Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Oxyvia

Użytkownicy
  • Postów

    9 152
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    18

Treść opublikowana przez Oxyvia

  1. Współczuję Wam bardzo, zwłaszcza chorym, a szczególnie dziecku. Jasne, że imprez będzie jeszcze bez liku - plan już jest na cały rok! Życzę zdrowia Waszym Bliskim.
  2. Jacku, bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i plusy. :-) Z Zetki awansowałam do Petki i muszę powiedzieć, że bardzo mi tu dobrze: nikt mnie nie niszczy, nikt mi nie dokucza, nie ubliża, nie próbuje wygryźć, wszyscy są kulturalni, mili, sympatyczni - także wtedy, kiedy mi dają rady i robią krytyczne uwagi (za co jestem bardzo wdzięczna, bo już niejedna uwaga mi się tu przydała). Kulturalnie i kulturowo Petka stoi dużo wyżej niż Zetka. Pozdrawiam serdecznie. :-)
  3. Almare, Tyś też Poeta, i także liryczny. I też umiesz chwytać - przynajmniej za serce. ;-) No więc kiedy znowu wrócisz tu na swoich świetlistych, wiośniano-pieśniowych wierszynach? Pozabierałeś je i schowałeś w cień dalekich stajni wierszynowych - dlaczego? Mnie też "Deszczowa piosenka" najbardziej poruszyła. Ale wszystko tu piękne i warte zatrzymania, przyznasz chyba?
  4. He he! Tak się to może skończyć, żebyś wiedział! Słodka to niewątpliwie wariatka, znam ją dobrze: z pewnością nie mieści się w żadnych normach, ramkach, przykazaniach, konwenansach, przepisach i te pe, więc niejeden raz próbowano wyrzucić ją na margines z rodziny, pracy i towarzystwa, i wdeptać w dworcowe życie-nieżycie. Ale na razie jeszcze ma siłę trzymać się poręczy i piąć do góry, chociaż wcale nie wiadomo, co na tej górze jest. ;-) Ale wiesz, Słodka powiada, że ma słabość do wszelkich wariatów i poetów, bo tylko tacy mają rozbuchaną, gęstą, fascynującą osobowość; i nigdy nie zamieniłaby swojej wariackości na żadną, ale to żadną normalność. Dziękuję za piękny i bogaty portret Słodkiej; skąd tak dobrze ją znasz? Sama o sobie na pewno nie wiedziałaby tego wszystkiego, ale kiedy jej to pokażę - nie może zaprzeczyć!
  5. a to jest bardzo ciekawy temat :) mianowicie - niektóre źródła podają, że w optymalnych dla siebie warunkach samce mrówki żyją cztery miesiące, a samice, jak to one, dłużej nawet o 2 miesiące. optymalnym miejscem dla mrówek na pewno nie są pomieszczenia mieszkalne, w których umierają szybciej. czyżby więc "dobrze znane mrówce miejsce" to takie sprzed tygodnia? ;) ;-D Nie wiem, muszę zapytać tę mrówę, jeśli ją jeszcze raz spotkam. Może i sprzed tygodnia? W końcu nie wiadomo, dokąd wyniosło się całe mrowisko z doniczki. Przez jakiś czas jeszcze funkcjonowało w drugiej, mniejszej doniczce, a potem całkiem znikło. Być może tym razem pod podłogą? A może za oknem pod parapetem? I mrówki czasami wpadają do mnie, żeby się ogrzać? ;-)))
  6. Pewnie! Dopóki się tylko da, nie wyrzucajmy serc na śmietnik! Dopóki tylko są jeszcze zdatne do użytku. :-) A co do tłuczenia talerzy, czytałam artykuł o tym, że najzdrowsze są te związki międzyludzkie, w których jest dużo kłótni i krzyku. Bo tam ludzie są otwarci, potrafią wyładowywać napięcia, kiedy jeszcze nie jest za późno i nie przywrą one do serc na amen. :-) Natomiast w takich związkach, gdzie ludzie tłumią złe uczucia, nie mówią o nich, gdzie robią sobie wzajemnie tzw. "ciche dni" na obrażanie się - tam wreszcie dochodzi do wybuchu tak silnego, że niszczy wszystko z fundamentami. Nie bójmy się więc kłótni, bo to zdrowe i wskazane zjawisko! To właśnie jest "szorowanie przypalonych saganów"! :-) Dziękuję, Bo, i pozdrawiam.
