Andrzej P. Zajączkowski
Użytkownicy-
Postów
258 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Andrzej P. Zajączkowski
-
@Manek @violetta Dobry wieczór, są dwa powody, dla których nie jest to optymalna propozycja. Pierwszym jest oryginał - wers dosłownie mówi: "o których nigdy nie słyszałam". Jest to zatem subiektywna wypowiedź i musimy - a przynajmniej mnie się to wydaje ważne - przełożyć ją w pierwszej osobie. Drugim jest wprowadzenie niezgodności między wersami: "sławnych" i "mało znanych" krajów. Dodanie "dzisiaj" sugeruje, że kraje były sławne kiedyś, dziś już nie. To ma sens ale inny niż u Emily, która (jako podmiot) mówi co innego: te kraje są sławne, tylko że ja nic o nich nie wiem. I taki obraz należy oddać. Nasuwają mi się trzy warianty: Które słabo znam i tak O których mi wiedzy brak Których wcale nie znam wszak I ten ostatni wydaje mi się być najlepszy. W trzeciej zwrotce najważniejszy jest paradoks "Ranka" jako miejsca. Oba te słowa muszą się tu znaleźć. Ale jak spakować Wise Men from the skies - czyżby lekka aluzja religijna? - do siedmiu sylab. Ano, może tak: Och Uczony! Och Żeglarzu! Och Mądrości z niebios ta! Wskażcie miejsce pielgrzymowi Gdzież ten "Ranek" znaleźć ma! Jeśli się gdzieś nie pomyliłem, mamy teraz równe metrum 8,7,8,7 we wszystkich strofach, takie jak w oryginale - co przy przekładzie z angielskiego jest osiągnięciem. @Andrzej P. Zajączkowski A może: Och Uczony! Och Żeglarzu! Och wy Mądrzy z niebios bram! Wskażcie miejsce pielgrzymowi Gdzież ten "Ranek" znaleźć mam!
-
Czy naprawdę będzie "Ranek"? Czy jest taka rzecz jak "Dzień"? Czy na szczycie góry stojąc Zobaczyłabym go zeń? Stopy ma jak lilie wodne? Pióra może ma jak ptak? Czy ze sławnych przybył krajów, Których wcale nie znam wszak? Och Uczony! Och Żeglarzu! Och wy Mądrzy z niebios bram! Wskażcie miejsce pielgrzymowi Gdzież ten "Ranek" znaleźć mam! I Emily: Will there really be a "Morning"? Is there such a thing as "Day"? Could I see it from the mountains If I were as tall as they? Has it feet like Water lilies? Has it feathers like a Bird? Is it brought from famous countries Of which I have never heard? Oh some Scholar! Oh some Sailor! Oh some Wise Men from the skies! Please to tell a little Pilgrim Where the place called "Morning" lies!
-
@violetta Jak tylko go zrozumiałem - a przynajmniej tak mi się wydaje, musiałem się nim zająć. Ale chciałbym coś zmienić, w wersie - Za nim ruszyłam w ten mrok nieznany, słychać: - zanim ruszyłam. Konfuzja. Wydaje mi się że: - Dla niego wyszłam w ten mrok nieznany - oddaje to samo, tylko czytelniej. Jak myślisz?
-
Och, czymże mego pokoju ściany I w nich spoczynek i modlitw słowa; On sprawił, że wyszłam w mrok nieznany, Na jego piersi leży ma głowa. Och, czymże dla mnie matki opieka, Dom mój tchnący ciepłem i pewnością; Mych długich włosów cienista rzeka Ukryje nas przed burzy wściekłością. Och, kryją włosy i oko wierzy, A życie i śmierć już mi się plączą Na jego sercu me serce leży, Jego i mój oddechy się łączą. I William: O what to me the little room That was brimmed up with prayer and rest; He bade me out into the gloom, And my breast lies upon his breast. O what to me my mother's care, The house where I was safe and warm; The shadowy blossom of my hair Will hide us from the bitter storm. O hiding hair and dewy eyes, I am no more with life and death, My heart upon his warm heart lies, My breath is mixed into his breath.
