Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Boskie Kalosze

Użytkownicy
  • Postów

    3 551
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Boskie Kalosze

  1. Tak, przychodzi czas, gdy dzieci coraz częściej za to co dostały od rodziców na tacę, kupują coś dla siebie. I, wraz z racjonalnym myśleniem - przestają być dziećmi. Pozdrawiam.
  2. "nie dajmy się zwariować tyle możemy zrobić żeby samemu zwariować Cha, cha... a mnie tak się czyta koniec :)) Żartuję - fajny wiersz i zatrzymuje: w którym miejscu dzisiaj sam jestem? Pozdrawiam.
  3. Niestety, każdy nosi podobną życiorysę na czole ;) Dziękuję.
  4. Dziękuję :)
  5. rosłem i rosłem rosłem wieki wieków a kiedy sięgałem głową parapetu przyszedł czas i miał na ręku tajwański zegarek zamiast na tacę kupiłem pańską skórkę i to było prawdziwe święto mijały dziesięciolecia pedałując na rowerach kopiąc piłkę coraz dalej matki coraz bliżej dziewcząt aż z którąś wpadliśmy w ekran niemego filmu było cudnie było ślicznie było pięknie tylko potem doszedł dźwięk coraz więcej optycznych szczegółów i wyszedłem z kina na dworze opadały minuty sekundy siwiały na ławkach i zaczęły się pierwsze przymrozki przeminionych chwil z jednej wystawał ten wiersz
  6. E tam, fajne... Być może, a na pewno do poprawki :) Dziękuję i pozdrawiam.
  7. Właśnie! milijony kolorów w monitorze mimo tego granica wyraźniejsza jakby liść był jesienną państwa mapą rozdartego niejedną rewolucją naraz i miriady ekranów twojej, borze, nie objaśnią ni śmierci ni zaśnięcia. ludzie owszem w milczeniu się pogapią nieuchwytnych przegranych nie próbując nazwać Ładne :) Ja też myślę, że przez całe nasze życie tak naprawdę tkwimy w miejscu a to, co nazywamy ruchem - odbywa się poza nami i jesteśmy jedynie tego świadkami. Owszem, można podróż na inny kontynent nazwać wędrówką, ale czy nie tak samo wędrują rośliny stojąc w miejscu? Przecież miejsca w których się urodziliśmy - ewoluują w czasie, zmieniają się i w końcu już nie są tymi samymi miejscami, które: znaliśmy. Wyobraźmy sobie człowieka, który wyjechał z rodzinnej miejscowości, żeby zwiedzać świat i powrócił do niej po kilkudziesięciu latach: tyle samo go ominęło tutaj - ile zobaczył tam gdzie był. Ci, których zostawił - mają mu tyle samo do opowiedzenia o rodzinnej miejscowości, co on im o dalekich krajach miejscówka jodła nie jodła z mgły do mgły Właśnie! Twoja aronia była tym podróżnikiem z mojego przykładu: kiedy "jej nie było" - u Ciebie zaszło tyle samo, co spotkało ją tam - gdzie była. Macie sobie tyle samo do przekazania, a razem stanowicie Całość tego, co jest (tam) i czego nie ma (tu). Bardzo fajna miniaturka z tą aronią :) Pozdrawiam.
  8. Haiku nie haiku - grunt, że coś zauważasz wokół siebie, masz oko :) A oko - skoro podobno potrafi rozróżnić do dziesięciu milionów barw, to dlaczego tak mało kolorów zostało przez nas dotychczas określonych? Pewnie, żeby nie pomieszało nam się w głowach - bo jak je wszystkie zapamiętać... Pozdrawiam.
  9. Twoje słowa skłoniły mnie do autoironicznego spojrzenia na sprawę mojej "pchły: wiersz o pchłach tylko sam autor coś łapie Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za udział w zabawie :)
  10. Bardzo fajne i gdyby pozbawić miniaturkę pchły, byłby jeszcze fajniejszy obrazek. Wygląda na to, że ktoś (znów) nie rozumie, o co chodzi i drapie się po głowie ;) W kontekście aktu, który sugeruje jakąś sztukę teatralną a zarazem kojarzy się z aktem miłosnym wygląda na to, że Peelem jest miłośnik talentu jakiejś aktorki, który przychodzi kolejny raz obejrzeć tylko Ją. Sama sztuka niewiele go interesuje. Oczywiście to tylko dygresja, a "nie łapię" w A3 może jeszcze bardziej by sugerowało takie właśnie rozwiązanie? Z drugiej strony "nie łapię" w kontekście pcheł... dopiero dawałoby pole do popisu! Jak widać, dla mnie to bardzo dużo :) Za co dziękuję i również Pozdrawiam.