  7. O, witam następną Czarownicę! Widzę, że nas tu starczy na dobry sabat! ;-))) Dziękuję, droga Saszko! Cmoook!
  8. Też jestem za, nie lubię marnotrawstwa ;-) , ale czasami się nie da doszorować... i zostaje już tylko puste życie bez serca. :-( Dziękuję, cieszę się, bardzo. :-)))
  9. Dziękuję serdecznie, Nato! :-)))
  10. Dziękuję, Draxie. Lubię rymy, rytm i melodię języka, rymowane wiersze zawsze robiły na mnie o wiele silniejsze wrażenie niż białe (ogólnie, poza wyjątkami). Ja również nie życzę nikomu takich przypaleń, jak w wierszu. Pozdrawiam. :-)
  11. Zazdrości nie brak - mieści się w złości, a jej tutaj dodałam dość dużo. ;-) Zawsze "kto się lubi, ten się czubi" - im silniej ludzie związani uczuciowo, tym mocniej się ranią, a także i zazdroszczą siebie nawzajem (jakby to sens jakiś miało). :-))) Dziękuję za miły koment.
  12. No przeca właśnie tak jest! - spalonego gara trza się pozbyć. Tyle, że zawartość bez gara się nie ostanie - rymnie na ziemię i będzie po wszystkim. I ja pozdrawiam z sercem (bom jeszcze nie wyrzuciła). Oxy. :-)
  13. Dzięki za podpowiedź. Widzę, żeśmy obie czarownice. ;-)
  14. Przyjedziecie? Zapraszam! Naprawdę je straśśśnie miluśśśko!
  15. piosneczka wiedźmy Oxyvii Dziesięć uncji tolerancji, ciut winnego kwasu, liść goryczki, kwiat szarmancji z czułością do smaku, szczypta cukru, deczko soli, sto karatów złości, łyżka pieprzu też przystoi w sosie niewinności, z namiętnością garść empatii, kielich szczęścia drżący, zagotować, zapiec, zakryć, dusić w żarze żądzy. Gdy do serca przywrze węgiel przypalonych uczuć, dopiec ogniem, zedrzeć śniegiem lub garnek wyrzucić.
  16. No tak, nadal jestem ignorowana przez Jaśnie Pana Doktora de Wstrentnego, bo wokół Niego tak tłoczno i gwarno, że całkiem mnie nie dostrzega! Wobec tego, Boski, mam do Ciebie prośbę: przekaż Wstrentnemu list, który wpadł mi w ręce w tym długim czasie, kiedy Go tu nie było. Dobrze? Kochany Szanowny de Wstrentny! Od kiedy wyjechałeś tak nagle, nie mogę Cię namierzyć swoimi radarami, choć wobec wielu innych osób udaje mi się to znakomicie. Niepokoi mnie ta niemożność i denerwuje – nie ma Cię nigdzie w moim promieniu. A do swoich nisz nikogo nie dopuszczasz. Tylko czasem pokazujesz małe przebłyski tych Twoich niezmierzonych i dziwnych świetlistości przez szpary w parkanie. Samotny Pan na włościach niepojętych światów. Tak chcesz. Pytała o Ciebie Chariel, ta spod zimnych gwiazd wrześniowych, wiesz, z tych nędznych miasteczek, gdzie każdemu daleko do siebie. Kiedy milczałam, poprosiła o parę groszy na buteleczkę marzeń – i znikła. Pytały o Ciebie wszystkie Muzy; mówią, że Apollo jest nudny i tylko romanse z Tobą dają pożądania owoce. No a przecież nikt nie może tworzyć bez baraszkowania z tymi panienkami. A Dafne znów przestała być drzewem. Łazi teraz brzegami oceanów i przekrzykuje wrzask fal, wołając ochryple: „Doktorze de Wstrętny! Doktorze de Wstrętny! Dokto!...” Ale oficjalna rzeczywistość uparcie ją wciska z powrotem w drewno dziewictwa. (Ta jej próba wyzwolenia to chyba już całkowite lekceważenie dla Apolla?) Wszystkie za Tobą tęsknimy, cały piszczący i kwiczący do Ciebie fanklub. Wracaj, Doktorze od mistyfikacji, daj odetchnąć prawdziwą iluzją, przynieś zaleciałość Twojego nieznanego, nieskończonego Realu. Przecież bez Ciebie nas nie ma. Ale i bez nas nie ma Ciebie. Wracaj! Domagam się stanowczo. Wytęskniona na twardo – Słodka.
  17. No dokładnie o to chodzi. A nawet o to, że jeśli dom spłonie, a maile zostaną jak niechciana pamiątka - to staną się piekłem!
  18. Na pewno teraz lepiej, Bestio. Na pewno mniej konwencjonalnie i z większym rozmachem twórczym. Cieszę się, że mogłam się do czegoś przydać. Pozdrawiam serdecznie. :-) Oxy.
