Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Corleone 11

Mecenasi
  • Postów

    2 288
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Treść opublikowana przez Corleone 11

  1. - dla Siostry - Aaach - Oleg wydłużył wypowiadany wykrzyknik, z błyskiem w oku, zdało się Soi, iż wojowniczym - dodając samogłoski. - Więc to marzy ci się, Soo? Sprawdzenie swojej znajomości Mocy w pojedynku z mężczyzną, który podoba ci się i którego zaczynasz darzyć uczuciem? Aaach to! - powtórzył wyraz, ponownie przeciągając litery. - Chyba się domyślam, co miałoby być stawką w owym starciu. Ale czy rzeczywiście tędy droga? Warto prowokować Moc, przywołując Mroczną Stronę? Nie byłbym taki pewien - odetchnął w sposób, przypominający Mistrza Yodę. - A mnie się ten pomysł podoba - oczy Soy zdążyły się już roziskrzyć, trochę na myśl o walce jako takiej, a jeszcze bardziej na myśl o związanym z nią ryzyku i możliwej wygranej. - To oczywiste - Oleg nadal uśmiechał się spokojnie. - Przyznam, że mnie również. Ale wróćmy do stawki. Co zrobisz, gdy wygram? - Aaach! - przeciągnięciu samogłosek w wykonaniu Soy towarzyszyło kolejne roziskrzenie, jeszcze bardziej wyrazistobłękitne. Opalowe. - Czyżbym wyczuła nutę męskiej pewności siebie? Czy szowinizmu? Typu "mężczyzną jestem, moje więc musi być na wierzchu"? - Cóż - Oleg uśmiechnął się, nie zawahawszy się wszakże z odpowiedzią. - Moje, jak to nazwałaś, bardzo często musi być na wierzchu. Ale z racji zajmowanego stanowiska. Nie z racji płci. Naturalnie dopuszczalne są wyjątki, ponieważ "bardzo często" nie jest tożsamym z "zawsze". Soa uznała, że pozwoliła myślom ponieść siebie. - Ale tylko trochę - zapewniła się. - Uważaj, mój padawanie - przemówił pojawiający się w jej umyśle obraz Mistrza. - Mroczne myśli szybko zjawiają się już wtedy, gdy toczysz walkę sama ze sobą. Gdy sama sobie jesteś przeciwnikiem - powtórzył, by wywołać wyobrażenie dwóch Soi, stojących naprzeciw siebie z mieczami świetlnymi: jednym o promieniu, a jakże, błękitnym, drugim zaś czerwonym. - Aaach tak? - powiedziała już spokojniej, przygasiwszy trochę oczoiskrzenie. - Dobrze, Olegu. Zróbmy tak: niech każde z nas zastanowi się, co uczyni, gdy wygra. Nasze pomysły zaś skonfrontujemy wtedy, gdy wynik naszego pojedynku z użyciem Mocy będzie oczywisty. I wtedy - powtórzyła - zobaczymy, jak owa konfrontacja przebiegnie i co z niej wyniknie. Inaczej mówiąc, co przyjdzie nam zrobić - błękitne iskry w oczach Soy zaczęły znów tańczyć. - Tobie i mnie. - To brzmi właściwie - orzekł Oleg, uspokajając myśli i koncentrując się na starciu, które lada chwila miało się rozpocząć. - Jasną Stroną Mocy. - Zaczynajmy zatem - ukłonił się Soi, moment później materializując w dłoni rękojeść miecza świetlnego, ale czekając z aktywacją świetlnej klingi. - Damy mają pierwszeństwo... Cdn. Voorhout, 9. Czerwca 2023.
  2. @Somalija Odnośnie do "otwartych pleców", przyjmuję Twoje zdanie. Co do konieczności słowa "płeć" w Twoim Wierszu, nadal mam wątpliwości - chociaż mniejsze - w świetle Twoich wyjaśnień. Jeśli chodzi o pozostałe propozycje, podtrzymuję wyrażoną powyżej opinię. Nadto "we zwyczaju" jest formą łatwiejszą do wypowiedzenia (opartą o oddzielenie dwóch spółgłosek przy pomocy samogłoski; porównaj "we Wtorek" lub "we Środę"), stąd bardziej właściwą do zastosowania 🙂 . Serdeczne pozdrowienia i dobranoc.
  3. @Somalija Wątek zaręczyn domagał się ciągu dalszego, czyż nie? Wiem, że oczy masz niebieskie. Opale też bywają tej barwy 😉 😂😂😂 . Dzięki Ci wielkie za wizytę i komentarz 🙂 . Pozdrowienia 🙂 .
