Maleńka, tycia, niby nic,
rozpryskuje się na kamieniach.
Po latach mówią: kamień tkwił,
dzisiaj już po nim śladu nie ma.
Milczenie jaskiń tnie; kap, kap,
dzwoni po ścianach pogłos cichy.
Niezdara idąc, zrobi chlap,
Strąca jej dzieła - stalaktyty.
A stalagmity rosną wzwyż
twory jej długiej, żmudnej pracy.
Powiedzieć mogę jako iż,
fizyk z chemikiem to tłumaczy.
Potrafi czarę przelać w mig,
że po słodyczy tylko gorycz.
Po stracie kogoś liczy dni
łzą na policzku mocno boli.
Nieprzeliczona stworzy deszcz,
światło załamie w barwy tęczy,
zamoczy czoło - chcesz czy nie,
zwłaszcza gdy biegniesz i się zmęczysz.
dzięki komentarzom jeszcze jedna strofa:
Może przemienić cały byt,
kiedy Walerian nierozważny
lub uspokoić serca rytm,
gdy z cukrem połkniesz ją doraźnie.