Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Corleone 11

Mecenasi
  • Postów

    2 288
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    4

Treść opublikowana przez Corleone 11

  1. @Somalija To raczej Uznanie, bo wyrozumiały - wbrew pozorom - jestem zawsze. Jedyne zastrzeżenia mam odnośnie do energii, do której podchodzisz - lub z którą się łączysz - aby pisać ostatnie wiersze... Ale wierzę, że jesteś ostrożna ^(*_*)^ . Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
  2. Ano ^(*_*)^ , dziękuję Ci bardzo za literackie odwiedziny. Miło mi cieszyć się Twoim uznaniem jako Czytelnika ^(*_*)^ . Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ . Ago ^(*_*)^ , wielkie Ci dzięki za wizytę i czytelniczą satysfakcję z kolejnego rozdziału ^(*_*)^ . Pozdrawiam Cię serdecznie ^(*_*)^ .
  3. @Somalija Bogaty treściowo 🙂 i doskonały technicznie 🙂 Wiersz 💯 . BRAWO 🙂 . Serdeczne pozdrowienia.
  4. - dla Belli i Siostry, moich Pań - Przypomniał mi się pewien film - Soa podniosła rękę do góry, chcąc zabrać głos. - Był zatytułowany "Seksmisja"* i przedstawiał historię... - Mogę? - teraz Zuzanna uniosła dłoń. - Możesz co? - Soa nie zrozumiała w pierwszej chwili. - Czy mogę - Zuzanna zaczęła pytanie raz jeszcze - zajrzeć ci do umysłu? Będzie szybciej, a przy tym ciekawiej. - Ale przecież - Soa zawahała się, odpowiadając - wpłynęłaś już na mój umysł... - Co innego - uśmiechnęła się Jezusożona - oddziaływać pozytywnie na czyjś umysł, a co innego zaglądać doń. Istotna różnica polega na ingerencji w osobistą sferę, czego nie chciałam robić bez twojej zgody. Prawda, że zrobiłam to na początku naszego spotkania, było to jednak z mojej strony nietaktem... Za który powinnam prosić cię o wybaczenie - zawstydzona Zuzanna uśmiechnęła się przepraszająco. - Kobieca ciekawość... - Nic się stało - Soa zapewniła panią domu. - Zaglądaj. - Skoro wyrażasz zgodę... - Zuzanna przymknęła oczy, a uczucie mrowienia natychmiast pojawiło się w umyśle Soi. - O, proszę, proszę! - Zuzanna roześmiala się serdecznie. - Co za obrazy, no no! I cóż za wizja! Ktoś, kto wymyślił i stworzył taki... film - tu zawahała się, chcąc dobrze powtórzyc nowe dla siebie słowo - musiał być na wysokim poziomie intelektualnym i kulturalnym. Musiał też łączyć się z Polem Wszchwiedzy Wszechświata oraz korzystać z zobaczonych tam obrazów - dodała. - Ale jest tam i pierwiastek męski - podjęła po kilku chwilach przyglądania się obrazom w umyśle Soi. - Zarówno w postaci obu komicznych bohaterów - tu roześmiała się ponownie - jak i w postaci negatywnych cech w kobiecych bohaterkach - tu z kolei przybrała zniechęconą minę. - Jak złość, brak wybaczenia, podstępność i chęć intrygowania, zawiść oraz agresja. - Podkreślić zatem obiektywnie należy - mówiąc to Zuzanna otworzyła oczy, z którym to otwarciem uczucie mrowienia natychmiast ustąpiło Soi z umysłu - że cechy zwane męskimi przynależą także do osób płci kobiecej, co ów film pokazuje bardzo wyraźnie. Jak i to, że również mężczyźni potrafią być cierpliwi i spokojni. Czyli w gruncie rzeczy - kontynuowała - omawiana granica przebiega nie tyle między przedstawicielami danej płci, ile raczej we wnętrzach serc, umysłów i dusz poszczególnych osób. - Pani, a zmiana, o której wspomniałaś? - zapytała Soa. - Ta gruntowna nas samych? - Ciekawe w tym filmie są pewne zdania - żona Jezusa podjęła odpowiadanie. "Nie warto jest być kobietą, kiedy nie ma mężczyzn", jak też "Likwidujac męską połowę świata, zlikwidowałyście połowę siebie."