Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Oxyvia

Użytkownicy
  • Postów

    9 152
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    18

Treść opublikowana przez Oxyvia

  1. Almare, Almare, Ty Kokietko-kłamczucho! ;-)
  2. Idzie susza, pustynnienie Ziemi, siódme poty wychmurza nad stepy, zamarzamy, globalnie ociepleni, wycofuje się życie z planety. My, ostatnie drzewa na błoniach, przystrojone w szarozieleń listowia, maniakalnie rodzimy nasiona, których nie chce wziąć ziemia jałowa. Zasychamy jak stojące atrapy, umieramy, próchniejąc od wewnątrz, drewniejemy, martwiejemy na raty, kapiąc liśćmi, tracąc miłość i blednąc. Nie umiemy się wyrywać z korzeni ani odejść stąd nie mamy dokąd. Gdzie uchodzi nasze życie - nie wiemy, rosnąc za nim w nieskończoną wysokość.
  3. To, co teraz napisałaś, to właśnie potwierdza moją przewrotną i prowokacyjną opinię, że marzenia nie są oddzielone od pieniędzy. Gdyby marzeń nie można było kupić, to miliarderzy nadal by spokojnie marzyli, tak samo jak inni ludzie. Ale oni już sobie wykupili wszystko, o czym marzyli - a więc kupowali sobie coraz to nowe i nowe marzenia, aż do wyczerpania hurtowni... Pozdrawiam również serdecznie. :-) Oxy.
  4. Dobre. I rzeczywiście coś można jeszcze zaostrzyć, bo temat jest tak tragiczny, że aż nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Faktycznie dobry wiersz i wzrusza.
  5. Acha, a gdzie można obejrzeć zdjęcia, o których co niektórzy wspominają?
  6. lecz niestety wewnątrz był skwar i tłok z boku na bok pewien krzywak o dziwo wypił piwo po-czym? zbladł i padł (...) również pogotowie co bladego o zdrowie pyta łosie Ojej, to aż tak było? Ja cie kręce! Nie dawać tam piwa w tłoku! Nie dawać!
  7. Drogi Drągu, ja co prawda nie o wierszu, a w każdym razie nie najbardziej. Ja tak o Twoich sekscesyjach względem Almare, przyprawionych Twoim wymownym nickiem. Mojej osoby nie znasz, więc... na co chcesz skoczyć? To się teraz nazywa "herbatka"? ;-)
  8. O, jak ja dobrze znam takie nastroje! Bardzo podoba się sposób wyrażenia. Takie wycie do nikogo, w kosmos. Bardzo mi się... Pozdrawiam.
  9. Podoba mi się. Ładny, sentymentalny, prosty. A czy nie można ich kupić? Hmmm... Podobno "byt określa świadomość". Zresztą sama napisałaś, że "Dla jednego jednak, to samo, może znaczyć "mało", dla innego "niewyobrażalnie dużo"." No właśnie: o czym innym będzie marzył ubogi i ciemny chłop azjatycki, a zupełnie o czym innym Rockefeller czy inny Onasis... Pozdrawiam i wszystkim życzę marzeń. :-)
  10. Fajowskie! Ubawiłam się całym kabaretem, łącznie z dyskusją pod. ;-D
  11. "Drąg" stoi ostro i ani myśli wymięknąć! ;-D Pewnie sądzi, że każde Forum internetowe jest erotyczne i nie ma innych!
  12. Ha ha ha! Buuuuuaaa ha ha ha ha! Ale kino!!! Zabieram całą rozmowę na pamiątkę! Zresztą Twoje wiersze, Almare, bardzo dobre! Zaś Autorowi wątku życzę powodzenia. Hi hi hi!
  13. O! Dziś już nie mam siły, ale jutro po pracy zaraz tam lecę! :-))) Dzięki i pozdrówki! (A z tonu wcale nie zjechałam, nie, gdzie, ja nie widzę).