  4. - dla Siostry - Olegu - odezwała się Soa, dygnąwszy wdzięcznie na powitanie, któremu to dygowi towarzyszył równie wdzięczny uśmiech. - Miło mi bardzo znów cię zobaczyć. I jestem wdzięczna za przyjęcie mojego zaproszenia na spacer. - Droga Soo - Oleg postanowił pójść za uczuciowym impulsem i poprzedzić bezpośrednie zwrócenie się tym właśnie wyrazem. - Mnie natomiast jest miło ponownie znaleźć się w twojej obecności. Z przyjemnością będę ci towarzyszył. - Dziękuję, Olegu - Soa dygnęła ponownie i uśmiechnęła się ponownie. Jeszcze bardziej wdzięcznie. * * * Po pewnym czasie, wypełnionym podziwianiem kwiatów, zatrzymywaniem się przy drzewach, by posłuchać mieszkających w nich dusz i zaczerpnąć energii i dzieleniem się myślami - zatrzymali się, by usiąść na ławeczce. Znajdującej się trafem właśnie w tym, a nie w innym miejscu. - Usiądźmy - zaproponował Oleg, widząc w myślach Soi zamiar złożenia takiej propozycji. - Dziękuję ci za zrozumienie - Soa obdarzyła Olega kolejnym uśmiechem. Usiadłszy i ująwszy jego dłoń, rozejrzała się wokół. - Pięknie tu... - wypowiedziała myśl. - Tak cicho i spokojnie. To miejsce ma szczególnie dobrą atmosferę, jak zresztą cały Hogwart. No, prawie cały - poprawiła samą siebie. - To prawda - zgodził się ostrożnie Oleg, nie chcąc zbytnio podkreślać, że myśli Soi są dlań dostrzegalne. - Zatem jest to jak najbardziej odpowiednia chwila. Zgodnie z zasadą połączenia miejsca i czasu - dodał wstając. Tego, co zrobił, Soa bynajmniej nie spodziewała się. A w każdym razie nie tak szybko. Oleg przyklęknął przed nią na lewe kolano, celowo to od serca, i wyciągając ku Soi lewą rękę, przymknął na moment oczy. Na jego dłoni zmaterializowało się małe pudełeczko, zaś tuż obok zajętego przez nią miejsca, wyrósł powoli różany krzew. Najpierw w postaci małej, niepozornej roślinki, która w ciągu sekund rozrastała się do coraz większej. Z coraz bardziej licznymi pączkami, rozchylającymi się w czerwone, białe i niebieskie kwiaty. - Wooow! - Soa po amerykańsku wyraziła zachwyt. - Woow... - nieoczekiwanie dla samej siebie zarumieniła się na pewną, niespodziewaną myśl. - Otwórz je, proszę - po chwili milczenia Oleg wskazał spojrzeniem pudełeczko. - Mam nadzieję, ze zawartość spodoba ci się tak samo, jak krzew - słowom towarzyszyło kolejne spojrzenie. Soa, wciąż zarumieniona, ale teraz z zupełnie innej przyczyny, z wystudiowaną nieśmiałością sięgnęła do pudełeczka. - Pod kolor twoich oczu... - powiedział cicho Oleg po następnej dłuższej chwili ciszy. Oderwała wzrok od srebrnego pierścionka z opalem i podniosła oczy na Olega. Uśmiechnęła się doń promiennie. I równocześnie do myśli, całkowicie nie związanej z zaręczynami. - Właśnie odniosłam wrażenie, że szanse w pojedynku na znajomość Mocy między nami byłyby wyrównane... Cdn. Voorhout, 8. Czerwca 2023
  5. @Somalija Cześć Siostro 🙂 . Najpierw pytanie: "barsolety" czy "bransolety" i czy na pewno "plecach"? Usunąłbym jako nadsłowie "nie płeć" i "ostatecznie". I proponuję zamienić "rozsypany kręgosłup" na "rozsypane kręgi", "wszystkie elementy" na "wszystko", "podejrzał" na "podglądał", i "w zwyczaju" na "we zwyczaju". Wiersz Ciekawy i Udany pomimo wyżej wymienionych niedociągnięć. Już kolejny 🙂 . Brawo Siostrzyczko 🙂 ! Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  6. @Arsis Bardzo - Dobrze - Napisane. Obrazowo i wyraziście. Barwnie. 🙂🙂 . Kilka zastrzeżeń. W pierwszym fragmencie "Pusterium" zdanie "Pojawiłaś się (...)" lepiej brzmiałoby: "Pojawiałaś się to olśniona blaskiem, to znowu w niewidzeniu." W czwartym proponuję zmienić "Obłoki kurzu" na "Plamy kurzu". W siódmym zaś przed "rozwieszonymi płótnami" potrzebne drugie "między". W tym samym zdaniu wskazaną jest zmiana na "jaskrawym pomarańczem zachodu" - gdyż to kolor prześwieca. Nie owoc pomarańczy. Wreszcie, dwa przedostatnie zdania wołają do Autora o połączenie w jedno. Tylko mimochodem wspomnę o potrzebie akapitów i wprowadzenia poprawek w interpunkcji. Włodzimierzu, pozdrawiam Cię serdecznie 🙂 . Wszystkiego pozytywnego 🙂 .
