Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Anna_M.

Użytkownicy
  • Postów

    1 028
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Anna_M.

  1. dziękuję za przeczytanie i opinię :) Miłego dnia ;p
  2. czas ujął w dłoń wskazówkę i zahaczył o chustę mojej tajemnicy kiedy opadała na parkiet ułożony z dni nieuważnej przeszłości ukazał się mój obraz już się nie boję że ujrzysz mnie nagą jeśli mam być pejzażem prawdy tylko zasłoń mnie przed oczami innych...
  3. Istnieją miejsca magiczne, tchnące tajemniczą energią, przyciągające czarodziejskim zapachem. To niepowtarzalne, ujmujące „urywki” przestrzeni, do których zawsze się będzie powracać, by odbudować spokój duszy, odzyskać równowagę wewnętrzną, by wyrównać tętno… A każde miejsce ma jedyną w swoim rodzaju pamięć, która owocuje wspomnieniami, wspomnienia te zlewają się w przeszłość, która daje początek legendzie. I właśnie mocą, czarem owej legendy promieniuje miejsce. Tak wytwarza się atmosfera każdego centymetra każdego fragmentu przestrzeni. I nagle pojawia się człowiek, który intuicyjnie kieruje się w określone miejsca, a inne, również intuicyjnie, „odrzuca”. Właśnie w taki sposób, powodując się specyficznym, właściwym tylko sobie instynktem, każdy odkrywa swoje „święte” miejsca. I ona również posiada przestrzeń wybraną, magiczną. To stosunkowo obszerny plac i znajdujące się przy nim, szerokie i przestronne, względnie wysokie schody przylegające do nadającego wszystkiemu charakteru sacrum kościoła. Ale to wcale nie kościół jest punktem głównym owej przestrzeni. Istotniejsza jest nieprzeciętna moc w niej zaklęta. Moc, która sprawia, że przebywając tam, każdym fragmentem swojej duszy, każdym zmysłem odczuwa niemalże namacalny upływ czasu, cierpki, acz niezupełnie nieprzyjemny posmak przemijania. Tu się wycisza, tu mieszka spokój i ukojenie. Ten plac i te schody to swoisty azyl, którego każdy milimetr natchniony jest obecnością czujnej Opatrzności, to tu musi sypiać jej Anioł Stróż. Być może tylko jej Anioła to miejsce przyciąga, gdyż dla większości ludzi wygląda ono niepozornie, zwyczajne, podczas gdy dla niej jest ono „zaklęte”, w pewien sposób „święte”. Choć musi przyznać, iż ciężko jest jej wskazać to, co czyni je właśnie takim. Bo tu nie chodzi ani o wysokie, ceglaste schody, ani też o ów obszerny plac, ani nawet o potężny kościół. Tu chodzi o wspomnianą już magię, o legendę, która wpisana jest w tą przestrzeń. A „Legenda to skarb i siła, często potężniejsza niż historia, niż rzeczywistość”. I właśnie ten skarb, ta siła, niedostrzegalna dla wszystkich oczu, tworzy specyficzną, ujmującą atmosferę. A niezwykłe w owej atmosferze jest niemalże wszystko. Słońce, zachodząc, rzuca na plac swoje najcieplejsze, niespotykane wręcz gdzie indziej promienie. Kiedy robi się ciemno, jej miejsce tonie w tajemniczych mrokach, rozpraszanych delikatnie przez dwie tylko, palące się słabym światłem, małe lampki. W powietrzu unosi się docierający do najgłębszych zakamarków duszy, nęcący zapach kadzideł. I cisza, wszechobecna, dobra cisza. Właśnie ten zapach i ta cisza tak silnie przypominają o tym, że czas mija, że ona mija… Woń kadzideł wnika w jej skórę, wywołując milczący smutek. Ale nawet smutek jest w tym miejscu inny, łagodniejszy, coś budujący. A przemijanie nie jawi się jako coś przerażającego. Ta melancholia wznosi potężne mocarstwo myśli, a myśl? „Nie ma większej siły nad myśl”. I tak objawia mi się istnienie Opatrzności, mądrej i opiekuńczej. I tak objawia mi się jakiś wyższy sens, tajemniczy, acz godny zaufania. I tak wszystko, nawet cierpienie i łzy, ból i dręczące zmartwienia znajdują w tym miejscu swoje wytłumaczenie. Ale i to wytłumaczenie nie jest podawane