  14. Bardzo fajne opowiadanie - stylistycznie i treściowo świetne! Bardzo mi się podoba: dowcipne, barwne, trochę sentymentalne, trochę nostalgiczne - ta tęsknota "mieszczucha" z awsią, naturą, prostotą. Piękne. Ale błędy rzeczywiście są i niestety psują odbiór. Popraw, a będzie genialnie: "Śpiewał zazwyczaj coś kulinarnego, aby złagodzić zde[color=#FF0000]ż[/color]enie z zabużańską kuchnią babci Leonki. których procesje przechodziły mi przez głowę, po co akapit tutaj? gdy moja wrodzona kultura osobista nie pozwolila odmówić posłuchu babcinym opowieściom. Wszystko brak przecinka co dostałem [color=#FF0000]uniej[/color] do jedzenia brak przecinka obowiązkowo było z dodatkiem cebuli. Pajda chleba na zakąskę ze swo[color=#FF0000]i[/color]skim masłem, nie [color=#FF0000]dz[/color]wigam zwyczajnie -[u]spierdalam[/u]. A tu nagle jak [u]pierdolnie[/u]. .........powtórzenie - Ty, Maras, kura nam żywa [color=#FF0000]nie potrzebna[/color]. (...) Pewnie [color=#FF0000]nie jedną[/color] ma już na sumieniu, .......pisownia łączna starając się jak najciszej powł[color=#FF0000]u[/color]czyć workiem. Uśmiechnąłem się do Kodża i pokazałem palcem [color=#FF0000]e[/color] jej kierunku. [color=#FF0000]Wógle[/color] nie [color=#FF0000]wiado[/color] skąd się wziął. I tak waliliśmy na o[color=#FF0000]s[/color]lep gdzie kto może. A z nami wędki, robaki, ciasto, żyłki, spławiki, [color=#FF0000]ch[/color]aczyki, k[color=#FF0000]ó[/color]lki ołowiu i kura w worku na węgorze. gdzie smródka dawał[color=#FF0000]o[/color] upust swoim ciężarom. Tak zawsze robił jego dziadek, bo [color=#FF0000]w tam[/color] było najgłębiej, więc najszybciej brał węgorz. Kiedy [color=#FF0000]wszysko[/color] było już gotowe brak przecinka wystarczyło tylko czekać." To nie są wszystkie błędy, ale te najjaskrawsze. Czepiam się, ale to naprawdę bardzo psuje czytanie i smak opowiadania. Pozdrawiam. Oxy.
  15. Ani krzty humoru, ani trochę obyczajowej satyry, za to pełno przydługich opisów tego, co wyobrażała sobie ciekawska narratorka - mdłe, przesłodzone uczucia, jakby jedno i drugie w tej parze było jeszcze dziewicą, a nie parą kochanków na tajnej schadzce w tajemnicy przez żoną jednego z nich. Opis zebrań partii nijak nie wiąże się z późniejszymi zdarzeniami, jakby to były dwa różne opowiadania o zupełnie różnych bohaterach. Z opowiadania nic nie wynika - ot, taka banalna historyjka - ale rozumiem, że to część jakiegoś cyklu, który zmierza do pokazania czegoś nadzwyczajnego w zwyczajnym życiu? I nie wiadomo dlaczego miejscami robisz podwójne lub potrójne spacje - co to ma oznaczać?
  16. Wando, ja nie wymagam ani nie oczekuję, że wszystko, co napiszę, będzie się podobać każdemu. Nie musisz chwalić. No, ale "ple ple ple" oraz "płaski jak papier" to jest Twój niegrzeczny komentarz, który nie daje mi nic, bo niczego nie doradza, nie pokazuje, nie proponuje ani nie uzasadnia. Nie jest konstruktywny. Po co go napisałaś?
  17. Marta, dziękuję serdecznie i uniżenie! Ojeeej, naprawdę nie spodziewałam się aż takiej pochwały! Jeśli kiedyś wydam książkę, to nie zapomnę o Tobie na pewno! Dzięki dzięki dzięki!