** I oba zawieraja prawdę. Istniejemy ku mezczyznom, tak samo jak oni istnieją ku nam - co oznacza wzajemne dopełnianie. Uczuciowe, psychologiczne i seksualne, o czym obie doskonale wiemy - Zuzanna lekko przesunęła się na krześle. Konieczne nam są uczucia ze strony mężczyzn jak milość, akceptacja, zrozumienie i szacunek. Konieczne są nam też doznania seksualne. Wiem to lepiej od ciebie i od wielu kobiet: przecież byłam tym, kim byłam i robiłam to, co robiłam. Potwierdzam, nie zaprzeczam - zarumieniła się lekko. - Ale zawsze było to narzędzie... metoda... sposób... jeśli można to tak ująć. Nigdy cel sam w sobie ani, wbrew pozorom, rozwiązłość. Czy myślisz - popatrzyła na Soę badawczo - że Jezus chciałby mnie za żonę, gdybym była.. hmm... zepsuta, jak to się mówi? I jak się mnie przedstawia oraz zapewne długo przedstawiać będzie? Chciałam być bogata i niezależna, wpływać na mężczyzn i tą drogą zmieniać ten świat na lepszy. Gdy osiągnęłam cel, porzuciłam dotychczasowe zajęcie. Wtedy spotkałam Jezusa, co pozwoliło mi zyskać prawdziwie dobrego męża - tu w oczach Zuzanny pojawiły się łzy. Otarła je szybko, uśmiechając się przy tym przepraszająco. - l skoncentrowac na duchowym rozwoju. Co, jak z pewnością zauważyłaś, z takim mężem i z posiadanym bogactwem jest o wiele, wiele łatwiejsze. - A moje doświadczenia z meżczyznami? - wyczuła, ze Soa chciałaby wiedzieć więcej na ten temat, ale krępuje się zapytać, nie chcąc okazać się wścibską i niedelikatną. - Proponuję, abyś teraz ty zajrzała mi do umysłu... * Zakładam, że wspomniane tytułem dzieło Juliusza Machulskiego (1984, premiera 14. Maja), jest znane moim Czytelnikom. ** Przytoczone zdania zostały, oczywiście, wypowiedziane w rzeczonym filmie. Cdn. Voorhout, 4. Września 2023
  5. @Wiesław J.K. Tak, Wiesławie - i najważniejsze, że niewinny 😉 . A zresztą - któż może Jezusowi zabraniać? Tylko żona... Podziękowania za wizytę, czytanie i komentarz. Pozdrawiam Cię serdecznie.
  6. @Somalija Możliwe, iż masz rację. Można też twierdzić, że jest to kwestia punktu widzenia. Tak czy inaczej: do tej pory Zuzanna wyraziła rozważaną wewnętrznie myśl. A rozmowa toczy się nadal... Dzięki Ci wielkie ^(*_*)^ . Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
  7. @Corleone 11 Dzięki, Wiesławie ^(*_*)^ . Odczytałeś wiadomość na WhatsApp'ie? Umówmy się wstępnie na rozmowę jutro wieczorem.
  8. - dla Belli i Siostry, moich Pań - Chcesz więc, abym podzielila się z tobą moimi doświadczeniami z mężczyznami - zwróciła sie Zuzanna do Soi, gdy skończyli przekąszać - dziś powiedzielibyśmy surowke - na którą zlozyly siè polowki zielonych i czarnych oliwek, cząstki pomidorów i posiekane cebule. Danie podała im służąca w dużej glinianej misie, przyniósłszy też oczywiście mniejsze do nałożenia pojedynczych porcji oraz łyżki. - Rozumiem, że wszystkim smakowalo - gestem pełnym wdzięku Zuzanna wskazała puste już naczynia, uśmiechnąwszy się radośnie. I wdzięcznie, ale to przecież oczywiste. - Taką długą opowieść należy przedstawiać w spokoju - zwróciła się ponownie do Soi. - Bez obecności rozpraszających myśli i przyciągających spojrzenia własnych mężczyn - tu przymrużyła ku Jezusowi lewe oko - którzy zresztą mają swój własny pomysł. I to, co chętnie przyznam, całkiem ciekawy: spotkanie i rozmowa z Poncjuszem Piłatem. Noo - pokiwała głową. - Też chciałabym, mój mężu - popatrzyła nań - zobaczyć minę rzeczonego na twój widok. Ano, to idź, jak chcialeś, przedstawić mu Olega i zabrać trochę czasu, by w zamian zrozumiał jeszcze więcej ponad to, co już rozumie. Ale zanim pójdziesz... - Ale zanim pójdę - Zuzannomąż podjął takim samym tonem - masz całusa. Długiego. Żebyś tęskniła trochę mniej. - Żebym tęskniła trochę mniej - Jezusożona prychnęła żartobliwie. - Phh! I tak tęsknię cały czas, gdy cię nie ma - kontynuowała przedwyjściowy rytuał. - Jakbyś, Jezusie, nie wiedział. To gdzie ten calus? - podeszła do męża i przymknęła oczy w oczekiwaniu. - Tylko, mój słodki, bez dłoni wędrującej tam, gdzie zawsze - mruknęła telepatycznie. - Abyśmy nie musieli się wstydzić naszych gości... Oczekiwany wzajemnie trwał odpowiednio długo - tyle, ile trwać miał. - Chodź, Olegu - Jezus skinął nań, gdy skończyli z Soą pożegnalny pocałunek. - Piłat czeka na nas, chociaż sam jeszcze o tym nie wie - po tych słowach całkiem niespodziewanie ucałował żonę w czubek nosa, po czym otworzyl