  7. @Somalija Ach, więc to za wyjęcie owego małego toporka "tylko dla asekuracji" Mateusz chce Cię zablokować 🤪 ? Bo chyba nie z powodu wierszy... 😂😂😂 Dzięki Ci za wizytę 🙂🙂 .
  8. @Somalija Dzięki Ci bardzo za pięknie wykadrowane ujęcie 🙂 : światło słoneczne przedostające się pomiędzy liśćmi i żywe barwy 🙂 . To fotografia z wycieczki na plac zabaw? Ale skoro piszesz wiadomość "z terenu", raczej nie masz blokady konta 😏 .
  9. @Somalija To właśnie chciałem powiedzieć 😂😂😂 . Jak czytam, Niedziela płynie należycie 🙂 . Cieszę się 🙂 . Twój brat spędził przedpołudnie w pracy, ale o przejażdżce pamiętał - zwłaszcza, że i tu słońce dopisuje. A przed chwilą zamieścił kolejny rozdział, więc zaprasza 😉 .
  10. - dla Belli - "(...) Czasem myślę, co przegrałam, ile (...)" - przewróciwszy tu oczami, Aldonka taktownie pominęła nazwę istot nie pasujących do niebieskich energii i przestrzeni, chociaż z nich - czy też od nich - pochodzących, przecież aniołce nie wypada używać tego słowa - po czym dokończyła - "(...) wzięli." * - Powtarzam po tobie, Kruszynko, zasłyszaną przez ciebie ostatnio piosenkę - wyjaśniła, śmiejąc się radośnie. - Widzę jej tekst i melodię w twoim umyśle, niedawno ją śpiewałaś, lecąc międzychmurnie i podchmurnie - dodała. - Miłe wspomnienie - znów uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Tak, w rzeczy samej - potwierdziła Kruszynka z uśmiechem, przesyłając Aldonce całus. - Miłe. Podobnie jak i nasze wspólne... - wolnym ruchem sięgnęła do dłoni Aldonki. - Jak czuję - odezwała się ta ostatnia po chwili milczenia - ludzkie uczucia są wciąż ci bliskie. Przyznam, że mi także, zresztą nie może być inaczej. Jak mielibyśmy chronić ludzi od nich samych i bronić ich przed nimi samymi - oprócz, oczywiście, od i przed istotami Mroku - gdybyśmy ich nie rozumieli, zapomniawszy, jak było z nami samymi? I nie mając wglądu do ich myśli i do serc? - Dobrze czujesz - przytaknęła Kruszynka. - Przecież mimo anielskiej natury mam mamusię i tatusia. O, zobacz - uśmiechnęła się dumna z rodziców, otwierając umysł przed przyjaciółką. - Wow! - Aldonka też się uśmiechnęła. - Masz powody do dumy i radości... Szczególnie z mamusi. - Wiem, że tatuś jako człowiek jest trochę duchowo za mamusią... trochę bardziej przyziemny, że tak go nazwę. Ale też jest dobrą istotą. Ma swój urok. Inaczej mamusia nie kochałaby go tak... Nie z taką wspólną przeszłością. - Widzę, jaki jest - Aldonka uspokajająco uścisnęła dłoń przyjaciółki. - Cieszę się z tobą z twoich rodziców. Bardzo. Ja, jak wiesz, mam ich oboje aniołów... - uniosła szklankę z nektarem. - Moja droga, za spotkanie! - po raz kolejny uśmiechnęła się radośnie. - Żeby było pierwszym z całej nieskończoności następnych! - A