-
I. Jak za morzem synowie Swobody Swą wolność kupili, niedrogo, krwią, I my, chłopcy, tak i my W walce zginiemy, lub wolni będziemy I prócz Króla Ludda, niech królowie mrą! II. Gdy nasza sieć będzie już spleciona A czółenka zamienione na miecze, Opadnie płachta zarzucona Na despotę gdy skona, I zabarwi ją jucha co z niego ciecze. III. Choć czarna jak w jego sercu osad Bo żyły mu wypełniał brud, To jednak jest rosa Od niej wzrośnie pod niebiosa Drzewo Wolności, które zasadził Ludd! Od tłumacza: Luddyci - dopiero teraz, w cieniu sztucznych inteligencji, zaczynam ich lepiej rozumieć. A Byron, jak widać - o ile akurat nie wzdychał do nadobnej niewiasty - potrafił piórem dziabnąć. I Lord Byron (1816): I. As the Liberty lads o’er the sea Bought their freedom, and cheaply, with blood, So we, boys, we Will die fighting, or live free, And down with all kings but King Ludd! II. When the web that we weave is complete, And the shuttle exchanged for the sword, We will fling the winding sheet O’er the despot at our feet, And dye it deep in the gore he has pour’d. III. Though black as his heart its hue, Since his veins are corrupted to mud, Yet this is the dew Which the tree shall renew Of Liberty, planted by Ludd!
-
Fontanny z rzeką się łączą, A rzeki z oceanem; Wiatry niebios wciąż się plączą Emocją rozradowane; Nic na świecie nie jest jedno; Wszystkie rzeczy łączą się Takie jest praw boskich sedno- Dlaczego ja z tobą nie? Spójrz, jak niebo całują góry I jak fala się z falą splata; Przepada siostrzany kwiat, który wzgardliwie odrzucił brata; I jak ziemię obejmuje słońce, I z morzem księżyc całuje się;- Na cóż ich pocałunki gorące, Gdy ty nie całujesz mnie? Od tłumacza: W 1820 takie bezeceństwa nie uszłyby Shelley'owi na sucho, ale zdążył już opuścić Wielką Brytanię. Damą jest Mary Godwin, wkrótce Shelley. Dwa lata wcześniej Mary opublikowała powieść: Frankenstein. Może ktoś słyszał... I Percy: The fountains mingle with the river, And the rivers with the ocean; The winds of heaven mix forever With a sweet emotion; Nothing in the world is single; All things by a law divine In another's being mingle— Why not I with thine? See, the mountains kiss high heaven, And the waves clasp one another; No sister flower could be forgiven If it disdained its brother; And the sunlight clasps the earth, And the moonbeams kiss the sea;— What are all these kissings worth, If thou kiss not me?
-
Pasterz się zmienia
Andrzej P. Zajączkowski odpowiedział(a) na lirycznytraktorzysta utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
...Owieczkliwość poślizgnięta... Cudowne. Wieczór stał się lepszy. To piękny wiersz- tylko trochę szkoda mi konia. Mam nadzieję, że będzie jak ci Szwedzi u Zagłoby: - rzucisz szelmę w jednę przerębel, to on ci drugą wypłynie i jeszcze śledzia żywego w pysku trzyma… -
Z dala od ciebie wiosna minęła, Gdy strojnego kwietnia barwna szata, Ducha młodości we wszystko tchnęła, Aż Saturn tęgi śmiejąc się wzlatał. Lecz ni ptaków śpiew, ni zapach miły Kwiatów różnych woni i odcieni, Ku letnim mowom mnie nie skłoniły, Nie nęciły by je zebrać z ziemi: Nie podziwiałem lilii białości, I nie wychwalałem róż purpury; Ich słodycz tylko szkicem radości Z tobą, wzorem dla całej natury. Przez rozłąkę, zimą ciągle żyłem, Jak twym cieniem się nimi bawiłem. I William: From you have I been absent in the spring, When proud pied April, dressed in all his trim, Hath put a spirit of youth in every thing, That heavy Saturn laughed and leapt with him. Yet nor the lays of birds, nor the sweet smell Of different flowers in odour and in hue, Could make me any summer's story tell, Or from their proud lap pluck them where they grew: Nor did I wonder at the lily's white, Nor praise the deep vermilion in the rose; They were but sweet, but figures of delight, Drawn after you, you pattern of all those. Yet seemed it winter still, and you away, As with your shadow I with these did play. Violetto, pamiętałem - tylko długo szlifowałem.
