Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

anna_rebajn

Użytkownicy
  • Postów

    1 430
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez anna_rebajn

  1. Nie. Wiersz napisałam jednym tchem. To jedna myśl. Ale forma jest taka, że rozczulenie można sobie dozować np. po jednej zwrotce ;-)).
  2. Mnie się te części najbardziej podobają. Ogólnie wiersz niezbyt modny i współczesny, ale ma swój jakiś tam urok, co mnie ruszył ;0 Pozdrawiam. Ten niezbyt modny i współczesny styl zaczyna być moim znakiem rozpoznawczym, więc póki co będę mu wierna, ale cieszę się, że znalazłeś w nim coś dla siebie. Pozdrawiam ciepło.
  3. Twój nic wydaje się dużo mówić o tobie, może dlatego spodobał Ci się liryczny nastrój wiersza :-))
  4. Dziękuję Judyto. "I" było celowe, bo miało podkreślać ciąg jednej myśli. Taki zamyślony obrazek.
  5. gdy konwalie pijaczki dotykały nieba w rosie kąpiąc błękit jak zaspane słońce Misio się o sobie czegoś z nich dowiedział że pokochał dreszcze tak jak deszcze wiosnę ;-) Bardzo udany wiersz.
  6. jak sen co wcale nieproszony uśmiech zaskoczył
  7. Najbardziej rozczula nieśmiałość z uśmiechem co wstydzi się siebie i starość co włosy zgubiła i grzebień i fiołek bezwstydnie wesoły na grobie co jeszcze nie wysechł i smutek co ziemię rozczulił swym krzykiem i wiara jak mysz niepozorna co kuli się w kącie kościoła i chrystus co krzywi się z bólu nim skona i cisza rozczula mnie jeszcze wtulona z policzkiem w koc dłoni i deszcz który tańczy na szybie w symfonii i nagość jak niebo łagodna co rano jak kot się przeciąga do szczytów i szlaków i dolin podobna i miłość niepewna jak przyszłość gdy prosząc z nadzieją o rękę chce dłonie wyciągać jak żebrak po więcej
  8. Noc pod gwiazdami nic wielkiego ot zwykły księżyc w zwykłej pełni spogląda z ciszy pełnej mroku na horyzonty w blasku czerni a przecież właśnie ten horyzont granica światłem niezmącona łączy przez chwilę z ziemią niebo któremu nie po drodze do nas nic między nami nic dokoła nim sen za ciszą się przybłąka i na powiekach siądzie lekko jak na powierzchni liści rosa
  9. Pytałeś kiedyś czym jest miłość dla mnie dla ciebie dla obojga a potem róże mi dawałeś by rozkwitały pąsem w dłoniach o tamtych różach wiesz czasami lubię pomyśleć gdy usypiasz bo one śpią ze wspomnieniami w starym pudełku bez przykrycia i pod jedwabną małą chustką chowają główki przykurczone a każda z nich znaczyła chwile o których nie chce się zapomnieć na tamte róże pod jedwabiem lubię wieczorem tylko patrzeć bo teraz wszystkie takie słabe jak my gdy przyjdzie się już starzeć i wiesz po latach wspólnych nocy których już zliczyć nie mógł księżyc boję się zajrzeć do tych róży bo w ich istnienie łatwiej wierzyć ale na pewno są tam jeszcze w pudełku z trawy delikatnej i pozostaną tam tak długo dopóki będą dla nas ważne
  10. to wtedy coś się z niczego wyłania wbrew sobie wbrew innym i myśli jak ptaki szybują nad głową zieloną od winnic :-) Twój wiersz pobudza wyobraźnię, ale spodobał mi się zwłaszcza po kilkukrotnym przeczytaniu.