myślałam, że wzniesiemy i spełnimy toast za za naszych rodziców? - Kruszynka spojrzała pytająco. - To będzie drugi - odpowiedziała jej Aldonka - za moich i duchowy rozwój twoich. - Zaraz, zaraz - z łagodnym sprzeciwem zaoponowała Kruszynka. - Niech moi rodzice nacieszą się sobą i swoją miłością. Także seksualnie. Przecież wiesz, jak to z nimi było. - Wiem dokładnie - teraz Aldonce wypadło przytaknąć. - Masz rację... * * * - Coś trochę długo jej nie ma... - Mil spojrzał na Bellę zastanawiając się, czy już pora zacząć się martwić, po czym uznał, że jeszcze nie czas na to. - Pewnie medytuje w locie - spróbował zgadnąć, przymknąwszy oczy i próbując nawiązać telepatyczne połączenie z myślami córki. - Niezupełnie - Bella zrobiła to samo, tyle że jej samej, przy półanielskiej naturze, udało się to znacznie szybciej. - Jest w innym wymiarze, wspomina z inną aniołką dawne wspólne dzieje... Sam zobacz - uśmiechnęła się do męża. - Prześlę ci obraz, będzie to wyglądało jak króciutki film. Spójrz, jak cieszą się sobą. - Wygląda - odpowiedział - że i aniołki mają swoje dawne, ludzkie losy... - Bywa tak wcale często - Bella potwierdziła z uśmiechem, biorąc Mila za rękę i całując go namiętnie. - Jestem tego najbliższym ci przykładem. * Przytaczam dalsze słowa piosenki, którą rozpocząłem poprzedni rozdział, a którą zainteresowany Czytelnik może znaleźć w YouTube. Cdn. Voorhout, 4. Czerwca 2023.
  11. @Somalija Na podstawie przeżyć mogę powiedzieć to samo, tylko w przeciwnym kierunku: Ech, dziewczyny 🙄 . Miłej i spokojnej Niedzieli 🙂 .
  12. @Somalija Powiedz mu wprost, że oczekujesz rocznicowej piosenki. A pochwały są zasłużone 🙂 . W pełni 🙂 . Dobrej nocy.
  13. @Somalija Siostrzyczko 🙂 , sympatyczne te rozmowy pod wierszem 😉 😂😂 . Co zaś tyczy się samego "pomiędzy", mam dwie sugestie: - druga cząstka zabrzmi lżej, jeśli przeniesiesz "w ciszy" za "przemknęło", a "magnetyczne zwierzę sceny" umieścisz w czwartym wersie; - zestawienie "życie i śmierć" jest tak oczywiste, że możesz usunąć ostatni wyraz, zostawiając niedopowiedzenie ("życie i"). Z Wielką Przyjemnością stwierdzam, że to Twój kolejny Bardzo Dobry Wiersz 😄 . Cieszę się ogromnie, mogąc gościć w Twoich literackich progach 😄 . Serdeczne pozdrowienia i miłego wieczoru 🙂 .
  14. @Somalija Po napisanym 🙂 . Zanim skończyło Ci się tamto ówczesne wcielenie, wspomniane w jednym z poprzednich rozdziałów, Ty też deptałaś - że użyję Twoich słów - piasek Egiptu. Nie codziennie, to prawda - ale jednak. Pozdrowionka 🙂 .
  15. @Somalija Wiem o Twoim egipskim wcieleniu - "epizodzie", jak je nazwałaś. Dzięki Ci wielkie za kolejną wizytę i za czytelnicze uznanie 🙂 . Dobrej Soboty, pozdrawiam Cię serdecznie z przerwy w pracy 😉 .