drzwi domu przed Olegiem. - Ach, ty mój słodki! - mruknęła Zuzanna całkiem glośno. - Wracaj mi szybko... X X X - Skoro już nasi panowie poszli - powiedziała Zuzanna - usiądźmy i zacznijmy. - Jak ty to robisz, pani - Soa nieśmialo uniosła dłoń na znak, że chce zapytać - iż słyszę od ciebie polskie słowa? Przecież nie znasz mojego języka. - Oczywiście, że nie znam - Zuzanna wciąż mówiła po grecku. - Ale wystarczy przyswoić pewną duchową umiejętność: wpływania na umysł osoby - lub osób - znajdujących się obok nas. Możemy ją nazwać energetyczną, jeśli wolisz - uśmiechnęła się. - Oddziałujesz więc na mój umysł - odrzekła Soa - w taki sposób, że słyszę wypowiadane przez ciebie słowa, jakby pochodzily z mojej ojczystej mowy. Tak? Ale czy to znaczy, że mój umysł jest słaby? - Dokładnie tak - Zuzanna odpowiedziala na pierwsze z zadanych pytań. - Co zaś tyczy się twojego umysłu: padawan mojego męża, będący na twoim poziomie wręcz nie powinien zadawać takich pytań. Ani tym bardziej żywić takich wątpliwości - skarciła Soę. - Mój umysł jest silny - podjęła - co przy takim mężu z pewnością jest dla ciebie oczywiste. Spójrz - pokazała na swoje usta, wciąż mówiąc. - Wyrazy, które wypowiadam, są greckimi, jak widzisz. Jakimi zresztą nie byłyby, nie są polskimi. Przecież, skoro nie znam polszczyzny, takimi być nie mogą. To zrozumiałe - uśmiechnęła się do sluchającej, aby złagodzić jej zakłopotanie. - Kontynuujmy - uścisnęła dłoń Soi, poprawiwszy się na krześle. - Nie generalizujmy - rozpoczęła kontynuowanie, spojrzawszy z uśmiechem na Soę. - Ale w mojej opinii mężczyźni trochę częściej niż kobiety kierują się negatywnymi emocjami. Trochę częściej, by nie rzec: dużo częściej. Ale tu jestem ostrożna w ocenie, ponieważ nie przeprowadzałam dokładnych badań. Nie mam też pewności, ilu z nich na siedmiu bardziej kieruje się rozsądkiem - czy też zimną kalkulacją, co częściowo na jedno wychodzi - a ilu pożądaniem. Przypuszczam jednak, że czterech na trzech. Może nawet pięciu na dwóch. Czyli - raczej większość. - Dotyczy to również kobiet - zaśmiała się Zuzanna, odczuwając umysłem, dokąd Soa podążyła myślami i widząc oczami wynikające stąd rozkojarzenie. - Tak, też bywamy emocjonalne. Złościmy się. Pożądamy. Potrzebujemy seksu. To naturalne. Ale w męskim społeczeństwie nie ma możliwości, by niektórzy z mężczyzn zaspokajali za złoto lub srebro i w zinstytucjonalizowany sposób pragnienia kobiet. Ech... - westchęła. - Ale może kiedyś takie nadejdą. Chciałabym, chociaż osobiscie bardzo wątpię... Brzmi dziwnie? Być może. Ale czyż wobec Wszechświata my, kobiety, nie jesteśmy na równi z mężczyznami? - Wracając do mężczyzn: większości z nich jedno w głowie, jak już powiedziałam. Dlatego ten świat jest taki, jaki jest, czyli w konsekwencji wygląda tak, jak wygląda. Wielożeństwo i wojny. Te drugie, gdziekolwiek spojrzeć. Żyjemy wszak w imperium rzymskim, potędze stworzonej wojną, a utrzymywanej siłą i uciskiem. Czyli niesprawiedliwością wynikającą właśnie z negatywnych emocji: chciwosci, żądzy zysku i panowania. Oraz poczucia własnej wyższosci. Te pierwsze mają u źródła to samo: poczucie wyższosci, chęć narzucania komuś swojej woli i seksualną żądzę. Dlatego, predzej czy później, imperium Rzymian upadnie. To nieuniknione - stwierdziła. - Zostawmy jednak przyszłość - podjęła, odetchnawszy. - I wróćmy do naszego tematu. - Dlatego czasem zastanawiam się, czy nie lepszy byłby świat bez mężczyzn. Rozumiesz: same kobiety - w tym momencie Soa spojrzała na nia zaskoczona, że Zuzanna myśli i mówi coś takiego. - Ale do tego my, kobiety - mówczyni odwzajemniła jej spojrzenie, a oczy miała roziskrzone - musiałybyśmy zmienić się same. I to gruntownie. Cdn. Voorhout, 2-3. Września 2023.
  9. @Wiesław J.K. Wymyśliłem ją, to zapewne dlatego... ^(*_-)^ Wiesławie, miło mi, że opis Cię zaciekawił. Cieszę się z Twojej kolejnej wizyty oraz czytelniczego uznania ^(*_*)^ . Serdeczne pozdrowienia.
