Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Natuskaa

Mecenasi
  • Postów

    2 075
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Natuskaa

  1. Trochę jak wieczorna przebieżka, bez szans na medal, ale z nadzieją na lepsze zdrowie. Tak mi się skojarzyło :) Pozdrawiam
  2. Wiersz dopracowany w szczegółach. Czytałam, a jakbym film oglądała. Piękny :) Pozdrawiam
  3. To coś oznacza? Już wiem... to jakiś szyfr :) Dobra... mam dziś dziwne poczucie humoru... a niech tam, niech sobie znaczy co chce. Miłej nocy
  4. Na cmentarzysku, można pozostawić różne rzeczy - tyle w temacie tytułu. Michale - próbuję uchwycić to i tamto, co przychodzi w różnej formie, nawet - to co zdaje się, że pomyliło adres - najważniejsze, żeby nie pisać na zimno, bo to nie wychodzi. "Wyłaniają" - właściwie czemu nie? Dzięki za zawitanie. Pozdrawiam :)
  5. Tam od razu gorzej... inaczej po prostu. Zależy kto, co woli. Miłego wieczoru :)
  6. Ile wyrw pozostaje po korzeniach? Ile dziur, w które można nieustannie wpadać? Niby idąc na spacer, niby pokonując tylko kilkaset metrów, niby pamiętając, że tam i tam się nie zachodzi. Niby... a jednak. We własnej słabości, w niedorzecznym sentymencie można trwać i trwać... i trwać. Aż w końcu pojawi się świadomość, że przecież, z tamtych wyrwanych drzew, już się błyszczą w promieniach słońca lakierowane krzyże, mężnie opierające się wiatrom. I że każdego dnia, matowieją nieznacznie, a wsiąkając w krajobraz - zapominają... skąd pochodzą. Bo komu jest potrzebna wiedza o szerokości geograficznej z jakiej je zabrano, kto i po co miałby to... notować? Dla kogo? Te krzyże. Oglądam własne dłonie. Mają brzydkie ślady po ciągnięciu za klamkę. Skóra zaczerwieniona, zadrapana, z metalowymi opiłkami, które trzeba będzie wyciągnąć. Jednakowoż to są dobre ślady, najlepsze jakie mam, bo to pamiątka po drzwiach wyjściowych z cmentarza. Kto nigdy nie zamykał takich drzwi po kimś lub po czymś, ten nie wie, że one są bardzo ciężkie i toporne, a ich zawiasy skrzypią niemiłosiernie jakimś wewnętrznym buntem, gęstym i strasznym, choć tak naprawdę zrezygnowanym, a nawet przedawnionym. Trzeba szarpać z całych sił, żeby je zamknąć, bo te burzą się sprzeciwem, jakimś niezrozumiałym i niedzisiejszym. Jedne drzwi, potem drugie... Główne, potem wszystkie boczne. Należy obejść cały teren i zamknąć je. Zrobić to w odpowiednim czasie i z odpowiednią prędkością. Noc jest bardzo krótka. Za horyzontem już mamrocze czerwień z fioletem. Naradzają się przed dniem, rozmazując się przy tym. Jeden kolor chce być ważniejszy od drugiego. Mieszają się więc ze wschodzącą jasnością, która chce je pogodzić. W końcu wyłaniają się niemal jednocześnie - odcień żółty i pomarańczowy. Naraz zahaczają o zieleń... liści, traw... bo zieleń nie znosi próżni, wyrównuje teren i zasiedla go po nowemu.