  16. dla Belli - "Kiedy patrzę hen za siebie," - nuciła sobie Kruszynka usłyszaną niedawno piosenkę, pozostawiwszy rodziców na ziemi i zacząwszy samotny lot - "w tamte lata, co minęły (...)" * - Oj tak - przerwała sama sobie. - Było tego sporo... Bardzo sporo. Tyle wcieleń i jeszcze więcej przeżyć. Znacznie więcej. Medytując podczas podchmurnej, a chwilami międzychmurnej podróży, przeglądała długi ciąg utrwalonych w podświadomości zdarzeń z całego szeregu nie tylko ludzkich wcieleń. - Najczęściej byłem dziewczyną, potem kobietą, jak widzę. I przeważnie w ową kobiecość miło mi się wchodziło: w odpowiednich okolicznościach i z miłym chłopakiem, chociaż nie zawsze. Czasami, o, było to z miłą dziewczyną - jak tu i tu - zwróciła sobie uwagę. - Fajna była ta Aldonka, trafem podobna do mamusi... I, zbiegiem okoliczności, działo się to w tym stuleciu i w tym samym kraju, w którym z tatusiem spotkała się po raz pierwszy: w szesnastowiecznej Brazylii. Ciekawe, co stało się z nią potem? Oh! - jęknęła, zajrzawszy do przyszłości ówczesnej ukochanej, będącej teraz przeszłością. - Nie chcę na to patrzeć, tamto życie miała niedobre... Oo, ale następne już o wiele radośniejsze! - ucieszyła się. - I następne też! A kim jest obecnie? Mm! - ucieszyła się jeszcze bardziej z duchowego sukcesu ówczesnej Aldonki. - Przegoniła mnie, już została aniołką, jak ja! Super!! Leciała i patrzyła dalej na minioną siebie, od czasu do czasu wracając myślą do tamtej miłości. - O, a tu byłam piratką i wojowniczką! - zaśmiała się na na widok stojącej we władczej pozie na pokładzie statku rudoblond kobiety o bujnej - mój Czytelniku, nazwijmy to wprost - figurze. - Ciekawe, jaką będę ją miała za kilka lat? Pewnie taką i że i anioły będą się za mną oglądać! Nic dziwnego, po takich doświadczeniach z mężczyznami. Oddźwięki materialnej przeszłości - wsłuchiwała się w swoje myśli - pozostają w pamięci duszy, dlatego mamusia ma tak doskonałą figurę... A tatuś swoją, też owszem-owszem... Ach, a tu siedemnasty wiek, Portugalia: jestem mniszką w zakonie kontemplacyjnym. Znów "Nie dziwi nic" ** , po życiu tak bujnym jak moje ówczesne kształty... Ciągnęło mnie do południowych krajów, do mnóstwa słonecznego ciepła. Jak i rodziców: mamusia Brazylijka, tatuś co prawda Polak, ale w innym wymiarze - o, tutaj właśnie, hihi! - też ciągle lata na południe. *** Proszę, proszę! Był i w Hiszpanii... I we Włoszech? **** Ooo... - Wspaniale jest tak móc latać swobodnie, a jeszcze wspanialej być aniołką - radowała się, uśmiechając raz po raz, spokojem lotu i swoją obecną naturą. - Zapracowałam sobie na jedno i na drugie - uśmiechnęła się sama do siebie. - Podobnie jak mamusia, stająca się anielicą. Będzie musiała ukrywać przed większością ludzi swoją nową naturę - zerknęła sobie na skrzydła. - Chyba wystarczy tej medytacji - uznała. - Polecę do innego wymiaru, spotkam się z Aldonką. Powspominamy, dwie aniołki, dawne wspólnie przeżyte chwile, przy szklaneczkach niebiańskiego nektaru. Dobrze, że tam będę poza czasem, mamusia i tatuś nie będą się martwić, że im znikłam... * Autorem słów piosenki, skomponowanej przez Janusza Laskowskiego pt. "Kolorowych jarmarków" - bo tak brzmi właściwy tytuł - jest Ryszard Ulicki (1977). ** Tekst "Jaka róża taki cierń" do muzyki Włodzimierza Korcza napisał dla Edyty Geppert Jacek Cygan (1984). *** Autor niniejszej powieści ostatnimi laty odwiedził Egipt i Maroko. **** Słoneczne Italię i Hiszpanię rzeczony autor odwiedził również, tyle że w bardziej odległej przeszłości - odpowiednio w 1994 i 2006 roku. Cdn. Voorhout, 2. Czerwca 2023
  17. @Somalija Któż to wie, co będa zawierały w sobie treści następnych rozdziałów... 😂😂😂😂 Cierpliwości 😂😂 . Wielkie dzięki za iiteracką wizytę i uznanie 🙂 . Serdecznie Cię pozdrawiam 🙂 . Mateuszek już zdrowszy?