w zwyczajny, codzienny sposób. Spływa ono na nią bez słów. „Nie wszystko da się wyrazić słowami, niektórych rzeczy lepiej wcale nie mówić”. Istnieją zjawiska tak niebanalne i niepowszechne, że absolutnie żaden słownik, żaden język nie odnajdzie słów mogących je wyrazić, w przybliżony, chociaż sposób określić. I w tej pachnącej i natchnionej cudem ciszy, w tej kamiennej krainie niewysłowionej mądrości odnajduje spokój. Święty fragment przestrzeni udziela jej dużo ze swojego ładu. Wszystkie porozdzierane, niespokojne myśli ulatują w niebo, a ich miejsce wypełnia spokój i wyciszenie. Siedzi na ciepłych schodach do momentu, w którym jej puls i tętno emanującej z tego miejsca legendy się wyrównują. Spięte niecierpliwością i nerwowością plecy osnuwa przyjemny, zaciszny oddech opiekuńczej Opatrzności. Niesłyszalnymi i w świecie realnym nieistniejącymi słowami, a raczej czymś w rodzaju słów, tajemna moc uczy ją cierpliwości i wytrwałości. Niewidzialny palec wskazuje sens wszystkiego. Spokój, niewypowiedziany spokój otula niewidzialną chustą. Podnosi się i uzbrojona w siłę, wolnym krokiem odchodzi w kolejny dzień. Już dobrze, już wszystko dobrze… Wszystko zawsze będzie dobrze, jeżeli tylko każdy człowiek odnajdzie swoje magiczne, święte miejsce. A odnajdzie z pewnością, gdyż takie przestrzenie posiadają moc przyciągania. Człowiek jest tak samo potrzebny owym miejscom, jak one dla człowieka. To specyficzna, spowita aurą tajemniczości relacja, która, jako że wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju, jest nieunikniona, by móc normalnie egzystować. Bo miejsce żyje, kiedy ktoś je odwiedza, a człowiek, kiedy ma gdzie pójść. Być może jej miejsce żyje dzięki niej, być może ona żyje dzięki temu miejscu…
  4. A jak się żyje z nieśmiertelnością? :)Dziękuję za przeczytanie i opinię i pozdrawiam.
  5. stoję przy starej omszałej fontannie maluję się impresją w oparach deja vu głeboko oddycham liczbą pojedynczą i idę przez siebie w swój duchowy wir a były doliny baśniowo położone a było siedem dzikich wzgórz a były polany wrzosem fioletowe a były dźwięki najcudniejszych dusz topię spojrzenie w podwodnej twarzy wpatruję się w mojość przysłoniętą chmurą odbija się echem w lustrze dolina we mnie położona bajkowa kraina
  6. Dziękuję za tę wersję. Na dłużej zatrzymałam się przy przy słowie "tylko", zamiast mojego "dopiero". Jedno słowo, a taka zmiana. "Tylko" daje wrażenie prośby, "odezwij się tylko"- da się tu wyczytać, że komuś na tym słowie zależy. To ważne. Za to właśnie dziękuję. Pozdrawiam.
  7. Poważnie zastanawiam się nad "mnie". Pani wersja jest bardzo dobra. Tylko mam dylemat, bo to "mnie" celowo nadużyte miało podkreślać tworzenie właśnie mnie, ale po przeczytaniu Pani wersji zastanawiam się czy to podkreślanie jest potrzebne. Pomyślę i coś ztym zrobię. Dziękuję bardzo i pozdrawiam. :)
  8. Bardzo chętnie przeczytam, dziękuję.
  9. Czy mogę prosić o wskazanie mi miejsc wołających o kosmetykę:)?Pozdrawiam.
  10. Tytułu ten wiersz nie ma... Nie mówię do niewolnika. W moim odczuciu tryb rozkazujący użyty w wierszu nie ma takiego samego sensu jak użyty w mowie codziennej. Co proponowałabyś poddać ogładzie? dziękuję za opinię i czekam na sugestie. Pozdrawiam:)
  11. dotknij mojość niedookreśloną i twórz mnie dalej twórz długodystansową pisz mnie długością swoich palców rzeźb mnie momentami pomiędzy elipsą a zmrużeniem oka twórz mnie niewerbalnie twórz mnie dłonią i źrenicą one mogą wszystko odezwij się dopiero kiedy znajdziesz dla mnie słowo potrafię kochać tylko jestem poobijana
  12. Zwrot "pani" zwiększa obcość, odległość, dystans, niezrozumienie, Dziękuję bardzo za opinię. A tytuł też mi się już nie podoba :(. Pozdrawiam.