  18. Gdzie gdzie? U kogo? Ja też chcę!
  19. Ha ha ha! Dziękuję, Zosiu, że jednak przeczytałaś. I że Ci się podoba. Strasznie mi miło. :-)))
  20. No właśnie. Trza by to jednak trochę poprawić - i będzie super. :-)
  21. O, na przykład mnie się podoba. ;-)
  22. Wczesną wiosną ogłoszono konkurs o zasięgu ogólnofajflandzkim. Konkurs wyrósł z naturalnych potrzeb duchowych i dążeń całego postępowego społeczeństwa Fajflandii. Miał na celu przeciwstawienie się skostniałym, ciasnym normom obyczajowym, zacofaniu i przestarzałym zakazom moralnym, tłumiącym indywidualność i rozwój jednostek. Dyrektor Bożydar Pimpa postanowił wziąć udział w konkursie; ba! – postanowił go wygrać. Był perfekcjonistą z natury. Czuł, że jest tu najlepszy. Miał naprawdę ambicję wygrania w tej sferze życia. Zresztą na jego ambicję miała też niemały wpływ atrakcyjność nagrody głównej: półroczne samotne wakacje w luksusowym hotelu w ciepłych krajach, z dowolną ilością wstępów na basen, wynajęć ekskluzywnych samochodów oraz łodzi żaglowych i motorowych. To wszystko przecież stanowi marzenie lub treść życia wielu ludzi! A on nie musiałby się z nikim dzielić – byłby w tym niebie zupełnie sam! I nie musiałby nic a nic robić – we wszystkim by mu usługiwano! I jakże wzrósłby jego prestiż! Dyrektor Pimpa wziął się za realizację wymogów konkursowych natychmiast po otrzymaniu regulaminu drogą elektroniczną. Zgłosił swój akces, uzyskał mejlową akceptację i poszedł do pokoju żony. Akurat kończyła czynić gruby, solidny makijaż, który służył jej głównie do ukrywania niepotrzebnych uczuć i zmarszczek. - Kochanie, wiesz, tak sobie myślę, że nadeszła chyba najwyższa pora, żeby się rozwieść – zaczął dyplomatycznie. Popatrzyła na niego badawczo: - Tak sądzisz? Dlaczego akurat teraz? - Mamy za sobą już siedem lat pożycia. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę statystyczny czas trwania małżeństw fajflandzkich. Czytałem naukową rozprawę o tym, że normalne uczucie międzyludzkie powinno się zakończyć po czterech latach. Ktoś może nas podejrzewać o jakieś zacofanie, zastój emocjonalny, może nawet o wstecznictwo obyczajowe! Zamyśliła się przez chwilę. Spojrzała na swoją twarz w lustrze. - Może masz rację – powiedziała – odfajkowaliśmy już najcięższy obowiązek wobec ojczyzny: wychowaliśmy dziecko, doprowadziliśmy je do obowiązku szkolnego, a teraz to już szkoła jest od dalszego wychowywania Gabrielcia. My jesteśmy mu potrzebni już tylko jako sponsorzy, a w tym celu nie musimy być dalej małżeństwem. Po co się męczyć takim uzależnieniem, liczeniem się z tobą, kompromisami, tolerowaniem tych twoich wad i zagrań, po co. Jestem jeszcze młoda, niebrzydka, jeszcze mogłabym sobie pożyć, poszaleć, pobawić się. A w małżeństwie można się tylko zestarzeć. - Ja także jestem szczęśliwy, że mogę mieć to już za sobą i wreszcie się od ciebie uwolnić. – odetchnął z ulgą - Mamy prawo być niezależni, niczym nieograniczeni, mamy prawo nie dzielić z nikim swojej własności. - Masz rację, kochanie. Ty zawsze masz rację – uśmiechnęła się do niego zalotnie. „Ona rzeczywiście jest jeszcze zupełnie niezła – pomyślał – co prawda znudziła mi się