  11. Witam :) Zapewne wspominasz o tym haiku?: Chmara komarów - Byłoby pusto Bez nich. Issa Kobayashi (tłum. Czesław Miłosz) Nie wiem, na ile Miłosz przetłumaczył dokładnie miniaturkę Issy, ale ta raczej nie mówi tyle o samotności, co o przysłowiowym zbijaniu bąków :) Tak przynajmniej określa się u nas sielankę, słodkie nicnierobienia latem na łączce. Myślę, że Issie nie tyle chodziło o samotność i wypełnienie nudy komarami, co chciał nawiązać do ekosystemu: bez komarów nie byłoby polujących na nie jaskółek czy nietoperzy, ale także narybek (komary składają jajeczka pod wodą) pozbawiony by został pożywienia a tym samym zmniejszyłaby się diametralnie ilość ryb i nie byłoby Rybaka. Co do mojej miniaturki, gdzieś indziej komentowałem ją między innymi tak: Może najpierw coś poprzedzającego zaistniałą sytuację: bankructwo z dala ode mnie nawet pchły Wszyscy uciekli, bo nawet przyjaciele i bliscy potrafią w obliczu ruiny zostawić człowieka samego ze swoim nieszczęściem (pełno o tym maksym i książek) i w pierwszej chwili można odnieść wrażenie, że uciekły także pchły. Ale gdyby się zastanowić to zaczynamy w to wątpić, bo przecież człowiek przed bankructwem musiał być zawsze umyty i czysty, zapewne też nosił na co dzień drogie garnitury pachnące wodą kolońską lepszych marek. Takiego pchła się nie nie ima i nie ma od kogo uciekać. A zatem pchła, która "trzyma się z dala od bankruta" jest tu raczej rodzajem czasu, jaki minął od kresu świetności, do ruiny: pchła jeszcze się nie ima naszego bankruta. Aż przychodzi czas, kiedy nocą zaczyna gryźć go pierwsza, potem druga, w końcu całe stado pcheł. I właśnie o takim mniej więcej przedziale czasu mówi moja pierwsza miniaturka: "co noc od nowa liczę pchły". Myślę, że po miesiącach a nawet latach utrzymywania się ubóstwa, człowiek już nawet nie zwraca uwagi na pchły, a przynajmniej nie taką, jak żyjący dostatnio na jedną, choćby i najmniejszą pchełkę. Niedostatek i samotność stają się czymś zwyczajnym, ale zanim to nastąpi - człowiek ciągle liczy na poprawę swojego losu. Na dawnych kolegów, przyjaciół, na to, że pomoże mu Państwo. Czyli: samotność co noc od nowa liczę pchły Jak myślisz, Oxyvio? "Co noc od nowa" ma tu znaczenia nadziei, oczekiwania na to, że rano coś się odmieni w życiu na lepsze: "Oby do jutra!" - jak to się mawia. O ile oczywiście jest do Kogo. Pozdrawiam.
  12. Rano? Rano samotność zakłada naszą pidżamkę i zostaje pilnować domu: już rano - samotność sama w pierzynie Rano wszystkie jest inne, człowiek ma więcej energii a jego samotność staje się do wytrzymania :) Pozdrawiam.
  13. Ładny, budzący nadzieję obrazek. Jesień, z drzew opadają liście, coraz ciemniej i człowiekowi wydaje się, że wszystko kończy się, odchodzi bezpowrotnie. Aż tu nagle porykiwanie i chrzęst poroża! Miłosne gody, z których narodzi się nowe życie. Pozdrawiam.
  14. Ja mam podobne wspomnienia :) Ale wiesz co, Aniu? Z jednej strony te pchły ciągle ożywiają tamte nasze kochane zwierzaki! I gryzą, choć teraz już tylko w oczy, aż łezki się w nich kręcą: do dzisiaj po moim kocie stadko pcheł Zarazem - rzeczywiście często po naszych pupilach zostają jeszcze przez długi czas pchły. Przecież one przeżyły i na pewno nie zamierzają zagłodzić się z żalu po stracie zwierzaka na śmierć :) Pozdrawiam.
