oczy te paski
na skrzydła coś zielonego
z łaski
wymiarów wiele
przędzie prządka
na starym kołowrotku
co nam opowiesz kotku
o swoim złotku
zawsze mam pytań wiele
co mówisz dziś w kościele
czy Ziemia kiedyś była płaska
Kopernik ugrzązł
sopel miasta