Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Natuskaa

Mecenasi
  • Postów

    1 883
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Natuskaa

  1. w tym starym budynku różne stare przedmioty przyciągają stare oczy niedzisiejszy sprzedawca oprowadza swoich gości gdzie stoją toporne stoły na nich kryształowe wazony i kruche filiżanki w kwiatki a ściany zdobią pejzaże konie lasy lub cyganie stare zamierzchłe czasy pachnące mocną starością starych melodramatów choć sklep jest ogromny nie czuje się w nim zimna bo gości tulą dywany narzuty zasłonki do ziemi ogromne żyrandole na czterdzieści żarówek i Jezus ukrzyżowany stary kot przechadza się ostrożnie po starej kanapie aż znajduje starą dziurę on wie że pod warstwą kurzu i wszelkich historii jest jedna wygięta sprężyna która go przytrzymuje w błogim i przyjemnym śnie ponad innymi snami że tam dobrze jest odpocząć zanim znów jakiś stary głód swoimi starymi sztuczkami zaburzy jego cichą starość
  2. Linia prosta, jak na ekranie urządzenia monitorującego pracę serca, trochę jak śmierć. Zastanawiający temat, też ostatnio nad nim rozmyślam. U mnie jest sinusoida. Im większe odchylenia w jedną (coś po myśli), tym większe w drugą (coś nie po myśli) i tak w kółko. Wszechświat stara się równać, tylko że... jest jeden czynnik, który na to równanie nie pozwala. Zapewne się domyślasz jaki. Pozdrawiam :)
  3. Czytając, bałam się, że gdzieś zboczysz :) jakbym szła za Tobą ścieżką przez las, nie znając drogi. Nie zboczyłaś, piękny klimat dociągnęłaś do końca. Pozdrawiam
  4. Bezdomne słowa błąkają się bez przerwy. Jednemu wypadają z kieszeni, drugi wyrzuca je z siebie ot tak. Te pierwsze pojawiają się - bez zamierzenia, za to te drugie - bez sensu. Trzeciego rodzaju słów jest tak mało, że trzeba się bardzo wysilić, żeby je wyłapać. Ktoś przechodzi, pochyla się nad słowami, jakie zdołał znaleźć. Bierze je ze sobą do domu. Tam szoruje szczotką, całymi dniami, żeby zaczęły lśnić i pachnieć. Nic z tego. Pozostają dziwne, niezasymilowane. Snują się po korytarzach domu, jak wyrzut na kostce stopy, aż człowiek zaczyna im szukać przytułku, bo zauważa, że ma po nich niegojące się skręcenia. Pacjentów podzielono na kolory: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony i niebieski. Czerwony znaczy się umierający, wymagający natychmiastowej uwagi. Niebieski to ten ze skręconą kostką – może poczekać, prawdopodobieństwo śmierci w oczekiwaniu na przyjęcie lekarza, oceniono na znikome. Według norm szpitalnych pacjent fioletowy i biały nie kwalifikuje się do leczenia, nawet tamtędy nie przechodzi, a być może, że wcale nie ma pacjentów w tych kolorach. Dopóki jednak ktoś łapie się za słówka i znosi to wszystko do domu, dopóki jest zbieraczem - ma prawo siedzieć na korytarzu, bo popada w barwy niebieskie. - Jak to się stało? - Pyta lekarz - jak pan to zrobił? Od kiedy to trwa? Tu zaczyna się opowieść, na którą nie ma czasu, bo inni stoją za drzwiami, ci z numerkami czerwonymi, pomarańczowymi, żółtymi, a nawet zielonymi... - Panie, co pan mi tu o pieluchowaniu, o tym że zapomniał ekierki w czwartej klasie, o Zofi co sprzedaje buraki, o Marianie pijusie, o Annie co przeszła panu koło nosa. Ja takich jak pan mam tu na pęczki. Kuśtykają bez przerwy, obalają się na pierwszym lepszym człowieku, co mu szmatą zamacha koło oczu. Tak... bo dla nich każdy jest ekspertem. Pan nie wierzy? Niech pan spojrzy ilu ich tam siedzi - tu wskazał na drzwi poczekalni - jeden lepszy od drugiego. Kiedy wchodzą, to czasami mam ochotę uciekać, bo mnie łapią za kostkę i nie chcą puścić. Zapobiegawczo otwieram okno i jednak zostaje. Ja panu powiem co można z tym pana problemem zrobić. Pan się oszczędza, wietrzy pokój, aż sam stanie się przeciągiem. Co panu wpadnie jednym uchem, to wypadać ma równie szybko drugim... - Ale, ale... - Na Ale przyjdzie odpowiedni czas panie Skręciński, wszystko po kolei... - No właśnie nie przyjdzie. - A to dlaczego? – lekarz pochylił się nagle z zainteresowaniem, nawet przestał mrugać, więc rozproszenie zniknęło. Zostali sam na sam, on i on. - Bo mi czasu zabraknie – wystękał w końcu pacjent niebieski. - A rozumiem, jest postęp. Jednak czasami warto to okno otwierać. Skoro tak... To niech pan „do jasnej, ciasnej” włączy segregowanie, żeby się wyprostować, a nie tylko w przygarbieniu przestać się skręcać! Kolor niebieski, rzeczywisty czas oczekiwania - powyżej ośmiu godzin. Rozmowy pacjentów na korytarzu – bezcenne. Słowa poturbowane kulają się, a każde z nich mniema, że wymaga szczególnej opieki. W tych kłębowiskach nieszczęść, monologach udających dialogi, czasem jakiś pacjent gubi się za drzwiami gabinetu, potem wychodzi, i idzie nie wiadomo dokąd... Tylko te przeciągi... niekończące się przeciągi...
