
MARCEPAN 30
Użytkownicy-
Postów
403 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez MARCEPAN 30
-
Jest coraz lepiej. Zaczynaqm się wciągać. Bardzo wiarygodny tekst.
-
Jest ekspresja, jest siła w tekście, jest temat. Tylko dlaczego tak krótko? Dobry początek , dobrego (mam nadzieję) tekstu.
-
Wyspy Bergamuta
MARCEPAN 30 odpowiedział(a) na Anastazja Nibek utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dobrze, że zaznaczyłas te 10 lat. Jak na dziesięciolatka to świetną przyszłość wróżę autorowi. Ja w tym wieku bazgrałem coś w zeszycie o wakacjach w kosmosie, ale pod wpływem totalnej ignorancji otoczenia zarzuciłem ten czasochłonny proceder zapisywania kartek komunistycznego zeszytu. Jestem pod wrażeniem. A co pokażesz nam teraz? Niektórzy ( nawet dorośli !!! ) używają sformuowania "większa połowa" w mowie potocznej nie wiedząc nawet jaką bzdurę mówią, a tu dziesięciolatek użył już tego w surrealistyczny sposób. -
Jimmy, nie denerwuj się :) Często się mylą, a uwagi, że tu nie poezja nic nie dają.
-
Będzie lało
MARCEPAN 30 odpowiedział(a) na Katarzyna Brzezińska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Mam mieszne uczucia. Niby fajnie, ale nie do końca. Mam wrażenie, że ta historia wyglądała w Twojej głowie o wiele lepiej i tylko cząstkowo udało Ci się przelać ją na papier. To się zdarza. Niepotrzebne to powtórzenie i urywane wątki. Za dużo myśli w za krótkim tekście. -
Świetne. Szczególnie to zdzieranie miasta z szyby. Rozwiń, proszę. I koniecznie w tym klimacie. Tylko tytuł mi nie pasuje.
-
Pstrykając kicz.
MARCEPAN 30 odpowiedział(a) na Jakub Sikorski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Tani sentymentalizm, niestety. -
Jeśli to ma być Twoja terapia na depresję, jeśli cierpisz na tę przypadlość i taki sposób walki z nią Ci pomaga, to nie mam nic przeciwko temu. Każdy sposób dobry, jeśli skuteczny. Wiem, że takie próby są często ważnym elementem terapii zalecanym przez dobrych psychologów. Literacko, niestety - bardzo słabe i o niczym. Dużo błędów i na pewno nie na stronę dla zaawansowanych. Ale próby oddania własnych odczuć i chęć podzielenia się swoim światem z resztą ludzkości wskazują, że dobry z Ciebie człowiek o ciepłym i serdecznym usposobieniu i wielkim sercu. Pozdrawiam, więc i życzę przepędzenia pani depresji.
-
Nawet prawdziwe i nienaciągane. Jednak przewidywalne i mało szokujące.
-
Niby fajne. Niby ważne. Temat jak najbardziej poważny, ale pisałaś już lepsze teksty. Więc jak na Ciebie - troszkę słabiej. Wierzę, że to tylko chwilowy spadek formy i znów powrócisz do siebie. Stać Cię na więcej :)
-
Co Wy z tymi pamiętnikami?
-
Sklep na Zdrojowej cz. 2
MARCEPAN 30 odpowiedział(a) na MARCEPAN 30 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Wiesz Olu? Najlepiej na ludziach znają się psycholodzy, barmani i sprzedawcy w sklepach :) Cieszę się, że temat Ci podszedł i pewnie będzie tego więcej. Ciągle muszę cedzić epizody i ubarwiać je, by nie wpaść w nudzenie, a konkluzje nasuwają sie same. Otaczający nas świat jest kopalnią pomysłów na opowiadania i całe książki. Pozdrawiam i zapraszam w przyszłości. Rambolina? he he Niezłe słowo. Rozbawiło mnie. -
Miło mi, że na coś się przydałem :)
-
Twoja twórczosc przypomina mi wiersze Baudelaire`a. Jestem na tak.