  7. Są zwierzęta, owady, rzeka i tajemnicza nutka zawieszona nad wierszem. Podoba mi się. Pozdrawiam :)
  8. Dobrze Ci wychodzi pisanie w pierwszej osobie. Pozdrawiam :)
  9. Niech więc tak będzie... ku Twojemu ulubieniu. Dzięki za komentarz. Pozdrawiam :)
  10. Rozdzielnie nie ma nic wspólnego z siłą. Polega na podzieleniu przestrzeni na poszczególne dzieci. Jedno dziecko widzi drugie, ale przez pewien czas nie mogą ingerować w swoje zabawy. To czas na przemyślenia. W pewmym momencie, kiedy mają dosyć takiej odległości, zaczynają odnawiać kontakt, najpierw przez słowa, potem jeden od drugiego chce coś pożyczyć, coś doaradzić... ta zabawa ma wtedy inne podstawy, bo poszanowanie drugiej osoby. Dzieci nie są głupie, to doskonali obserwatorzy. Szybko zauważają kto, na co może sobie pozwolić (w powyższym przypadku młodszy), a kto został wkręcony w pomaganie opiekunowi (tu starszy). Taka niesprawiedliwość w starszym rodzi bunt, agresję i kiedyś może doprowadzić do niechęci rodzeństwa wzglądem siebie. To opiekun narzuca im te role. Piszesz, że Stasiu zrozumiał. A co jeśliby nie zrozumiał i Cię uderzył? Co wtedy zrobiłabyś z tym? Reszty, jeśli temat Cię zainteresował, musiałabyś poszukać sama. Pozdrawiam :)
  11. @Alicja_Wysocka podejrzewam, że młodszy nie jest w stanie uczestniczyć w zabawie starszego... dlatego trzeba ich rozdzielić. Dać każdemu z nich realizować się po swojemu. Jeden bawi się tym, a drugi tamtym. Jak zatęsknią do wspólnej zabawy, to sami to ze sobą dogadają. A to bym przemyślała cztery razy. Dobrej nocy życzę :)
  12. W taki sposób starsze rodzeństwo uczone jest, że ma rezygnować z siebie, bo jest "mądrzejsze", a to nie posłuży "mu" w dorosłym życiu. Pozdrawiam :)
  13. ilu odbiorców tyle umysłów ile umysłów tyle domysłów ile domysłów tyle pomysłów ile pomysłów tylu hobbystów :)) Dziękuję za obecność Pozdrawiam.
  14. Jest taka fb para, którą obserwuję... a ten filmik to jakoś szczególnie lubię. Pozdrawiam :) https://www.facebook.com/100006997637784/videos/2711567862419775
  15. Obyśmy mieli w życiu, jak najmniej tych bolących momentów. Pozdrawiam :)
  16. Miło to czytać. Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam, jeszcze sobotnio :)
  17. Interesujące. Pozdrawiam :)
  18. :) można i tak powiedzieć Dzuęki za odwiedziny Pozdrawiam :)
  19. czasem część ciebie wciąż szuka błędów węszy usterki co w głowie mieścisz gdy ją pokąsasz to ślady zębów na warsztat weźmie pokaże w sieci gdy się zapomnisz lub coś przeoczysz data ci umknie godzina z tarczy strażnik sumienia i mistrz przemowy latarką ostro w oczy ci zajrzy tym się przekonasz żeś żył w ciemności co ci ją stworzył mózg osobisty więc się jej spytasz czemu z wielości nie da ci roli choć konformisty naraz zdziwiona obejrzy skronie zmierzy gorączkę zajrzy ci w gardło może skrótami neuron gdzieś pobiegł albo co szare w żołądek wpadło
  20. @Łukasz Jasiński Dziękuję również :)
  21. Dobrze napisane... upływ czasu różnie się objawia. Pozdrawiam :)