i coraz bardziej denerwuje mnie tymi swoimi dziwactwami, mam już tego dosyć. Ale kiedy od niej odpocznę, to za jakiś czas możemy sobie jeszcze nieźle poszaleć...” Uśmiechnął się do swoich myśli i puścił oczko do żony. Potem wyszedł do pracy na resztę dnia, jak zawsze. Za jakiś czas - szybko i bez kłopotów – otrzymali rozwód, a niedługo potem wyrok dotyczący alimentów oraz podziału majątku. Oboje zostali pokrzywdzeni, oszukani i wykorzystani, sąd okazał się niesprawiedliwy dla każdego z nich, no, ale trzeba było realizować jego postanowienia, bo cóż innego pozostało? Najważniejsze jednak, że stali się znów wolnymi, nieograniczonymi przez rodzinę ludźmi. - Wiesz – zamyśliła się nieco Angelika, wychodząc z sądu – małżeństwo to jest w ogóle przeżytek. Być może to był nasz największy błąd życiowy. Być może zmarnowaliśmy swoje najlepsze lata. - A wiesz – przejął od niej refleksyjny ton – ja też coraz częściej tak myślę. Zresztą nie jest to żaden nowy pogląd. Słyszę co rusz takie opinie o małżeństwie od różnych ludzi, także od tych najbardziej inteligentnych i wykształconych. - No tak... Pobraliśmy się, żeby spłodzić i wychować dziecko, bo tak nakazywał dobry ton. Boże, cóż za przestarzałe, drobnomieszczańskie obyczaje! Przecież syna mogłaby wychowywać jakaś niania z dzikiego Wschodu. My bylibyśmy wolni, a dziewczyna miałaby pracę w godnym, cywilizowanym kraju. - Miejmy nadzieję, że nasz syn nie popełni tego samego błędu. - O, na pewno nie. On jest bardzo inteligentny. I bardzo zbuntowany przeciwko tym purytańskim ograniczeniom osobowości. Po tygodniu Angelika zadzwoniła z następującą rewelacją: - Bożydarze, słuchaj, ogłoszono konkurs ze świetnymi nagrodami! Jesteśmy wolni i możemy wziąć w nim udział. - Jaki konkurs? – zapytał niby obojętnie. - Na najbardziej seksownego, aktywnego i przedsiębiorczego kochanka/kochankę Fajflandii. Chodzi o to, żeby się wykazać dużym powodzeniem u płci przeciwnej i szerokim uznaniem wśród jej przedstawicieli. Należy nakłonić do radosnego, nieskrępowanego seksu jak najwięcej osób, a potem każdą z nich poprosić o wysłanie pisemnej opinii o jej przeżyciach do organizatorów konkursu. Im większą wykażesz popularność, im więcej dostaniesz pochwał za (cytuję): „łatwość nawiązywania kontaktów, komunikatywność, bezpośredniość, otwartość, przedsiębiorczość, szybkość działania, umiejętność dokonywania zmian, dobrych wyborów i odnajdywania się w nowych sytuacjach, atrakcyjność dla osób przeciwnej płci, kulturę seksu i wyrobienie artystyczne w tej dziedzinie”... Można zdobywać punkty za wiele cech i dokonań. - Wiem. Ja też dostałem tego mejla – przyznał się wreszcie. - Tak? A dlaczego nie powiedziałeś? Bożydar, a może ty po to właśnie rozwiodłeś się ze mną? Żeby zgarnąć nagrodę, a nie dla postępu? - Nie powiedziałem, bo wiedziałem, że tak pomyślisz. - I pomyślałam. - I słusznie. Trzeba tu zauważyć, że Pimpowie byli na ogół zgodnym małżeństwem. Bodaj nigdy się nie pokłócili. Nigdy nie poczuli takiej potrzeby. Byli sobie doskonale obojętni. Teraz także zgodnie ustalili, że po koleżeńsku każde z nich wyśle świetną opinię o drugim do organizatorów konkursu. I