Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Natuskaa

Mecenasi
  • Postów

    2 204
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Natuskaa

  1. To można dopiero zrozumieć w momencie, w którym się spotka kogoś, do kogo można przypiąć taką właśnie wizytówkę (wiersz). Wbrew pozorom nie trzeba chodzić koło takiej osoby jak po szybie... ostrożnie i cicho. Wystarczy być sobą. Jeśli taka osoba da człowiekowi miejsce obok siebie... to jest będzie bardzo dobre miejsce. Bardzo mi się podoba wiersz. Pozdrawiam :)
  2. Te obrazki wplecione w nasze wydarzenia, no przecież, że nasze własne... to tak zwane tło, albo krajobraz. I wyrzucić nijak się nie udaje tego towarzystwa, tego miejsca... chyba wciąż jest po to, żeby zrozumieć. Nam się jednak myśli, że już rozumiemy. Podstawiłam sobie swój obrazek do Twojego wiersza i tak mi wyszło. Wszystkiego dobrego Pozdrawiam :)
  3. Czasami to nawet lepiej... będą nowe, inne doświadczenia. Pozdrawiam :)
  4. Bajki są bardzo interesującym narzędziem... niezwykłym. Moje najwcześniejsze próby z poezją wychodziły od bajek. Widocznie gdzieś we mnie siedzą jakieś szablony. Dziękuję Ci za komentarz. Przyznam, że o czymś mi przypomniał. Pozdrawiam :) Dziękuję za odwiedziny i miły komentarz. Pozdrawiam :) Kiedy pisałam ten wiersz, zawiesiłam się (nie napiszę w którym miejscu), potrzebowałam pomocy wizji... oglądałam więc zdjęcia sów: ich dzioby, pazury, oczy. One są takie dostojne, trudno je zmieścić w codzienności, jest w nich coś nieuchwytnego... jakaś głęboko skrywana tajemnica. Cieszy mnie, że końcówka przypadła do gustu. Lubię dobre zakończenia. Dziękuję za rozwinięcie mojej myśli. Pozdrawiam :)
  5. siadają na parapecie kiedy ciemność na drzewach skulone dla niepoznaki czasem przelatują tobie nad głową kiedy śpisz i obmyślasz mądre plany jedna jest pulchna druga elegancka trzecia bezczelna ledwie hukną a już maski ci spadają rano będziesz zbierać ich skorupy roztrzaskane obrazami zjaw sennych spod łóżka spod dnia będziesz wyciągać jedna jest pulchna druga elegancka trzecia bezczelna twarz gładką delikatną pergaminową ukrywaną latami nie oglądaną dniami żyły pulsujące wyrywające się do świata równie drapieżnie jak sowy w nocy jedna jest pulchna druga elegancka trzecia bezczelna zażądasz potwierdzenia albo odpowiedzi na niezadane pytanie na radość nagłą na lekkość piórko brązowe szare białe i za oknem zwyczajowo blady księżyc
  6. podwójna ciemność... straszne i dobre to. Pozdrawiam :)
  7. Pięknie opisujesz słowo w upadku (ten fragment). Słowo to taki ludzki wynalazek, który może dużo. Na początku miesiąca, kiedy w wyniku infekcji straciłam głos na trzy dni, przekonałam się, komu w otoczeniu na moich słowach zależy, bo wykazał troskę (leczył moje słowa własnym słowem), a kto chciał je wyciszyć na dłużej. Takie "wydarzenia" wiele potrafią człowiekowi uświadomić w kwestii słowa. Pozdrawiam :)
  8. Różnie to bywa... Dzięki za odwiedziny. Pozdrawiam :)
  9. Nato, nie przepraszaj za swoją wrażliwość na ludzką krzywdę. To dla mnie komplement, że tak odczytałaś. Dziękuję i pozdrawiam :) Ps Chyba nie sposób się przyzwyczaić do tego, że nuty które piszemy, zamieniają się w muzykę wielu instrumentów...