  22. @Łukasz Jasiński ok, dobrze, niech tak będzie. Wracał Pan od dentysty, jadł hot-doga i słyszał odpowiedź, a wcześniej zaznaczał, że jest osobą niesłyszącą... może ja się na nowinkach nie znam, ale... odpowiem, bo odpowiedź przyszła do mnie przed pytaniem. Otóż ja też odwiedziłam dentystę tydzień temu. Kiepska sprawa, bo straciłam ósemkę. Może ona i tak "na straty jest", jeszcze zanim się wybije, ale ja wolałam ją mieć w szczęce. I idę sobie z tym tamponem pod dziąsłem, który miałam tak mieć przez pół godziny, idę i nie bardzo mnie cieszy ta utrata, plus nie bardzo mnie cieszy to, że w związku z faktem, że straciłam pracę, musiałam podjąć decyzję o pójściu (tymczasowo) w miejsce, nie do końca mi odpowiadające, no ale jako, że jestem w dziewiątym roku to praca, którą teraz podejmę raczej pójdzie na straty, znaczy się - tak naprawdę muszę chwilowo po prostu przetrwać. I w tym chodzeniu, postanowiłam nie wsiąść do samochodu na pobliskim parkingu, ale jeszcze się przejść... po Moście Teatralnym. Lubię to miejsce. Setki torów, pociągi, tramwaje, ludzi jak mrówek, rowery z żarciem, hulajnogi... wszyscy pędzą na złamanie karku, tam jest wszystko i nie ma "nikogo". I wyobraź sobie na tym moście mijałam chłopaka... na oko późny nastolatek, czyli koło dwudziestu lat. Nie zwykły nastolatek, tylko osoba chora na zespół Downa. I wyobraź sobie, że ten człowiek z tym swoim wielkim uśmiechem na ustach przystanął, żeby mi powiedzieć, że ślicznie wyglądam . Ja specjalnie nawet nie mogłam się wykrzywić w podziękowaniu, coś tam spróbowałam i kiwnęłam głową. Jednak po tym spotkaniu, zrobiło mi się jakoś lepiej. Dzień się rozjaśnił. No i co z tego wynika? Pytanie - "Czy rzeczywiście nieuleczalnie chorzy ludzie są niepotrzebni?" No cóż. Dla mnie odpowiedź jest prosta, tym bardziej, że mam w domu osobę chorą na cukrzycę typu pierwszego, która ma swoje aspiracje i talenty do rozwijania.
  23. @Łukasz Jasińskinie zawsze jest sprawiedliwie. Okolice nosa są chyba szczególnie trudne dla specjalistów, bo niestety zdarza się dużo błędów. Ja jako małe dziecko strasznie się nudziłam w kościele (dlatego też uważam że nie powinno się dzieciom narzucać siedzenia w kościele, bo to jest wbrew ich naturze/ich ruchliwości i ciekawości), ale moja matka nic sobie z tego nie robiła. Pamiętam jak dziś, dokładnie pamiętam w której ławce siedziałam i znalazłam proszę sobie wyobrazić guzik no i co? No i sobie go wsadziłam do nosa, ale... najgorsze było przede mną, bo oto na ostrym dyżurze trafiłam na... no źle trafiłam... tak, że specjaliści w trakcie wyciągania owego guzika skrzywili mi przegrodę nosową tak, że się potem męczyłam przez pół życia... do czasu kiedy w końcu sie odważyłam na jej prostowanie. Gdzieś w okolicy nosa jest trójkąt śmierci z tego powodu leczenie wszelkich urazów w tamtej okolicy jest obarczone dużym ryzykiem. Ale oboje już o tym wiemy... tak samo jak wiemy, że niektóre choroby są nieuleczalne. To są trudne tematy, których nie powinno się zamykać w jednym zdaniu. Dziękuję za dyskusję. Zajrzę do owej prozy. Życzę spokojnej nocy :)
  24. Kamienie, a w jakim celu :)) A ja myślę, że było odwrotnie. Miłego wieczoru.
  25. Są różne mniejszości tak, że z tą mądrością, to nie musi być pewnik. Ze swojej strony nie uważam, żeby anonimowa zbiorowość stanowiła tylko i wyłącznie wypełniacz, bo jak nieraz miałam okazję się przekonać, z tej zbiorowości potrafi się wyłonić jakaś jednostka i całkiem sensownie "zabłysnąć", tak żebym po takim spotkaniu miała nad czym rozmyślać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...