Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rafael Marius

Użytkownicy
  • Postów

    9 487
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    77

Treść opublikowana przez Rafael Marius

  1. @Leszczym Reasumując wygodnym świat sprzyja lub do wygodnych świat należy.
  2. Ja mam wrażenie, że u mnie to już stoi w miejscu od dawna, przynajmniej w większości jego aspektów. I wcale mnie to nie martwi. Jeszcze bardziej bym się ucieszył, gdyby się cofnęło o jakieś 40 lat.
  3. @janofor Jak normalność gorąca to już dobrze. Gorzej, gdy zimna.
  4. Ja również dziękuję, symetrycznie.
  5. To zapewne nic nie wykiełkuje, a mogłoby gdyby gleba była bardziej żyzna.
  6. Niestety taka jest smutna prawda. Trzeba niestety samodzielnie.
  7. @Tectosmith Przypuszczam, że to o miłości. Jak zapragnie to przyjdzie nawet, gdy nie będziesz chciał.
  8. Pewnie dla niektórych tak, a dla innych nie. Może bardziej, gdy byłem młodszy i zdrowszy. Tak to bywa. Moja mama, gdy mieszkała w Austrii podobnie była postrzegana. Nie ma wyjścia. Trzeba żyć z ludźmi jak najlepiej to możliwe. Ja też raczej bliższy temu jestem obecnie. Choć różnie z tym bywa. Jestem zmienny. Miałem też okresy dużej ufności.
  9. Mam 54 lata, ale czuję się na 80+ z powodu chorób i niepełnosprawności. A i mężczyzna.
  10. Mnie też. W rodzinie jest taka tradycja, iż na 1 sierpnia wspomina się zmarłych, nie tylko tych związanych z Powstaniem, ale Warszawiaków, czyli de facto wszystkich, od pokoleń z Syreniego Grodu. Ja też mam do 9 pokoleń w najdłuższej linii. Wszystko Warszawiaki. W tym 7 znanych z przekazu rodzinnego. Bardzo dobrego i zweryfikowanego. Ojciec mieszkał przez 15 lat pod jednym dachem z piątym pokoleniem z mojego punktu widzenia i sporo się nasłuchał o szóstym i siódmym, zatem przekaz, jak na warszawskie mieszczaństwo, jest wyjątkowo długi. Taką genealogię to zazwyczaj jedynie szlachta posiada. A ja wszystkie wspomnienia zapisywałem na karteczkach, zaraz po i mam je zgromadzone w teczce. W razie potrzeby mogę odświeżyć pamięć. U mnie też by się znalazło arystokratyczne ze strony mamy. Jej babcia można śmiało powiedzieć, iż żyła w pięknych europejskich pałacach do 29 roku życia, jak typowa hrabina. Potem wyszła za mąż i została zamożną mieszczanką. A za komuny to już była totalna deklasacja, jak u wszystkich. Tyle że ona sobie z tym nie poradziła cierpiała na depresję, prawie nie było z nią kontaktu. Sam smutek w małym domku z dużym ogrodem na przedmieściu. Ja nie lubię arystokracji i się tym pochodzeniem nie chwalę i nie jestem dumny, ale skoro wspominamy, to nie wypada pominąć. Moja tożsamość to lewicowe warszawskie mieszczaństwo. Jak mówią w stolicy "Ni w piętę ni w oko, nie za nisko, nie za wysoko". Ja mam z pięciu narodów Rzeczpospolitej i trzech religii plus najsilniej obecny agnostycyzm i ateizm.. A korzyść jest dla mnie z tego taka, iż wyniosłem z domu dużą tolerancję światopoglądową i akceptację dla inności.
  11. Trzeba też uwzględnić jakość mikrofonu jakim było to nagrywane oraz słuchawek bądź kolumn na których odtwarzasz. W sumie to najsłabszy z tych elementów będzie tu grał znacznie większą rolę niż sama gitara. Owszem. Pewnie tak. Dla mnie to muzyka kiedyś była najważniejsza. Grałem od dziecka, bo z muzycznej rodziny pochodzę.
  12. Całkiem możliwe. Trudną masz tą wojenną historię. Moja najbliższa rodzina to miała dużo szczęścia. Zginął tylko brat babci w obozie koncentracyjnym Dachau. Zwinęli go w łapance na rogu Alej Jerozolimskich i Nowego Światu razem z żoną. Ona przeżyła. Oboje też mieszkańcy kamienicy, bohaterki wiersza.
  13. Całkiem możliwe, a jak będzie to czas pokaże. Zawsze lepiej mieć silniejszą armię niż słabszą, szczególnie wtedy gdy ma się takiego sąsiada jak my na wschodzie.
  14. Rozumiem brał po prostu zamówienia od Niemców. Być może miał zezwolenie od A.K. na tego rodzaju działalność. To wszystko było tajne i możesz tego nie wiedzieć. Mógł Ci nie powiedzieć, bo wszelka współpraca z A.K. była z kolei źle widziana przez komunistów. Mój dziadek też pracował w strategicznej niemieckiej wojskowej firmie z branży radiotechnicznej, ale jego podziemie tam wysłało, żeby kradł cenne dla A.K. podzespoły. Potem montowali z tego urządzenia do łączności. Przez całą okupacje miał w tej kamienicy o której mowa w wierszu krótkofalówkę i radio i Niemcy się nie czepiali, bo to niby była taka praca testowa po godzinach. Normalnie była za to kara śmierci. Dziadek był niesamowitym cwaniakiem. Wszystkich potrafił zbajerować i radził sobie w każdej sytuacji. Dobrze im się tam żyło, jak na tamte czasy. Można by długo.