- 1 odpowiedź
-
5
-
- tłumaczenie
- szekspir
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Często ganiona, jednak zawsze powracam Do pierwszych uczuć wraz ze mną zrodzonych, Pościg za wiedzą i bogactwem porzucam By marzyć móc o rzeczach niespełnionych: Dziś, mym celem nie jest ten cienisty region; Jego ogrom nabrzmiewa udręczony; I rozbudza wizje, za legionem legion, Dziwnie bliskim czyniąc świat zmyślony. Pójdę, lecz nie herosów dawnych śladami, I nie ścieżkami wyższej moralności, I nie pomiędzy wpół skrytymi twarzami, Rozmazanymi kształtami przeszłości. Pójdę gdzie ma natura zabrać mnie rada: O przewodzenie już się ze mną droczy: Tam, gdzie się w dolinach pasą szare stada; Gdzie wichry wieją pośród górskich zboczy. Lecz cóż w tych samotnych górach jest dla ludzi? Więcej chwały i smutku niż bym rzekła: Ziemia, co w jednym sercu uczucia wzbudzi Mieści w sobie światy Nieba i Piekła. I Emily (choć są i tacy pośród Brontelogów, co nieśmiało twierdzą, że może jednak Charlotte - nie nam rozstrzygać): Often rebuked, yet always back returning To those first feelings that were born with me, And leaving busy chase of wealth and learning For idle dreams of things which cannot be: To-day, I will seek not the shadowy region; Its unsustaining vastness waxes drear; And visions rising, legion after legion, Bring the unreal world too strangely near. I’ll walk, but not in old heroic traces, And not in paths of high morality, And not among the half-distinguished faces, The clouded forms of long-past history. I’ll walk where my own nature would be leading: It vexes me to choose another guide: Where the gray flocks in ferny glens are feeding; Where the wild wind blows on the mountain side. What have those lonely mountains worth revealing? More glory and more grief than I can tell: The earth that wakes one human heart to feeling Can centre both the worlds of Heaven and Hell.
-
Napotkałem podróżnika z kraju pradawnego. Rzekł mi: - Dwie olbrzymie, urwane kamienne nogi Stoją w piasku pustyni, tuż obok rozbitego Oblicza, którego wargi krzywe, wyraz srogi I szyderczy zimny wzrok władcy bezlitosnego Mówią, że rzeźbiarza oko trafnie odczytało Pasje co przetrwały tymi ujęte rzeźbami, Rękę twórcy i to serce co je napędzało. Na piedestale widnieje napis, który znaczy - "Nazywają mnie Ozymandiasz, król nad królami: Widząc me dzieła, o Wielcy, zadrżyjcie z rozpaczy!" Nic tam więcej nie zostało. Wokół tego szczątku Kolosalnej ruiny, ludzkie oko zobaczy Puste i gładkie piaski bez końca i początku. - Od tłumacza: Coś mi mówi, że to chyba nie był ulubiony wiersz Stalina. I Percy (1817): I met a traveller from an antique land Who said: ‘Two vast and trunkless legs of stone Stand in the desert. Near them, on the sand, Half sunk, a shattered visage lies, whose frown, And wrinkled lip, and sneer of cold command, Tell that its sculptor well those passions read Which yet survive, stamped on these lifeless things, The hand that mocked them and the heart that fed. And on the pedestal these words appear— “My name is Ozymandias, king of kings: Look on my works, ye Mighty, and despair!” Nothing beside remains. Round the decay Of that colossal wreck, boundless and bare The lone and level sands stretch far away.’