  18. - dla Belli i Siostry, moich Pań Istotnie, Mil coraz bardziej przyzwyczajał się do swobodnego przebywania w powietrzu. Widać było to po jego minie i po spokoju, coraz bardziej wracającym do spojrzenia. Ale zerknięcia - czy raczej, ujmując tę kwestię precyzyjnie, zaglądnięcia Belli i Kruszynki - sięgały głębiej. Do stanu myśli w umyśle i do stanu uczuć w sercu. - Ooo - druga z wymienionych przesłała radosną myśl pierwszej. - Mamusiu, miałaś rację, że tata się przyzwyczai. Stał się dużo spokojniejszy. - Córeczko - Bella uśmiechnęła się mentalnie - moje spostrzeżenia potwierdzają, że w twoich jest wiele racji. Mil, wyczuwając myślowe dotknięcia żony i córki, też się uśmiechał. I też mentalnie. Do nich i do siebie samego. - Bellu, Kruszynko - posłał i fizyczny, i umysłowy uśmiech po którymś z kolei zaglądnięciu, spojrzawszy w odpowiednie strony. - Dzięki wam wielce za troskę. Ale czy nie sądzicie, że wystarczy sondowań? - Desculpe, meu amado - Bella uśmiechnęła się doń podwójnie. - Przecież wiesz, że to z troski o ciebie, nie por curiosidade excessiva, z nadmiernej ciekawości. - Eu sei, wiem, Querida - Mil zdążył odpowiedzieć żonie, zanim Kruszynka wpadła na pomysł, że zrobi mu lotnego - dosłownie - psikusa. - Skoro tak, to może zwiększmy trochę prędkość i poziom lotu. I może nawet dodajmy kilka piruetów. Mamusiu, co ty na to? Bella zaśmiała się i pokręciła głową. - Córeczko, proponuję oferować tacie nie za wiele atrakcji na raz. Ale małe zwiększenie prędkości może być... * * * - Olegu, zgoda na trochę więcej bliskości i bezpośredniości - Soa uważnie dobierała słowa. - Na zaręczyny - ale za pewien czas, zgoda? - tu zaczekała na potwierdzenie - też zgoda. Co zaś do ślubu... zaczekajmy. Pomyślę jeszcze. To przecież ważna decyzja, ważny krok. Dla nas obojga. - Mogę tylko potwierdzić - uśmiechnął się Oleg, sięgając do jej dłoni i składając dworny pocałunek. - To ważna decyzja i ważny krok. Dlatego poświęciłem stosownie dużo czasu na przemyślenia i rozważenia. - Uśmiechnął się ponownie. - Soo, dziękuję ci z całego serca. Po krótkiej zaś chwili dodał, uśmiechnąwszy się tajemniczo: - Chyba wypada nam to uczcić... Cdn. Voorhout, 31. Maja 2023
  19. To tyle zachodu i chcesz zatrzymać Olega na najwyżej trzy lata 🤔 😯 ?? Ech, Siostra 🙄 ... 😂😂😂
  20. @Kamil Olszówka Powyższy fragment prozy, któremu nadałeś kształt wiersza, utrzymujesz w tonie podniosłym - ba, patetycznym. Ma on rację bytu z powodu treści. Z przyjemnością pochwalę zarówno pomysł, jak i staranną realizację 🙂 . Zwracają uwagę trafne zestawienie faktów historycznych i metafory. Dodam, że użycie archaizmów jest tyleż uzasadnione, co - wybacz kolokwializm - dobrze przeprowadzone. Zastosowanie inwersji jest tu wręcz wskazane, stanowiąc kolejną zaletę utworu. Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  21. - dla Belli i Siostry, moich Pań - A więc to propozycja zaręczyn - stwierdziła w pewnej chwili spaceru Soa. - A może nawet... i czegoś więcej? Marzę ci się, drogi Olegu, ja jako żona? - Soa zatrzymała się i spojrzała nań z ukosa. - Jesteś pewien, że to przemyślałeś? Może to tylko chwilowe zauroczenie? Bo na dworze książęcym brak odpowiedniej osoby? Oleg cierpliwie odczekał, aż towarzyszka spaceru wypowie emocje i myśli do końca. Gdy to wyczuł, zaczął odpowiadać. - Istotnie, na dworze książęcym brak właściwej osoby - rozpoczął. - Jestem trochę staromodny, tak to ujmijmy, a na zamku trzeba przestrzegać konwenansów - przynajmniej do pewnej granicy. Mam nic przeciw osobom tak zwanego niższego stanu, ale przeciw osobom niższego poziomu i kultury - już