  15. Pewnie wkrótce będzie z nią dużo lepiej. Podobno w planach mamy mieć największą armię w Europie. Jak będzie czas pokaże, choć ja staram się patrzeć optymistycznie przynajmniej do jutra.
  16. Moje jest inne, choć ciocia jest rodziną dziadka ze strony ojca. Są spokrewnieni po linii żeńskiej.
  17. Cieszę się, że zaciekawił i dziękuję za przychylność. Ja tylko zapisałem poetycko to co mi opowiedziano prozą życia. Zwyczajnymi słowami o szarych troskach tego niezwykłego czasu. Mam nadzieję, że bez patosu i heroizmu, od którego ciocia i reszta rodziny trzymali się z dala. Ona miała osobowość dziewczyny z sąsiedztwa w przeciwieństwie do mojej babci, która była typową piękną księżniczką, warszawską salonową damą. Od wojny babcia trzymała się z dala. W czasie powstania nie chciała siedzieć w piwnicy. Wiadomo nie jest to miejsce dla dam. Wolała z zostać w eleganckim mieszkaniu ze skrajnie wysokim zagrożeniem życia. Kamienica stała 150 metrów od linii frontu i pociski moździeżowe latay jeden za drugim za oknem. Jednak obie bardzo się lubiły i szanowały za tą odmienność. Były dobrymi przyjaciółkami. Całkiem możliwe. Ona była i jest bardzo znana. Działała aktywnie od samego początku w środowisku powstańczym. Prześlę Ci jutro info na pw, to obgadamy dokładniej. Na forach publicznych staram się unikać nazwisk.
  18. Właśnie, różne są te rodzinne opowieści i często pokazują zupełnie odmienną historie niż ta spisana w podręcznikach, gdzie przeciwnik staje się sojusznikiem i wybawicielem. Rozumiem, że pracował w jakiejś niemieckiej firmie. Owszem i mam z czego, ale to już Ci kiedyś szerzej pisałem o dwóch stronach medalu. Dla mnie też i dla mojej rodziny również. Ja musiałem całymi latami pytać zanim mi opowiedzieli. Byłem wytrwały i to zostało nagrodzone. Mam chyba największy skarbiec tajemnic ze wszystkich członków rodziny. Ktoś musiał pozbierać, by nie zaginęło.
  19. Jak najbardziej też to tak postrzegam. Ten sam model werbunku i zbliżony profil osobowy uczestnika. Podobne cele działania, czyli mówiąc krótko materialne korzyści osobiste. W naszej kamienicy RONA interesowała się jedynie rabunkiem. Do uciekających cywilów nie strzelali. Mieli mało czasu. A czas to pieniądz. Musieli się spieszyć, by zarobić na złoty bilet do Ameryki Południowej. Podobno miejscówka w łodzi podwodnej kosztowała tyle złota, ile ważył uczestnik podróży. Oby to tak było, jeśli kiedykolwiek do tego dojdzie.
  20. Jak rozumiem jeszcze w czasie kampanii wrześniowej z 1939. Moi dziadkowie ze strony mamy też wtedy stracili swoją piękną willę na Żoliborzu, ale ich już tam nie było. Bomby zniszczyły tylko to, co materialne. W pierwszy dniu wybuchu wojny prysnęli na wieś. Czyli musiała szybciutko stać się dorosłą, podobnie jak wiele innych dzieci wojny. A w czasie Powstania byli w Warszawie?
  21. Dziękuję za przychylność. Właśnie o uchwycenie tego klimatu mi chodziło, bez patosu, bohaterstwa i zadęcia. Miałem okazję rozmawiać z wieloma uczestnikami Powstania, nie tylko tymi z rodziny. I żaden z nich nie uważał się za bohatera. Zresztą moja ciocia, ta środkowa na zdjęciu, zawsze mówiła, że są dwie historie jedna dla mediów i autorów książek, a druga dla rodziny. I właśnie tej ostatniej starałem się w tym wierszu nieco uchylić. Reszta to tajemnica.
  22. Pewnie o miłości.
  23. @duszka To jedna z ostatnio często stosowanych metod w psychoterapii. Stworzyć sobie przestrzeń dla nowej interpretacji tego co było, jest i będzie. Praca z wyobraźnią.
  24. Dziękuję za pozytywną opinię. Miałem okazję usłyszeć kilkanaście relacji na ten temat, niektóre były bardzo emocjonalne i wszystkie dość spójne, raczej uzupełniające się. Zatem w miarę łatwo mogłem się wczuć. Poza tym istnieje coś takiego jak pamięć emocjonalna przekazywana z pokolenia na pokolenie i ta u mnie też jest obecna.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...