w tunelu czerwonej skały
strachy
a w nich myśli
zawodzą
zbuntowane mięso
przypudrowane
energicznością
kusi życie
gdzie to jest
no gdzie
wołam
wej
nei
wielowiekowa
szarada o
nisczy płuca pleśń ze ścian
tobie żary a mnie zgon
rymy rymy
życia krztyny
w bieli czerwień ma swój dom
kicze się zdarzają
nieśmiało pytam
układów niemało
i coś ciągle zgrzyta
w żyłach formy odniesienie
stoją domy
stoi plemię
nie najgorzej
i bywale
czy świat miał się doskonale?
gąszcz czerwonej porzeczki
żuczki później
bo przesieczki
jakaś siła
wielka
co z tego że morze jest małe na globusie
bałtyk
złotobiała zieleń
siła, ogrom
miałem wątpliwości o przetrwaniu
zmyły je fale
i zaprosiły w wielkość
nie bawię się w odbijanie piłeczek tylko że jestem wegetarianinem na mięsnej diecie
to bywa męczące zwierząt rzeźnych się nie obroni tylko wirusy z tego, a chciałem być ideałem roślinojadkiem ale to odbiega od poezji a ja jadę nad morze pozdrawiam