przechodząc na drugą stronę
rudordzawy liść wolny się staje
dopóki wiatr przyjacielem
zanim go ziemia nie chwyci
krążąc pomiędzy
słysząc szelest cichnącego zegara
a tak mu zielono na drzewie było
lecz ciut uwięłźle
po tamtej stronie
wprawdzie nikt ogrodnika nie widział
który liście zgrabia i pali
niektóre, te mniej podarte, do albumu odkłada
na pamiątkę rocznika