dotrzymali słowa. Od dnia wniesienia sprawy rozwodowej do sądu Bożydar szalał. Kupował wciąż nowe ubrania w ekskluzywnych galeriach mody, bywał w studiu urody i młodości, zapisał się do Szkoły Szarmancji i Konwersacji Towarzyskiej. Rzucał uwodzicielskie spojrzenia kobietom w sklepie, na poczcie, w kościele, na ulicy. Przynajmniej raz w tygodniu umawiał się z którąś z nich na randkę. Na ogół nie napotykał oporu w sferze seksu, a to głównie z tej przyczyny, że panie też w większości były uczestniczkami konkursu . Poza tym był naprawdę coraz bardziej atrakcyjny i na topie. Tylko w pracy dyrektor Pimpa był nieprzystępny i kamiennie poważny, mimo że młodziutka sekretarka od dawna bardzo mu się podobała. No, ale rzucając uwodzicielskie spojrzenia kobietom w pracy, mógłby się narazić na oskarżenie o molestowanie seksualne. Nie przeszkadzało mu to w zdobywaniu coraz większej ilości punktów za wszelkie cenione w konkursie cechy i sprawności. Z satysfakcją codziennie przeglądał w Internecie tabelę konkursową, w której plasował się coraz wyżej. Po kilku miesiącach był już w pierwszej dziesiątce. To mu zresztą dodawało popularności wśród kobiet, działało na zasadzie samonapędzającej się machiny. Interesowały się nim coraz bardziej atrakcyjne przedstawicielki płci pięknej, takie, za których przychylne opinie otrzymywało się najwięcej punktów: dziewczyny znacznie od niego młodsze, damy z wyższych sfer, szczęśliwe mężatki, najbogatsze kobiety Fajflandii, laureatki rozlicznych konkursów piękności, modelki, aktorki, sekretarki – sam kwiat kobiecej atrakcyjności, seksapilu i piękna. Bożydar bawił się doskonale i był bardzo szczęśliwy, mimo że nigdy dotąd nie prowadził tak aktywnego i wyczerpującego życia. Rankami w godzinach lanczu wpadał do fryzjera lub do kosmetyczki, albo do krawca. Po obiedzie biegł w podskokach do Szkoły Szarmancji i Konwersacji. Wieczorami po pracy Fajflandia tętniła życiem, radością i pięknem. Odnowieni, zadbani, super modni ludzie po operacjach plastycznych i liftingach, eleganccy, szarmanccy i wspaniale odziani, wypełniali kawiarnie, restauracje, kina, teatry, sale koncertowe i cyrki. Nigdy społeczeństwo tego kraju nie było tak odmłodzone, seksowne, aktywne, rozradowane i przedsiębiorcze. Konkurs trwał zgodnie z regulaminem przez całą wiosnę i lato. Zakończył się wraz z nadejściem października. Wyniki ogłoszono w Internecie i wielu innych mediach na początku smutnego już, deszczowego listopada; związana z tym uroczystość na chwilę ożywiła jesień i przywróciła pamięć tego wspaniałego, niezapomnianego lata. Wyłonienie laureatów obu płci nie było trudne, gdyż punkty liczono na bieżąco przez cały czas trwania konkursu. Oczywiście wygrał dyrektor Bożydar Pimpa. Jakże mogłoby być inaczej! Wygrywał zawsze i we wszystkim, wygrywanie i zagarnianie całej puli dla siebie było zawsze najważniejszym celem jego życia. Angelika Pimpa – również bardzo nowoczesna, postępowa i atrakcyjna kobieta – dostała trzecią nagrodę, czyli dwumiesięczne wakacje w pięciogwiazdkowym hotelu na Lazurowym Wybrzeżu. To i tak nieźle, biorąc pod uwagę, że był to ogólnofajflandzki konkurs i prawie całe