
Andrzej P. Zajączkowski
Użytkownicy-
Postów
355 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Andrzej P. Zajączkowski
-
Pająk jako Artysta Nigdy nie był zatrudniony — Choć jego niezrównany kunszt Jest licznie potwierdzony Przez Miotły i Pokojówki Gdzie Chrześcijan Kraje — Wzgardzony Synu Geniuszu Swą Rękę ci podaję — I Emily: The Spider as an Artist Has never been employed — Though his surpassing Merit Is freely certified By every Broom and Bridget Throughout a Christian Land — Neglected Son of Genius I take thee by the Hand —
-
List, który mi napisałaś, Nie trwoży mnie nadmiernie; Zbyt już długo mnie kochałaś..., Ale piszesz obszernie. Stron dwanaście, pismo tycie! Małe opowiadanie! Nie pisze się tak obficie, W liście na pożegnanie. I Heinrich: Der Brief, den du geschrieben, Er macht mich gar nicht bang; Du willst mich nicht mehr lieben, Aber dein Brief ist lang. Zwölf Seiten, eng und zierlich! Ein kleines Manuskript! Man schreibt nicht so ausführlich, Wenn man den Abschied gibt.
-
Gdy ziemię zdobi piękno dnia, Lub nocna burza spada z nieba, Jak dobrze duch mój ścieżkę zna, Którą udać mu się trzeba. To święte miejsce odnajduje W dziecinnych latach kochane; Przestrzeń pomiędzy ulatuje, Cierpienia jej i łzy wylane. I Emily: When days of Beauty deck the earth Or stormy nights descend, How well my spirit knows the path On which it ought to wend. It seeks the consecrated spot Beloved in childhood’s years; The space between is all forgot Its sufferings and its tears.
-
@befana_di_campi Dziękuję za zainteresowanie i opinię. Zgadzam się bez zastrzeżeń, że przekład ustępuje oryginałowi. Jednak wydaje mi się, że Am Rande der Nacht jest przekładalny i co więcej, zasługuje na dobry przekład. Na razie mamy przynajmniej punkt wyjścia. Postaram się go doszlifować. Szczegółowe zastrzeżenia i punktowa krytyka bardzo mi w tym pomogą. Będę wdzięczny za wskazanie słabych punktów. Tę prośbę kieruję też do innych czytelników. Tymczasem, życzę miłego weekendu.
-
Mój pokój i przestrzeń ta, czuwająca nad krainą uśpioną, - jest jednym. Struną jestem ja, co nad upojną szerokością drga, rezonansami naprężoną. Ciałami skrzypiec są rzeczy, szemrzącej ciemności pełnymi; tam w środku śni płacz kobiecy, we śnie bełta się myślami złymi całych pokoleń..... Trzeba mi drżeć srebrno: wtedy będzie wszystko pode mną żyło, a co w rzeczach jest w błędzie, do światła będzie dążyło, które niebu falowanie przez me taneczne tony nada i wąską, wątłą szparą w starą otchłań bez końca spada... Wersja druga - poprawiona: Ten mój pokój i przestrzeń ta, czuwające nad krainą uśpioną, - są jednym. Struną jestem ja, pośród upojnego rozciągnięcia rezonansów naprężoną. Ciałami skrzypiec są rzeczy, wypełnione szemrzącą ciemnością; tam w środku śni płacz kobiecy, tam bulgocze we śnie złością całych pokoleń..... Mą powinnością drżeć srebrno: wtedy będzie wszystko pode mną żyło, a co w rzeczach jest w błędzie, będzie do światła dążyło, które niebiosom falowanie dzięki mym tanecznym tonom nada, I przez wąskie szczeliny wygłodniałe w wiecznotrwałe otchłanie bez końca wpada... I Rainer (1906) - Co poeta chciał powiedzieć jest nieodkrytą tajemnicą rilkeologii, ale za to jak to powiedział... Meine Stube und diese Weite, wach über nachtendem Land, - ist Eines. Ich bin eine Saite, über rauschende breite Resonanzen gespannt. Die Dinge sind Geigenleiber, von murrendem Dunkel voll; drin träumt das Weinen der Weiber, drin rührt sich im Schlafe der Groll ganzer Geschlechter..... Ich soll silbern erzittern: dann wird alles unter mir leben, und was in den Dingen irrt, wird nach dem Lichte streben, das von meinem tanzenden Tone, um welchen der Himmel wellt, durch schmale, schmachtende Spalten in die alten Abgründe ohne Ende fällt...
-
Daleko na widnokręgu Stoi, jak mgłą malowane, Miasto ze swymi wieżami, Mrokiem zmierzchu omotane. Powiew wilgotnego wiatru Marszczy szarawą rzeki toń; W smutnym rytmie zanurza W wodzie wiosło szypra dłoń. Słońce unosi się znowu Nad ziemią, w górę, wspaniałe, Pokazując mi to miejsce, Gdzie straciłem, co kochałem. I Heinrich: Am fernen Horizonte Erscheint, wie ein Nebelbild, Die Stadt mit ihren Türmen, In Abenddämmrung gehüllt. Ein feuchter Windzug kräuselt Die graue Wasserbahn; Mit traurigem Takte rudert Der Schiffer in meinem Kahn. Die Sonne hebt sich noch einmal Leuchtend vom Boden empor, Und zeigt mir jene Stelle, Wo ich das Liebste verlor.