  11. Proszę cię tylko o to żebyś był na pewno żebyś nie zniknął i nie zginął gdy już przyjdę zobaczyć dłonie co stworzyły dla mnie drzewo a na nim gniazdo w którym nie wiem co się kryje zobaczyć stopy które najpierw przemierzyły drogi splątane w jeden supeł jedną ziemię i choćbyś nawet pomóc nie mógł nie miał siły ja z dróg miliona jedną znajdę tą do ciebie poszukam ciebie tam gdzie stopy mnie poniosą jak wiatr pustynny niesie piasek dokądkolwiek i w twojej w łodzi będę trochę jak to wiosło które wciąż walczyć walczyć musi z zimnym prądem tylko się boję tak po ludzku tak po prostu czy będziesz czekał tam gdzie jesteś tam gdzie zawsze patrzyłeś na nas jak wędrowiec patrzy z mostu na rzekę pod nim znając z góry każdy zakręt proszę cię tylko o to żebyś był na pewno żadne marzenia żadne mrzonki niech nie zniszczą tej kropli wiary co zasiało tamto drzewo a na nim gniazdo pełne małych jeszcze piskląt
  12. Jak chcesz opowiem ci historię ale ty milczysz chociaż oddech tak wymowny jak jest wymowny dla księżyca spokój nocy i dla stęsknionych snów spokojnych dotyk kołdry uśmiech się błąka ale nie wiem czy na pewno może to tylko dłuto mroku w blasku świecy twarz ci odmienia jak odmienia malarz płótno dotykiem pędzla delikatnym i kobiecym spod powiek cisza tylko wymknąć się potrafi gdy łzy usnęły razem z dzieckiem co za ścianą prosiło najpierw żeby dzień go nie zostawiał a potem tylko żeby wrócił wcześnie rano jak chcesz wyszepczę ci historię wyszepczę wiatrem który śmieci tylko goni po krawężnikach po ulicach progach domów bo nie ma komu opowiadać swych historii może szelestem starej wierzby tuż za oknem z liściem co przylgnął nam do szyby tak samotny że choć przenika go na wylot ciepło spojrzeń on tkwi tam tylko coraz bardziej bardziej mokry a wierzba czasem powie więcej niż te słowa co treść zgubiły w labiryntach setek znaczeń więc się podzielę z tobą chyba tylko liściem który się ukrył w cieniu spojrzeń przed tym światem
  13. egzegeto - lubię używać w wierszach pewne utarte zwroty, trochę "na przekór", bo wydaje mi się, że w jakiś sposób weszły one do języka i go tworzą - są dla mnie takim samym instrumentem jak słowo. Wychodzę z założenia, że na odbiór wiersza nie tyle ma wpływ jego nowatorska forma co umiejętność przekazywania emocji. I nad tym staram się pracować. A inna rzecz, że z pewnością nie da się zadowolić wszystkich odbioprców. anna
  14. Wiesz, że coś w tym jest ... Ten wers dopisałam jako ostatni, już po wielokrotnym przeczytaniu wiersza. Dlatego potraktowałam go osobno, trochę jak motto. Cieszę się, że Ci się spodobał. Anna
  15. z głowami w chmurach czesani wiatrem szukamy śladów po dawnych skrzydłach i tylko cisza jak nóż na stole dzieli tęsknotę której nie widać *** wszystko zostało już powiedziane słowa gołębie zniknęły w dali nawet horyzont nad naszym niebem znowu się jakby bardziej oddalił gdy coraz więcej do ogarnięcia cisza u harfy zerwała struny i choć pragniemy słuchać muzyki nikt z nas nie umie już o nie mówić wczoraj zgasiło w latarni lampę parasol słońca ktoś musi dźwigać tylko dlaczego nigdy nie razem kiedy spod niego więcej jest widać sen nie przychodzi do nas jak dawniej parapet służy głównie do wspomnień gdy noc po cichu w oczach rozpala ukryte w głębi złote pochodnie trawnik przed domem znów się zieleni łaskocząc wiatrem główki stokrotek gdy oddalamy się coraz bardziej głupotą znacząc drogę z powrotem myśli chowamy nawet przed sobą sukienka w szafie tęskni najmocniej za swetrem z wełny którym ją okrył kiedy się bałeś że cała zmoknie
  16. Muszę to jeszcze przemyśleć, bo z tą zwrotką miałam najwięcej kłopotu i do końca ją poprawiałam. Dziękuję :-)
  17. Pamiętasz, jak śmiałaś się z deszczu, i z kałuż rozsianych przy drodze, i z nieba, co czoło marszczyło do kaczek puszczanych na wodzie? Ze śniegu, co spadał na głowę z gałązek strącany jak szyszki, i z mrozu, co w oknach malował w pejzażu zimowym garść liści. Jak śmiałaś się ze mnie i z siebie, z młodości, co nie szła a biegła, szukając wciąż drogi do nieba, na drodze co wiodła do piekła. A dzisiaj twój uśmiech mi na myśl, już lato dojrzałe przywodzi, gdy dzieci nim witasz z czułością , szukając im wiosny w ogrodzie. Pamiętam, w zielonej sukience tańczyłaś jak listek na wietrze. I choć wiatr od tak dawna już ucichł, ja ciągle cię widzę w niej - jeszcze.