  5. Dobre i straszne zarazem. Pozdrawiam :)
  6. ... może będzie widok na plus lub przynajmniej zero... :) Pozdrawiam
  7. Dostałeś widocznie prezent, którego wtedy potrzebowłeś :) Mnie dziś bardzo ucieszył ten kawałek. W duchu się uśmiechnęłam i już wiedziałam, że to będzie dobry dzień.
  8. Radio czasami robi dobrą robotę. Lubię siedzieć niedaleko kierowcy: słuchać jego muzy i oglądać trasę z jego perspektywy. Światło ups było żółte, krawężnik... wszystko widziałam. Dziś bardzo przyjemna nutka popłynęła w porannym tramwaju lini pięć (nie Wrocław)... szare twarze, szara godzina, kołyszemy się na boki, i ta bajkowa piosenka. Pozdrawiam :)
  9. Tak nie do końca katusze, bo jednak jest szczęście... chociaż wałkowane, ale jest. Dzięki za komentarz. Pozdrawiam :)
  10. No tak... mimo wszystko... dobrze jest nie czuć się w tym samotnym. Księżyc o super. Tylko niech się obsypie gwiazdami , a rano schowa za mgłą. Miło, że do mnie zajrzałeś. Pozdrawiam wieczornie :)
  11. Każda część ciałą wpływa na jakość snu. Jeśli śnisz, że coś robisz i zrobić nie możesz, jeśli we śnie chodzisz i czegoś znaleźć nie możesz drogi itp to zapewne są objawy problemów okolic brzucha. Jakby się coś nie chciało strawić. Tyle, że taką diagnozę możemy sobie samym wystawić dopiero po obudzeniu się. Pisałam o bezsenności, której przyczyna nie tkwi w niedomaganiu ciała. Dobrej nocy życzę
  12. jak dobrze, że mam mózg kobiecy nie muszę przez cały dzień szukać powodu żeby prostacko i nasennie po prostu wziąć się "wypróżnić" w nadziei że zejdzie z kręgosłupa co siedzieć tam i tak nie przestanie :)) Pozdrawiam To dobre podsumowanie owych trzech linijek. Wiesz, czytałam ostatnio o głodzie w niewoli... zasmucił mnie ten artukuł, bardzo bardzo. Dziękuję za odwiedziny, Pozdrawiam :)
  13. Nie brałam pod uwagę takiego rozwiązania. Chciałam, aby było tak, jak jest. Przyszło mi do głowy, że łagodny świat mógłby się okazać bardzo interesujący :) Dzięki za okazane zainteresowanie powyższym wierszem. Pozdrawiam
  14. @MoondogMiło być docenionym :) Dzięki za te kilka słów pod tekstem. Pozdrawiam.