-
Więc jednak muszę cofnąć się do wcześniejszych rozdziałów :)
-
Sklep na Zdrojowej cz. 2
MARCEPAN 30 odpowiedział(a) na MARCEPAN 30 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Malutki wstęp Mieszam z tymi tytułami. Wybaczcie! Powracam do oryginalnego tytułu, ponieważ "Żywot człowieka poprawnego" nie pasuje mi do całości. Niech tamto będzie osobnym tekstem. Zapraszam więc ponownie do mojego "Sklepu na Zdrojowej" Niedziela. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Firma zmienia krawaty, marynarki, skarpetki, przyodziewa siebie i swoje kobiety w pokaźne uśmiechy i podąża rządkiem do kościoła. Wymienia uściski dłoni, życzliwe skinienia głowy, niebanalne komplementy, kolorowe wizytówki. W świątyni Firma klęka kiedy trzeba, wstaje kiedy trzeba, śpiewa, recytuje modlitwy, sprytnie ukrywa ziewnięcia i szybkie spojrzenia na zegarek. Wysłuchuje grzmiącego głosu księdza o plugawieniu dobrego imienia Jezusa Chrystusa i pamięci papieża - Polaka przez nieokrzesanych półpogan - barbarzyńców handlujących w niedzielę i połyka pośpiesznie komunie świętą, chyląc pokornie głowy przed kapłanem karmiącym ich grzeszne dusze płaskim kawałkiem ciasta. Tuż po mszy, Firma zaprasza żony, dzieci, ciotki i wujki na wspólny wypad do hipermarketu, na lody, mimo, iż nie chadza na codzień do konkurencji. Tam spotyka przyjaciół, dalszych członków rodziny, często niewidzianych od tygodni, rozmawia, pokazuje, że ogromnie się cieszy, obiecuje wpaść w czwartek na kawę, po czym czmycha czym prędzej do domu szykować strategię marketingową na nadchodzący tydzień. Firma szanuje niedzielę, odpoczywa, świętuje. Firma - nie ja. Ja zrywam się o piątej rano, odpalam furę i z zapuchniętymi oczami pędzę do sklepu, by otworzyć go na czas i przyjąć postawę dumnego sprzedawcy. Już z daleka widzę sznurek spragnionych przyklejony do klamki drzwi wejściowych. Kiedy zbliżam się z dzwoniącym pękiem kluczy, sznurek rozpromienia serdeczny uśmiech i z jego wnętrza wyrywa się radosne westchnienie : - Szefuncio! Jak dobrze, że szefuncio jest na tym świecie, co by my tu zrobili bez szefuncia. Niedziela. Kiedyś "Teleranek", babciny dżemik z kakao, 5 - 10 - 15 , "Delfin Um". Kilka lat lat później niezawodny kac po szaleństwie sobotniej nocy i wyrzuty matki. A dzisiaj? Praca. Praca od samego rana i to z najtrudniejszym gronem klientów jaki można sobie wyobrazić. Pijaczki, rozwydrzone małolaty i niedzielni półinteligenci zmieleni przez polsatowskie talk-showy i wypluci z nadęciem na białe dywaniki obsikane gdzieniegdzie przez czworonożne pupile. Serwują mi zestaw debilnych pytań, podszytych idiotyczną wiarą w swą nieziemską oryginalność : "Czy może mi pan zaaplikować telefon Nokia Tiktakiem za dwadzieścia złotych?" "Czy są może takie białe w niebieskim, z dziurką pośrodku, no wie pan, takie owsiane?" "Ile kosztuje trzydziestka Simplusa?" "Czy to wytrawne wino nie jest zbyt słodkie?" "Kochanie, chcesz może loda?" Chyba powoli się wypalam. O zawodowy uśmiech coraz trudniej i słabnie u mnie wiara w nieograniczone możliwości ludzkiego gatunku. Jesteśmy owcami ślepo sunącymi donikąd i tylko niektórym udaje wyrwać się z taśmy produkcyjnej i skonstruować pojazd, którym wylądują na księżycu, lub poprostu zaćpać się w młodym wieku wydając po drodze setki psychodelicznych wierszy i piosenek. Reszta? Reszta jest milczeniem... - Cześć stary - Zamieram. Przede mną wyrasta wstrętna, przestraszona gęba Karola. Zaciskam zęby, odpowiadam naprędce zdawkowe "cześć" i czekam. - Narozrabiałem w