  19. No tak, ja pierwsza skomentowałam Twoje opowiadanie sokratesowe, ale do mnie to żeś nie odpisał ani słowa, i jak tu nie być zazdrosną, albo może o to właśnie chodzi Poecie? ;-)
  20. zapukaj! natychmiast otwieram, wieko jeszcze klekocze! :))) Magdo, ale czy będziemy się jeszcze pamiętać? lub raczej: CZYM będziemy się wtedy pamiętać? skoro nasze mózgi ulegną rozkładowi? ech... dlaczego to nikomu nie przyjdzie do głowy za życia! ;) Jak to nie? Chyba mnie nie doceniasz, jak zwykle: [url]www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=86420#dol[/url]
  21. a ja proszkiem do pieczenia potraktowałam, zgroza O! A ja je hodowałam przez kilka lat u siebie w doniczce z kwiatkami! Łaziły po biurku, podłodze, komputerze... Bardzo mi było raźno z tymi małymi zwierzątkami. Są szalenie ciekawymi istotami. Zaprzyjaźniliśmy się. Dużo mi opowiedziały o sobie. Niestety któregoś roku odeszły. Nie wiem, dokąd - może w jakieś sfery transcendencji? Sokratex powiedział, że pewnie zamieszkały w eterze Internetu, bo w końcu tam mają idealne warunki. Pewnie tak: nikt ich nie niepokoi i mogą czytać wszystkie nasze wiersze, listy, pamiętniki, opowiadania i reklamy. Ale kilka tygodni temu, kiedy na dworze były wielkie mrozy (niespotykana w Polsce temperatura minus dwadzieścia stopni i pełne zaskoczenie nagłą zimą), zobaczyłam na podłodze dużego pokoju mrówkę. Była wyraźna i realna, spacerowała sobie tu i tam, jakby wróciła w dobrze znane miejsce i czyniła obchód, sprawdzając, co się zmieniło pod jej nieobecność. Powiedziałam jej radośnie: "Dzień dobry!" Skinęła głową w skupieniu. Może więc wrócą tu wszyscy - moi przyjaciele mrówkowie? Brakuje mi ich.
  22. Oj, ja też tak czasem myślę...
  23. Mrówki pod wieloma względami są podobne do ludzi. A przede wszystkim są chyba lepsze od nas organizacyjnie - a to oznacza, że lepiej umieją współdziałać i współpracować. Kiedy już ludzie wyginą albo się powybijają nawzajem, niewykluczone, że mrówki będą następnym gatunkiem, który ewoluuje, tworząc nową inteligencję i opanuje świat. Oby stworzona przez inteligentne mrówki cywilizacja była lepsza niż nasza, a te nowe istoty - oby umiały współpracować ze sobą w zgodzie i sielance. Niestety mrówki bywają także drapieżne i waleczne.
  24. Jeśli umysł potrafi coś rozpoznać, to znaczy, że zostało mu to objawione. Nieprawdaż? Jakie "wszystko jest jasne" dzisiaj? I dlaczego wartości zdają się nie istnieć? I dlaczego uważasz, że łatwiej umierać za wiatraki? Trzeba być Don Kichotem, żeby umrzeć za największe wartości? Naprawdę tak sądzisz czy ja Cię nie rozumiem?
  25. Sokrates to mój ulubiony filozof - jego poglądy, życie, postawa, zachowania zawsze były mi bliskie i zrozumiałe, zawsze, od dziecka. Ucieczka i życie w ukryciu byłoby niezgodne z jego naturą i poczuciem godności, zresztą pewnie nawet nie umiałby się ukrywać i udawać kogoś innego, niż był, a był przecież bardzo charakterystyczna postacią. No i - gdyby musiał opuścić ojczyznę i zrezygnować z szerzenia swojej nauki - życie straciłoby dla niego sens. Niektórzy twierdzą, że był obłąkany: chodził ulicami, zaczepiał ludzi, wciągał ich w dyskusje, podważał wszystko, co mówili, wykazywał, że wszystko jest podważalne i złudne (a przynajmniej względne), obalał mity i nimby tworzone przez polityków dla umacniania władzy. No i nie uciekł przed wyrokiem śmierci, chociaż miał taką możliwość. Szalony? Obłęd i geniusz są dwiema postaciami tej samej cechy umysłu, taką samą mutacją, rozwinięciem mózgu daleko ponad normę, ponad zwykłe możliwości naszego gatunku. W takim sensie Sokrates był obłąkanym geniuszem i nie potrafił być inny, nawet gdyby chciał. Ale wiedział, że "śmierć jest tylko wyzwoleniem duszy" - że jego nauki nie uda się zabić nikomu i że ona przetrwa tysiące lat. Wiedział, że jego mądrość pochwycą inni, że zawsze tacy ludzie będą i że w ten sposób on - Sokrates - będzie się wciąż odradzał, w każdym pokoleniu. Czy dlatego w wierszu mówi, że jest winien zwyczajową ofiarę z koguta Asklepiosowi? Za to, że ten bóg-lekarz będzie go wskrzeszał wiecznie w innych ludziach? Lubię wiersze z pogranicza prozy, wiersze-opowieści, pisane pełnymi zdaniami, naturalnymi frazami. Bardzo podoba mi się ta forma. I ten wiersz. :-)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...