-
Na rozstajach będzie pogrzebany Kto z własnej ręki był zgładzony; Rośnie tam niebieski kwiat, Kwiat nieszczęsnych potępionych. Na rozstajach stojąc westchnąłem; Noc była zimna, głos stłumiony. Wolno kołysał się w blasku księżyca Kwiat nieszczęsnych potępionych. I Heinrich: Am Kreuzweg wird begraben Wer selber sich brachte um; Dort wächst eine blaue Blume, Die Armesünderblum’. Am Kreuzweg stand ich und seufzte; Die Nacht war kalt und stumm. Im Mondschein bewegte sich langsam Die Armesünderblum’.
-
Rainer Maria Rilke - Casablanca
Andrzej P. Zajączkowski opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Wiem, gdzie wciąż stoi w górach kościółek z klamką przeżartą rdzą. Jak mnisi w szarych kapturach cyprysy wokół niego się pną. Zapomnianych świętych gromada mieszka tam przy ołtarzu samotnie. Wieczór im aureole zakłada przez szyby wybite w oknie. I Rainer: Am Berge weiß ich trutzen ein Kirchlein mit rostigem Knauf, wie Mönche in grauen Kapuzen steigen Zypressen hinauf. Vergessene Heilige wohnen dort einsam im Altarschrein; der Abend reicht ihnen Kronen durch hohle Fenster hinein. -
Niech mu inna w oko wpada- Wkrótce będzie płakać rzewnie! Mnie nie straszna żadna zdrada Jego serce trzymam pewnie- Niech mu inna słodko prawi- Nie odciągnie go błyskotka! Przed tą tylko strach mnie dławi, Którą kochał, nim mnie spotkał. I Dorothy (1928 - szalone lata dwudzieste): Let another cross his way- She's the one will do the weeping! Little need I fear he'll stray Since I have his heart in keeping- Let another hail him dear- Little chance that he'll forget me! Only need I curse and fear Her he loved before he met me.
-
- O Jezu Chryste! Dostałem! powiedział; i skonał Czy w próżności swej klął czy pomodlić się zdołał, Kule zaćwierkały - Na nic, nic, nic! Ckm-y rechotały - Tut-tut! Tut-tut! A Haubica wybuchła śmiechem. Inny westchnął, - O Matko, - Tato, - matko! Uśmiechnął się do pustki, dziecinnie, martwo. A wzniosłych Szrapneli chmura Nieśpiesznie wskazała, - Dureń! I odłamki siekąc chichotały. - Kochana! jęknął jeden. Pewnie zajęty miłosną ochotą, Aż się zwolna osunął, całą swą twarzą całując błoto A długie zęby Bagnetów się szczerzyły; Pocisków Hałastra huknęła i zawyła; I zasyczał Gaz. I Wilfred: ‘O Jesus Christ! I’m hit,’ he said; and died. Whether he vainly cursed or prayed indeed, The Bullets chirped—In vain, vain, vain! Machine-guns chuckled—Tut-tut! Tut-tut! And the Big Gun guffawed. Another sighed,—‘O Mother,—mother,—Dad!’ Then smiled at nothing, childlike, being dead. And the lofty Shrapnel-cloud Leisurely gestured,—Fool! And the falling splinters tittered. ‘My Love!’ one moaned. Love-languid seemed his mood, Till slowly lowered, his whole face kissed the mud. And the Bayonets’ long teeth grinned; Rabbles of Shells hooted and groaned; And the Gas hissed.
-
@andreas Tak sobie myślę, że podobnie było z malarstwem. Fotografia zniosła potrzebę realizmu i od tej pory malarze mogli sobie poszaleć. W poezji potrzeba rymu i rytmu - to taka moja hipoteza - wynikała z tego że takie wiersze łatwiej było pamiętać. Wypadało znać jakąś literaturę, a w towarzystwie celnie rzucone wersy zadawały szyku. Ba, mogły szydzić z władz, lub wywołać rewolucję. Stąd ludzie woleli rymowaną poezję. Aż książki stały się tanie i dostępne i było ich tyle, że pamiętanie nie było już potrzebne. Poezja uwolniła się od form. Choć jak się zdaje, ludzie uwolnili się od poezji...
-
Osuszyła łzy i się uśmiechnęli Znów widząc na jej policzkach rumieńce; Ale przez cały ten czas nie dojrzeli Jak przepełniało się bijące serce. Słodki był jej wygląd i mowa miła I spojrzenie, którym dzień rozjaśniała, Nie mogli zgadnąć, gdy północ wybiła Jakże będzie ten czas opłakiwała. I Emily: She dried her tears and they did smile To see her cheeks’ returning glow; Nor did discern how all the while That full heart throbbed to overflow. With that sweet look and lively tone, And bright eye shining all the day, They could not guess, at midnight lone How she would weep the time away.