  15. nie śpię myślę jakby tu odpocząć schować się we mgle daleko od niepokojów szargających światem jakby tu uwierzyć w pęczek cudów i gdzie tego zdrowia szukać nie śpię noce mijają ja leżę moszczę ciało wygodnie chwilę układam płasko i wałkuję to szczęście cicho ciepło razem żadnych ostrych słów szklanych ludzkich żyć nie śpię wertuję coś w pamięci jakbym od zawsze wiedziała że krucha to już bywała sąsiedzka sielanka i dobro ma różne twarze zależy czy jest syte czy burczy mu w brzuchu nie śpię czekam dobrych wieści że lęki poszły i zginęły że przylecieli kosmici zatrzymali ten obłęd zło zadusiło się samo ciężarem win przytłoczone a pozostała łagodność nie śpię
  16. Wynieść śmieci, niby taka bezpieczna czynność... ale te schody, psy i cały świat... Fajne to. Pozdrawiam :)
  17. Takie pisanie lubię, bo umie się wwiercać w baniak :)... i faktycznie można przy nim przystanąć na dłużej próbując jakoś to sobie logicznie poskładać. Mam nadzieję, że mi się nie przyśni jakaś karykatura do tego co tu przeczytałam :) Najbardziej zatrzymuje mnie kawałek... młodość dojrzewającej śmierci... ciekawe. Pozdrawiam
  18. Piękny klimat wyczarowałaś :) Pozdrawiam
  19. Czyli albo się spali, albo coś się w środku zatrze... tak czy inaczej kicha. Dobry wiersz Pozdrawiam :)
  20. Różne ludzie wciskają u nas guziczki. Kiedyś przez chwilę obserwowałam jedną panią która na yt wróżyła z kart klasycznych... patrzałam i patrzałam, w końcu stwierdziłam, że w ogóle nie rozumiem o co jej chodzi i przestałam. Minęło trochę czasu do teraz. Tytuł napisałam ot, coś mi do głowy przyszło i specjalnie się nad tym nie zastanawiałam, potem sprawdziłam te niby znaczenia... no kurde, jednak coś u temtej kobiety zrozumiałam :)) Dzięki za zostawienie po sobie kilku słów. Pozdrawiam. Dzięki za zajrzenie. Pozdrawiam :)
  21. bywa że czas mija nie odchodząc kręci się dookoła człowieka wyciąga jakieś stare plemniki i mówi że ciągle są żywotne na przekór logice i naturze że w dużym akwarium je hoduje w ukryciu jakimś w podświadomości gdzie nawet powypuszczały nóżki na nich pokracznie zwiedzają lokum choć nie są półtora rocznym dzieckiem a tylko półtoraroczną myślą która to staje to się porusza i nie wiadomo co lepiej zrobić wypuścić ją na mróz czy uśmiercić od razu żeby się nie męczyła taka dziwaczna i karłowata prawie jak nieudane zbliżenie as kier a może jednak coś karo
  22. Uuu... korekta... jak miło. Kropka - ok, jakoś uciekła, problem - ok można skurczyć, ale przestawiać szyk, to jak eksperymentować z sensem. Coś tam pozmieniam. Dzięki za wskazanie czujnym okiem, w którym miejscu tekstu, uwaga (z jakiegoś powodu) zostaje zatrzymana. Pozdrawiam :)
  23. Zebrane w człowieku emocje, nakładane na skórę... są jak maska, jak oczekiwany efekt albo jak wyraz "smaku", który się gdzieś, kiedyś urodził i do dziś trzeba go sączyć mlaskając z aprobatą lub niezadowoleniem. Przechadzają się takie zbiory, wśród innych ludzi stanowiących inne zbiory, będąc dopełnieniem, nie zapraszanym, ani specjalnie potrzebnym. Ot, społeczeństwo się integruje, coś zabiera, coś daje - każdy jego element, jaki by nie był – naturalny czy naturalizowany, z podrasowaną maską czy wdechem... Należy być czujnym, zawsze w gotowości, i oczywiście nie oceniać. A to akurat może być bardzo trudne. Patrzysz na kogoś i od razu w mózgu wysuwają ci się szufladki. Ta fryzura, oczy, buty, głos, zapach, sposób chodzenia... aż włącza się rozwiązanie – jak „...”, jak „...”. Z tego dookreślania rzadko wychodzi mieszanka iście Frankensteinowa, bo jednak coś przeważa. I zwykle nie wszystkie, ale dokładnie jedna szufladka wyjeżdża z impetem, jakby ją ktoś popychał od drugiej strony. Wypada z prowadnicy. Cała jej zawartość wysypuje się pod nogi i już zdaje się, nawet przypominasz sobie imię tej osoby, którą przecież pierwszy raz w życiu widzisz na oczy, a którą twój mózg już poznał lata temu, przynajmniej tak mu się zdaje... Nie oceniać... zatrzymać się. Właśnie teraz sprawdzić dokładnie każdy element danego człowieka, sensownie zajmując swój umysł. To wszysko trwa tak długo, a przecież krótkie są spotkania z przypadkowymi przechodniami. Potem trzeba być zamyślonym... rozkładać na części człowieka, którego już nie ma na horyzoncie i jeszcze drugiego człowieka, którego już nie ma na horyzoncie znacznie dłużej. Pościągać z nich maski , żeby dotrzeć do źródła problemu. Nie czyjegoś, ale własnego. Zastanowić się - po co przyszło takie przywołanie? Dlaczego właśnie dziś? Dlaczego właśnie teraz? Dlaczego...?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...