społeczeństwo brało w nim udział. Pierwsze miejsce w kategorii kobiet otrzymała sekretarka dyrektora Pimpy, a drugie – znana w stolicy wróżka, obsługująca całą elitę naukową i artystyczną, a zdaje się także i polityczną. Wręczenie kart pobytu w nagrodowych hotelach odbyło się w stolicy w ogromnym splendorze, z występami artystów, wśród wiwatów, gratulacji od wysoko postawionych gości, z przemówieniami organizatorów i fundatorów (byli to dyrektorzy fabryk luksusowych kosmetyków, odzieży i obuwia, projektanci mody, właściciele klinik odnowy biologicznej i liftingu, znani chirurdzy plastyczni, posiadacze restauracji, kawiarni, placówek kulturalnych i rozrywkowych, słynni przedstawiciele szołbiznesu). Uroczystość pokazywały i opisywały wszystkie media. Prezydent kraju obiecał, że jeśli zostanie wybrany na następną kadencję, to postara się, aby taki konkurs przeprowadzano odtąd corocznie. Bożydar wrócił do domu upojony szczęściem, dumą i najdroższym szampanem francuskim. Rozmyślał o tym, jak głupi i zakuci są ludzie, którzy uparcie, wręcz maniakalnie trzymają się instytucji małżeństwa, którzy całe życie spędzają u boku jednego partnera czy partnerki. Nie mógł się nadziwić, jak można być tak mało przedsiębiorczym, tak leniwym, prowadzić tak monotonne życie, popaść w taki marazm. Pomyślał, że to nie tylko zacofanie, nie tylko zabobonna wiara w „miłość”, ale że to pewnie nawet rodzaj jakiejś ociężałości umysłowej, kompletny brak woli, niezdolność do jakichkolwiek innowacji i korzystnych zmian w życiu. Na szczęście takich nieudaczników jest już w Fajflandii zdecydowana mniejszość. Tylko pojawiły się pewne kłopoty, bo nie wiadomo, dlaczego wraz z tą radosną kulturą konkurencji, posiadania, konsumpcji i kultu zewnętrznego piękna, zaczęła gwałtownie narastać przestępczość, frustracja, znudzenie, poczucie bezsensowności, depresje, samobójstwa, morderstwa… Ale w końcu od tego są psychiatrzy i policja – im też trzeba dać możliwość zarobienia.
  23. Wszędzie bywają ojcowie, którzy biją od wschodu. Ciekawe sformułowania. Ale nie wiem, do czego Autor zmierza? Bo jeśli do tego, żeby pokazać prymitywizm i zbydlęcenie wsi, to wszakże nie mniejsze zbydlęcenie jest w miastach. A jeżeli chodziło o jakąś konkretną, żywą osobę, to za mało jest ona zindywidualizowana. Poza tym... Wiele jest takich historii, więc jednak uważam, że przydałoby się tutaj coś bardziej uniwersalnego, ogólnego, coś, co mówi zarówno o miastach, jak i o wsiach (bez wyszczególniania), i co pokazuje przemoc w rodzinach nie tylko ze strony ojców i nie tylko wobec córek. Pozdrawiam serdecznie. Oxy.
  24. Makarze, niestety nie jestem mieszkanką Gdyni. Ale bardzo lubię Trójmiasto. Poza tym jestem rogata i nieokrzesana, dlatego pasuje do mnie imię Oxyvia, co po staroskandynawsku oznacza - jak pewnie wiesz - "rogaty łeb wołu". Tak Skandynawowie nazwali ten wysoki półwysep, o który kiedyś rozbijało się wiele statków. Bardzo Ci dziękuję za słowa uznania. Miło mi, ale do Olimpu to mi bardzo daleko. :-) Pozdrawiam serdecznie. Oxy.
  25. Ładne. Takie trochę z czarcim uśmieszkiem. ;-)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...