-
@violetta Ach to racja, nic nie przebije Google Translatora. Brak mu jeszcze opcji tłumaczenia z rymem i rytmem, ale pewnie nad tym pracują. Tylko po co wklejać ten tekst? Każdy kto chce może wrzucić oryginał na translator i otrzymać takie samo tłumaczenie. A Maud, tak jak Kopernik była kobietą. I masz rację - mnie też tytuł i pierwszy wers wydają się dziwne, bo bezpośrednie i wprost nieuprzejme. Ale to wiersz pożegnalny. Po wielu latach starań Yeats daje za wygraną. W mojej interpretacji Yeats widzi Maud taką jak będzie kiedyś - siwa, samotna, tak - stara, być może zapomniana. Chociaż Maud była naprawdę znaną aktorką i zasłużoną dla Irlandii bojowniczką, te rzeczy były ulotne - wtedy. Dziś aktor jest uwieczniony na wielu filmach, wtedy tomik wierszy - "take down this book" - jeśli dobrych, był pewniejszym sposobem na ludzką pamięć. I dlatego to jego twarz ukryje się wśród - gwiazd.
-
Gdy będziesz stara, siwa i znużona, Przy ogniu siedząc po książkę tę sięgnij, I czytaj powoli i śnij o głębi Spojrzenia, jaką byłaś obdarzona; Iluż kochało twego wdzięku mgnienia I twą urodę sercem lub oczyma, Lecz jeden kochał twą duszę pielgrzyma, I pokochał smutki twej twarzy przemian; A gdy się pochylisz nad polanami, Szepnij, nieco smutno, jak Miłość prysła I uciekając przez góry rozbłysła I skryła jego twarz między gwiazdami. Od tłumacza: ten wiersz Yeats poświęcił aktorce Maud Gonne. W ramach solidarności zawodowej aktorzy odwdzięczają się do dziś: I William Butler: When you are old and grey and full of sleep, And nodding by the fire, take down this book, And slowly read, and dream of the soft look Your eyes had once, and of their shadows deep; How many loved your moments of glad grace, And loved your beauty with love false or true, But one man loved the pilgrim soul in you, And loved the sorrows of your changing face; And bending down beside the glowing bars, Murmur, a little sadly, how Love fled And paced upon the mountains overhead And hid his face amid a crowd of stars.
-
Nie chciałbym być królem - dość mi cierpień w miłości; Stroma droga do władzy daje w kość I burze władają na wysokości. Na tron imperium nie wspinał się bym; Na lodzie stoi, który fortuny słońce topi, gdy w południe świeci gorące. Żegnaj więc, królu, choć gdybym był nim, Troski nie prędko byłyby palące. On i ja trzymalibyśmy się zdala Pasąc stada na Himalajskich halach! I Percy: I would not be a king—enough Of woe it is to love; The path to power is steep and rough, And tempests reign above. I would not climb the imperial throne; ’Tis built on ice which fortune’s sun Thaws in the height of noon. Then farewell, king, yet were I one, Care would not come so soon. Would he and I were far away Keeping flocks on Himalay!
-
To światło, letnie światło księżyca, Tak miękkie, ciche, pogodne; Północy czas wzniosłością nasyca Tchnie wszędzie myśli łagodne, Najbardziej tam gdzie drzewa wznoszą W górę przewiewną koronę, Lub nad ziemią konary unoszą Dając przed niebem ochronę. I tam w tych naturalnych altanach Prześliczna postać spoczywa; Zielona trawa rozfalowana Czule jej głowę opływa. Emilia tym razem nie o śmierci, nie o Bogu, nie o filozofii. Można? Można! Chociaż... dlaczego postać leży w trawie w środku nocy...? I Emily: Tis moonlight, summer moonlight, All soft and still and fair; The solemn hour of midnight Breathes sweet thoughts everywhere, But most where trees are sending Their breezy boughs on high, Or stooping low are lending A shelter from the sky. And there in those wild bowers A lovely form is laid; Green grass and dew-steeped flowers Wave gently round her head.