  13. pani zuważyła pęknięcie na filiżance kiedy słowa modlitwy zataczały krąg przebiła się pani przez barierę materii kroczy pani tym pęknięciem po 3 schodkach na szszszszaaa fotony rozjaśniają tę drogę co tak pęka? pani zdejmuje spojrzenie z porcelanowych przestrzeni i jakby szafotu nie znała mówi: "filiżanka"
  14. Dziękuję za miłe słowa :) Pozdrawiam.
  15. powietrzem odepchniętym przez skrzydło odlatującego ptaka bańką mydlaną która pękła tuląc się do ramienia człowieka przysłuchując się swoim myślom zauważam brak czasu przyszłego dopasowuję kręgosłup do drzewa sprawdzam czy przystajemy fizycznie pod powiekami przewijają się obrazy moje źrenice jego galerią unoszę się ponad wszelkie konwenanse aksamit listka zaklinam łzą i powietrze skrapla się deszczowo krążę wśród traw bo chcę zrozumieć dlaczego boska woda nie zmywa tego znaku koduję go koduję
  16. Zawsze trzeba być czujnym. W nic, w rzeczywistości, nie można wierzyć bezgranicznie i definitywnie. Stale miej się więc na baczności, aby któregoś dnia nie okazało się, ze jesteś tylko ślepcem. Dziś pomyśl o ambicji inaczej. Dziś pomyśl o ambicji ambitnie. Weź ją w dłonie, jak wartościowy medal, a dostrzeżesz, ze i ona ma dwie strony. Przyglądaj się jej dokładnie i cierpliwie, a może w pewnym momencie dostrzeżesz coś więcej niż tylko blask potęgi i dostojeństwa, może będzie to … zabójczy, fatalny błysk. I wtedy uzmysłowisz sobie, że powszechnie lubiana i poważana ambicja to tylko pozorna, zupełnie niesięgająca w głąb, swego rodzaju „warstwa wierzchnia” prawdziwej ambicji.. Ty musisz wiedzieć, że dom, z którego się wywodzi wcale nie jest aż taki dobry, że w tym samym mieszka zazdrość, niegodziwość, chorobliwa, wypaczona rywalizacja, pycha i ignorancja. Twoją powinnością jest zdawać sobie z tego sprawę. Nie zamykaj na to oczu. A to właśnie oczy wielu ludzi pozostają ślepe na cień, jakże często towarzyszący ambicji. Ten cień rzuca zazdrość – dławiące uczucie przykrości na myśl o tym, ze komuś powodzi się lepiej, że ma coś, czego nie posiadasz ty. A kiedy już to dostrzegłeś, czy nadal twierdzić będziesz, że ambicja uśmiecha się dumnie? Bo nierzadko zdarza się, że rodzi się ona właśnie z czystej zazdrości. Cóż za błyskotliwa motywacja do bycia ambitnym… Zadaj sobie pytanie, czy istnieje możliwość istnienia czegokolwiek dobrego, kiedy dąży się do czegoś, będąc popychanym ostrym palcem zazdrości. „Wszyscy sobie zazdrościm, a to jest największym dowodem, iż nie mamy sobie czego zazdrościć”. Owa zazdrość to prosta, jednokierunkowa droga prowadząca w przepaść pychy, niegodziwości i arogancji. Bo czy ambicja nie ma poblasku pychy? Niejednego, właśnie rosnąca w siłę ambicja doprowadziła do zarozumiałości, próżności, wygórowanego mniemania o sobie. A czy uważasz, że owocuje to tylko i wyłącznie krzywdą ludzi „z zewnątrz”? Otóż nie. To zło silniej dotyka owego zarozumiałego, butnego człowieka, gdyż jego pycha powraca do niego, uderzając go w twarz. A wtedy wszystko zostaje zburzone. Niegodziwość to droga, której metą jest samotność i hańba. „Pysze zawsze depczą po piętach hańba i wina”. Ale ty nie pozwól sobie na tę hańbę. Nie dopuść do niekontrolowanego rozrostu twej ambicji. Nie wdawaj się w chorobliwą, pozbawioną pierwotnego znaczenia rywalizację. Bo wiązanie ambicji z rywalizacją ma w sobie coś z koślawego wypaczenia. Konkurowanie nie może nadawać rytmu twemu życiu. Musisz wiedzieć, że życie to o wiele więcej niż