  10. To Wspaniale, że nie zazdrościsz ^(*_*)^ . Dzięki wielkie za objaśnienie ^(*_*)^ . Ale przedkładam tradycyjny język polski nad wszelkie "nie ogarniam" itede...
  11. @Somalija Dzięki Ci serdeczne za wizytę i czytanie wraz z komentarzem ^(*_*)^ . Ale co oznaczają słowa "(...) nie ogarniam już zazdrość (...)"? Przednocne pozdrowienia.
  12. - dla Belli i Siostry, moich Pań - Zatem, mój padawanie, marzy ci się poślubny i miesięcznomiodowy skok czasoprzestrzenny? - uśmiechnął się SooMistrz, wyemanowuąc się - swoim zwyczajem, jak to On - w materialną postać. - Zaśmiał siębradośnie i swobodnie: - I pewnie chcesz, by towarzyszył ci mąż? - No tak... - zająknęła się Soa. - Wlaściwie nawet dwa razy tak: marzy mi się taki czasoprzestrzenny skok. Razem z mężem, jak całkiem słusznie zauważyłeś. Chcę zobaczyć i poznać bliżej twoją ówczesną żonę: Mario Magdaleno-Zuzannę - dodała poślubne imię do dwojga przedślubnych. - I skorzystać z Jej mądrości. - Powiedzmy więc sobie wprost: marzą ci się Jej opowieści o seksualnych doświadczeniach z mężczyznami. Czyli obecna Milożona wcześniej z kim i jak oraz po co, oprócz pieniędzy oczywiście. A później ile razy i jak ze mną. Tym razem z miłości i z miłością. Oczywiście - dodał JezusoMistrz skromnie, a przecież obiektywnie zarazem. - Sporo było tych naszych wspólnych razy; bardzo sporo - uśmiechnął się do swojej pamięci i do padawana jednocześnie. - Przedtem też wiele. Chociaż nie aż tak wiele, jak wielu wtedy myślało i jak wielu myśli dzisiaj. Dobierała sobie gości bardzo starannie - dodał po krótkiej chwili. - Ale o tym sama ci opowie. A co na to wszystko twój mąż? Przecież nie będzie Ci towarzyszył podczas tychże rozmów... - zawiesił głos sugestią oczywistego. - Mój mąż już się zgodził, Mistrzu - odpowiedziała szybko. - Mało tego: wyraził życzenie poznania Poncjusza Piłata. I ujrzenia jego miny, gdy zobaczy Ciebie wciąż żywym - powtórzyła słowa Olega. - Prawda to? - zapytał żartobliwie Jezus tego ostatniego, w oczywisty sposób wiedząc przecież, że to prawda. - Potwierdzam to, co wiesz, SooMistrzu - ukłonił się Mu Oleg, uśmiechnąwszy lekko. - Chętnie poznam i porozmawiam z Poncjuszem Piłatem. Nawet więcej niż jeden raz. Jego wiedza mogłaby przydać się księciu Jurijowi... - przerwał sam sobie, będąc nie do końca pewnym myśli i potrzeby wypowiedzenia słów, przychodzących i wyświetlających się w umyśle. - Twoja wątpliwość jest najzupełniej słuszną - przytaknął mu Jezus. - Ta wiedza przyda mu się do niczego, ponieważ przyszłość będzie taka, jaka będzie. Zaś czas bycia negatywnym i podstępnym twój książę ma już za sobą. Na szczęście dla swego otoczenia, w tym dla ciebie - o czym sam wiesz. I, rzecz oczywista, na szczęście dla siebie samego - dopowiedział. - Nadto - kontynuował - mój przyjaciel Poncjusz nie jest taki, jakim zdawał się być. Tym samym jest innym, niż go się przedstawia. Jak wielu ludzi, wtedy i teraz oraz tam i tu - nie tylko polityków - miał więcej niż jedną twarz. Autorefleksja i rozwój energetyczny były wszak jego pasjami oprócz chęci sprawowania władzy i intrygowania, co zresztą było konieczne na stanowisku prokuratora - dziś powiedzielibyśmy namiestnika - Judei. - Mistrzu?... - odezwała się Soa, odczekawszy jednak taktownie odpowiednio długą chwilę. Oleg uśmiechnął się leciutko na jej zniecierpliwienie, płynące