czwartek, co? - No, troszeczkę. - Spoko. Wiem, że jesteś wściekły. Wyjeżdżam dzisiaj i chciałem się pożegnać. Jakie piwo pijesz? - Karol, w pracy jestem. Daj mi spokój z piwem. - Dobra, dobra. Wiesz co? Telefon się znalazł. Leżał pod drzwiami! Normalnie ktoś go tam przyniósł i położył - Oczy Karola świdrują mnie poszukując oznak człowieczeństwa. Ja owe oznaki starannie ukrywam w ściereczce zbierającej kurz spomiędzy chińskich zupek i po chwili coś nieudolnie próbuję powiedzieć : - Słuchaj, ja nic do Ciebie nie mam... - O! Jest stara pijaczyna! - przerywa mi czyjś głos. "Matko święta" - myślę - "Czesiek! Jeszcze jego tu brakowało." Taki duet w niedzielę rano gwarantuję spieprzony humor na kilka dni. - I co, kurwa! Pochlałeś dziadu jeden? Czesiek jest niepełnym władz umysłowych samotnikiem włóczącym się po mieście w poszukiwaniu kartonów, puszek i pustych butelek. Niestety, daleki jest od romantycznego wzorca outsider`a poszukującego wolności i sensu życia pośród burz i zawirowań rzeczywistości. Czesiek jest denerwującym, brudnym i zawsze cuchnącym matołkiem, święcie przekonanym, iż z racji jego ubóstwa jest uprzywilejowany zawsze i wszędzie, i każdy musi ( wręcz musi!) mu pomagać. Do tego dochodzi jego idiotyczny bełkot, który szumnie nazywa żartowaniem. Kiedy go poznałem, zlitowałem się nad nim, nie znając jeszcze jego podstępnego charakteru. To był mój wielki błąd! W zamian za zamiecenie bałaganu pod sklepem zaproponowałem mu pięć złotych. Od tamtej pory mam wrzoda na tyłku w postaci Czesława, który chcę, czy nie chcę zamiata pod sklepem i żąda piątaka. Nie sposób się go pozbyć, jest jak osioł ze "Shreka". Tym razem na szczęście zajął się Karolem i razem oddali się wymianie idiotyzmów. Powróciłem pospiesznie do pracy, gdy nagle gorącą rozmowę chłopaków przerwał namiętny śpiew chórów anielskich: KIEDY RANNE WSTAJĄ ZORZE, TOBIE ZIEMIA, TOBIE MORZE... "Co jest kurka? Święto jakieś"? - Cicho głupku! - Karol uspokaja Cześka i razem wybiegają na zewnątrz. Rzucam ścierę i wybiegam za nimi. I w tym samym momencie zamieram, przerażony! Ksiądz Proboszcz uzbrojony w mikrofon, z dwoma ministrantami uczepionymi jego boku z głośnikami w ręku na czele wielkiej armii babć w chustach sunie główną ulicą miasta. Babcie śpiewają pod niebiosa, w ręku każda trzyma pokaźny krzyż i raz poraz, któraś coś głośno wykrzykuje. Jestem porażony. Kiedy procesja zbliża się zaczynam rozróżniać poszczególne słowa, a następnie całe zdania wypowiadane przez dowódcę tej brygady - Należy chronić życie poczęte od jego zarania po kres. Nie możemy zgodzić się na europejską propagandę zbrodni! Ludzie naszego miasta, przyłączcie się do nas! O mało nie padam ze śmiechu. Demonstracja! W moim nudnym, szarym, zapomnianym przez Boga miasteczku - demonstracja! Gdzie policja i koktajle mołotowa? Będzie jazda! Nagle od konwoju odrywa się kobiecina i rzuca się w moim kierunku. Krzyż uniesiony wysoko, nienawiść w oczach, wąskie, ściśnięte mocno usta i szpony gotowe do ataku : - A pan co? Nie wstyd panu? W niedzielę handlować? Grzech święty! Pan też jest ich wysłannikiem, na pewno chętnie morduje pan nienarodzone dzieci, skoro w niedzielę sklep pan otwiera! " Ty ruda lafiryndo!