-
Uciec z pamięci Skrzydła mając Wielu by leciało Wolniejsze tylko rzeczy znając Ptaki patrzyłyby Zdziwione widokiem skulonego Pochodu ludzi uciekających Z umysłu ludzkiego I Emily: To flee from memory Had we the Wings Many would fly Inured to slower things Birds with surprise Would scan the cowering Van Of men escaping From the mind of man
-
Chętnie staję przed katedrą starą; Czuć tam pleśń i zgnilizny odory, A wszystkie okna, wszystkie przypory Mówią wciąż swoją gwarą. Tam mury domu bogato zdobione Uśmiecha się rokokowy erotyk, A tuż obok wyciąga gotyk Suche dłonie w modlitwie złożone. Jasnym zda mi się teraz casus rei; Przypowieść to z czasu dawnego: Tu Ksiądz Opat - a obok niego Dama dworu roi soleil. Chodzi o Katedrę św. Wita w Pradze. I Rainer (1895): Gern steh ich vor dem alten Dom; wie Moder weht es dort, wie Fäule, und jedes Fenster, jede Säule spricht noch ihr eignes Idiom. Da hockt ein reich geschnörkelt Haus und lächelt Rokoko-Erotik, und hart daneben streckt die Gotik die dürren Hände betend aus. Jetzt wird mir klar der casus rei; ein Gleichnis ists aus alten Zeiten: der Herr Abbé hier - ihm zuseiten die Dame des roi soleil.
-
Niech będzie zapomniane, jak kwiat jest zapomniany, Zapomniane jak ogień, co kiedyś złotem trzaskał, Niech będzie zapomniane raz na zawsze, Czas to dobry przyjaciel, on starość dać nam łaskaw Jeśli ktoś spyta, mów, że to było zapomniane W dawnego czasu minionym biegu, Jak kwiat, jak ogień, jak stopy stąpające cicho w dawno zapomnianym śniegu. I Sara: Let it be forgotten, as a flower is forgotten, Forgotten as a fire that once was singing gold, Let it be forgotten forever and ever, Time is a kind friend, he will make us old. If anyone asks, say it was forgotten Long and long ago, As a flower, as a fire, as a hushed footfall In a long-forgotten snow.
-
Sara Teasdale - Przyjdź (Come)
Andrzej P. Zajączkowski opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Przyjdź, gdy księżyc płynie jak płatek Przez wiosenny zmierzch perłowy, Przyjdź i w swoje weź ramiona, Przyjdź całować mnie gotowy. Przyjdź, bo kruchą ćmą jest życie W pajęczynie naglących spraw, I my dwoje wnet będziemy, Jak szare kamienie wśród traw. I Sara: Come, when the pale moon like a petal Floats in the pearly dusk of spring, Come with outstretched arms to take me, Come with lips pursed up to cling. Come, for life is a frail moth flying Caught in the web of the years that pass, And soon we two,so warm and eager, Will be as the gray stones in the grass. -
Istnieje też i inna Samotność Wielu brak jej świadomości — Jej przyczyną nie jest brak przyjaciół Ani zbieg Okoliczności Lecz twa istota, czasem, czasem myśl A ten komu się przytrafi Jest bogatszy niż każda śmiertelna Liczba wykazać potrafi — I Emily: There is another Loneliness That many die without — Not want of friend occasions it Or circumstance of Lot But nature, sometimes, sometimes thought And whoso it befall Is richer than could be revealed By mortal numeral —
-
Robiłam tak, będąc młoda i niewinna, Że chcąc być ich względów godna, Przy każdym kolejnym chłopcu byłam inna, By być mu z teorią zgodna. Z tym co dziś wiem, nowa jest ze mnie osoba I robię to co mam w głowie, A jeśli to ci się we mnie nie podoba, Do piekła, miły, idź sobie. Od tłumacza: indiańskie lato to amerykańskie określenie niespodziewanie ciepłej jesieni. I Dorothy (1926): In youth, it was a way I had, To do my best to please. And change, with every passing lad To suit his theories. But now I know the things I know And do the things I do, And if you do not like me so, To hell, my love, with you.
-
Lećcie, białe motyle, w stronę morza, Kruche, blade skrzydła z wiatrem zmierzcie, Małe białe skrzydła, ledwie je dojrzeć można, Lećcie! Jednych lot lekki jak śmiech radości, Drugich lot miękki jak długie westchnięcie; Wszystkie do przystani, co każdego ugości, Lećcie! I Algernon: Fly, white butterflies, out to sea, Frail, pale wings for the wind to try, Small white wings that we scarce can see, Fly! Some fly light as a laugh of glee, Some fly soft as a long, low sigh; All to the haven where each would be, Fly!