z chęci rozpoczęcia urzeczywistniania podwójnego marzenia: miodowego miesiąca pod znakiem upojnych - ba, upojnie gorących - nocy oraz nawiązania ponadwymiarowej i ponadczasowej przyjaźni z kobietą już wtedy wyjatkową. - Wyruszajmy zatem, skoro, o ile wiem, oboje jesteście gotowi - również Jezus uśmiechnął się lekko na emocjonalnopragnieniowe "och-już-teraz-zaraz" swego padawana. - Zamknijcie na moment oczy. Powiem, kiedy je otworzyć - zwrócił się bardziej do Olega, niż do Soi. Translokacja* trwała stosownie krótko, gdyż przecież jak mogłoby być inaczej? Na głos Jezusa oboje ostrożnie otworzyli oczy, czując na twarzach intensywne ciepło promieni słońca. I spostrzegając, że stoją w wąskiej uliczce, zamkniętej z jednej strony długim na kilkadziesią metrów i wysokim na około trzy białym murem, a z drugiej rzędem palm. Tuż przy solidnie wykonanej, dwuskrzydłowej bramie, z pewnością zapewniającej bezpieczeństwo mieszkańcom. Soi jako rośliniarce wystarczyło spojrzenia, aby od razu rozpoznać daktylowe. - Judea - powiedział Jezus, upewniając mającego mimo wszystko trochę wątpliwości Olega. - Rok, według ustaleń oficjalnej ziemskiej historii dwudziestego wieku, trzydziesty trzeci tak zwanej naszej ery. Gdzie znajdujemy się dokładnie, domyśliliście się. Co powiedziawszy, odwrócił się ku bramie i spojrzał na przymocowaną do drewna charakterystycznego kształtu kołatkę: dwa wpisane w owal, przecinające się trójkąty. Nałożone na siebie w taki sposób, iż kąty wystawały poza linie boków. Muśnięcia wzrokiem wystarczyło, aby kołatka wykonała to, co do niej należy. Trzykrotnie. - Pigaino idi, agapimenos syzygos - dał się słyszeć pełen radości kobiecy głos, wypowiadajacy słowa w języku greckim. - Już idę, ukochany mężu! Otwierająca się pod wpływem energii umysłu brama ukazała idącą ku nim kobietę w widocznej ciąży. Średniego wzrostu, przecudnej urody i proporcjonalnie bujnych, z miejsca przyciągających męskie spojrzenia i uwagę kształtach. A przy tym niesamowicie urokliwą i pełną dostojeństwa. - Jakaż ona podobna do Belli... - pomyślała Soa, oczekując zwyczajowej prezentacji i zapoznania. - I jaka piękna... - uznała z nutką zazdrości, jak to czasem zdarza się kobiecie na widok innej. Mimochodem i nawet wtedy, gdy zazdrość jest azasadną z powodu własnych wdzięków. - Witaj, ukochana - Jezus namiętnie ucałował żonę, objąwszy ją przedtem czule. - Przyprowadziłem nam gości. Soo, Olegu - obrócił się ku nim - to jest Zuzanna, moja żona. - Kochanie - tu ponownie ją pocałował, otrzymawszy od razu równie namiętną odpowiedź. - To mój padawan z innego wymiaru, Soa - wskazał - i jej mąż, Oleg. Pochodzą z Polski i z Rosji - uzupełnił opis. - Soa z Polski i Oleg z Rosji - Zuzanna, ciągle uśmiechając się, popatrzyła na nich uważnie, po czym przymknęła na chwilę oczy. Brązowe świetliste i przenikliwe - skonstatowała Soa, czując w umyśle krótkotrwałe łagodne mrowienie. Jakby - dosłownie - ni stąd, ni zowąd zaczęły po nim spacerować mrówki. - Aha - powtórzyła Zuzanna, uniósłszy powieki, uśmiechając się ponownie i wykonując zapraszający gest. - Ano, teraz wiem wszystko. Proszę, proszę! - roześmiała się. - Jezusie, ależ przywiodłeś nam gości... * Translokacja oznacza przeniesienie w przestrzeni. Tu użyłem tego słowa w rozszerzonym znaczeniu. Cdn. Voorhout, 1. Września 2023.