  15. :-) bezdomny pies nawet pchły podskakują na moich kolanach Do jutra! Dobrej nocy :-) i w kontekście pcheł - bezpchełnej nocy ;-) Właśnie: bezpchelnej! :) Trafiłaś w sedno, bo teraz już łatwiej zrozumieć: dlaczego co noc ktoś liczy pchły. To, że w ogóle je czuje - świadczy o tym, że taki stan jest dla niego nowy i prawdopodobnie - a przynajmniej on na to liczy - przejściowy. W takim może coś poprzedzającego podobną sytuację: bankructwo z dala ode mnie nawet pchły Wszyscy uciekli, bo nawet przyjaciele i bliscy potrafią w obliczu ruiny zostawić człowieka samego ze swoim nieszczęściem (pełno o tym maksym i książek) i w pierwszej chwili można odnieść wrażenie, że uciekły także pchły. Ale gdyby się zastanowić to zaczynamy w to wątpić, bo przecież człowiek przed bankructwem musiał być zawsze umyty i czysty, zapewne też nosił na co dzień drogie garnitury pachnące wodą kolońską lepszych marek. Takiego pchła się nie nie ima i nie ma od kogo uciekać. A zatem pchła, która "trzyma się z dala od bankruta" jest tu raczej rodzajem czasu, jaki minął od kresu świetności, do ruiny: pchła jeszcze się nie ima naszego bankruta. Aż przychodzi czas, kiedy nocą zaczyna gryźć go pierwsza, potem druga, w końcu całe stado pcheł. I właśnie o takim mniej więcej przedziale czasu mówi moja pierwsza miniaturka: "co noc od nowa liczę pchły". Myślę, że po miesiącach a nawet latach utrzymywania się ubóstwa, człowiek już nawet nie zwraca uwagi na pchły, a przynajmniej nie taką, jak żyjący dostatnio na jedną, choćby i najmniejszą pchełkę. Niedostatek i samotność stają się czymś zwyczajnym, ale zanim to nastąpi - człowiek ciągle liczy na poprawę swojego losu. Na dawnych kolegów, przyjaciół, na to, że pomoże mu Państwo. Czyli: samotność co noc od nowa liczę pchły Pozdrawiam. (Haiku z psem baaaardzo fajne :))
  16. Być może dlatego, że nie spotkałeś się jeszcze z podobnym zobrazowaniem samotności :) Ale wystarczy wpisać w Google: "tylko pchły mi zostały" żeby znaleźć kontekst w rodzaju: kota dawno nie ma a pchły ciągle są. Druga rzecz: skoro mawia się: "Ostatnich gryzą psy", to czemu nie powiedzieć: "Samotnych gryzą pchły"? Samemu raczej ciężko je wyłapać i zwykle potrzeba (było i oby tak zawsze było!) do tego drugiego człowieka, zazwyczaj bliskiego - bo ciężko dojrzeć samemu coś tak małego jak pchła w miejscach intymnych (gdzie panuje wyższa temperatura). Trzeci aspekt - pchły są świadectwem niedostatku i złych warunków, czyli szeroko pojętej niedoli. Samotności najsamotniejszej, kiedy człowiek wegetuje w skrajnych warunkach a obok w ciepłych i jasnych mieszkaniach żyją miliony ludzi. Tylko pchły "widzą go" jeszcze i traktują jak człowieka i nie zapominają... co noc mu dokuczać. Kiedy umrze, a ciało wystygnie - zapomną o nim i pchły. Samotność tak samotna ,że człowiek cieszy się, że pchły go gryzą bo tylko to świadczy o tym, że ciągle żyje i jest jeszcze komuś potrzebny. Myślę, B.K. (tak będzie mi łatwiej odnosić się do Ciebie, Boskie Kalosze. Twój liczbomnogowy nick sprawia mi kłopoty w zwracaniu się do Ciebie per Ty. Ostatecznie mógłbym się zwracać per Wy a to grozi pewnymi konsekwencjami natury - nazwijmy to - psychiatrycznej. Jesteś przecież jednoosobowym użytkownikiem tegoż portalu. Tak? Mogę pisać B.K.? Nie ma sprawy. Mogę by BeKą :) [quote] Co do Twoich googlowych i potocznych wyjaśnień, to widzę, iż różnią nas B.K. źródła inspiracji. Ja staram się pisać z autopsji. Lub "improwizuję". Ja również piszę z autopsji, ale często - odkąd jest coś takiego jak Google - sprawdzam, czy ktoś odebrał to już podobnie jak ja. Zazwyczaj najpierw piszę, powiedzmy haiku, a dopiero potem szukam w Internecie zdjęć, które wyrażają to co opisałem.. Bardzo ciekawe doświadczenie. [quote] Ale, napiszę kilka słów, ad rem: Nie bardzo wierzę w "liczenie pcheł". Optuję za "ich" łapaniem lub ciągłym drapaniem się. Poza tym w takich stanach "liczy się" nie tylko pchły, ale i inne bardziej, jak sądzę, dokuczliwe "robactwo". Hm, w takim razie odwróćmy to, jeśli "liczenie pcheł" jest zbyt niejasne: nadzieja nocą wróciły moje pchły (Czyli: samotność - nawet moje pchły gdzieś znikły) [quote] A teraz, by było tematycznie, pozwolisz B.K. na taką, poniższą impresję: (osoby wrażliwe proszę o nieczytanie) samotność od kilku nocy liczy czerwie Mnie się podoba :) Do tego stopnia, że pozbawię jej nawet "jadła" i osamotnię bez reszty: samotność - nie podskoczy jej nawet pchła Pozdrawiam i dziękuję za pouczającą dyskusję i miniaturki.