-
Wrażliwa Sarna
Andrzej P. Zajączkowski odpowiedział(a) na MademoiseIIe utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
To piękna scena Mademoiselle. Las, sarna, poranek. A gdyby wydłużyć strofę do 11-zgłoskowca i rymując romantycznie wprowadzić słońce jako drugiego - nieco złośliwego - bohatera: Sarenka, rozświetlając nocne mroki, Biegła wdzięcznie wśród leśnego poszycia. Miękkich mchów dywan tłumił jej kroki; Zaspane słońce budziła do życia. - Gdym tak zbudzone - słońce pomyślało, - To cię sarenko obdarzę twym cieniem - Tę krotochwilę słońce uwielbiało; Cień napełniał sarenki przerażeniem... Sarna widząc, że cień ją czarny ściga, Myśli swe skupia - co mam zrobić nie wiem. Forteli lista przed oczami miga. Numer szesnasty - schowam się pod drzewem. Strwożona sarna skryła się gęstwinie. Pośpi chwilę, odpocząć da podudziom Niecnemu słońcu złośliwość nie minie. - Już wiem co zrobię! Podokuczam ludziom! -
Nie jest tchórzliwą dusza ma, Nie drży jak osika przed burz świata zgiełkiem: W mych oczach lśni niebios gloria, I wiara takoż lśni, moja broń przed lękiem. Boże, który w mej piersi trwasz. Wszechmocnym, wszechwiecznym jesteś Bogiem! Życiem - co we mnie spoczywa, Gdy ja - Wieczne Życie - mam siłę w Tobie! Puste są tych cred tysiące Co poruszają serca: puste nieopisanie; Marne jak chwasty więdnące, Jak szlam piany na bezbrzeżnym oceanie, By wzbudzić zwątpienie w tym Kto trzyma się mocno Twej nieskończoności; Tak pewnie zakotwiczonym Na niewzruszonej Skale nieśmiertelności. Darząc miłością szeroko Wieczne lata ożywia Duch Boży, Wnika, rozmyśla wysoko, Zmienia, karmi, rozkłada, wznosi i tworzy. Gdyby nadszedł kres ludzkości I słońca i wszechświaty istnieć przestały, A Tyś został w samotności, Wszystkie istnienia wciąż by w Tobie trwały. Nie dla Śmierci te przestrzenie, Ni atomu jednego jej moc nie zmoże: Ty - Ty jesteś Byt i Tchnienie, A to czym Jesteś, zniszczone być nie może. I Emily (1846): No coward soul is mine, No trembler in the worlds storm-troubled sphere: I see Heavens glories shine, And faith shines equal, arming me from fear. O God within my breast. Almighty, ever-present Deity! Life -- that in me has rest, As I -- Undying Life -- have power in Thee! Vain are the thousand creeds That move mens hearts: unutterably vain; Worthless as withered weeds, Or idlest froth amid the boundless main, To waken doubt in one Holding so fast by Thine infinity; So surely anchored on The steadfast Rock of immortality. With wide-embracing love Thy Spirit animates eternal years, Pervades and broods above, Changes, sustains, dissolves, creates, and rears. Though earth and man were gone, And suns and universes ceased to be, And Thou wert left alone, Every existence would exist in Thee. There is not room for Death, Nor atom that his might could render void: Thou -- Thou art Being and Breath, And what Thou art may never be destroyed.
-
Nie od pałki pęka serce, Ni kamieni; Bicz, zbyt mały by go widzieć, Znany jest mi By chłostać magiczną istotę, By ją zabić, Lecz zbyt godna jego nazwa By wyjawić. Wspaniałomyślnie kiedy ptak, Przez chłopca wypatrzony, Swym śpiewem wysławia kamień, Którym był trafiony. Od tłumacza: większość stron publikuje ten wiersz z trzema powyższymi strofami, ale czasem pojawia się czwarta. Niestety jestem tylko początkującym dickinsonistą i nie wiem dlaczego. Pewnie kryje się za tym jakaś historia. Czwarta strofa brzmi tak: Wstyd nie musi się kryć Na świecie takim jak nasz - Wstydzący się - stójcie prosto - Ten Wszechświat jest wasz. I całość u Emily: Not with a club the heart is broken, Nor with a stone; A whip, so small you could not see it, I ’ve known To lash the magic creature Till it fell, Yet that whip’s name too noble Then to tell. Magnanimous of bird By boy descried, To sing unto the stone Of which it died. Shame need not crouch In such an Earth as Ours – Shame – stand erect – The Universe is yours.