  13. Drogi Wiesławie ^(*_*)^ , dzięki wielkie za powyższy komplement :)) . Serdecznie Cię pozdrawiam.
  14. @Somalija Wyruszymy wkrótce, już podczas tego week-end'u ^(*_-)^ ... Dzięki Ci, Siostro, za wizytę i słowa pod kolejnym rozdziałem ^(*_*)^ . Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
  15. - dla Belli i Siostry, moich Pań - Kochanie - Oleg wolno i starannie wymówił polski wyraz, chcąc zrobić Soi intelektualną przyjemność - po pierwszowspólnorankowych seksualnie wzajemnych doznaniach, po czym pocałował ją delikatnie. - Mm... to dokąd udamy się w podróż poślubną? I jak widzi ci się nasz miesiąc miodowy? - Mm... - odwzajemniła się Soa, wracając do siebie - powiedzmy to sobie wprost - z sporym trudem, wszak namiętności w ciągu ostatnich godzin doznała tak wiele, że krótki sen bynajmniej przywrócił jej równowagę. - Podozhdi, poczekaj... niech zbiorę myśli... powiedziała cicho z niejakim trudem, też chcąc sprawić mężowi przyjemność i uśmiechnąwszy się przepraszająco. - Pozwól mi się zastanowić... - dodała po dłuższej chwili wciąż słabym głosem. Jak latwo się domyślić, zastanawianie się trwało pewien czas, Oleg jednak czekał cierpliwie. - Wiesz - zaczęła Soa powoli - jest wiele miejsc, w których chciałabym się znaleźć... które chciałabym zobaczyć. Poczynając od twojego rodzinnego domu - spojrzała na męża łakomie, starając się jednak bardzo ukryć pragnienie. - Jesteś w nim - Oleg uśmiechnął się udawszy, że nic zauważył. - No, prawie - skorygował. - Urodzilem się w gródku, stojącego wcześniej w miejscu obecnego kremla, w którym się znajdujemy. Jako syn dowódcy książęcej drużyny w czasie, gdy Moskwa była raczej osadą, niż miastem. Chociaż przybierającym na znaczeniu i rosnącym w siłę. Do obecnej pozycji, jak już wiesz - podkreślił naturalną dumę bycia kimś ważnym w takim miejscu. Książę Jurij jest niewiele młodszy ode mnie, tak że praktycznie dorastaliśmy razem. A dalej? Jakie są to miejsca? - zakończył pytaniami. - I miejsca, i inne czasy. I inne wymiary - odparla Soa, będąc trochę bliżej siebie. - Jestem ciekawa wszystkiego, a z takim mistrzem jak Jezus mam mozliwosc odwiedzić wszystkie... a w każdym razie wiele z nich. I spotkać interesujące mnie osoby w ich własnych czasach i przestrzeniach - dopowiedziała. - Czyli, jak rozumiem - Oleg zaczął odpowiedź - nasz miesiąc miodowy będzie miesiącem tylko z nazwy. Jako podróż, która potrwa znacznie dłużej. Nie wiem tylko, co na to wszystko książę Jurij... - udał wahanie. - Bo z drugiej przecież strony - podjął - dla twojego Mistrza wszystko jest możliwe, jako dla stwórcy i władcy wszelkich przestrzeni i wszelkich czasów. - Zatem - ciągnął dalej - od spotkania z kim zaczęłabyś naszą podróż? Oraz dokąd i do jakich czasów udamy się najpierw? Lekki ton słów męża zachęcił Soę. - Istotnie - rozpoczęła wyrażać myśl - dla mojego Mistrza możliwe jest wszystko. Chciałabym więc przenieść się do Izraela w czasach imperium rzymskiego. Spotkać Marię Magdalenę i z nią porozmawiać. - Marię Magdalenę, późniejszą Zuzannę? - Oleg mówił wolno, nadążając za usłyszanymi pewien czas temu treściami. - Ach, ówczesną żonę twojego Mistrza i obecną Mila? Oo! - jego zainteresowanie jeszcze wzrosło. - To bardzo, ale to bardzo ciekawe. Kobieta, która miała Jezusa za męża, musi być stosownego formatu: urody, inteligencji, wiedzy i kultury. A także reprezentować wysoki poziom duchowy. Ale i inne ważne osoby z tamtych czasów byłoby warto poznać... - Oleg kontynuował podążanie za myślami. - Kogo masz na myśli? - zaciekawiła się Soa. - Mam na myśli Poncjusza Piłata - odparł Oleg pełnym zdaniem. - Chciałbym widzieć jego minę, gdy zobaczy żywym twojego Mistrza... Cdn. Voorhout, 30. Sierpnia 2023.
  16. @Wiesław J.K. W rzeczy samej. Przy fakcie, że odległość między Toruniem a Moskwą wynosi blisko 1.517 kilometrów i przy założeniu, że konno przemierzysz 40 kilometrów dziennie, imć Mikołaj potrzebowałby ponad miesiąca na tę podróż ^(*_-)^ . Pozdrawiam Cię serdecznie ^(*_*)^ .
  17. @Wiesław J.K. Proszę bardzo, Wiesławie ^(*_*)^ . Ciekawy wiersz, zawierający ważne spostrzeżenia na istotny temat. Wspaniale, że go napisałeś ^(*_*)^ . Serdeczne pozdrowienia.
  18. @Wiesław J.K. Faktycznie, Wiesławie ^(*_*)^ : powyższe wygląda o wiele bardziej imponująco niż gdyby to były fajewerki. Zatem chcąc uczcić ślub Soi i Olega, Wszechświat tworzy w sobie na ich oczach - przewidowiskowo, co się zowie - nowe światy. A "co by powiedział na to nasz sławetnie szlachetny Mikołaj Kopernik"? Powiedziałby: "Trzeba się koniecznie temu przyjrzeć" i zaraz skierowałby lunetę na ponadziemskie widoki. Tylko musiałby być astronomem moskiewskiego dworu książęcego w dwunastym wieku ^(*_-)^ ... Serdeczne pozdrowienia.
  19. @Wiesław J.K. Drogi Wiesławie, dziękuję bardzo za wizytę i komentarz w postaci obrazka. Wygląda na to, że w tamtym czasie znano fajerwerki, chociaż historia milczy na ten temat. A może to Soa dostarczyła je z wieku dwudziestego pierwszego do dwunastego? Albo to sprawka Olega lub Mila? A może sam Mistrz Wszechczasów maczał w tym palce? Któż to wie... ^(*_-)^ 😂😂 Serdecznie Cię pozdrawiam ^(*_*)^ .