tylko chęć bycia lepszym. Przerośnięta ambicja „odbarwia” życie, przesłania jego sens, sprawia, że nie chodzisz po ziemi, by być sobą, ale by być lepszym od innych. A nie na tym, przecież, to polega. To zło doprowadza do rozbicia wewnętrznego, do zagubienia sensu trwania, do tragedii. Bo którejś nocy, kiedy nagle się przebudzisz, zobaczysz, że nie ma przy tobie nikogo. I będzie to równoznaczne z tym, że nie ma, z kim i o co rywalizować. I będziesz leżał w opuszczonym łóżku z trofeum samotności w dłoniach. Czy warto dążyć do tego bezsensu? „Trzeba żyć, a nie tylko istnieć”. Więc żyj. Nie trwaj w beznadziei niegodziwej pychy, chorobliwej zazdrości, wypaczonej i wypranej z sensu rywalizacji. Nie zamykaj się w ułomnym, błędnym kręgu, doprowadzającej do upadku ignorancji. Nie podlewaj swojej ambicji sztucznymi odżywkami. Miej się na baczności, by nie powiększyć grona życiowych ślepców. Nie zapisuj się do chóru narcyzów. Sięgaj głębiej. Nie gódź się na życie w cieniu cierpkich, grubiańskich i niewybrednych pojęć. Odkryj siebie w sobie i czuwaj nad harmonią. Nie warto chodzić zasianymi kamieniami ścieżkami znieczulenia na innych. Nie odpuszczaj, walcz. Bądź dobrym człowiekiem. Niech to stanie się twoją ambicją.
  17. JEST TAKI MOMENT Jest taki moment w życiu każdego posiadacza serca, sumienia i duszy, kiedy jakiś zmieniony, nieznany śpiew budzi go ze snu. Nie jest to żaden ponaglający krzyk obowiązku, ani hałas z zewnątrz, wwiercający się przez nie domknięte okno. To budzi cię podświadomość, nadeszła bowiem pora rozrachunku... Jakże nieznośnie ciężkie i obolałe wydają się powieki obciążone resztkami snu. I to jest najistotniejsza chwila, punkt, który powinieneś obejrzeć z każdej strony, bez pośpiechu, uważnie; punkt, w którym trzeba szukać... To akme, czyli szczyt... To wtedy, jak w żadnym innym momencie, najłatwiej ujrzeć prawdziwego siebie, tego, którego znasz z przeszłych, lepszych lat. Tak, właśnie wtedy - kiedy nasiąknięta snami skóra twarzy nie dopuszcza do siebie żadnych masek, kiedy odrętwiała od zbyt długiego bezruchu dłoń nie jest jeszcze w stanie zacisnąć się w niszczycielską pięść... Przez te kilka krótkich, a tak bogatych i pojemnych sekund, gdy twoje ruchy - spowolnione, naturalne, nie skażone złymi, zgubnymi myślami - są jak u niewinnego, czystego dziecka, masz szansę, jedyną autentyczną sposobność by znaleźć, co zgubiłeś...
  18. mi się sakramentyzm podoba, trzeba uczynić wyrazy plastycznymi
  19. psyche psyche rękawica się depcze alogicznie na nieistniejącej tratwie manowce pozdejmuj ślady odtruwaj się odtruwaj już czas lalkopatia nim ogarnie arcy martwym atramentem niebezpieczeństwo więc wracaj
  20. A gdyby pominąć pierwsze dlaczego i po co a zostawić w końcówce? o tak: znów biczowałaś me ciało miłością czułością polałaś rany szarpałaś wargi swoimi (tu dłuższa pauza) przebiłaś pamięć rękoma w uwięzi myśli monotonia słów za co? dlaczego? kocham cię! - i wykrzyknik na końcu Albo jeszcze inaczej w końcówce: za co? kocham cię dlaczego? kocham cię (albo w ogóle bez tych znaków zapytania) pozdrawiam
  21. Dziękuję za opinię. Tylko już naprawdę nie rozumiem co jest złego w nienadawaniu tytułu
  22. nie potrzebuję go = spowiednika nie zmieni ani nie zmieni ani rany nie zmieni ani blizny ani rany ani blizny święcą się samodzielnie i samoistnie pomyślę jeszcze o tej części; dziękuję za opinię i pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...