- myślę wściekły - Jak rano przylazłaś do mnie po piwo i chleb dla czterdziestoletniego synka - darmozjada, to nie przeszkadzało ci, że w niedzielę otwarte!" Widzę kątem oka jak Czesiek z Karolem zwijają się ze śmiechu i czuję jak krew mi się gotuje. "Nie daj się sprowokować" Szanuj bliźniego swego, jak siebie samego. Szanuj szefa, przełożonych i firmę, która daje możliwości. Szanuj klienta i zieleń. Szanuj Życie. Odwracam się od niej i chcę odejść. Słyszę jeszcze jakąś uwagę, odwracam się i mówię : - Proszę pani, moje poglądy polityczne są moją prywatną sprawą. - Tak jest, ojciec redaktor mówił o takich jak pan! Zaciskam zęby, chłopaki płaczą już ze śmiechu, a jak stoję jak palant. Nigdy nie zaatakowała mnie babcia! Mój komputer pokładowy nie zna schematów zachowań w takiej sytuacji. Babcia kojarzy mi się z pluszowym misiem, miodkiem i zatroskaną, dobrą twarzą pochyloną nad głową w czasie przewlekłej grypy dziecka. A ta, "Rambo" w spódnicy , celuje we mnie jadem i krzyżem! Odwraca się w końcu i podąża w swoim kierunku. Zapominam nagle o babcinych bajkach na dobranoc, paróweczkach na kolację, odrzucam miłe usposobienie i czuję jak wstępuje we mnie szatan : - Zapomniałaś babo czosnku! - Co? - Bez czosnku, samym krzyżem nic mi nie zrobisz. Nie wiem, czy słyszała, nie obchodzi mnie to. Wracam do sklepu, bo wpadło tam kilku ludzi z procesji. - Daj pan piwko, tylko szybko, tak, żeby stara nie widziała. Ale jaja! Mówię panu, na Belweder jedziemy - znudzony codziennością emeryt aż kipi z podniecenia. Ot, niedziela! Gdzie podziały się marzenia w niedzielne poranki? Bajki Disney`a dwa razy w roku? Czereśnie w ogródku rwane małymi garstkami pod czujnym okiem dziadka? Kąpiele w rzece latem, narty zimą, cały wachlarz pomysłów i pochłaniających bez reszty zabaw. Wszystko zniknęło wraz z pierwszym, samodzielnie napisanym listem motywacyjnym, życiorysem i podaniem o pracę. Zniknęło bezpowrotnie i nieodtwarzalnie wraz z pierwszą minutą pracy za pieniądze, bo pierwsza minuta za pieniądze, była jednocześnie ostatnią minutą szczerości i dzieciństwa. Kochaj firmę swoją i logo swoje. Wychodzę na zewnątrz. Sznur wojowniczek ojca redaktora znika za zakrętem, słyszę jeszcze ich przytłumione głosy. Obok brudny, śmierdzący Czesiek udaje, że wie o co chodzi. Karol, już podpity wykrzykuje coś w nieznanym kierunku. Patrzę i smutek zalewa moje myśli. Kręcę głową i siadam na ławce pod sklepem. Za procesją pędzi niebieski bus z napisem TVN NEWS, a tuż za nim z zagraniczną rejestracją i wielką anteną na dachu, dwa inne - CNN NEWS, BBC TV. Czuję się kukłą rzucaną przez własny rząd na pośmiewisko Europy. Zamykam oczy - tak musiało wyglądać Średniowiecze. -
Wiesz Asher? Podobne odczucia miałem w Holandii, chyba dlatego Twój squat jest tak chętnie przeze mnie odwiedzany. W końcu stamtąd zwiałem i wróciłem do Polski na dobre. Nie chciałem być człowiekiem znikąd, ale chyba bardziej nie chciałem być obywatelem drugiej kategorii, bo to dało się odczuć w środowisku do którego trafiłem. To tylko mój wycinek losu, nie emigracji, nie należy więc uogólniać. I duży plus dla Ciebie, bo ja jakoś nie mam mocy by o tym pisać. Może kiedyś :) Co do tekstu. Jest zwięzły, lekki i łatwoprzyswajalny. Pojawia się tu sentyment, którego wcześniej mi brakowało, jednak bohater nie wyparł się polskości. Tak trzymać. Zdanie w nawiasie o kanale La Manche - radziłbym trochę doprecyzować, bo dopiero za trzecim razem dotarło do mnie co autor miał na myśli. Może wrzuć tam myślnik : "dla Francuzów i całego kontynentu - La Manche..... Nie wiem czy "dłuuuugo" jest literacko poprawne, ale za to "hen, do polskiej granicy" jest tak polskie, tak cudownie nasze i od setek lat używane przez całe pokolenia emigrantów, że szalenie mnie urzekło. Dobrze, że wplotłeś tu nieco polskości. Hen daleko, gdzie zielone łąki i śpiew skowronków... Pozdrawiam.