  20. @Somalija To prawda: nie skojarzyłem. Widocznie miałem powrócić do Twojego wiersza ^(*_*)^ . Ale w pytaniach chodziło mi o stronę stylistyczną "złej wróżby". Masz rację, ponieważ mężczyźni są rodzajem człowieka, wymyślonym, stworzonym i istniejącym "na zewnątrz". Lubią być w domu - ale wtedy, gdy chcą. Twoje stwierdzenie o wojnie jako źródle bogactwa i postępu naukowego i technologicznego - oczywiście w niektórych dziedzinach - też jest prawdziwe. Ale postęp duchowy idzie w przeciwnym kierunku. Dlatego konflikt za wschodnią granicą Polski, chociaż politycznie międzynarodowy, obszarowo jest i pozostanie lokalny. Zestawienie Władimira z Adolfem Hitlerem wydaje się słusznym tylko częściowo; tak samo z Józefem Stalinem. Jacek Kaczmarski w "Jałcie" napisał i zaśpiewał o ostatnim ze wspomnianych, że "wygra, kto się nie boi wojen". Dlatego pierwszy z wyżej wymienionych kontroluje konflikt. Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
  21. @Somalija ^(○*_*○)^ Mmm... Znaczy, spodobał Ci się efekt skorzystania z Twoich propozycji... Cieszę się bardzo ^(*_*)^. Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
  22. @Somalija Cześć ^(*_*)^ Zapytam o nieścisłość: "zmienimy" i "wysłał". W Twoim wierszu y "nie ma innego świata" brzmi dziwnie. Dlaczego "Ewę poślubił cesarz" zamiast "cesarz poślubił Ewę"? I czemu nie "nowa wojna stara rozrywka"? Miło mi było u Ciebie gościć ^(*_*)^ . Serdeczne pozdrowienia. @Somalija Chiny już są na gospodarczym pierwszym miejscu, a Indie zdażają naprzód tak szybko, jak tylko są w stanie. Niezależnie od tego Rosja jest potęgą. Chociaż wielu bardzo nie podoba się, że muszą z nią się liczyć. Szczególnie przedstawicielom zbankrutowanego kraju zza oceanu. Serdeczne pozdrowienia ^(*_*)^ .
  23. @Dekaos Dondi Tym razem kilka drobnych zastrzeżeń. Mimo, iż całe opowiadanie napisałeś językiem potocznym, zamiast "na glebę", kojarzącego się - albo zgoła wziętego - z języka osób kultury niskiej, winno być "na ziemię". "Łachudro" jest wołaczem, zatem powinieneś napisać "ziemska marności!" z zastosowaniem wspomnianego przypadku właśnie. Dalej. Skoro "pomstując", to "ryczy wściekle" jest zbędne. "Cycek" jest słowem rodzaju męskiego, więc "halucynacje cycków" powinny znaleźć się w miejscu zastosowanej przez Ciebie formy. Wreszcie: raczej "myśląc" niż "miarkując". Odnośnie zaś do literówek, to "ciućkać", zamiast "cicućkać". Dzięki pomysłowi i metaforom opowiadanie, mimo wskazanych niedociągnięć, jest na przysłowiowy "plus" ^(*_*)^. Miłego popołudnia. Serdeczne pozdrowienia.
  24. - dla Siostry Niniejszy rozdział został napisany z wykorzystaniem sugestii Wyżej Wspomnianej i z użyciem sformułowań, zaproponowanych w pomysłodawczym komentarzu. - Chyba chwilowo dość miłosnych igraszek - odezwał się Oleg, całkiem jak nie on. Pociągnąwszy lekko Soę za wlosy, czego się nie spodziewała. Obróciła głowę. - A to co? - zapytała, podobnie jak mąż udając surowy ton. - Impuls - odpowiedział. Tej odpowiedzi nie oczekiwała również. - Nasza noc poślubna przetykana dotknięciami Wszechświata? - spytała, mając biodra wciąż w uścisku dłoni Olega. - Tak - potwierdził. - A ponieważ rozsądek jest jedną ze sfer darowanych nam Przezeń, proponuję skorzystać z kąpieli, póki woda jest odpowiednio ciepła. - Dobrze, mój mężu - Soa, wyprostowawszy się, podeszła do wanny i stanęła na najwyższym, przykrawędziowym stopniu. - Ależ ona ma cudowną figurę - pomyślał wpatrzony w nią Oleg. - I jak się porusza! Warto było - mruknął do siebie - czekać wszystkie te lata na żonę z Kosmosu. Z Wszechświata albo od Jezusa - kontynuował myśl, podnosząc się i wchodząc do wody w ślad za Soą. Usiadł za nią, a gdy oparła się odeń, z miejsca sięgnął do jej wciąż jeszcze rozwrażliwionej kobiecości. By chwilę później polożyć dłonie na żoninych biodrach, a potem przesunąć je na piersi. - Kolejny impuls? - zapytała, uśmiechając się. - Tym razem naturalność - uśmiechnął się również, zaczynając je pieścić. - Ale czy to nie na jedno wychodzi? Oboje