  18. Nie potrafię się modlić słowami więc ciszą przemówię do ciebie który prawdą jak ostrzem otwierasz sumienie nie umiem cię podnieść spod krzyża złamany jak gałąź cierpieniem odchodzisz oddalasz się z bólem ode mnie ukryłam się w masce milczenia podchodząc jak inni popatrzeć jak bardzo ci nie wstyd umierać gdy płaczesz mądrzejsza niż wczoraj odchodzę niż teraz czy jutro pojutrze spokojniej już patrząc przed siebie bo wrócę
  19. Przypomnij mi proszę kim jestem stanęłam nad rzeką jak studnią gdzie nawet odbicie utopić jest trudno wypełniasz horyzont milczeniem choć słyszę cię w trawach i brzozach i w ciszy co spływa po twarzy jak woda nie wołasz nie krzyczysz nie karzesz czekając zapalasz wciąż słońce jak świeczkę nad liścia ołtarzem biedronce pozwalasz mi upaść i płynąć jak konar z korzeni wyrwany niesiony do brzegów zatoki nirwany
  20. Jeszcze jestem na etapie rymów i już trochę pomiędzy. Był czas, że pisałam tylko rymowanki i innych nie uznawałam. Teraz uznaję też inne, tylko nie potrafię jeszcze wyrażać w nich myśli tak jak bym chciała. Na wszystko przyjdzie czas. :-)
  21. Dlatego właśnie nie odpowiedziałam od razu. Wiersz nawet u mnie budzi dwojakie uczucia. Z jednej strony mi się podobał, właśnie z powodu swojej prostoty, a z drugiej zastanawiałam się czy nie jest zbyt oczywisty, co jeszcze podkreślała rymowana budowa. Wasze komentarze właściwie oddają moje przemyślenia. Stąd tytuł, egzegeto - nieprzypadkowy. Ale dziękuję zarówno tym, kótrym się spodobał, jak i tym, którzy go skrytykowali. Przy okazji życzę wszystkim wesołych świąt. anna
  22. coraz mi zimniej w twoich dłoniach jak w cienkim swetrze chłodną nocą która znajduje we mnie wierzbę ze starchu drżącą myśli samotnie spacerując brzegiem poduszek wygniecionych szukają ciepła co wyciekło z bezpiecznych dłoni i chociaż jesteś całkiem blisko bezsenność rośnie z każdą chwilą karmiąc niepokój który wzrasta z podwójną siłą dotykam wzrokiem rysów twarzy błądząc po ścieżkach drobnych zmarszczek by znaleźć kilka odpowiedzi na mapie zmartwień nikt nie obiecał nam kochany szczęścia co w końcu nie okrzepnie więc się uśmiechnij choćby we śnie a będzie cieplej
  23. jak dobrze by nam było i jak niezmiernie błogo gdyby się zawsze dało żyć w zgodzie z samym sobą nie spieszyć się donikąd po obcych zwykle drogach nie szukać w sobie ciszy oddanej w ręce boga pochylać się nad ziemią i trawą wysuszoną i nad kałużą krzywą przy której przysiadł gołąb i krzyczeć gdy potrzeba i płakać śmiać się milczeć i umrzeć tak po prostu gdy umrzeć w końcu przyjdzie i żyć bez obaw strachu o wczoraj teraz jutro bo czasu przecież dosyć choć życie trwa za krótko a w tulipanach widzieć nie kwiaty ale wiosnę i tylko żal zostaje że to nie takie proste
  24. Mówisz że kochasz i rozumiesz każdy cień który nam rzeźbi zmarszczki twarzy tuż po zmierzchu gdy dzień odchodząc gasi niebo tak jak ty lampkę nad łóżkiem ze spokojem gasisz dziecku wiesz że nieważne są tak bardzo chwile szczęścia które w nas kwitną i spadają tak jak płatki w sadzie jabłoni odurzonym późną wiosną gdy wiatr już zrywa purpurowe wokół maki przecież wygodniej rozdać kwiatów cały wdzięk niż za kamieniem sprzątać kamień kamień kamień i kiedy wzrokiem tylko mówisz kocham cień we mnie jak róża pełnią lata kwitnie pamięć wyznajesz miłość chociaż słów tu nie potrzeba żeby się nuty w rytmie życia układały i uczysz czytać całe wiersze z kilku łez które poduszką ciepłej dłoni okrywamy
×
×
  • Dodaj nową pozycję...