  17. Nie potrafię, jak Ty, Boskie Kaloszem, tak pięknie i przychylnie komentować cudze (i swoje) wiersze. Napiszę tylko: Podobają mi się Twoje "drzewa jesienne". Dziękuję i jeszcze słowo o drzewach jesiennych ;) przymrozki więcej jesionek w jesionach Pozdrawiam.
  18. Dziękuję :)
  19. drzewa jesienne - tyle barw nienazwanych co latem liści
  20. U Ciebie też kolorowo. Jesień ma tyle kolorów, że... sam postanowiłem coś o tym napisać w nowym wątku :) Pozdrawiam.
  21. Podoba mi się Twoje "kolorowe haiku". Niby o "szarym" listopadzie, a w każdej strofce jakiś kolor (szary też przecież jest kolorem). I ten wymowny iglak, praktycznie ciągle taki sam przystrojony liśćmi - rodzajem przemijania, które jego nie dotyczy bezpośrednio, a przynajmniej nie w formie opadających liści... Ładne! Pozdrawiam.
  22. Przyznam, że nie rozumiem powyższego obrazka. Autor pewnie wie "co poeta miał..." No, gdyby literkę "ę" zamienić na "y", wtedy nawet owa-samotność raczej by te krwiopijce łapała i topiła w szklance wody. "Co noc"? "Od nowa"? Eeee! Poddaję się, Autorze. Być może dlatego, że nie spotkałeś się jeszcze z podobnym zobrazowaniem samotności :) Ale wystarczy wpisać w Google: "tylko pchły mi zostały" żeby znaleźć kontekst w rodzaju: kota dawno nie ma a pchły ciągle są. Druga rzecz: skoro mawia się: "Ostatnich gryzą psy", to czemu nie powiedzieć: "Samotnych gryzą pchły"? Samemu raczej ciężko je wyłapać i zwykle potrzeba (było i oby tak zawsze było!) do tego drugiego człowieka, zazwyczaj bliskiego - bo ciężko dojrzeć samemu coś tak małego jak pchła w miejscach intymnych (gdzie panuje wyższa temperatura). Trzeci aspekt - pchły są świadectwem niedostatku i złych warunków, czyli szeroko pojętej niedoli. Samotności najsamotniejszej, kiedy człowiek wegetuje w skrajnych warunkach a obok w ciepłych i jasnych mieszkaniach żyją miliony ludzi. Tylko pchły "widzą go" jeszcze i traktują jak człowieka i nie zapominają... co noc mu dokuczać. Kiedy umrze, a ciało wystygnie - zapomną o nim i pchły. Samotność tak samotna ,że człowiek cieszy się, że pchły go gryzą bo tylko to świadczy o tym, że ciągle żyje i jest jeszcze komuś potrzebny. O takich złych warunkach ładnie i trafnie sam napisałeś poniżej, ale u Ciebie wakacje dają możliwość wyboru: można z nich (i pcheł) w każdej chwili zrezygnować! Pozdrawiam.
  23. Witaj, jasna, w te niezbyt przyjemne listopadowe południe. Myślę, że ową samotność w haiku trzeba pokazać bez pierwszolinijkowego przymiotnika. Co Ty i ew. Boskie Kalosze o powyższym moim zdaniu sądzisz/cie? Pozdrawiam. Ja myślę, że wieczorem byłoby fajne 3-5-3 :) Pozdrawiam.
  24. Fantastyczne, Magda! :) I co gorsza, utożsamiam się z tym misiem: zgroza na stryszku - stare maskotki żony bez głowy jak ja Pozdrawiam ;) Misiek! :-)) Już lecę Skarbie (tylko skończę pisać) misiek Kiedy mnie straszysz wałkiem od ciasta i wrzeszczysz: "misiek, jazda za drzwi!" - czuję, jak nagle we mnie narasta wspomnienie Julii, słodszej niż ty i twoje wypieki (pożal się, boże) Potem wśród nocy głupie uczucie, kiedy mnie szturchasz: "No rusz tyłek, rusz!" - że oto: z żoną swą cudzołożę, gdy Julia sama. Lecz cóż począć, cóż... przy twojej wadze (sto dziesięć kilo)? Na próżno chrapię, udając, że śpię - azyl pidżamki na mnie rozdzierasz, jak czołg rzężący rozpłaszczasz siłą. A gdzieś tam Julia, co śni mnie teraz krzyczy i krzyczy! (i też umiera) Pozdrawiam ;)
  25. Fantastyczne, Magda! :) I co gorsza, utożsamiam się z tym misiem: zgroza na stryszku - stare maskotki żony bez głowy jak ja Pozdrawiam ;)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...