Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

anna_rebajn

Użytkownicy
  • Postów

    1 430
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez anna_rebajn

  1. ręce zbyt krótkie by przelewać na próżno do dziurawego dzbanka boli przymuszenie i wciąż brak otarcia białej chusty w tłumie ulicznym wzgardzona droga pod górę z ciężarem razów krwawiące skrzyżowania do dna kielich żółci i bezgwiezdna noc po trzech już tylko jasność poranka Najbardziej przemawia do mnie bez pierwszej zwrotki. Bardzo dobra puenta. Wyrównuje nastrój. Jak złapanie głebszego oddechu na koniec.
  2. twoje dzieci już dawno nie płaczą w głębi źrenic okruchy zdziwienia jak garść nasion rzuconych do piachu niby jesteś a wcale cię nie ma błękit chwili rozjaśnił się w tobie tęczówkami rozmyłaś tu teraz wszystko jedno znów płaczesz nad grobem chociaż wyblakł jak stare wspomnienia zupa stygnie jak cień w twoich oczach znów powracasz na chwilę na uśmiech więc go chwytam nim zginiesz w powrotach które tylko czekają aż uśniesz
  3. otrząsam się z ciebie jak z włosa na płaszczu (ot strzepnę nie będzie i szybko zapomnę) poznokcie wytarte z połysku od płaczu wbijają się w ścianę jak noc w zimną pościel dotykam wgłębienia na obcej poduszce ach nie czuć zapachu (zaduszę go w sobie) nie jesteś czymś więcej niż tylko wyrzutem co wraca natrętnie gdy zasnąć nie mogę firanka nie tańczy z grą świateł na oknie (tak wiele się zmienia gdy widzieć się nie chce) a we mnie jak liście wspomnienia zamokły niepokój pozostał w kopertach (nic więcej)
  4. Dobrze, że zatrzymuje, bo to próbka trochę innego klimatu niż zwykle.
  5. boję się oczu na klamki zamkniętych kapliczek bez okien i drzwi podrapanych i szeptów co sączą się z ust niedomkniętych jak z trumien do których zagląda wciąż pamięć i nocy tak ciemych że lepkich od strachu gdzie słowa modlitwy do ust nie trafiają kamieni rzuconych jak proch na cmentarzu by to co umarło umarłym zostało skrzypienia podłogi starego zegara z kukułką co woła czyjś sen o północy choć ten dawno zniknął jak chłopczyk w sandałach co uciekł w pośpiechu nim zdążył przeprosić i zniknął ta noc się skończyła lecz będą następne jak ludzie kolejni w sukienkach i płaszczach rzucając na tacę pieniążek wspomnienie lub uśmiech rumienic zastygły na twarzach
  6. No i widzisz Babo, dobrze to i źle. Bo z trudem przychodzi mi napisanie czegoś bardzo mocnego, wyrazistego i pełnego buntu. Muszę nad tym popracować. Póki co cieszę się, że potrafię uspokoić :-)). Anna
  7. A mi się twoja menopauza całkiem podoba. Przeplatasz wiersz obrazami "przed" i "po" w takim spokojnym rytmie wiersza. Bardzo kobiecy wiersz.
  8. Rzeczywiście stworzyłaś w tym wierszu taki ciepły, matczyny klimat. Czyta się go z przyjemnścią. Bardzo ładny. Trochę zawadzał mi ten cukierek uśmiechu, zbyt oczywisty i jaskrawy na tle całego wiersza, ale to tylko moje zdanie, bo wiersz na +.
  9. zapadnięty w ciemność cichą nienachalną sączysz blade światło wprost z ust półksiężyca jesteś tłem dla nocy z zapadniętą twarzą której nienawidzę którą się zachwycam *** ot obrazek tylko kartonik za szybką smutna matka boska i dzieciątko jezus (noc zapada w tobie) oczy więcej widzą niż w drewnianej w ramce zarys półuśmiechu więc rysujesz kontur ust na czystej kartce powiek ciemną krawędź nad brzegiem pytania tak jabyś rysował most bujany wiatrem nad przepaścią chwili którą noc zastała patrzę trochę z boku więc niewiele widzę przemarznięte stopy i oczy maślane znowu ciebie nie ma gdzie przed chwilą byłeś (cień jest bardziej żywy profilu na ścianie)
  10. zapadam się w sobie jak w starym fotelu kiedy mówisz do mnie milczy nawet światło w staromodnej lampce rozprasza się ciemność iskrom w bladych oczach znów nie dajesz zgasnąć jesteś taka inna i podobna taka widzę siebie w dżinsach i koszulce w kratkę potem się uśmiecham (myślę o wiatrakach które podziwiałaś jak igrały z wiatrem) w powietrzu palcami całe krajobrazy malujesz zwyczajnie jakby od niechcenia a w moim fotelu tak wyraźny każdy jakby pod stopami znów tańczyła ziemia zaraz czas się skończy pokój zamknie cisza klamka nie opadnie choćbym ją prosiła zatrzymuję obraz by dryfował w myślach jak dryfuje ciemność z krwią zamknięta w żyłach
  11. Cieszę się, że lubisz mje wiersze, zwłaszcza, że tak krótko piszę. Z pisaniem jest jak z malowaniem obrazów - wyobrażam sobie sytuację i po prostu piszę, tak jakbym malowała. Bez zastananowienia. Potem nanoszę poprawki. zmieniam pojedyncze słowa - tak jak z doborem odcieni. Tak to widzę. Nie utożsamiam się z peelem. Pozdrawiam ciepło Anna.
