podpieram czarne drzewo nieufności
przystrojona w drzazgi z szerokiego pnia
staje mi w gardle tlen drażniący strachem
to kwitnie igłą gałąź jutrzejszego dnia
a mech śni się zawsze miękko-przytulny
choć trochę gumowy
może dlatego że dział się już wczoraj…
zbliż się zbiliż tu podejdź moja trzecia ręko
i schwyć siekierę poręczną
by wybić korzenne zęby z korzeniami
a potem przewrócę każdą rzecz mojego ja
na miękko-przytulny choć gumowy mech
lecz nie nie stanę się słodkosentymentalna
jedynie mchem wygrzeję wykręcone drzazgi