trochę tak. Mój ślub ze służącą byłby trudnym do przyjęcia precedensem, o ile książę w ogóle - z tych samych powodów - wyraziłby nań zgodę. Ty, Soo, jesteś osobą z przyszłości. Kimś, z kim - z racji poziomu właśnie - możemy wspólnie stworzyć trwały związek. Przecież chyba nie każesz mi wymieniać bądź podkreślać następnych oczywistości? Tego, że pasujemy do siebie, co jest zauważalne dla wszystkich. - Ale - podjął po chwili, uśmiechnąwszy się do Soi i zaczekawszy na jej uśmiech - jest to przede wszystkim kwestia uczuć. - Rodzących się powoli, to prawda. Ale wzajemnych. - Skąd ta pewność, Olegu? - Soa zatrzymała się ponownie i ponownie zarumieniła, znów spojrzawszy z ukosa. - Chociażby z twoich rumieńców, Soo - odparł. - Z twojego powitania. Ze spojrzeń, które rzucasz ukradkiem. Wreszcie z twoich myśli, z których część są intensywnymi - że nazwę je w ten sposób. I z drżenia twojej dłoni. - Chyba przejrzałeś mnie na wylot... - odparła cicho. - I masz wiele racji, nawet bardzo wiele. Trudność w tym, że uczucia uczuciami, a wciąż nie jestem pewna. I chyba zbyt wcześnie na zaręczyny... - Za dużo obaw - odpowiedział niezrażony. - Czy kobiety z przyszłości wolą generalnie słuchać obaw, niepokojów i negatywnych myśli miast serca? Miast spokoju i myśli pozytywnych? Wiem doskonale, że jest inaczej. Nadto ty, jako padawan Jezusa jesteś osobą pozytywną. - Tu Oleg spojrzał wymownie na Soę. - Kobietą, na ożenek z którą książę na pewno wyrazi zgodę. - Nie zaczynajmy od końca... - Soa znów uśmiechnęła się przekornie. - A więc jednak marzę ci się jako żona. Noo, a jeśli rzucę na ciebie urok? Albo jako Jedi użyję Mocy przeciw tobie? - Urok poniekąd już rzuciłaś - teraz Oleg spojrzał ukośnie. - Zaś co tyczy się używania Mocy przeciw komuś... hm. Czy to aby na pewno ścieżka Jedi? Zgodna z naukami twojego Mistrza? Zresztą możemy zobaczyć, jak ci pójdzie... * * * W miarę trwania lotu Mil czuł się coraz bardziej naturalnie - albo swojo, w kontraście do "nieswojo". Więcej rozglądał się na boki, niż jak dotychczas spoglądał w dół, odruchowo mierząc odległość od powierzchni ziemi. Bella uśmiechnęła się do siebie, czując rosnący spokój w umyśle męża. Z Kruszynką zaś wymieniła spojrzenia - równie dyskretnie, jak dotychczas. - Mówiłam ci, że tata się przyzwyczai... - wysłała córce myśl. Kruszynka znacząco uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Tatku? - zapytała niewinnie. - Może międzylądowanie na krótką zmianę perspektywy? Cdn. Voorhout, 29. Maja 2023
  22. 🙂 Cieszę się bardzo. Zajrzę i do "Złotego klucza (...) ".. Odnośnie do wydania książki - zapytam Cię, czy sprawdziłeś "Rideiro"? Serdeczne pozdrowienia 🙂 .
  23. Kamilu, zajrzałem i przeczytałem - zgodnie z obietnicą. W świetle założenia, że od Chwili Zaistnienia naszej duszy żyjemy wiecznie i "tylko zmieniamy" obiekty wcieleń - skały, głazy, rośliny i zwierzęta, po czym ludzie, chociaż oczywiście nie koniec na tychże - zarówno miejsce narodzin, a co za tym idzie, tak rodzice, jak i czas kolejnych narodzin są wybrane. Czyli celowe łub nieprzypadkowe, innymi słowy zagadnienie ujmując. Proponuję i nalegam, abyś wydał wspomnianą powieść 🙂 . Z uwagi: zbyt często używasz słowa "Jakże"; poprawienie interpunkcji też jest wskazane. Piszesz w Bardzo Ładnym Stylu, wręcz idealnym do historycznej tematyki 🙂 . Z Przyjemnością przeczytałem. Serdeczne pozdrowienia.
  24. @Somalija Wydaję. A czemu nie 😉 ? Tym bardziej, że Soa ma ochotę wyjść za mąż. Co zaś tyczy się Olega: chyba nie sądzisz, że pozwoli Soi wejść sobie na głowę 😂😂 ? Dzięki wielkie za wizytę, uznanie i komentarz 🙂 .