  12. No i jak mam się do tego odnieść. Nie będę uzasadniać - dziękuję Babo. :-)
  13. prosiłeś o grzechy by grzechy zrozumieć o krzyku lawinę by strach nią zagłuszyć o dłonie najdroże a czasem nieczułe i miłość nie prostą bo nigdy jej dosyć
  14. Pssyt .. kurtyny już w porządku ;-), a prostota po prostu cechuje moje wiersze. Tym bardziej się cieszę, jeżeli robią pozytywne wrażenie, bo raczej nie podążam w kierunku poezji współczesnej, wymagającej od potencjalnego czytelnika uwagi i wnikliwości. Podziwiam, ale nie umiem.
  15. Nie chcę się modlić (nie potrafię) słowa spadają na podłogę im mniej dla siebie tutaj znaczę tym ciszej głaszczesz mnie po głowie i jestem trochę jak ta jabłoń którą wciąż muszę wskrzeszać w myślach a która wyschła już tak dawno że nie ma na niej śladu życia a przecież żyję wiem na pewno w powiek kurtynach niknie światło i tylko myśli dalej biegną gdzieś gdzie się nie da całkiem zgasnąć
  16. Dziękuję - wprowadziłam drobne poprawki i jeszcze nad nimi pomyślę. Anna
  17. dwa pasuje na jedno nie pasuje i tak wychodzi na plus :-))
  18. jest cisza na morzu i morze bez ciszy i las pełen dębów i dąb w szczerym polu i rysa na lustrze choć było bez rysy i miłość samotna jak mysz w pustym domu jest dzień tak króciutki że prawie za mały minuty zgubione choć ciągle w zegarze jest życie co biegnie najwolniej tym starym gdzie tylko bambosze jak szyte na miarę jest fotel wgnieciony zajęty a pusty muzyka co błąka najchętniej się w głowie i sen niespokojny gdy pień starej gruszy zaskrzypi gałęzią bezsenną za oknem jest ogień w kominku i serce zgaszone milczenie jak kamień leżący na drodze i chłodne spojrzenie choć ciepłe są dłonie gdy tyle na wierzchu a wszystko pod spodem
  19. że zmarłych łabędzi sylwetek na wodzie wciąż szukać mi każesz bo przecież są żywe rozumiem i szukam znajdując je w tobie gdy czasem pozwalasz mi także je widzieć *** żal bardzo mi deszczu że nie jest już deszczem gdy kształty przybiera wyraźne bolesne i wzrokiem nie gardzi co widzieć chce więcej by w końcu zamienić je w perłę na rzęsie i rzęsy mi szkoda że rzęsą już nie jest gdy w pereł korale ubrana za długie jak wieczór jesienny pokrywa się cieniem o którym tak długo tak trudno jest mówić a zmarli wracają tak wiosna po wiośnie z uśmiechem co przeszedł już z babki na matkę z ruchami dziewczynki bo takie są wiotkie jak dłonie co w myślach już tylko są wiatrem (nie trzeba się bać)
  20. Ja odczytuję to raczej jako porównanie dwóch osób o różnej przeszłości i różnym spojrzeniu na rzeczywistość. Ciepły, poetycki obrazek. Pozdrawiam. Anna
  21. Jest :-)) Sprawdziłam w słowniku. Warkocze możesz zaplatać, ale chyba nie masz warkoczy. Pozdrawiam ciepło, bo ja miałam. Anna
  22. Dziękuję aluno. Cieszę się, że ci się spodobał.
  23. Przeczytałam z uwagą. Oto moja odpowiedź: przebiśniegi przebijają się przez skórę otoczone bielą kołdry blade wargi w cień uśmiechu ktoś ułożyć sen próbuje ostre rysy jeszcze muszą się poskarżyć dłoń do dłoni niezbyt ciepłej nie pasuje wilgoć palców chce się zamknąć w własnym kręgu gdzie noc krążąc ciągle w żyłach z krwią pulsuje rzęsy kradną światło słońca bez pośpiechu śnieg na skórze stracił baldość półksiężyca zaróżowił się zawstydził i zachwycał ;-))
  24. ja otwieram ty zamykasz nasz cudzysłów wewnątrz wszystko jakby trochę poza nami każda chwila podeptana cała przyszłość którą milcząc w garści złudzeń układamy *** zakochaj się we mnie raz jeszcze inaczej niż kiedyś niż latem gdy szukać lubiłeś mnie w swetrze ukrytej przed tobą i wiatrem z rumieńcem odwagi i wstydu z ustami na teraz i zawsze co szeptać lubiły tak cicho że słowa po prostu z nich kradłeś z odbitym w źrenicach szaleństwem muzyką wydartą z dna krtani zakochaj się we mnie raz jeszcze nim siły zabraknie i wiary w wieczorach z uśmiechem przy stole ze szronem na rzęsach i szybach z ogrodem gdzie jabłoń za domem się bielą jak brzoza pokrywa w sukience bez kwiatków różowych co kwitły dla ciebie i dla mnie w milczeniu co zamiast rozmowy zaplata nas w jedną litanię
  25. Witam wszystkich, także oponentów :-)). I znów mi się udało przypaść Wam do gustu. Nawet nie wiecie jak mnie to cieszy, bo w porównaniu do wększości z Was, rzeczywiście jestem jeszcze w "w pieluchach". Nie widzę powodu, żeby odrzucać uwagi Jacka - dopóki jest co poprawiać warto to robić. Jednak uważam, że oprócz tzw. warsztatu, na którego doprawcowanie po prostu trzeba czasu, wiersze muszą budzić emocje i skojarzenia.Cieszę się, że to mi się udało. Nad resztą cały czas pracuję. Póki co - dziękuję wszystkim. Anna
×
×
  • Dodaj nową pozycję...