wszak jesteśmy uosobionymi impulsami energii Wszechświata - dotyk jego dłoni wywołał naturalną reakcję. Aż jęknęła. - Zostawmy Wszechświat - zaproponowała starając się, aby jej głos brzmiał swobodnie. - Kontynuuj - zachęciła męża, chociaż czuła, że owej zachęty nie potrzebował. Jej piersi też to wiedziały. Podobnie jak reszta ciała, spragnionego przede wszystkim czego innego niż kąpiel... X X X - Stań tutaj, mój mężu - pokazała miejsce przed sobą, wyszedłszy z wanny ociekająca wodą, ale ciągle zanurzona w pożądaniu. - I staraj sie stać spokojnie. Gdy zrobił, o co poprosiła, postąpiła dzielące ich pol kroku i pocałowala go namiętnie. Czułość pocałunku trwała na tyle długo, iż Oleg poczuł, jak odurzenie zaczyna przejmować nad nim kontrolę. - To nie koniec - szepnęła mu do ucha, chcąc rozpłomienić męża jeszcze bardziej. - Liczę na to - chciał odpowiedzieć, ale język Soi, przesuwający się po jego szyi, a potem po torsie, zaniemówił go. Uśmiechnęła się do siebie. - To jeszcze nie koniec - powtórzyła jeszcze bardziej namiętnym szeptem, wpatrując się mężowi w oczy i sięgając dłońmi do jego męskości. Zareagowała równie naturalnie, jak jej piersi kilka chwil wcześniej. - Takich pocałunków nie zaznałeś - dodała tak samo namiętnie, nim przytknęła swoje wargi do jego warg. - Ani takiego dotyku - wysłała myśl prosto do umysłu męża, wciąż nie dając mu spokoju w miejscu, w którym zaczęła. A potem zrobiła to, czego pragnął, ale którego to pragnienia nie był pewien, czy wypada mu wyrazić nawet przed żoną. Nawet jeśli pochodzi ona z czasów swobodniejszych obyczajów. Uklękła przed nim, obejmując jego męskość ustami. Pod dotknięciami języka jęknął, odrzucając głowę do tyłu i zaciskając dłonie na jej ramionach. - Zaczynam upijać się nią... - pomyślał w jednej z ostatnich chwil, podczas których był zdolny myśleć. Po dłuższej, w jego odczuciu bardzo długo trwającej chwili, gdy tylko Soa wyprostowała się, popchnął ją lekko na łoże. - Upijam się tobą... - uśmiechnąl się do żony uśmiechem pełnym męskiej żądzy i wstydu zarazem, rozsuwając jej uda i przyciągając do siebie. Z oczywistym zamiarem złączenia w jedno kobiecości z męskością. Albo, mówiąc krócej, wsunięcia się w nią. - Upijaj się mną - uniosła nogi i polożyła stopy na jego ramionach. - Upajaj mnie sobą... X X X Mijała godzina za godziną, a oboje wciąż nie mogli zasnąć, dziwnym trafem nie czując takiej potrzeby. Soa upajała się Olegiem, on upijał się nią. Oleg otulal się jej czułością, Soa chłonęła jego żądzę. Twardość w miękkości. Pożądanie i bycie spragnioną. Delikatność i zdecydowanie, obie oczekiwane. Seksualne yin i yang. W końcu zasnęli, czując się upojeni sobą - by nie rzec pijani. Nie wiedząc jeszcze o tym, że wkroczyli na drogę zaspokajania pragnienia, którego zaspokoić się nie da. Na drogę wzajemnego upajania się, które to pragnienie, im bardziej je zaspokajać, tym bardziej wzrasta, wznosząc poziom zaspokojenia coraz wyżej i wyżej. Oddalając w czasie moment, coraz bardziej i bardziej, w którym człowiek, kobieta i mężczyzna - w tym wypadku Soa i Oleg - może uznać je za naprawdę zaspokojone. Bowiem to Wszechświat, a nie człowiek, wymyślił i stworzył tak naprawdę sferę seksualną. A tworząc ją, uczynił ją obszarem nie tyle kreowania przyjemności, ile dążenia do nieskończoności. Dlatego metakochanie się jest jak najbardziej realne i możliwe do urzeczywistnienia. I dlatego seks, mając charakter przede wszystkim duchowy, graniczy z mistyką. Ponieważ obie te przestrzenie pochodzą z jednego źródła - niematerialnej głębi Kosmosu. X X X - Soo, oto dałem ci kochanka - głosem jej Mistrza powiedział Wszechświat. Cdn. Voorhout, 25-26. Sierpnia 2023..
  25. @Wiesław J.K. Utwór to iście fraszkowy, po którym by nie mieć zawrotu głowy, trzeba mieć glowę jak król i znać jego sposoby na ból... Może jest nim redbull...? Wiesławie ^(*_*)^ , fajna zabawa słowem 😂😂 . I fajnie było przeczytać ^(*_*)^ . Serdeczne pozdrowienia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...