  10. głębokie, wbrew pozorom Wiersz zatrzymuje. Pozdrawiam :)
  11. Masz rację, to wiersz pokryty lodem... powierzchnia pokryta lodem, mróz okrutny, choć to niby tylko trzynaście, tylko albo aż, zależy od położenia. Jednak słowo "międzyludzkie" mnie zdziwiło. Niemniej jednak szanuję, że można tak odczytać, widocznie zostawiłam taką furtkę. Dziękuję za podzielenie się przemyśleniami. Pozdrawiam :)
  12. gdy wyrastają za wysokie zacieniają widoki gdy im listki dopracowujesz zdają się pięknieć gdy im usta uparcie dodajesz będą nawet mówić tylko w czyim języku minus trzynaście stopni mróz suchy raniący stopy nie chcą dotykać dłonie nie próbują nawet wilgotny oddech wydany o coś chciałby się zaczepić osiada na szybie okna na chwilę jest mu dobrze potem i on znika karłowate przestworza nie dają mu możliwości minus trzynaście stopni nie wzejdzie nawet chwast najmniejszy ogonek pod grubą pokrywą ryby w trybie oszczędnym pływają od niechcenia sztywnieją słodkie listy powycinane z papieru i złożone w łódki by stać w tym porcie na niby linie niby snach minus trzynaście stopni tu nic się nie zadziewa szukam razem z wróblami krukami i gołębiami okruchów które z lata czasem komuś wypadną wyliczam sobie porcje a jeśli nie wystarcza otwieram słoik w piwnicy kiszona kapusta kompot minus trzynaście stopni czekając na odwilż w puchowej kurtce razem z niby rekinami które ciągle się nabierają na byle grubą przynętę patrzymy w obraz świata jego nieregularne kształty wciąż próbują zniszczyć te nasze bujne wysokie przerośnięte marzenia
  13. pałka zapałka dwa kije kto się nie schowa ten kryje postępu Pozdrawiam :)
  14. To przecież nie dla niego, to dla algorytmów... Pozdrawiam :)
  15. Odrobina luksusu. Ciekawe są te myśli, które nie potrafią pływać :) Pozdrawiam
  16. Jedni mają tatę, drudzy mają ojca... a jeszcze inni jak ja, mętne wspomnienie kilku kadrów z wczesnego dzieciństwa, zanim nie umarł. Piękny wiersz napisałaś, widać, że to o ważnej dla Ciebie osobie. Pozdrawiam :)
  17. Ostatniej twierdzy, a może pierwszej, bo od ciała wiele się zaczyna, ciało musi być zaopiekowane, bo inaczej... i wóz stanie i woźnica i... Mikroagresja codzienności - oj, to jest bardzo dobre określenie. Można było jeszcze w to wkomponować kilka detali jak choćby temperatura czy efekty wzrokowe, ale szczególnie chciałam się skupić na wrażeniach słuchowych i żołądkowych. Bardzo jestem wdzięczna za Twoją opinię, dzięki niej wiem, na ile czytelne jest moje "pismo". Co wprowadzają w nim wielokropki, które przyznam, że lubię stosować. Dla mnie one są jak przystanięcie i złapanie tchu, czasami myśli kontynuującej, co by się tutaj pokrywało. Pozdrawiam :)
  18. I co, że kawa?… tak, o osiemnastej… wypiję ją do cebuli… tak, cebuli smażonej z koncentratem pomidorowym. Będę syta, będę wreszcie rozpieszczona po całym tym dniu, który mnie swoimi mackami dotykał, skubał i energiami moimi chciał żonglować. Próbował mnie przekupić paskudną kawą rozpuszczalną do której dołożył cukier, jakiego nie zamawiałam. Potem była zupa dyniowa… czy raczej krem marchwiowy z octem. A te oczekiwania względem, bezwzględne jednak, oczekiwania wobec ciała... mojego ciała… mojego. Ciało się nie godzi, zakłada pancerze, sztywnieje, składa się przecież z wody, która lubi się układać w piękne wzory, dajmy na to kompozycje sprawdzone, klasyczne śnieżynki… nie interesują go bełkotliwe nuty, ani przypadkowe słowa. Trzy metry ode mnie, ukraiński młody człowiek buduje swoją biografię uchodźcy, wtóruje mu drugi, podobny. Śmieją się w swoim języku, na dwa języki się śmieją, spierają te swoje dwa języki, wystawiają je, te mielące bez ustanku ozory rozpuszczają i ładują to w eter, w mój umysł… mój umysł... Moje ciało nie reflektuje na to, nie reflektuje też na angielską smęciznę, która do tego w tle, raz się zwija, raz rozwija. Moje ciało, co na gardle mu utknął krem marchwiowy i napój kawopodobny. Nie jest łatwo być ciałem w dyskomforcie. O tak, jestem ciałem, nie zawiesiłam się w samym tylko umyśle. Mam nogi, mam ręce i mam też myśl o cebuli i świeżo mielonej kawie. Myśl anty anty, bo teraz anty grawitacyjna jest moja myśl, spieszy się do domu, a tu ją na koniec katują sytuacją politycznie – społeczną, gospodarczą nawet. Myśl moją, która w ciało wchodzi, która ciałem steruje, która jest teraz wodą wzburzoną, spienioną, zmęczoną… dziś zmęczoną tak bardzo... bardzo zmęczoną. Wreszcie moja myśl, zakrywa się kocem wieczornym, zakrywa tym kocem też ciało… naraz jestem daleko, daleko od donośnych uchodźców, co obok nadal dyskutują swoim alfabetem pokrętnym, daleko od nut przerzuconych na drugą stronę, zawieszonych na suficie, na głośniku, nut równie bezbarwnych, kolejnych bezbarwnych nut, jak piosenka w którą się układają, razem z wokalem rozwleczonym niebotycznie... niczym sweter szerszym niż dłuższym, odsłaniającym pępek… a we mnie jest cebula, obietnica cebuli i druga obietnica, ta do jej popicia. Obie zerkają na zegarek. Jest piątek, na zegarku jest za pięć sobota. Ciało wie, ciało pamięta, że mu umysł obiecał osiemnastą, więc przestaje słyszeć wszystko inne, przestaje się w tym męczyć, pamięta i czeka. To się nazywa zaufanie.