-
Żywot człowieka poprawnego
MARCEPAN 30 odpowiedział(a) na MARCEPAN 30 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Asher - Chyba za szybko napisałeś, bo nie zrozumiałem. Mógłbyś powtórzyć? -
A jednak się kręci!
MARCEPAN 30 odpowiedział(a) na Dominika Iks utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ależ mężczyźni są tu niezbędni!! Bez nich "kręcenie tyłkiem" nie miałoby sensu! Kontynuuj. Zaciekawiło mnie. -
A jednak się kręci!
MARCEPAN 30 odpowiedział(a) na Dominika Iks utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Co to? Traktak o kręceniu tyłkiem? No nie wiem, sam nie wiem, może niech inni się wypowiedzą. Mi się nie podoba. Autorka za bardzo wpatrzona w siebie. A może tego wymagał eksperyment opisany tutaj? -
Dla mnie jest to szkielet - dobry szkielet - czegoś większego, każde zdanie powinno być teraz obleczone w skórę, mięśnie, ścięgna. Każda myśl rozbudowana, dopisana, zmielona, połknięta przez autora z gorzką popitką i wypluta ponownie na ekran monitora, a z mazi powinna wyłonić się długa, smutno - piękna egzystencjalna opowieść o codzienności, przemijaniu, samotności i skazaniu każdego człowieka na powolne zniknięcie i zapomnienie. Naprawdę - dobry ten szkielet.
-
Żywot człowieka poprawnego
MARCEPAN 30 odpowiedział(a) na MARCEPAN 30 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Donie, jesteś niezastąpiony w swych cennych uwagach. I cierpliwy. Literówki i błędy poprawię czym prędzej, a jeśli chodzi o Twój komentarz, to chyba Cię zaskoczę. Otóż tu właśnie przyłożyłem się bardziej i tym razem nie wyszło to na dobre. Chyba jakieś spięcie. Sklep na Zdrojowej pisałem z większym luzem, z większą lekkoścą i stąd był zapewne lepszy, tu chyba zaważyło obciążenie pochwałami z tamtego tekstu. Tam pisałem jak do szuflady, sam dla siebie, nie myślałem o tym, że ktoś to będzie oceniał, a tu była świadomość czy się uda to powtórzyć. Muszę pooddychać głęboko, zamknąć się w swej samotni i powrócić do lekkości myśli :) Zabrakło luzu. Jeśli chodzi o czas, też był krótszy, a ilość literówek to pośpiech. A Depeche? Przypomina mi czasy, kiedy nosiłem długie włosy, podarte dżinsy, skakałem na koncertach ostrych, metalowych kapel i udawałem, że Depeche nie istnieje. Byłem głupcem. Nie dostrzegałem tego fantastycznego, hipnotycznego, uspokajającego klimatu. Stąd uśmiech na mej twarzy :) Dzisiaj muzykę dzielę na miłą uchu i niemiłą uchu - a nie na gatunki. Depeche jest w czołówce. -
Tam gdzie gasną gwiazdy
MARCEPAN 30 odpowiedział(a) na Krzysztof Dąbrowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Zacząłem i zapowiada się ciekawie. Odznaczam się, ze byłem, a skończę i skomentuję klarowniej w sobotę, bo dopiero wtedy ciutkę czasu znajdę. Pozdrawiam. -
Żywot człowieka poprawnego
MARCEPAN 30 odpowiedział(a) na MARCEPAN 30 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
ASHER, to chyba komplement :) , bo wbrew pozorom ludzi wcale nie jest łatwo rozśmieszać. A czy wydaje się gdzieś książki - komedie? -
To najbardziej szczera i prawdziwa część Squat`a z tych które czytałem, oczywiście niczego nie ujmując pozostałym częściom. W tej części poprostu czuję i widzę bohatera, wierzę w niego i wiem, że taka postać może istnieć ( prawdopodobnie istnieje ). Interesuje mnie jego historia, podziwiam go, ciekawy jestem co dalej i czytam z niekłamanym zainteresowaniem. Jeśli wierzę w to co czytam, autorowi zawsze przyznaję wielkiego plusa.