  25. - dla Belli i Siostry, moich Pań Zobaczywszy Olega, Soa z trudnością powstrzymała się, aby podbiec doń i go przytulić: tak zwyczajnie i po prostu. A zarazem azwyczajnie. Nie była pewną, co bardziej dyktuje jej takie zachowanie: wyuczona doświadczeniami ostrożność czy coś zbliżonego do kobiecej przemyślności? A może brak zaufania do własnych uczuć? I do tego, czego w gruncie rzeczy pragnęła? Nie wiedziała. Za to uśmiech i otwarta postawa Olega powiedziały wiele. Nie więcej, niż chciałby on sam, bowiem zdecydował się zrezygnować w pewnej mierze z dystansu na rzecz emocjonalnej - i zamiarowej - otwartości właśnie. - Witaj, Olegu - Soa uśmiechnęła się radośnie, dygnąwszy uprzednio, jak damie przystało. - Witaj. Cieszę się bardzo, że cię widzę. Twój pomysł przybycia jest dla mnie naprawdę miłym. - Witaj, Soo - Oleg odkłonił się uprzejmie zgodnie z dworskim obyczajem, poprzedziwszy ukłon uśmiechem i gestem pełnym radości. Miło mi cię znowu zobaczyć. A to - sięgnął do kalety przy pasie - moja niespodzianka dla ciebie. - Ależ, Olegu... - zarumieniła się Soa, wstydząc się sięgnąć po podawaną jej szkatułkę. - Ja nie... Raczej chciałam powiedzieć, że... ogromnie mi miło, ale... czy to wypada?... Bo to na pewno coś cennego... - Cennego, tak - Oleg uśmiechał się nadal. - I owszem. Ale w nieco innym sensie, niż zdajesz się myśleć. - Wciąż nie cofał dłoni. - Weź ją, proszę. I otwórz - uśmiechnął się po raz kolejny. - Dobrze więc - Soa zrobiła miejsce pozytywnym myślom, odsunąwszy obawy. Postąpiwszy dwa kroki do przodu, wyciągnęła dłoń i ujęła prezent. - Dziękuję... - powiedziała, znów się rumieniąc. - Na pewno mogę bezpiecznie ją otworzyć? - przechyliła głowę w przekornym geście. - Ależ oczywiście - zapewnił Oleg. Trzymając szkatułkę w lewej dłoni, palcami prawej Soa uniosła powoli wieczko. Przez króciuteńką chwilę nic się działo. Potem przy wtórze delikatnej melodii ciemne i puste dotychczas wnętrze zaczęło wypełniać się błękitnym światłem. Które następnie trochę przygasło, gdy z dna szkatułki zaczęła wyrastać miniaturka różanego krzewu. Z wolna rosła i rosła, a gdy Soa dotknęła ostrożnie jednego z kwiatów, aromat stał się bardziej intensywny. Po chwili krzew oddzielił się od szkatułki, przybierając prawie naturalne rozmiary. I otaczając się błękitną, uformowaną kuliście poświatą. Unosił się w powietrzu, najwyraźniej nie zamierzając zniknąć. - Przepiękne... - Soa znów się zarumieniła, po raz trzeci w ciągu ostatnich minut. - To wiecznokrzew, jak się domyślam... I pewnie, gdy zacznę zamykać szkatułkę, zacznie znikać, aż do jej całkowitego zamknięcia. A przy otwarciu pojawi się znów, prawda? - Prawda - potwierdził Oleg. - Cieszę się, że sprawiłem ci przyjemność. - Olegu... - Soa lekko się zawahała, czy zadać to pytanie. - Ale to nie jest propozycją zaręczyn? Ani tym bardziej oświadczyn? - Tych drugich nie ma bez pierwszych - zapytany zaczął odpowiedź od końca. - To krok naprzód, bo znając twoją skłonność do wahań i obaw potrzeba mi mieć pieczę nad rozwojem naszej relacji. - Ale nie mam czym się odwdzięczyć... - posmutniała nagle Soa. - To właśnie miałem na myśli - Oleg uczyni krok naprzód, podając Soi ramię. - Oprowadzisz mnie po Hogwarcie? * * * - Mamusiu, tatusiu - Kruszynka zwróciła się kolejno do rodziców, obracając głowę raz w prawą stronę, a zaraz potem w lewą. - Jak wam podoba się lot? Swobodna rozmowa była możliwa dzięki temu, że poruszali się w wykreowanym przez Kruszynkę wycinku przestrzeni. Niczym w ochronnej bańce powietrza, poruszającym się razem z nimi. Bella uśmiechnęła się do córki w odpowiedzi. - Amada filha, kochana córeczko - powiedziała - jestem dumna z twoich możliwości. Jednak wygląda, że twój tata, chociaż też jest dumny z ciebie, to czuje się trochę niepewnie. Istotnie: Mil tak wyglądał, jak właśnie się czuł - trochę niepewnie. Kruszynka spojrzała na niego zastanawiając się, czy nie lepiej byłoby zawrócić i wylądować, po czym znów przeniosła spojrzenie na mamę. - Tata przyzwyczai się... - Bella uśmiechnęła się dyskretnie. Cdn. Voorhout, 27. Maja 2023
×
×
  • Dodaj nową pozycję...