  19. Za nagrobki rzadko odpowiada ich posiadacz... za te wypisane na nich słowa, które widnieją długo, długo... za ich dobór. Czasami słowa te mogą całkowicie zniekształcić obraz człowieka, który tam leży... zakląć przeszłość. Pozdrawiam :)
  20. Kobiecy mózg jest nastawiony na obserwacje z racji tego, że jednak kobiety najczęściej opiekują (opiekowały) się potomstwem. Ostatnio to się zaczyna zmieniać... jednak mimo wszystko coś tam mamy zakodowane... dzieci, obiad, prasowanie i co tam bądź w zależności od upodobań. Mężczyzna skupia się na jednym zadaniu i zwykle jest wydajny w tym czym się akurat zajmuje. Myślę, że jeśli przełączy się na obserwację, to jest w tym całkiem niezły. Pozdrawiam :)
  21. Każdego dnia w pracy, mijam na korytarzu stół bilardowy... rzadko kogoś tam widzę. Ostatnio nawet wyczytałam na forum pracowniczym apel o drugi kij, bo jest tylko jeden. W pokoju pracownika mamy książki, gry planszowe, można oglądać filmy na dużym ekranie telewizyjnym... zwykle miejsce to świeci pustkami. Czasami na przerwie obiadowej kilka osób siedzi na super fantastycznych siedziskach (są faktycznie boskie) i przegląda wiadomości w telefonie. Ping-pong i owszem - stół stoi na balkonie, ale tylko latem i można z niego korzystać tylko gdy są przestoje (bardzo rzadko). Już od kilku dni zamknięto balkon i nie ma do niego dostępu. Tak, że... no jak dla mnie, to pozory. Kiedy przyjeżdżają skośnookie delegacje, to można im pokazać, jak wspaniale jest pracownikowi... a może raczej jak wspaniale mogłoby być. Co do nudy, dziś nad nią debatowałam ze współpracownikiem... mieliśmy dzień pracy na stanowisku, na którym jest się niewidzialnym wewnątrz-systemowo, żadnych błędów, żadnego czasu, żadnych norm i wiesz co? Jedno drugiego musiało stopować. Nie potrafiliśmy zwolnić, a co dopiero się nudzić w nic nie robieniu. Zasmuciło nas to... i dało do myślenia. Pozdrawiam :)
  22. Ulotność, wolność, beztroska, zabawa, radość, zapewne to wszystko po trochu. Kiedyś w szkołach robiło się latawce i uczyliśmy się, że to nie takie proste, bo każda zbędna rzecz daje obciążenie. Potem na boisku szkolnym okazywało się, który latawiec tylko "wygląda", a który potrafi się wznieść. Pamiętam do dziś taki dzień. To było bardzo pouczające doświadczenie. Nostalgia... coś w tym jest... dziękuję, że podzieliłeś się swoimi przemyśleniami. Przyjemnego wieczoru :)
  23. Wejście w rolę własnej babci, to bardzo zaskakujący pomysł. Niemniej jednak wyszedł z tego piękny wiersz. Pozdrawiam :)
  24. To była dla mnie ważna osoba... wrażenia? mało wrażeń? ... Bez dalszego komentarza.
  25. ? No i niby fajnie, niby ok. Tego powyżej, niestety nie rozumiem. Z ciekawości zapytałam chat gpt, jak ocenia mój wiersz (taki kaprys)... i stwierdzam, że interesujące zabawki nam teraz serwuje rzeczywistość komputerowa. Jednak jeszcze dużo musi się uczyć? Jest na etapie interpretacji, jaką daje nauczyciel na języku polskim... Sztuczna inteligencja jest zadaniowa i nie może się wycofać... taka jej rola. A każdy człowiek ma inne serce i inaczej czuje słowa. I nie zawsze jest w stanie coś co poczuł, opisać własnymi słowami komentarza pod wierszem. Skłoniłeś mnie do wieczornych rozważań... ech. Dzięki za odwiedziny Pozdrawiam :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...