-
Straszny wierszyk formistyczny
Andrzej P. Zajączkowski odpowiedział(a) na Father Punguenty utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
A już się myślałem, że dziś nikt tak nie umie... -
- Dzień dobry, dzień dobry! - pozdrawiał nas Generał miło, Gdyśmy w drodze na front go mijali w ostatnią sobotę. Dziś żołnierze, do których się uśmiechał w większości nie żyją A my klniemy jego sztab i niekompetentnego idiotę. Wystękał Harry do Jacka - Jaki wesoły z niego farciarz - Gdy na Arras ciągnęli z bronią, plecakiem i workiem żarcia. Lecz na amen załatwił ich obu swym planem natarcia. Od tłumacza: Sassoon podobnie jak Owen był młodszym oficerem w czasie Wielkiej Wojny. Zresztą obaj się znali. I Siegfred: “Good-morning, good-morning!” the General said When we met him last week on our way to the line. Now the soldiers he smiled at are most of 'em dead, And we're cursing his staff for incompetent swine. “He's a cheery old card,” grunted Harry to Jack As they slogged up to Arras with rifle and pack. But he did for them both by his plan of attack.
-
@violetta Witaj, dziękuję za zainteresowanie. Wiersz jest rzeczywiście wieloznaczny i otwarty w interpretacji. Czym jest owo "zaklęcie tyrana", które nie pozwala iść? Bo to nie zamieć jest przeszkodą, ona tylko stwarza zagrożenie. Google Translator zrobił co mógł, ale w dwóch miejscach przełożył błędnie. Burza nie opada (storm is descending) - u nas burza nadchodzi, nadciąga lub się zbliża. Oraz co ważniejsze - odpady. Wastes tu oznacza wastelands czyli pustkowia. Ta ostatnia strofa przedstawia taki obraz - nade mną chmury ponad chmurami, pode mną pustkowia pod pustkowiami. Nasuwa się skojarzenie z niebem i piekłem. Stąd wybrałem "pożogę", bladą reprezentantkę piekła.
-
Noc ciemnieje wokół mnie, Zimne wichry budzą trwogę; Lecz klątwa tyrana wiąże mnie. I nie mogę iść, nie mogę. Wielkie drzewa się zginają Ciężki śnieg zawiewa drogę; Błyskawice się zbliżają, A jednak iść nie mogę. Nade mną chmury kłębią się, Pode mną widzę pożogę; Lecz żaden strach nie ruszy mnie; Nie pójdę, nie mogę. Od tłumacza - wiersz jest oparty na trzykrotnym powtórzeniu frazy cannot go z mocnymi rymami w każdej strofie. Próbowałem tak dobrać rymy do "nie mogę" - a lista jest krótka - aby przekazać choć zbliżone obrazy z każdej strofy. I Emily: The night is darkening round me, The wild winds coldly blow; But a tyrant spell has bound me, And I cannot, cannot go. The giant trees are bending Their bare boughs weighed with snow; The storm is fast descending, And yet I cannot go. Clouds beyond clouds above me, Wastes beyond wastes below; But nothing drear can move me; I will not, cannot go.
-
Wilfred Owen - Daremność (Futility)
Andrzej P. Zajączkowski opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wynieście go na słońce - Jego łagodny dotyk kiedyś go obudził W domu, szepczącego że pola wpół-zasiane. Nawet we Francji zawsze go budził, Aż po ten śnieg i ten poranek. Jeśli jest jeszcze coś, co by zadziałało Dobre stare słońce będzie wiedziało. Pomyślcie jak budzi nasiona - Raz zbudziło zimnej gwiazdy glinę brudną. Czy kończyny, tak dopracowane, czy boki Unerwione, wciąż ciepłe, poruszyć tak trudno? Czy to po to glina się przemieniła? - O i na cóż głupia promienistość Przerwać sen ziemi się trudziła? Wilfred Owen - O wojnie, o poległym, o Bogu. I Wilfred (1918): Move him into the sun— Gently its touch awoke him once, At home, whispering of fields half-sown. Always it woke him, even in France, Until this morning and this snow. If anything might rouse him now The kind old sun will know. Think how it wakes the seeds— Woke once the clays of a cold star. Are limbs, so dear-achieved, are sides Full-nerved, still warm, too hard to stir? Was it for this the clay grew tall? —O what made fatuous sunbeams toil To break earth's sleep at all?